Dar Darwina

To, co nauka z takim trudem odkrywa, jest niezbyt udolną próbą złamania szyfru aktu stworzenia. Akt stwórczy mieści się i działa w istnieniu wszystkiego, co jest.

20.10.2009

Czyta się kilka minut

/rys. Andrzej Dudziński /
/rys. Andrzej Dudziński /

Właściwą książkę należy czytać we właściwym czasie. Tę książkę (Francisco J. Ayala, "Dar Karola Darwina dla nauki i religii", Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009) czytałem w lesie. Było ciepło, ale nie gorąco. Zapach sosny, unoszony lekkim podmuchem wiatru, idącego od łąki prześwitującej pomiędzy drzewami. Wielki mechanizm ewolucji: splot warunków początkowych kosmicznej historii, praw fizyki i chemii, strategii doboru naturalnego i gry prawdopodobieństw. Mrówki wędrujące po poszyciu i ja z książką w ręku. Jedność, ale i ogromna różnorodność tego niezwykłego kosmicznego procesu.

***

Książka Ayali ma dwa wyraźne wątki. Pierwszy sprowadza się do bardzo kompetentnego, choć skrótowego i utrzymanego w popularnym tonie, wykładu współczesnej teorii ewolucji. Drugi jest polemiką z koncepcją tzw. Inteligentnego Projektu. Obydwa wątki przeplatają się, co może stwarzać wrażenie - całkowicie mylne - że główny nurt współczesnej teorii ewolucji sprowadza się do zwalczania tej koncepcji. Doktryna Inteligentnego Projektu nie jest jednak częścią nauki. Badania naukowe biegną swoją drogą, pozostawiając tę doktrynę na boku. Ale ponieważ urosła ona do rozmiarów doniosłego problemu społecznego, warto poświęcić jej nieco uwagi.

Nie miejsce tu na referowanie współczesnej teorii ewolucji (zainteresowanego Czytelnika odsyłam do książki Ayali). Trzeba wszakże uświadomić sobie, że jej istotną częścią stały się metody i osiągnięcia biologii molekularnej i genetyki (co często przez przeciwników teorii ewolucji jest po prostu ignorowane). Ewolucję gatunków można wręcz zobaczyć, a nawet ilościowo mierzyć tempo zmian, w sekwencjach nukleotydów w DNA i w sekwencjach aminokwasów w białkach.

Nie będę również streszczać polemiki Ayali ze zwolennikami Inteligentnego Projektu. Rozgrywa się ona głównie na płaszczyźnie naukowej. Krok po kroku wytrąca on z ręki argumenty swoim przeciwnikom, które prawie wyłącznie sprowadzają się do wytykania luk i trudności teorii ewolucji. Ayala słusznie zauważa, że żadna teoria naukowa (a Inteligentny Projekt przedstawia się jako naukowa teoria) nie wywalcza swojego miejsca w nauce, wytykając luki teoriom konkurencyjnym, lecz przez wyprowadzanie empirycznie testowalnych przewidywań ze swoich twierdzeń. Jedynie przy końcu książki (nie licząc wzmianek w innych miejscach) Ayala zapuszcza się - i to bardzo ostrożnie - na teren filozofii i teologii. Znamienny pod tym względem jest tytuł książki. Teoria doboru naturalnego jest nie tylko darem Darwina dla nauki, ale także - jeśli właściwie rozumiana - darem dla religii.

***

Chodząc po lesie, zacząłem myśleć o Wielkim Projektancie, ale już poza kategoriami polemik wokół teorii ewolucji, które wydały mi się jałowe i nieciekawe. Nie, jednak nie o Wielkim Projektancie, bo to - skądinąd bardzo dobre określenie - zostało skompromitowane przez przeciwników teorii ewolucji. Myślmy więc po prostu o Bogu, o Jego immanencji i transcendencji. Przynajmniej ustawia nas to we właściwej perspektywie, podczas gdy słowo "projektant" budzi skojarzenia z biurem projektów, w którym przygotowuje się plany jakiegoś bardzo skomplikowanego urządzenia, na przykład airbusa 380.

Dzieło stworzenia nie jest biurem projektów. (Tu już snuję rozważania na własną rękę, poza książką Ayali). Rozkaz "Stań się" jest podzieleniem się istnieniem z tym, co bez tego rozkazu by nie zaistniało. Akt ten nie był jak wyciągnięcie królika z kapelusza, lecz czymś niezmiernie racjonalnym. Mieściły się w nim wszystkie prawa przyrody, także te, o których nie mamy żadnego pojęcia; wszystkie warunki początkowe, o ile w ogóle były potrzebne; wszystkie możliwe przejścia fazowe; wszystkie gry prawdopodobieństw i wszystkie zdarzenia, które my nazywamy przypadkami. To, co nauka z takim trudem odkrywa, jest tylko niezbyt udolną próbą złamania szyfru aktu stworzenia. Akt ten nie jest jak konstrukcyjne plany airbusa, które zostały złożone w archiwach biura projektów, a airbus lata sobie niezależnie od tego, czy te projekty istnieją, czy uległy zniszczeniu. Akt stwórczy mieści się i działa w istnieniu wszystkiego, co jest. Na tym polega immanencja Boga.

Nie jest tak, że świat został powołany do bytu i działa zgodnie z projektem, którego wszakże nauka nie jest w stanie, nawet w zasadzie, do końca rozszyfrować, bo w wielu miejscach plan konstrukcyjny był dziurawy i Projektant musiał te dziury łatać rozmaitymi sztuczkami (nadzwyczajnymi interwencjami), których nie udało mu się wpisać w plan konstrukcyjny. Stwórca jest immanentny w swoim dziele nie przez dodatkowe interwencje, lecz przez udział stworzenia w istnieniu Stwórcy - w istnieniu, które jest samą racjonalnością. Cały zamysł stworzenia, z całą grą prawdopodobieństw i tym, co my nazywamy działaniem przypadków, mieści się w tej racjonalności. A ponieważ zamysł jest równocześnie jego wykonaniem, racjonalność Stwórcy jest w każdym drgnięciu atomu, w każdej przypadkowej mutacji, w każdym zderzeniu mgławic.

***

Myśli na temat stworzenia, które wtedy w lesie przepływały mi przez głowę, a które teraz krótko przelałem na papier, można znaleźć - wyrażone trochę innymi słowami - w każdym dobrym, starym podręczniku dogmatyki. A więc nie one stanowią dar Darwina dla religii. Ayala upatruje ten dar w czym innym. Jeżeli Bóg bezpośrednio ingeruje w proces ewolucji - jak chcą tego zwolennicy Inteligentnego Projektu - to jest On też bezpośrednio odpowiedzialny za morze cierpienia przewalające się przez całą przyrodę. Jeżeli jednak proces ewolucji nie wymaga żadnych zewnętrznych interwencji, lecz jest samoczynnie napędzany mechanizmem doboru naturalnego, jeżeli wszystko rozgrywa się na zasadzie wewnętrznej logiki strat i zysków, to Bóg jest wolny od zarzutu sprawcy cierpienia. I właśnie to ma być darem Darwina dla apologetyki chrześcijańskiej.

Czy nie jest to jednak zbyt legalistyczna kazuistyka? Ayala nie stawia tego pytania i dlatego jego "rozwiązanie" problemu cierpienia pozostawia odczucie głębokiego dyskomfortu. Z góry zaznaczam, że ja też nie mam rozwiązania problemu cierpienia (kto ma?), ale spróbuję podrążyć ten temat. Chcąc usprawiedliwić Boga, należałoby rozumowanie Ayali uzupełnić dwiema przesłankami. Po pierwsze, że w swoim stwórczym zamyśle Bóg nie miał innej możliwości powołania do bytu samonapędzającego się procesu, prowadzącego do coraz bardziej złożonych form, jak tylko związanego z fizycznym cierpieniem. Innymi słowy, mógł albo nie stwarzać świata produkującego coraz bardziej złożone formy, albo go stworzyć, ale z cierpieniem. I tu druga przesłanka: za większe dobro uznał drugą możliwość.

Dzieci czasem pytają: czy Bóg może stworzyć kwadratowe koło? Katecheta odpowiada, że nie, bo kwadratowe koło jest sprzecznością, a sprzeczność wyłącza z istnienia. Koło i kwadrat mają cechy wzajemnie się wykluczające i dlatego kwadratowe koło jest po prostu niczym. Być może ewolucyjny proces, a więc proces produkujący coraz bardziej złożone struktury, bez mechanizmu typu doboru naturalnego, który nie byłby związany z cierpieniem, jest czymś sprzecznym, a więc czymś, co nie może istnieć. Struktura koła i kwadratu jest na tyle prosta, iż z łatwością widzimy ich wzajemnie wykluczające się cechy. W przypadku takim jak ewolucja biologiczna sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana i nasz umysł nie widzi z taką łatwością wszystkich jej cech strukturalnych. Ale mamy już dziś matematyczną teorię powstawania struktur złożonych, wraz z jej zastosowaniami do sytuacji fizycznych, i w jej świetle nie ulega wątpliwości, że każdy lokalny wzrost złożoności musi się łączyć z globalnym wzrostem bałaganu, mierzonym funkcją stanu, zwaną przez fizyków entropią. A jest wysoce prawdopodobne, że w przypadku układów tak złożonych, jakimi muszą być układy posiadające przynajmniej zaczątki świadomości, ten wzrost bałaganu jest nierozerwalnie związany z cierpieniem i śmiercią.

Już Leibniz przeczuwał to rozumowanie, gdy mówił, że Bóg stworzył świat "najlepszy z możliwych". Mógłby stworzyć świat bez śmierci i cierpienia, ale byłby to świat bez świadomości (a więc bez możliwości kochania). Wielu myślicieli wyśmiewało argument Leibniza: jakie są inne światy, jeżeli ten jest najlepszy? Jest to jednak czysto emocjonalna reakcja. W naszych bardziej złożonych wyborach, także w wyborach moralnych, często kierujemy się zasadą optimum, czyli zasadą wyboru lepszej możliwości, lecz nie mając precyzyjnej miary "natężenia dobra", jesteśmy skazani na wyczucie, intuicję i często na emocje. Ale w swoim Stwórczym Zamyśle Bóg miał na wszystko precyzyjną miarę i Jego wybór był na pewno najlepszy z możliwych.

Już widzę reakcję wielu Czytelników: jak można podchodzić do problemu cierpienia z miarą i wagą? Ale to tylko u nas, ludzi, współczucie i intuicja pozostają w opozycji do ścisłości i ważenia argumentów. Ale dobrze! Podejdźmy do zagadnienia cierpienia mistycznie (cierpienie ma w sobie coś mistycznego).

Wróćmy do tematu immanencji. Jeżeli w akcie stwórczym Bóg podzielił się ze stworzeniami swoim istnieniem, jeżeli przez to jest w swoim dziele - jak napisałem wyżej: w każdym drgnięciu atomu, w każdej przypadkowej mutacji, w każdym zderzeniu mgławic - to jest także we wszystkim (i w każdym z osobna), co cierpi. Zamysły Boga w akcie stwórczym nie mają więc w sobie nic z kalkulacji projektanta, który myśli tylko o tym, by jego produkt był maksymalnie skuteczny, i nic innego go nie obchodzi. Stworzenie jest partycypacją: stworzenia - w istnieniu Stwórcy, Stwórcy - we wszystkim, co jest losem stworzenia.

***

To piękna filozofia i piękna związana z nią mistyka, ale ani z tą filozofią, ani z tą mistyką się nie zgadzam. Bo nie zgadzam się z cierpieniem. Cierpienie nie jest jakimś "przedmiotem", ponad który można się wznieść i rozważać "problem" z pozycji "metaprzedmiotowej". Cierpienie jest we mnie i choćbym się wznosił na nie wiem jak wysokie poziomy abstrakcji, zawsze zabieram je ze sobą. Bo do istoty cierpienia należy to, że się cierpi i że się na to nie zgadza.

Warszawa, 21 sierpnia 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kosmolog, filozof i teolog. Profesor nauk filozoficznych, specjalizuje się w filozofii przyrody, fizyce, kosmologii relatywistycznej oraz relacji nauka-wiara. Kawaler Orderu Orła Białego. Dyrektor, fundator i pomysłodawca Centrum Kopernika Badań… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2009