Czy k-pop zbawi świat

Nową cechą popu z Korei Południowej stał się jego antyrasizm. Kolejny raz hybrydowość tego gatunku, z natury negująca nacjonalizmy, jest jego siłą.

09.08.2021

Czyta się kilka minut

Zespół Just B podczas prezentacji swojego debiutanckiego albumu, Seul, 30 czerwca 2021 r. / THE CHOSUNILBO JNS / IMAZINS
Zespół Just B podczas prezentacji swojego debiutanckiego albumu, Seul, 30 czerwca 2021 r. / THE CHOSUNILBO JNS / IMAZINS

Młode, smukłe twarze w makijażach. Dopracowana stylistyka. Dynamiczny taniec i perfekcyjna choreografia. Zespoły zwykle wieloosobowe, podział na grupy damskie lub ­męskie. Estetyka k-popu jest dobrze znana. Ale samo zjawisko trudno zdefiniować.

Liczy się aegyo

Wydaje się, że k-pop powinien po prostu oznaczać koreańską muzykę popularną. Profesor Shin Hyun-joon, który od ponad dekady bada koreańską scenę muzyczną, definiuje jednak k-pop w węższy sposób: jako „muzykę pop stworzoną w Korei Południowej dla odbiorców spoza Korei”. Choć omawiane przez niego zespoły odnosiły sukces również w kraju, ich karierę planowano pod podbój światowych rynków.

Shin wskazuje trzy firmy, które w największym stopniu odpowiadają za ich sukces i dominują dziś na rynku: CJ Entertainment, Showbox i Lotte Entertainment. Te trzy marki, należące do większych konglomeratów, wcześniej niezwiązanych z popkulturą, wyłoniły się po kryzysie ekonomicznym 1997 r., który osłabił poprzednich gigantów na rynku rozrywki, Samsung Entertainment i ­Daewoo ­Entertainment.

Warto dodać, że według definicji Shina do ­k-popu nie zalicza się muzyk Psy (Park Jae-sang), autor słynnego utworu „Gangnam Style”, satyry na nowobogackich mieszkańców dzielnicy Gangnam w Seulu, często postrzegany jako twarz gatunku.

Wspomniane firmy pierwsze zaczęły stosować model biznesowy znany z Japonii. Nad sukcesem artystów pracują ogromne sztaby ludzi od wizerunku, linii melodycznych, mediów, choreografii, diety czy teledysków. Lista wymagań stawianych przyszłym gwiazdom jest długa. Oprócz umiejętności wokalnych i tanecznych, cenione są: ponadprzeciętny wzrost, szczupła sylwetka i odpowiednie proporcje twarzy. Liczy się też aegyo – dziecięcy urok wyrażany przez gesty i sposób mówienia. Kandydaci na gwiazdy trenują czasem latami w specjalnych akademiach. Tylko nieliczni (nie więcej niż 3 proc.) dostają szansę na rozpoczęcie kariery.

Tak powstała fabryka idoli. Artystka BoA (debiut w 2000 r.) śpiewała nie tylko we własnym języku, ale też po japońsku i chińsku. Znana jest świetnie także w Azji Południowo-Wschodniej. Takie zespoły jak H.O.T., SHINee, Big Bang czy Girls’ Generation przyciągają ogromną widownię. W 2009 r. doszło do tragedii, gdy w Szanghaju stratowaniu uległo kilku­set fanów (jedna ofiara śmiertelna), którzy próbowali się dostać na koncert grupy Super Junior.

Ile Korei w k-popie

Sukces k-popu ma wiele przyczyn. Muzycznie bazuje na wpadających w ucho rytmach takich gatunków, jak hip-hop, R&B oraz dance. Budzi podziw jakością wykonania i talentem muzyków. Ale to nie wszystko. K-pop powstał w państwie cieszącym się gigantycznym sukcesem gospodarczym i kojarzył się z miejską nowoczesnością – czymś, o czym nie tylko w Korei marzyło i marzy wielu. Dla wielu jej odbiorców estetyka tej muzyki pozbawiona jest aż tak wulgarnej erotyki, narkotyków, przemocy i ostrego języka, które kojarzą im się z amerykańskim popem. Okazało się to wielkim atutem w bardziej konserwatywnym społeczeństwie Bliskiego Wschodu i Afryki. K-pop ma też przewagę nad jego japońskim odpowiednikiem – mieszkańcy Chin czy Azji Południowo-Wschodniej chętniej wybierają produkt nieobciążony kolonialnymi skojarzeniami.

John Lie, autor książki „K-Pop: Popular Music, Cultural Amnesia, and Economic Innovation in South Korea”, twierdzi jednak, że w k-popie niewiele jest kultury koreańskiej. Od strony muzycznej k-pop jest zaprzeczeniem tradycyjnej muzyki tego kraju, pansori – jest dynamiczny, a nie statyczny, oraz sylabiczny, inaczej niż „chrapliwa” pansori. W dodatku nieobecny w muzyce tradycyjnej taniec jest integralną częścią wykonania zespołów k-popowych.

W braku koreańskości w k-popie może tkwić kolejny powód jego sukcesu. Gdy pierwszy raz oglądamy teledyski k-popowe, nie czujemy się zagubieni, a nawet zrozumiemy szereg angielskich fraz (te wyśpiewywane z koreańskim akcentem nazywane są Engrish). Również od strony tekstowej k-pop operuje przekazem tyleż prostym, co silnie angażującym emocjonalnie. Muzycy śpiewają: bądź sobą, nie poddawaj się, nie bój się swoich uczuć. K-pop, jako towar hybrydowy, pozwala na przezwyciężenie różnic.

Największy fandom

Zostać fanem k-popu jest łatwo. Ale jest różnica między „fanem” a „Fanem”.

Największy fandom tworzą miłośnicy zespołu BTS, którzy sami nazywają siebie Armią. Męski zespół złożony z siedmiu wokalistów zadebiutował w 2013 r. i zyskał rozpoznawalność jako zaangażowany społecznie. O BTS powstają już książki. Grupa ma prawie 47 mln fanów na Instagramie.

Choć w k-popie mało jest dydaktyki, wielu fanów wierzy, że ich muzyka zmienia świat na lepsze. Miłośnicy grupy Seo Taiji and Boys zaskoczyli wielu, zbierając równowartość 35 tys. dolarów dla organizacji ochrony przyrody World Land Trust. Fani zespołu Twice wsparli organizacje charytatywne zajmujące się rozdawaniem podpasek w Indiach. Ofiarom tajfunu „Ulysses” na Filipinach z pomocą spieszyli członkowie Armii. Wspólnymi siłami fani k-popu ufundowali wypłaty dla kierowców tajskich tuk-tuków, których biznes z powodu braku turystów w okresie pandemii wyjątkowo ucierpiał. Za ozdobienie swoich taksówek twarzami idoli otrzymują oni comiesięczną wypłatę.

Ostatni rok ujawnił również polityczne aspiracje fanów k-popu – a szczególnie zespołu BTS. Głośny był ich udział w protestach po zabójstwie ­George’a Floyda w Stanach Zjednoczonych. Armia „zneutralizowała” na Twitterze hashtagi przeciwników ­protestów Black Lives Matter... zdjęciami swoich idoli. Aplikacje iWatcha spamowano wizerunkami BTS po tym, gdy policja z Dallas zaapelowała na Twitterze do obywateli o zgłaszanie i udostępnianie filmów z wszelkich nielegalnych protestów. Antyrasizm stał się nową twarzą międzynarodowego k-popu. Kolejny raz hybrydowość, z natury negująca wszelkie nacjonalizmy, stała się jego siłą.

Członkowie zespołu BTS odpowiedzieli na zaangażowanie swoich fanów, przekazując milion dolarów na organizację Black Lives Matter. Fani, w odpowiedzi, zebrali kolejny milion. Innym razem zakpili z Donalda Trumpa, masowo rezerwując bilety na jego wiec w Tulsie i nie pojawiając się na wydarzeniu. Podczas protestów w Hongkongu i Tajlandii miłośnicy k-popu zbierali pieniądze na odzież ochronną dla protestujących i ich sądowe kaucje. Podczas manifestacji chętnie wykorzystywano k-popowe piosenki i układy taneczne.

Zaangażowanie k-popu w polityczne protesty jest czymś nowym. Zespoły z wielkich wytwórni były nieobecne nawet podczas masowych demonstracji przeciwko prezydent Park Geun-hye (obecnie odbywa karę więzienia) w 2016 i 2017 r. Wielkie koreańskie firmy znane są ze swoich związków z władzą, stąd wykonawcy byli raczej kojarzeni z propaństwowych imprez. Prezydent Lee Myung-bak (2009-13, obecnie w więzieniu za korupcję) programowo wykorzystywał koreańską falę w celach promocyjnych. Muzycy k-popu towarzyszyli mu nawet w podróżach zagranicznych.

Koreańska muzyka była też bronią przeciwko Korei Północnej. Aż do 2018 r. w tzw. strefie zdemilitaryzowanej, w odpowiedzi na propagandę z Północy, puszczano z głośników k-pop. W 2015 r. Pjongjang zagroził przeprowadzeniem bombardowania głośników na granicy. Głośna była historia północnokoreańskiego żołnierza, który wielokrotnie postrzelony przedostał się na południową stronę. Gdy obudził się w szpitalu, miał poprosić o puszczenie mu k-popu. Choć po spotkaniu na szczycie ­Północ–­Południe w kwietniu 2018 r. wstrzymano odtwarzanie muzyki, nie straciła ona politycznego znaczenia.

Co dalej

Dziś przed przemysłem k-popowym jest wiele znaków zapytania. Coraz częściej w samej Korei krytykuje się biznes za budowanie wygórowanych standardów, kult ciała czy seksizm. Niektóre ­badania wskazują na to, że część ­koreańskich fanów nie akceptuje ­fanów z zagranicy, uważając ich za „nieautentycznych”. Ostatnio skrytykowano ­nawet zespół BTS – za to, że śle pieniądze za granicę, zamiast wesprzeć starania ograniczenia rasizmu we własnym kraju.

Są też tacy, którzy oceniają tego typu działania jako kolejną strategię marketingową i część większego zwrotu firm w kierunku rynków zachodnich. W końcu to Chiny przyniosły koreańskiej gospodarce milionowe straty, gdy nagle wstrzymały import miejscowej pop­kultury (w 2016 r.), a relacje z ­Japonią od 2019 r. pozostają bardzo chłodne.

Niezależnie od krytyki, ­k-pop dalej będzie inspirował – zdolność tego biznesu do zaskakiwania i odpowiadania na kolejne wyzwania wydaje się niewyczerpana.©

Autor wydał w tym roku książkę reporterską „Kraj niespokojnego poranka. Pamięć i bunt w Korei Południowej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2021