Czeski bunt

Kraj znów jest na szczycie światowego covidowego antyrankingu, ale w Czechach mało kogo ruszają jeszcze słupki zakażeń. Ludzie chcą na narty. I chcą pracować.
z Pragi

18.01.2021

Czyta się kilka minut

Protestując przeciw zamknięciu branży gastronomicznej, czescy restauratorzy utworzyli „ścieżkę nadziei” z kufli i kieliszków ze świeczkami w środku. „Ścieżka” prowadziła od siedziby rządu na stołeczny Rynek Starego Miasta. Praga, 3 stycznia 2021 r. / GABRIEL KUCHTA / GETTY IMAGES
Protestując przeciw zamknięciu branży gastronomicznej, czescy restauratorzy utworzyli „ścieżkę nadziei” z kufli i kieliszków ze świeczkami w środku. „Ścieżka” prowadziła od siedziby rządu na stołeczny Rynek Starego Miasta. Praga, 3 stycznia 2021 r. / GABRIEL KUCHTA / GETTY IMAGES

Porzucone pod śmietnikami choinki zastąpiły puste butelki po alkoholu. Mieszkańcy Pragi wrócili do stolicy po świątecznej przerwie – strefy do parkowania ponownie zapełniły się samochodami. A z ołowianego nieba spadł wreszcie śnieg. Zmiana scenerii to dowód, że życie w pozornie wymarłym mieście toczy się mimo wszystko dalej.

Tymczasem kolejna fala epidemii uderza w Czechy jak rozpędzona lawina. Niektórzy przepowiadali ją już na początku grudnia, gdy obywatele dostali od rządu dwutygodniowy karnawał przedświątecznych zakupów, wizyt u fryzjera, masażystów i manikiurzystek, pocenia się w klubach fitness i odprężenia w saunach. Konsekwencje były do przewidzenia. Ale ich perspektywa nie skłoniła do ostrożności. Podobny scenariusz kraj przerabiał już jesienią: po letnich miesiącach bez obostrzeń słupki zakażeń poszybowały wtedy w górę.

W ślad za rosnącymi wskaźnikami epidemicznymi poszły znów decyzje władz. Już w czwartek 17 grudnia wieczorem prażanie spieszyli więc na ostatnie piwo w gospodzie. Dzień później zamknięto restauracje, a także kluby fitness. Wróciła też godzina policyjna. W sylwestra huczało od fajerwerków do przepisowej godziny 21, po czym nastała cisza. O północy strzelali tylko nieliczni – choć teoretycznie ulice powinny być puste.

Szturm na stoki

Jednak Czesi nie chcą już siedzieć w domu. Od początku roku oblężenie przeżywają stoki narciarskie – choć formalnie pozostają zamknięte co najmniej do piątku 22 stycznia. Tego dnia ma się zakończyć stan wyjątkowy. Teoretycznie, bo prawdopodobnie zostanie przedłużony o kolejny miesiąc. Rząd miał podjąć decyzję w tej sprawie w miniony podziedziałek, już po zamknięciu tego numeru „Tygodnika”.

I tak, aby wjechać do Bedřichova pod Libercem w drugą sobotę stycznia trzeba było uzbroić się w cierpliwość: na drodze stała kilometrowa kolumna aut. Parking w okolicy stoku był pełny, ludzie tłoczyli się w kolejkach przed okénkami wydającymi gorące napoje, tłumy ruszyły też na trasy biegowe. Tak było nie tylko w Bedřichovie w Górach Izerskich, gdzie w końcu policja na sześć godzin ograniczyła ruch. Minister spraw wewnętrznych Jan Hamáček przyznał, że nie wie, jak skutecznie wdrożyć restrykcje, bo poruszanie się na świeżym powietrzu w gronie rodziny nie jest przecież zabronione.

Równocześnie w środę 6 stycznia odnotowano prawie 18 tys. nowych zakażeń – w niespełna 11-milionowym kraju. To dotychczasowy pandemiczny rekord. Czechy wspięły się tym samym na szczyt światowego covidowego antyrankingu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Belgię (w ubiegłym tygodniu Polska figurowała na 13. miejscu na liście 30 krajów najbardziej dotkniętych pandemią).

Już pod koniec grudnia pozytywny wynik odnotowywano u co drugiej testowanej osoby. Łącznie w Czechach chorowało dotąd ponad 875 tys. ludzi, z których niemal 14 tys. zmarło. Aby zwiększyć wykrywalność wirusa, od połowy grudnia wszyscy ubezpieczeni mogą się bezpłatnie (i do tego wielokrotnie, co pięć dni) przetestować za pomocą testu antygenowego. Początkowo akcja miała trwać miesiąc, ale została przedłużona ze względu na pogarszającą się sytuację.

Wykres z epidemicznymi słupkami wciąż przypomina sinusoidę. Jedynym ratunkiem wydaje się – tak jak dla reszty świata – szczepionka.

Największa operacja od wojny

To nie 76-letni prezydent Miloš Zeman dostał jako pierwszy swoją dawkę. Wyprzedził go o 10 lat młodszy premier Andrej Babiš – zresztą pierwszy zaszczepiony przywódca w Europie. Szczepienia ruszyły w Czechach tuż po Bożym Narodzeniu, 27 grudnia. Premier odegrał rolę królika doświadczalnego, który ma przekonać sceptyków – w mediach społecznościowych pojawiały się bowiem głosy, że „pozwolą się kłuć” dopiero po Babišu.


Czytaj także: Czechy przodują w covidowych antyrankingach


 

Ten skwitował historyczny moment zdawkowym „Hotovo!” (Gotowe!) na Twitterze, choć największa powojenna operacja logistyczna, jaką będzie zaszczepienie 6-7 milionów Czechów, musi się dopiero zacząć. Rokuje się, że potrwa dziewięć miesięcy. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem (którego jeszcze nie ma), wszyscy, którzy kwalifikują się do szczepionki, otrzymają ją przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. „Jeżeli dożyjemy” – krążą czarne żarty w mediach społecznościowych.

Minister zdrowia Jan Blatný chciałby szczepić 100 tys. osób dziennie, z czego połowę w gabinetach lekarzy pierwszego kontaktu, którzy już teraz są przytłoczeni obowiązkami. Ale na razie nie ma jeszcze czym szczepić. Grudniowy harmonogram szczepień przewidywał łącznie ok. 358 tys. dawek w styczniu i 640 tys. w lutym. Kolejnych 900 tys. miałoby dotrzeć do Czech w marcu. Natomiast dostawy idące w miliony mają trafić do kraju dopiero między kwietniem a wrześniem.

W cieniu dezinformacji

Choć szczepienia grup priorytetowych ruszyły dwa tygodnie temu, wciąż brakuje kampanii wyjaśniającej, dlaczego warto się zaszczepić i dlaczego nie ma powodów do obaw. Ministerstwo Zdrowia zamierza informować obywateli od lutego – kiedy w końcu zostanie obsadzone stanowisko dyrektora wydziału komunikacji publicznej. Ale zdaniem niektórych jest już za późno. Dominik Presl – analityk firmy Semantic Visions, zajmującej się analizą danych i oceną ryzyka – uważa, że już od jesieni w sieci krąży więcej dezinformacji, która ma zastraszyć i kreować negatywny obraz szczepionek w społeczeństwach zachodnich.

W sieciach społecznościowych codziennie przybywa antyszczepionkowych komentarzy. „Jestem stara, ale nie głupia, nie ufam szczepionce, powstała za szybko” – pisała na początku stycznia seniorka Jiřina Růžičková na Facebooku. A Hynek Kuczman stwierdzał na tym samym portalu, że „woli umrzeć z powodu choroby zakaźnej niż szczepionki”. Szczepić nie chce się nawet prezydent Zeman, bo „jako dziecko bardzo często chorował, dostawał wiele zastrzyków i od tego czasu czuje niechęć do igieł”.

Już w grudniu było wiadomo, że niechęć Czechów wobec szczepionek jest znacząca. Agencja badawcza Median przeprowadziła wówczas ankietę na zlecenie czeskiego radia. Wynikało z niej, że 47 proc. respondentów nie chce słyszeć o szczepionce. Za szczepieniami opowiadało się wtedy 40 proc. ankietowanych.

Według analityka Presla kampania na rzecz szczepień powinna rozpocząć się jeszcze we wrześniu, gdy dezinformacja zaczęła się nasilać. „Teraz każdy spot Ministerstwa Zdrowia będzie miał ograniczoną skuteczność, bo ludzie byli za długo wystawieni na odbiór dezinformacji” – twierdził Presl w mediach. Fakt, że rząd znów zaspał, jest krytykowany przez opozycję. Poseł Dominik Feri mówił: „Kampania powinna ruszyć już latem. Proponowałem wówczas współpracę ministrowi zdrowia, ale nie doczekałem się odpowiedzi. Widocznie nie zależy mu na współpracy z opozycją”.

Koordynator szuka porady

Tuż przed świętami premier Babiš zaprzestał poszukiwań kandydata do funkcji specjalnego komisarza ds. szczepień. Stwierdził, że sam nim zostanie. Bo to on – ze względu na bogate doświadczenie menadżerskie – miałby najlepiej nadawać się do koordynowania szczepień. Polityk i zarazem właściciel konglomeratu Agrofert liczy, że w ten sposób pokaże swą skuteczność w sytuacjach kryzysowych – tak jak na początku pandemii w marcu 2020 r., gdy działał na własną rękę, byle tylko zachować wizerunek zdecydowanego przywódcy.

Zdaniem komentatora tygodnika „Respekt” to zadanie może ostatecznie obnażyć niekompetencję premiera. Bo choć czasu na wypracowanie strategii było dość, Babiš długo nie potrafił określić, gdzie odbędą się szczepienia, jak zostaną sporządzone listy grup ryzyka itd. Wersja premiera brzmiała, że Czechy są przygotowane do szczepień, a zawiodła znów Unia Europejska, bo nie dostarczyła obiecanej liczby szczepionek. Od połowy stycznia Babiš szuka porad za granicą, m.in. w Izraelu i Wielkiej Brytanii – krajach, które swoich obywateli szczepią w wyjątkowo szybkim tempie.


Czytaj także: Mówią lepiej po czesku niż po wietnamsku. Nie chcą iść śladem rodziców, którzy żyli tylko pracą. Kolejne pokolenie wietnamskich imigrantów w Czechach szuka własnej tożsamości.


 

W międzyczasie Czechy – mimo najgorszej sytuacji epidemiologicznej – pozostają więc ze szczepieniami w tyle w porównaniu z resztą Europy. Do połowy minionego tygodnia szczepionkę otrzymało tylko 70 tys. osób. To w przeliczeniu 0,67 zaszczepionej osoby na 100 tys. mieszkańców, gdy tydzień temu średnia w Unii wynosiła 0,76 na 100 tys. osób.

Nic dziwnego, że narasta krytyka wobec rządu. „Dysponujemy niewielką liczbą szczepionek, a wedle moich informacji nie zostały one zużyte” – mówił w telewizji szef Senatu Miloš Vystrčil. Również hejtmani (odpowiednicy wojewodów) zgłosili swoje zastrzeżenia odnośnie do funkcjonowania centralnego systemu rejestracji szczepień.

Niech zdechnie pies

Szczepionkowy chaos obnaża nieudolność rządu i pogłębia niechęć Czechów wobec nakładanych restrykcji. W niedzielę 10 stycznia na praskim Rynku protest zgromadził kilka tysięcy ludzi bez maseczek. Protestujących poparł były prezydent Václav Klaus, który nie zostawił na rządzie suchej nitki. Stwierdził, że „zamrażanie gospodarki mija się z celem, bo koronawirus i tak robi, co chce, bez względu na to, jak głośno szczeka PES”.

Klaus nawiązał tu do systemu oceny sytuacji epidemiologicznej, w skrócie PES, który wprowadzono w listopadzie. Miał on zwiększyć przejrzystość wprowadzanych obostrzeń – każdemu z pięciu stopni ryzyka odpowiadają inne przepisy. I towarzyszy im inny wizerunek psa: od zadowolonego z wywieszonym językiem w stopniu zielonym do warczącego z nastroszonymi uszami w fazie fioletowej.

Mimo to Czesi wciąż są zdezorientowani, bo władze są niekonsekwentne. Przykładowo w pewnym momencie zabroniono sprzedaży kawy na wynos, aby zapobiec gromadzeniu się ludzi na ulicach, po czym zakaz cofnięto po czterech dniach. Oficjalne przejście z jednego stopnia PES na inny powinno następować w przypadku pogorszenia się sytuacji, które utrzymuje się przez trzy dni, bądź też polepszenia przez siedem dni z rzędu. Jednak rząd nie przestrzega tego systemu, co spotyka się z krytyką opozycji i części ekspertów. Np. wszystkie sklepy i punkty usługowe pozostały otwarte aż do samych świąt, mimo ciągłego wzrostu zakażeń i wcześniejszego zamknięcia restauracji.

Babiš, który kreuje się na obrońcę przedsiębiorców, prawdopodobnie nie chciał ich jeszcze bardziej rozjuszyć. Ale oni i tak mają już dosyć. W pierwszą niedzielę stycznia przedstawiciele branży gastronomicznej, których zrzesza inicjatywa „Chcípl PES” (Niech zdechnie pies), dali rządowi „ostatnie pokojowe ostrzeżenie”: utworzyli „ścieżkę nadziei” z kufli i kieliszków ze świeczkami w środku. „Ścieżka” prowadziła od siedziby rządu na Maléj Straně na Rynek Starego Miasta. W ten sposób chcieli pokazać rządowi, że „poszkodowanych przedsiębiorców i osób prowadzących działalność gospodarczą jest znacznie więcej, niż myślą politycy. Nie chcemy się niepotrzebnie gromadzić, ale chcemy zabrać głos”.

Na froncie

Eksperci uważają, że aby poradzić sobie z pandemią i zapobiec powracaniu nowych fal zakażeń, konieczne jest zaszczepienie co najmniej 60 proc. populacji Czech. Ale jak Babiš ma zamiar przekonać sceptyków, skoro osoby publiczne pokroju byłego prezydenta otwarcie stwierdzają, że „cudowna szczepionka przecież nie istnieje” i szczepić się nie zamierzają? Na ten temat premier się nie wypowiada.

Obowiązki koordynatora szczepień najwyraźniej pochłonęły go na tyle, że nie docierają do niego nawoływania władz lokalnych o pomoc. Pracownicy ostrawskiego krematorium – jedynego w regionie – nie nadążają ze spopielaniem zmarłych. Choć „pracujemy na najwyższych obrotach”, jak zaznacza właściciel Ivo Furmančík, pomieszczenia krematorium wypełnione są trumnami – 50 trumien trzeba było przetransportować do oddalonego o 200 km miasta Hustopeče pod Brnem. Według ministra spraw wewnętrznych w innych regionach niedługo też zabraknie miejsc. Minister zdrowia natomiast uważa, że nie ma powodu do obaw: miejsc wystarczy, a „ciała przewożone są między krematoriami nawet w mniej skomplikowanych czasach”.

Służba zdrowia jeszcze daje sobie radę. Lekarz pierwszego kontaktu Jiří Štefánek pisze na Facebooku: „Ostatnie tygodnie były bardzo wymagające, ale wypracowaliśmy system, który działa. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale pacjenci są z niego całkiem zadowoleni”. Štefánek przeszedł już COVID-19 i ma za sobą także szczepienie. Stara się promować szczepionkę, choć nie obiecuje cudów: „Spójrzmy prawdzie w oczy: SARS-CoV-2 nie zniknie nagle z powierzchni ziemi. Ale na tym etapie wystarczy, jeśli COVID-19 stanie się chorobą, która nie przeciąża szpitali i pozwoli nam normalnie funkcjonować przy zachowaniu minimalnych obostrzeń dławiących gospodarkę”.

Hana Skleničková, która śledzi profil Štefánka, pyta, czy lekarz dalej zamierza nosić maseczkę. „Zakładam, że wszyscy, którzy poddadzą się szczepieniu w pierwszej kolejności, będą nadal zasłaniać usta i nos. Przynajmniej do czasu zaszczepienia grup ryzyka. Osobiście jestem temu przeciwny, ale potrafię sobie wyobrazić, że bez takiego nakazu nagle tysiące cudownie zaszczepionych obywateli paradowałoby bez maseczek”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2021