Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Listowna rozmowa, której partnerzy nie odgrywają żadnych ról, kieruje nimi szczery zachwyt. „Uwielbiamy Cię jak chyba nikogo na tym ziemskim padole”, pisze w listopadzie ’95 Stanisław Barańczak w imieniu własnym i swojej żony Anny.
A początek jest zwyczajny. Młody poeta i krytyk redagujący dział literacki w poznańskim miesięczniku zwraca się do znanej poetki z prośbą o wiersze. Jednak już odpowiedź (niestety, niezachowana) zwyczajna nie była. Szymborska nie tylko dała miesięcznikowi „Nurt” wiersz „Obmyślam świat”, ale zwróciła się do redaktora słowami, za które tak dziękował: „Nigdy nie usłyszałem cenniejszej pochwały niż ta, którą mnie Pani zaszczyciła”.
Wydarzenia przyspieszają: Barańczak nie jest już redaktorem, zarówno on, jak i Szymborska i Filipowicz podpisują protest przeciw zmianom konstytucji (zapisy o „kierowniczej roli” PZPR i sojuszu z ZSRR), potem Barańczak, współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników, ma proces na podstawie sfingowanych zarzutów i traci pracę na uniwersytecie. Recenzję z „Wielkiej liczby” Szymborskiej opublikuje w „TP” jeszcze pod nazwiskiem, ale wkrótce obejmie go zapis cenzorski i miejsce krytyka Barańczaka zajmie niejaka Barbara Stawiczak.
Po Sierpniu ’80 Barańczak otrzymuje wreszcie paszport, może objąć czekającą nań katedrę na Harvardzie – i zaraz stan wojenny odcina go od kraju. Korespondencja staje się żywsza, gdy Barańczak wraz ze swoją uczennicą Clare Cavanagh zabiera się za „amerykanizację Wisławy”. Śledzimy powstawanie tłumaczeń, starania o ich druk w prestiżowych pismach (w 1992 r. zgłasza się „New Yorker”!), potem przygotowywanie książki („View with a Grain of Sand”). Spotkań zaledwie kilka, za to listów coraz więcej. Korespondencyjny bruderszaft, obdarowywanie się limerykami i wyklejankami, w 1996 r. wspólna radość z Nobla. I dramat choroby, która uniemożliwi Barańczakowi podróże i stopniowo odbierze mu siły. Potem będą już tylko kartki od Szymborskiej, czułe znaki pamięci. „Aniu i Staszku! Chcę tylko powiedzieć, że Was kocham. Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę” (2005). „Kocham Was jesienią, zimą, wiosną, a teraz ze zdumieniem odkrywam, że także latem!” (2008). I najkrócej: „Kocham Was” (2010). ©℗
Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak, INNE POZYTYWNE UCZUCIA TEŻ WCHODZĄ W GRĘ. KORESPONDENCJA 1972–2011. Opracowanie edytorskie Ryszard Krynicki, Wydawnictwo a5, ss. 352