Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie mgławica i nie idea, ale Osoba. Wołający po imieniu. Jak przyjąć do wiadomości, że to jest prawda najważniejsza, jedynie ważna?
Biblia to Jego słowo do mnie. Prośba, wezwanie, perswazja, nastawanie w nigdy nie zmęczonej cierpliwości. Przyjdź. Chodź. Jestem otwarty i czekam. Nigdy nie przestanę czekać. Nigdy nie przestanę być gotowy udzielić odpowiedzi. Pierwszy się odzywam. Przed nikim nie zamykam drzwi. Nikogo nie skreślam. Będę czekać do końca czasów. Wszystkie wezwania proroków to właśnie nam w Jego imieniu powtarzają. Wszystkie historie naszych zdrad i buntów zawsze kończą się Jego otwartymi ramionami. Wszystkie obietnice po kolei są spełniane. Nie da się pojąć, że taki właśnie może być Bóg. A taki jest.
Dlatego skrucha przychodzi do mnie sama, gdy tylko zadam sobie pytanie o moją odpowiedź na Jego zaproszenie. Odpowiedź nie jest żadnym znakiem mocy - moc przychodzi dopiero potem, od Niego. Odpowiedź jest tylko znakiem dobrej woli, ale musi być udzielona na samym początku. Przecież On czeka. Odmowa będzie raną zadaną Bogu. Z ciasnoty serca, z lenistwa woli, z tchórzostwa, z małostkowości, może z niezdolności do odwrócenia się od spraw nieważnych do jedynie ważnej. Im lepiej słyszę Jego zaproszenie, tym większa skrucha, gdy widzę, że odpowiedzi znów odmawiam albo że jest ona tylko unikiem, wykpieniem się, połowicznością.
Ta odpowiedź to tylko początek mojej największej sprawy życiowej: postawienia Boga w centrum każdego momentu i każdego wymiaru życia. To wcale nie będzie znaczyło, że zdołam. Ale będzie znaczyło, że świadomie decyduję, iż nie ma takiego skrawka czy wymiaru mojej egzystencji i mojego ludzkiego losu, który chciałbym uchować bez Niego, tylko dla samego siebie. Do tego pierwszego rozstrzygnięcia jedni będą wracali przez całe życie, wciąż je odnawiając, wciąż rozpoczynając na nowo, inni “uczyniwszy na wieki wybór" pójdą tą drogą bardzo szybko, aż do świętości. Nie jest moją troską, jak będzie ze mną, póki słyszę zaproszenie i chcę odpowiedzieć. Może po każdych rekolekcjach, tym moim “czasie dla Boga", a może po każdej spowiedzi albo po każdej chorobie, może po niespodziewanej radości albo dopiero po klęsce?
Obecny czas Adwentu jest wstępem do świętowania największej spełnionej obietnicy Boga. Zanim stanie nam ona przed oczyma, daje o sobie znać liturgicznym sygnałem coraz intensywniejszej nadziei. Nie tylko radosnej. Także uciszającej lęk. Można było bać się Niepojętego, wielkiego ponad wszelkie wyobrażenie. Bóg wcielony w człowieka pozwoli odnaleźć siebie w tym, co zdawało się największą przeszkodą między Nim a nami.