Czucie przeciw prawdzie

Oparcie polityki na afektach umożliwia głosowanie nie tylko w oderwaniu od własnych interesów, ale wręcz w jaskrawej sprzeczności z nimi.

25.11.2019

Czyta się kilka minut

Michał Paweł Markowski na Festiwalu Conrada, Kraków, październik 2019 r. / ROBERT SŁUSZNIAK / KBF
Michał Paweł Markowski na Festiwalu Conrada, Kraków, październik 2019 r. / ROBERT SŁUSZNIAK / KBF

Zaczyna się to wszystko w niewielkiej sali seminaryjnej, na kursie SLAV 224. Przedmioty na amerykańskich uniwersytetach tak śmiesznie się nazywają. Zawsze zaczyna się od kodu. Numer 101 zwykle zarezerwowany jest dla kursów podstawowych – zajęć dla początkujących, które wprowadzają w dany temat. SOC 101 to będzie wprowadzenie do socjologii i tak dalej.

No więc SLAV 224, czyli „Wprowadzenie do analizy literackiej” na University of Illinois w Chicago, od dziesięciu lat prowadzi nie kto inny jak Michał Paweł Markowski. Doskonale znany czytelniczkom „Tygodnika Powszechnego” autor, dyrektor artystyczny Festiwalu Conrada i autor wydanej właśnie książki „Wojny nowoczesnych plemion. Spór o rzeczywistość w epoce populizmu”, o której będzie tu mowa.

SLAV 224 to przedmiot obowiązkowy dla każdego, kto chce uzyskać dyplom w zakresie literatury słowiańskiej. Jego celem jest zapoznanie uczestników z warsztatem analizy literackiej i ustalenie podstawowych reguł czytania. Wspólnego czytania, dodajmy od razu. Trochę jak sytuacja, którą pewnie wszyscy pamiętamy ze szkoły, niezależnie od tego, jak później potoczyły się nasze edukacyjne i zawodowe losy. Polonistka przy tablicy, przed nami wiersz Mickiewicza albo fragment prozy Schulza. „O czym to jest?” Albo gorzej: „Co autor miał na myśli?”. To właśnie podczas takiego, mało emocjonującego na pozór seminarium doszło do wydarzenia, które doskonale ilustruje, o czym jest nowa książka Markowskiego. Albo raczej: po co jest, do czego służy.

Przy tablicy sam profesor Markowski. Przed studentami opowiadanie „Wśród zwierząt i roślin” Andrieja Płatonowa w angielskim przekładzie. Do odpowiedzi zgłasza się studentka – Kamila. I mówi tak: „Uważam, że bardzo ważny dla utworu jest następujący fragment...”. Po czym przytacza akapit dotyczący zabitych królików i ptaków, które budziły współczucie bohatera. Markowski, zaciekawiony, pyta: „A czemu to ważne?”. Na co Kamila odpowiada: „Bo tu chodzi o harmonię natury, którą człowiek niszczy, a bohater bierze w tym udział”. No to Markowski pyta, gdzie w reszcie tekstu znaleźć można potwierdzenie, że Płatonow tak właśnie myśli o relacji przyrody z człowiekiem. Bo tak się składa, że przez całe opowiadanie bohater myślą, mową i działaniem stoi wyraźnie po stronie podporządkowania natury „uniwersalnemu rozumowi”, który stanowi logikę komunizmu. Kamila nie poddaje się: „To nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze jest to, że człowiek wdziera się w naturę i niszczy jej harmonię, co zasługuje na naganę”. „Ale według Płatonowa natura nie ma w sobie żadnych cech, które powinniśmy celebrować” – polemizuje Markowski, przytaczając kolejne fragmenty tekstu. „Nic mnie nie obchodzi, co sobie autor wyobraża, pytał mnie pan o opinię, więc ją panu przedstawiam, a jak się to panu nie podoba, to trudno, bo taka właśnie jest moja opinia” – słyszy w odpowiedzi.

Otóż cała sztuka interpretacji polega właśnie na odejściu od mojej opinii, od tego, co ja czuję, co mi się wydaje, i zbudowaniu takiego odczytania tekstu, które ma charakter intersubiektywny. Innymi słowy: interpretacja jest nie tyle umiejętnością przeżywania tekstu, ile właśnie wyjaśniania go, co w praktyce oznacza przekonywanie innych.

Wobec swych odczuć na temat tekstu, tego, co on dla nas znaczy, co w nim jest dla nas ważne, pozostaniemy zawsze albo samotni, albo związani jedynie plemienną więzią opartą na emocjach. Kiedy jednak ze świata własnych przeżyć i wartości wyjdziemy ku tekstowi, w poszukiwaniu tego, co w sposób zewnętrzny potwierdza nasze twierdzenia, otwieramy przestrzeń do porozumienia się z innymi. Przekonania ich do naszych racji lub uznania własnego błędu.

Polityka sensu

Nowa książka Markowskiego w całości zbudowana jest na tym fundamentalnym doświadczeniu zderzenia z mojością cudzych odczuć. Stanowi próbę wyjścia z tej pułapki. Nie, nie jest to rzecz o Płatonowie ani o literaturze w ogóle. A jednak jest o interpretacji. Bo dla Markowskiego sztuką interpretacji powinna stać się polityka. Dlatego z uniwersyteckiej sali ­przenieśmy się szybko do telewizyjnego studia, żeby posłuchać jeszcze raz tej samej rozmowy.

Republikanin Newt Gingrich opowiada dziennikarce CNN Alisyn Camerocie o fali przestępczości rzekomo zalewającej USA. Camerota, odwołując się do powszechnie dostępnych danych, mówi: ale przecież przestępczość maleje. Gingrich mówi: rośnie. Camerota: „W skali kraju przestępczość maleje”. Gingrich: „Przeciętny Amerykanin, idę dziś o zakład, nie uważa, że przestępczość zmalała, nie uważa, że jest bezpieczniej”. Camerota: „Ale jest bezpieczniej. I maleje”. Gingrich: „Nie, to tylko twój pogląd”. Camerota: „To fakt”. I przytacza konkretne liczby, które wyraźnie potwierdzają, że przestępczość maleje. Gingrich: „To, co powiedziałem, jest równie prawdziwe. Ludzie to czują”. Camerota: „Czują, owszem, ale fakty tego nie potwierdzają”. Gingrich: „Jako kandydat polityczny będę za tym, co ludzie czują, a ty sobie zostań z teoretykami”. Kurtyna.

„Czucie i wiara silniej mówi do mnie...”. Tak się dziś robi zwycięską politykę. Jak do tego doszło? Otóż źródłem problemu – jak przekonująco pokazuje Markowski – jest gloryfikacja wartości i wizji jednostki jako czującego, przeżywającego indywiduum. Wartości są stałe, niezmienne, są drogowskazami. Polityka albo jest polityką wartości, albo jest czymś brudnym, oszustwem, które toczy się gdzieś w oderwaniu od tego, co ważne („Nie róbmy polityki, budujmy mosty”). Tymczasem Markowski rozumie politykę zgodnie z tym, o czym pisała Hannah Arendt – jako sztukę bycia razem, ustalania reguł obowiązujących w przestrzeni wspólnej, a przede wszystkim – przekonywania innych.

To może zabrzmieć dziwnie. Może nawet złowrogo i cynicznie. Jesteśmy wszak wychowani w szacunku dla wartości. Ale polityka zbudowana na wartościach to ślepy zaułek. To polityka, w której nikogo nie można do czegokolwiek przekonać. Można zastraszyć, zauroczyć, uwieść. Można głośniej krzyczeć, że to opowiadanie jest o cierpieniu zajączków albo że musimy obniżać podatki, bo wolność jest najważniejsza. Ale nie można przekonać, że tak właśnie j e s t, bez wyjścia poza wartości, ku tekstowi, który wspólnie mamy przed oczami. Tym tekstem poza seminaryjną salą na uniwersytecie jest oczywiście sama rzeczywistość.

„Prawda nie jest kwestią objawienia ani wiary, lecz społecznego uznania: dopóki nie będziemy tak o niej myśleli, żadna rzecz wspólna w naszym świecie się nie zjawi – wyjaśnia autor. – Ale żeby negocjować warunki wspólnego życia, trzeba posiadać pewną szczególną umiejętność, niezbędną do funkcjonowania w świecie współczesnym. Umiejętnością tą jest interpretacja”.

Interpretacja to – tak jak w przypadku SLAV 224 – technika, metoda dochodzenia do prawdy samego tekstu, a nie wsłuchiwania się w uczucia, które tenże w nas wywołuje. „Ponieważ szukanie sensu różni się zasadniczo od wyrażania siebie. Można w wyrażaniu siebie widzieć sens własnej egzystencji, ale tu właśnie droga indywiduum i droga społecznego porozumienia zdecydowanie się rozchodzą. Na tym właśnie polega nowoczesna niewygoda, że nie dostrzega się różnicy między interpretacją i opinią, między argumentacją a wiarą”.

Oto nasz problem. Za dużo polityki wiary i wartości, za mało polityki sensu i interpretacji.

Wojny kulturowe

Polityka bazująca na wartościach i opiniach, na tym, co czujemy i co jest dla nas ważne, w coraz mniejszym stopniu opiera się na uzgadnianiu stanowisk, w coraz większym zaś na ich różnicowaniu. Nie chodzi o to, by dogadać się z oponentami, by ich do swoich racji przekonać, lecz by przygnieść ich ciężarem swej żarliwości.

W ten sposób rodzą się wojny kulturowe, które Markowski opisuje na licznych przykładach, zarówno z Polski, jak i z USA. „Zamiast poprawy warunków życia najuboższych, wybraliśmy politykę tożsamości, która jest polityką tworzenia i podkreślania różnicy. Utrzymanie tożsamości jest ważniejsze niż rzeczpospolita”.

Trump świetnie zrozumiał, wyjaśnia Markowski, „że walka ideologiczna nie toczy się na idee, ale na słowa. (...) Rozpoznał też szybko, że polityka daje najlepsze rezultaty nie wtedy, gdy polega na robieniu czegoś (...), lecz na definiowaniu rzeczywistości »na naszych warunkach« i kontrolowaniu narracji, jaką chce się narzucić swoim przeciwnikom i umocować głębiej w umysłach własnych zwolenników”.

Podobne mechanizmy nietrudno zauważyć i u nas. Ozdobą nowej książki Markowskiego jest między innymi błyskotliwa interpretacja wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego”. Gwoli przypomnienia, to ten o dwóch Polskach, z których jedna „chce się podobać w świecie”, a drugą „wiozą na lawecie”. Markowski pokazuje, jak Rymkiewicz zderza ze sobą kulturę (świat tradycji i duchowych wartości) z „projektem cywilizacyjnym” modernistów, czyniąc w gruncie rzeczy historię i współczesność Polski areną wszechogarniającego, metafizycznego starcia dobra ze złem: „Umieszczenie źródeł konfliktu politycznego w sferze wiecznych wartości i antywartości to manewr, który w gruncie rzeczy eliminuje ludzką sprawczość, sprowadzając ją jedynie do roli odtwarzania »świętego wzoru«”.

Od słów do czynów

No dobrze, spyta ktoś może. Ale to wszystko jest głównie o tym, co politycy mówią. A co z rzeczywistymi zmianami? Z poprawą warunków życia? Przywracaniem godności? Wstawaniem z kolan i czynieniem Ameryki na powrót wielką?

Otóż tak się składa, że polityka ideologicznego sporu kompletnie odrywa się od rzeczywistych działań. Badania pokazują, że tam, gdzie wyborcy się wzbogacili, spadło poparcie dla Trumpa. Dlatego Trump wcale nie chce, żeby jego wyborcy się wzbogacili. To proste.

I w drugą stronę: oparcie polityki na afektach umożliwia głosowanie nie tylko w oderwaniu od własnych interesów, ale wręcz w jaskrawej sprzeczności z nimi. Jak przypomina Markowski, w ostatnich amerykańskich wyborach prezydenckich biali wyborcy bez wykształcenia popierali Trumpa, choć ten otwarcie zapowiadał, że pozbawi ich zabezpieczeń socjalnych. Cały szkopuł w tym, że zabezpieczenia te zawdzięczali znienawidzonemu Obamie. Głosowali więc nie po to, by osiągnąć jakąś korzyść, lecz dlatego, by uzyskać satysfakcję emocjonalną i moralną: „Ale im pokazaliśmy!”.


Czytaj także: Wartości kryją ziemię - rozmowa z Michałem Pawłem Markowskim


Podobnie jest w Polsce, przekonuje autor „Wojny nowoczesnych plemion”: „Świadczenia socjalne PiS-u dla najuboższych mają znaczenie symboliczne (jak każda zapomoga), nie strukturalne, gdyż te drugie wyniosłyby elektorat PiS-u na poziom dobrobytu, na którym kwestia narodowa ma znaczenie minimalne”. Ma to sens, albowiem jak pokazują liczne badania, zaciskanie pasa i poczucie kryzysu znacznie korzystniej wpływa na poczucie narodowej więzi niż rosnący dobrobyt.

Stąd, jak pisze Markowski, tym razem w kontekście USA, logika populizmu jest wręcz antypaństwowa. Im gorszy prezydent – tym lepszy, bo pokazuje wyraźnie, że rząd nie rozwiąże twoich problemów. Trump całą kampanię przekonywał, że państwo jest słabe i z niczym sobie nie radzi? Nic bardziej wiarygodnego niż po zwycięstwie udowodnić, że to najprawdziwsza prawda.

Tułacze

Skaczę tak w tym tekście przez Atlantyk, ale to nie moja wina, bo podobnie skacze Markowski. Ma to jednak uzasadnienie głębsze niż tylko biografia autora.

Po pierwsze, tułacz jest tym, kto widzi więcej, inaczej. Wyrwanie z własnego kręgu symboli, przekonań i rozpoznawanych w lot nawiązań literackich sprawia, że otaczająca nas rzeczywistość staje się mniej oczywista, mniej przezroczysta. To idealny punkt wyjścia dla interpretatora. To nie przypadek, że figura europejskiego intelektualisty wyjeżdżającego do USA i zadziwiającego się tą „swojską obcością” przewija się na kartach socjologii i filozofii XX wieku nieustannie. Markowski wprost zresztą do tego statusu w swojej książce nawiązuje.

Po drugie, Ameryka to dla Markowskiego kraj zderzeń. Wprowadzone przez Stanleya Fisha pojęcie „wspólnot interpretacyjnych” nie zajęło wprawdzie istotnego miejsca w stworzonym przez Markowskiego słowniku, ale spokojnie mogłoby. University of Illinois w Chicago, gdzie co roku powtarza się misterium SLAV 224, to wręcz amerykański tygiel kulturowy w miniaturze. Ze względu na stosunkowo niskie czesne wśród studentów są tu imigranci z całego świata, a także liczniejsi niż na droższych uniwersytetach przedstawiciele czarnej mniejszości w USA. Trudno o lepsze laboratorium do prowadzenia rozważań o tym, jak zderzać i uzgadniać inność, jak szukać przestrzeni dla tego, co w ogóle możliwe jest do uzgodnienia.

Po trzecie wreszcie, wszyscy żyjemy dziś do pewnego stopnia w Ameryce. Polityka i kultura amerykańska jest u Markowskiego nie tylko materiałem do równoległego dla Polski studium przypadku. Jest także – przy uznaniu całej jej wyjątkowości – wyznacznikiem światowych trendów.

Dobre rady

Markowski: „Prawdziwe jest to, co można potwierdzić, dostarczając jakiś dowód. (...) Natomiast w przypadku przekonań nie muszę wcale niczego dowodzić ani niczego przedkładać, nie muszę starać się, by ktokolwiek w moje przekonanie uwierzył. (...) Przekonania są nasze, prawdy nie. A dokładniej: nie są wyłącznie nasze. Roszczenie do prawdy zakłada możliwość zgody, przekonanie nie rości sobie do niczego pretensji i nikt nie musi się z moim przekonaniem zgodzić, bo ja wcale nikogo nie czynię zakładnikiem mojego przekonania”.

Oddzielić prawdy od przekonań. Uprawiać politykę opartą na prawdach, nie na przekonaniach. Jej narzędziem jest właśnie interpretacja – sztuka rozsądzania sporów w oparciu o to, co zewnętrzne wobec spierających się. Oto i manifest polityczny Markowskiego. Swoiste INTER 101 – wprowadzenie do interpretacji w przestrzeni publicznej.

Powiedzieć łatwo. Trudniej zrobić. W książce znajdziemy mnóstwo celnych interpretacji i pogłębionych diagnoz. Ale jak konkretnie wprowadzać w życie politykę opartą na wspólnym poszukiwaniu sensu? Jak zmieniać sferę publiczną tak, by ważniejsze było w niej „inter” – to, co pomiędzy ludźmi, co ich łączy, pozwala im się spotkać, choćby i zderzyć?

Tego się już z „Wojny nowoczesnych plemion” nie dowiemy. To zadanie dla kolejnych autorów – uczonych, publicystów, działaczy społecznych, polityków. Bo książkę Markowskiego warto potraktować nie jako ostateczną prawdę (sfera celebrowania wartości), lecz właśnie jako punkt wyjścia (sfera poszukiwania sensu). To podglebie, na którym może wyrosnąć coś naprawdę ciekawego. Bo interpretacja nie jest ani lewicowa, ani prawicowa. Nie jest konserwatywna ani liberalna. Przeciwnie. Pozwala stworzyć przestrzeń publiczną, w której te etykiety mają nie tylko wartość, lecz także sens.

Dlatego INTER 101 z czystym sumieniem polecam wszystkim współstudentom na niezbyt drogim, lecz mało zróżnicowanym etnicznie uniwersytecie, który nazywa się Polska. A po ukończeniu tego kursu niewątpliwie pora na kolejne zajęcia, rozszerzające i pogłębiające temat, przenoszące go w sferę praktyki. Tylko kto je poprowadzi? ©

 

Michał Paweł Markowski, WOJNY NOWOCZESNYCH PLEMION. SPÓR O RZECZYWISTOŚĆ W EPOCE POPULIZMU, Karakter, Kraków 2019.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Semiotyk kultury, doktor habilitowany. Zajmuje się mitologią współczesną, pamięcią zbiorową i kulturą popularną, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzi bloga mitologiawspolczesna.pl. Autor książek Mitologia współczesna… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2019