Kreml próbuje osłabiać poparcie dla Ukrainy w Europie

Kreml próbuje stworzyć w Europie antywojenną koalicję, by osłabiać poparcie dla Ukrainy. Głównym celem tej operacji są Niemcy. A w nich, między innymi, uczestnicy „pokojowych protestów”.
z Berlina

12.08.2023

Czyta się kilka minut

Pokój, wolność, Rosja
Demonstracja grupy Querdenken pod hasłem „Jest nas wielu”, Berlin, 5 sierpnia 2023 r. / ADAM BERRY / GETTY IMAGES

Robi się parno. Nad Bramą Brandenburską wiszą ołowiane chmury. Od strony Pariser Platz nie widać nic szczególnego. Sobota jak sobota – turyści przechodzą lub przejeżdżają przez plac rowerami, popijają kawę w ogródkach kawiarni.

Dopiero po przejściu na drugą stronę Bramy wyłania się obóz protestujących „na rzecz pokoju, wolności, prawdy i radości”. Ze sceny wybrzmiewają komunikaty organizatorów przerywane szlagierami. Na stoiskach można kupić płyty piosenkarzy-antyszczepionkowców oraz wlepki i przypinki z wizerunkiem przekreślonej strzykawki czy hasłem „Gdy obywatel jest uciążliwy, to od razu jest ultraprawicowcem”.

Przyszli tu normalni ludzie

Alex, na oko przed czterdziestką, przyszedł na demonstrację w żółtej koszulce z hasłem „pokój” w różnych językach. I za ultraprawicowca wcale się nie uważa.

– Popatrz tylko wokół. Czy widzisz jakiegoś prawicowego ekstremistę? Przyszli tu różni, normalni ludzie, którzy wspierają pokój i negocjacje między Ukrainą, Rosją a Stanami Zjednoczonymi. To mainstreamowe media przedstawiają nas jako ultraprawicowców.

W dziennikach „Süddeutsche Zeitung” i „Tagesspiegel”, które wymienia Alex, pojawiają się krótkie wiadomości. Mowa w nich o kolejnym proteście przeciwników rządowych rozwiązań – niektórzy uczestnicy berlińskiej demonstracji „pokojowej” już podczas pandemii protestowali na ulicach przeciwko covidowym obostrzeniom i szczepionkom. Tak jak Jens z Osnabrück, przemysłowego miasta w zachodnich Niemczech, leżącego ponad 400 kilometrów od Berlina.

– Protestowaliśmy, bo baliśmy się o swoje życie. Szczepionka pojawiła się za szybko. Poza tym nie chcieliśmy, żeby ktoś nas zmuszał. Każdy powinien sam o sobie decydować – mówi Jens. „Selbstbestimmung”, czyli „samostanowienie” to jedno z głównych haseł protestu. „Pokój, wolność, samostanowienie! ”– skanduje kobieta z podium.

Niemcy zgromadzeni pod Bramą Brandenburską mówią, że chcą wziąć sprawy w swoje ręce, bo wątpią w kompetencje polityków. We wrześniu 2022 r. zaufanie Niemców do państwa było na rekordowo niskim poziomie. Tylko 29 proc. respondentów uważało, że funkcjonuje ono sprawnie. To znaczący spadek w porównaniu z rokiem 2020, kiedy w sprawczość państwa wierzyła prawie połowa zapytanych osób.

– Ta nieufność, która stopniowo przekształciła się w paranoję, była już widoczna wcześniej. Populistyczny, rasistowski ruch PEGIDA, powstały w 2014 r., zmobilizował część społeczeństwa, która była w jakiś sposób sceptyczna wobec działań państwa – wyjaśnia Piotr Kocyba z Instytutu im. Else-Frenkel-Brunswik w Lipsku, który bada i dokumentuje antydemokratyczne postawy, struktury i aspiracje w Saksonii.

PEGIDA wykorzystała kryzys związany ze wzmożoną migracją Syryjczyków i Afgańczyków do Niemiec. – Ludzie, którzy teraz występują „w imię pokoju i przeciwko dostawom broni do Ukrainy”, to w większości ci sami, którzy wcześniej protestowali przeciwko przyjęciu uchodźców czy pandemicznym restrykcjom.

Od chwili pojawienia się PEGID-y na niezadowoleniu Niemców swój kapitał polityczny buduje prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD). Zdaniem Kocyby kreuje się ona na reprezentantkę niepokojów ulicy. – Początkowo AfD żądała silnego państwa. Ale na początku pandemii partia całkowicie zmieniła narrację, żeby zbliżyć się do powstającego ruchu niezadowolonych, którzy sprzeciwiali się obostrzeniom – tłumaczy badacz.

W ostatnim czasie popularność AfD znacznie rośnie – obecnie wynosi 21 proc.

W kontrze do Ameryki

– Teraz mamy bananową republikę, a nie dobrze funkcjonujące państwo – mówi sprzedawca nalepek, w tym znaku drogowego z przekreśloną nazwą Niemiec, poprawioną na „Bananenrepublik”. – Gospodarka kuleje, do tego wysyłają broń do Ukrainy. To szaleństwo musi się skończyć.

Niektórzy protestujący twierdzą, że „rząd musi ustąpić”. – Władza jest za bardzo powiązana z Waszyngtonem. Liczy się tylko to, co powiedzą Stany – mówi Alex.

Od ponownej inwazji Rosji na Ukrainę w Niemczech przybrał na sile antyamerykanizm. Coraz częściej słychać krytykę amerykańskiego „imperializmu” i „materializmu”. Stany są nawet oskarżane o współudział w rosyjskiej agresji i czerpanie zysków ze sprzedaży broni. Część uczestników demonstracji wierzy, że to NATO jest agresorem, a nie Rosja – to rozszerzenie Sojuszu miałoby sprowokować Rosję do „obrony”. W tłumie od czasu do czasu mignie też hasło „Ami, go home”, czy transparenty z alternatywnym rozwinięciem akronimu NATO – „Neoliberale, Aggressive, Terror Organisation”.

Ze stwierdzeniem: „NATO tak długo prowokowało Rosję, że ta nie miała wyboru i musiała stanąć do walki” – zgodziła się jedna trzecia uczestników badania o wpływie rosyjskiej propagandy w Niemczech z listopada 2022 r. przeprowadzonego przez Centrum Monitorowania, Analiz i Strategii CEMES. W zachodniej części Niemiec w jego prawdziwość wierzy znacznie mniej osób – 16 proc. ankietowanych.

Pod prąd

Z badania wynika również, że w narracje spiskowe dotyczące wojny w Ukrainie wierzą najczęściej wyborcy AfD. Ze stwierdzeniem o prowokacji NATO zgodziła się prawie połowa pytanych o to zwolenników tej partii.

– Nie jesteśmy w stanie wywrzeć wystarczającej presji na rząd. I tak Waszyngton o wszystkim decyduje. Przyszłe wybory zbyt wiele nie zmienią – mówi Alex. – Te protesty są jednak ważne. Bo tworzymy, umacniamy społeczność.

Częścią tej społeczności są tzw. lateralni myśliciele, czyli członkowie grupy Querdenken, która już w połowie 2020 r. zaczęła organizować protesty przeciwko obostrzeniom pandemicznym. Jej nazwa nawiązuje do pojęcia myślenia lateralnego, czyli kreatywnego. Wprowadził je w 1967 r. Edward de Bono, lekarz z Malty, propagator myślenia „pod prąd” stereotypom i dominującym ideom. Podczas pandemii pojęcie zmieniło znaczenie – przejęła je antysystemowa grupa „wolno myślących”, która, jak utrzymuje, „widzi rzeczywistość inaczej” i „nie boi się wypowiedzieć swojego zdania”.

Członkowie Querdenken piszą na swoim kanale na Telegramie, że „jest ich wielu”. W szczytowym momencie ruch był w stanie co tydzień zmobilizować dziesiątki tysięcy osób przeciwnych pandemicznym obostrzeniom. Trzy lata później na berlińską demonstrację 5 sierpnia przychodzi 4600 osób. Niektórzy noszą koszulki z datą 1 sierpnia 2020 r. – tamtego dnia „lateralni myśliciele” zorganizowali demonstrację w Berlinie z udziałem ok. 17 tys. osób.

W protestach organizowanych przez „lateralnych myślicieli” od początku uczestniczą ludzie z bardzo odmiennych środowisk – 5 sierpnia byli tu zwolennicy uwolnienia twórcy WikiLeaks Juliana Assange’a maszerowali ramię w ramię z klimatycznymi negacjonistami, osobami z rosyjskimi flagami i zwolennikami pokoju z symbolami tęczy. Co właściwie ich łączy?

Alex ma prostą odpowiedź: – Wszyscy chcemy pokoju.

Odpowiedź na kryzysy

– Zmiana charakteru protestów z antycovidowego i antyszczepionkowego na tzw. propokojowy na pierwszy rzut oka może wydawać się duża, ale w myśleniu protestujących może być z kolei logiczną ewolucją wynikającą z tego, co odczuwają oni jako kryzys obywatelskości i ograniczenie wolności – tłumaczy Agnieszka Pasieka, badaczka skrajnie prawicowych ruchów we Włoszech, Polsce i Słowacji. – A także z myślenia: „najpierw nie mieliśmy nic do powiedzenia w kwestii lockdownu, teraz z naszych podatków jest wysyłana broń do Ukrainy”. Możliwe, że różne kryzysy – ekonomiczny, klimatyczny oraz egzystencjalny, związany z odejściem od doktryny pacyfizmu, która dominowała w niemieckiej edukacji od dekad – nałożyły się po prostu na siebie.

Obecnie prawie połowa Niemców popopiera wysyłanie broni do Ukrainy, natomiast 35 proc. twierdzi, że wsparcie militarne dla tego kraju idzie za daleko. Odsetek ten wzrósł o prawie 10 punktów procentowych po decyzji o wysłaniu w lutym na front czołgów Leopard.

– Wojna w Ukrainie nie mobilizuje aż tylu osób, ile wcześniej pandemia. To zrozumiałe, bo w końcu obostrzenia ­covidowe dotykały wszystkich bezpośrednio – mówi Piotr Kocyba. – Ale to nie oznacza, że np. ruch Querdenken stracił na znaczeniu. Wciąż ma wpływ na publiczną debatę i scenę polityczną. Popularność AfD rośnie w zaskakującym tempie również ze względu na systematyczne działania tego typu antysystemowych grup, które zrzeszają ludzi na różnych poziomach: lokalnym i narodowym.

Zdaniem Kocyby, grupy występujące przeciwko rządowi i osoby niezrzeszone to polityczne „przedpole” skrajnej prawicy.

– Przedstawiciele takich grup, np. Freie Sachsen, która dąży do odłączenia Saksonii od Niemiec, używają tych samych metod co AfD, by zarządzać strachem. Wykorzystują wiarę ludzi w to, że rząd chce ich zabić szczepionkami. Wiele osób, które biorą udział w antysystemowych demonstracjach, żyje w wiecznym poczuciu zagrożenia. W ubiegłym roku doszła jeszcze wiara w to, że politycy prowadzą nas do III wojny światowej, bo wysyłają broń do Ukrainy. Te wszystkie lęki mogą uaktywnić reakcje obronne. Skrajna prawica zdaje sobie z tego sprawę – mobilizuje ludzi do obrony siebie i swojego kraju.

Nie tylko Niemcy

Politycy AfD powołują się przy tym na zwolenników spiskowej narracji o tym, że narody i kultura białych miałyby zostać zastąpione przez „obcych” – czarnych, imigrantów czy muzułmanów. Odpowiedzialni za tę „wielką wymianę” mieliby być promigracyjni politycy, którzy faworyzują „obcych” i nie robią nic dla „zwykłych Niemców”.

Thomas Haldenwang, szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, czyli cywilnego kontrwywiadu, ostrzega wręcz, że politycy AfD promują postawy niezgodne z demokratycznym porządkiem, a w partii przybierają na sile tendencje antykonstytucyjne.

Agnieszka Pasieka: – To swoiste nomen omen. Oto ludzie, którzy wątpią we władze, nie zgadzają się z narzuconym z góry porządkiem i szukają „alternatywy”, znajdują ją w partii, która tę alternatywę ma w nazwie. Możliwe, że popularność radykalnej prawicy jest związana ze zmęczeniem obywateli różnymi kryzysami. Widzimy to w całej Europie.

W Austrii rośnie popularność eurosceptycznej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), Włochami rządzi Giorgia Meloni z nacjonalistyczno-konserwatywnej partii Bracia Włosi, w Szwecji zaś rząd współtworzą posłowie ze Szwedzkich Demokratów, skrajnie prawicowego ugrupowania sprzeciwiającego się imigracji i idei wielokulturowości. – Nawet w Hiszpanii, która była dla wielu „europejską dumą” z lewicowym rządem, majowe wybory w 12 wspólnotach autonomicznych pokazały, że rząd nie cieszy się zbytnim zaufaniem, a popularność lewicowych idei spadła –  zauważa Pasieka.

Opór czy naiwność

Tymczasem pod Bramą Brandenburską demonstranci twierdzą, że stawiają „demokratyczny opór”. Oskarżają rząd i media o niedemokratyczne działania.

– Telewizja i gazety pokazują tylko ułamek rzeczywistości. Nie wspominają o prawdziwym obliczu NATO, rząd milczy na temat Nord Streamu. Ukrywają prawdę. To nie jest zbyt demokratyczne – twierdzi Alex.

Sam nie czyta gazet, bo „nie ma to najmniejszego sensu”. Informacje czerpie z „alternatywnych” mediów i kanałów na Telegramie. Ten komunikator, stworzony przez dwójkę Rosjan i krytykowany z powodu niedostatecznych zabezpieczeń, „miał ogromne znaczenie dla środowiska narracji spiskowych i prawicowych ekstremistów” – pisze Josef Holnburger, badacz ideologii spiskowych, prawicowego ekstremizmu i antysemityzmu, w raporcie „Chronologia radykalizacji”. „Na Telegramie planowane są protesty, organizowane są wyjazdy na demonstracje i publikowane są przemówienia. To platforma numer jeden służąca mobilizacji i logistyce. Prorosyjska dezinformacja udostępniana na platformie wywiera głęboki wpływ na dyskursy i postawy polityczne” – czytamy w raporcie.

– Mamy do czynienia z wieloma ugrupowaniami, które powtarzają rosyjską propagandę, bo skierowana ona jest przeciw wszystkiemu, czemu ci ludzie się sprzeciwiają – wyjaśnia Piotr Kocyba.

Rosja dąży do konsolidacji tych grup w jeden antywojenny chór. Wynika to ze sprawozdań ze spotkań kremlowskich urzędników z rosyjskimi strategami politycznymi, które zdobyły europejskie służby wywiadowcze. Strategowie dostali jasne zadanie: budować nastroje antywojenne w Europie i osłabiać poparcie dla Ukrainy. Głównym celem tej operacji są Niemcy. „Dokumenty te po raz pierwszy pokazują bezpośrednie próby ingerowania Kremla w niemiecką politykę poprzez dążenie do stworzenia nowej koalicji między skrajną lewicą i AfD, a także popieranie protestów skrajnej lewicy i prawicy przeciwko niemieckiemu rządowi”, donosił dziennik „The Washington Post”.

Celem Rosji miałoby być zdobycie większości w wyborach na każdym szczeblu w Niemczech, a zwłaszcza – wzmocnienie AfD. ©

 

Artykuł powstał dzięki wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Pokój, wolność, Rosja