Czarny przypływ

Zdecydowana reakcja świata na wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej mieszkańcom Delty Nigru wydaje się niepojęta. U nich podobna katastrofa trwa już od pół wieku - i nikogo nie obchodzi.

27.07.2010

Czyta się kilka minut

Delta Nigru, lipiec 2004 r. / fot. Ed Kashi / Corbis /
Delta Nigru, lipiec 2004 r. / fot. Ed Kashi / Corbis /

Po 87 dniach wysiłków koncern BP zdołał prawdopodobnie zatamować wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej - albo przynajmniej można mieć taką nadzieję. Akcja ratunkowa kosztowała dotąd koncern 4 miliardy dolarów (w tym ponad 200 mln wypłaconych już odszkodowań) oraz utratę reputacji. Potrzeba będzie wielu lat i kolejnych miliardów, by życie w oceanie i na wybrzeżu Luizjany wróciło do normy.

Są jednak tacy, co zazdroszczą Amerykanom i Luizjanie. Nie, nie katastrofy, lecz zdecydowanej reakcji na nią. "Gdyby ten wypadek zdarzył się w Nigerii, ani rząd, ani firma za niego odpowiedzialna nie zwróciłyby na to większej uwagi. W Delcie Nigru takie wycieki mamy bez przerwy" - mówił reporterowi "Observera" afrykański pisarz Ben Ikari.

Zatruta Delta, zatruci ludzie

Od ponad pół wieku Delta Nigru to roponośne zagłębie. Wcześniej, od końca XIX w., Brytyjczycy czerpali z tego regionu olej palmowy. Dopiero w 1956 r. odkryto tam znacznie większe bogactwo: złoża ropy. Największe koncerny paliwowe świata - Exxon Mobil, Shell, Chevron, Total, Eni - na spółkę z państwową firmą nigeryjską przystąpiły do ich eksploatacji.

Dziś aż 80 proc. dochodu Nigerii pochodzi z ropy. Ale "czarne złoto" wzbogaca nielicznych. Większość Nigeryjczyków żyje w biedzie; na terenach wiejskich Delty przeciętna długość życia nieznacznie przekracza 40 lat - jeszcze dwa pokolenia temu była ona wyższa.

W dużej mierze jest to efekt degradacji środowiska naturalnego. W 2006 r. zespół ekspertów z lokalnych i zagranicznych organizacji ekologicznych oraz rządu Nigerii oszacował, że w ciągu minionego pół wieku do środowiska przedostało się tu 1,5 miliona ton ropy. To tak, jakby w Delcie Nigru raz do roku dochodziło do katastrofy tankowca "Exxon Valdez" (wydarzyła się ona 21 lat temu u wybrzeży Alaski i był to największy wyciek ropy w historii, przyćmiony dopiero przez katastrofę w Zatoce Meksykańskiej). Jedyna różnica polega na tym, że w Nigerii ropa wycieka na raty - każdego roku dochodzi tu nawet do 300 wypadków.

Ziemia wokół wiosek rybackich w Delcie jest upstrzona ciemnymi plamami - to ropa przesącza się spod piasku. Odpływ morza odsłania poczerniałe korzenie namorzyn. W niektórych miejscach zniknęły ptaki, ryby, krewetki - rybacy muszą wypływać coraz dalej, bo tam, gdzie łowili ich ojcowie, w sieci wpada tylko czarny osad. Zanieczyszczenie przenika do źródeł wody pitnej. Co pewien czas rzeka wyrzuca na brzeg tłusty kożuch, zwany przez mieszkańców "czarnym przypływem". Ludzie narzekają na pieczenie oczu, wysypkę, problemy z oddychaniem...

W Delcie Nigru koncerny paliwowe dostały we władanie tysiące kilometrów kwadratowych szelfu i ziemi, którą oplatają 40-letnie dziś, rdzewiejące rury. Na polanach wyciętych pośród plantacji palm spod ziemi wyrastają metalowe węzły zaworów. Ropa potrafi z nich sikać bez ostrzeżenia.

Koncerny każą strzelać

Oczyszczanie nie jest priorytetem koncernów. Według rządu Nigerii w latach 1970-2000 doszło do 7 tysięcy wycieków, a 2 tysiące skażonych miejsc nadal czeka na rekultywację. Na początku maja tego roku uszkodzony rurociąg Exxon Mobil w Ibeno zdążył wypluć 4,5 mln litrów ropy, zanim po tygodniu go zakorkowano. Kiedy miejscowi rybacy zorganizowali demonstrację, żądając odszkodowań, zostali zaatakowani przez ochronę koncernu.

Brutalne tłumienie protestów przez wiele lat było elementem polityki tak firm paliwowych, jak i władz Nigerii. Przykładowo, w maju 1988 r.

setka nieuzbrojonych wieśniaków wtargnęła na platformę wydobywczą Chevronu. Był to akt desperacji: wskutek odwiertów woda uległa zatruciu, ryby zdechły, a pola zamieniły się w ugory. Wkrótce z wojskowych helikopterów opłaconych przez Chevron nigeryjscy żołnierze otworzyli ogień do protestujących, zabijając dwie osoby.

Także koncern Shell dostarczał broń nigeryjskim siłom bezpieczeństwa i płacił im, aby rozprawiały się z ludźmi demonstrującymi przeciw budowie rurociągu - w 1995 r. zamordowano dziewięciu liderów protestu, w tym pisarza Kena Saro-Wiwę.

Bezradne państwo, złodzieje i partyzanci

Dla skorumpowanych dyktatorów, którzy przez dekady rządzili Nigerią, współpraca z firmami wydobywczymi była najprostszą drogą do pomnożenia własnego majątku. Dziś mieszkańcy Delty pokładają nadzieję w nowym prezydencie, pierwszym pochodzącym z ich regionu. Zaprzysiężony w maju Goodluck Jonathan zapowiedział koniec bezkarności firm paliwowych. Pesymiści uważają jednak, że jego słowa nie przejdą w czyny, bo prezydent ma związane ręce. Monokultura gospodarcza Nigerii wyklucza możliwość wojny z koncernami naftowymi. Państwu brakuje nie tylko woli stosowania sankcji, ale też skutecznych narzędzi: przepisów prawnych, które zmusiłyby firmy do sprzątania po sobie.

Choć nie wszystkie wycieki są ich bezpośrednią winą. Wielki problem to kradzieże. Według rządu, łupem gangów pada aż 15 proc. całego wydobycia (trudno o lepszy dowód na niewydolność służb państwowych). Rabusie ładują łup na statki i sprzedają na czarnym rynku albo przetwarzają w ukrytych w dżungli "rafineriach" na paliwo, które następnie sprzedają na poboczach dróg.

Bieda, brak perspektyw i wściekłość na bezkarność przemysłowych molochów napędzają w Delcie ruchy separatystyczne. Partyzanci wysadzają rurociągi, porywają pracowników korporacji, walczą z armią nigeryjską. W obawie przed atakami i kidnapingiem koncerny niechętnie wysyłają personel w miejsce wycieków, przez co te trwają dłużej niż powinny.

W zeszłym roku pojawiła się szansa na pokój: poprzedni prezydent wynegocjował amnestię z Ruchem Emancypacji Delty Nigru (MEND). Wielu partyzantów złożyło broń. Ale dziś są rozczarowani: wypłata tzw. stypendiów dla byłych bojowników się opóźnia, obiecanych szkoleń zawodowych nie ma. Parę miesięcy temu Ruch przerwał zawieszenie broni, podkładając bomby pod budynki rządowe.

Pozew przeciw Shellowi

Koncerny przekonują, że zdecydowana większość wycieków to efekt sabotażu. - Zawory bezpieczeństwa są niszczone, na jednej rurze znaleźliśmy 300 nielegalnych kranów, na innej pięć ładunków wybuchowych. Czasami lokalne społeczności nie dopuszczają nas do miejsca wycieku, bo liczą na pieniądze z odszkodowań - mówi rzecznik Shella.

Działacze ekologiczni i lokalni liderzy równie stanowczo twierdzą, że za wycieki odpowiada głównie leciwa infrastruktura. Konsultant ds. wycieków Richard Steiner w raporcie z 2008 r. pisał, że "odsetek awarii rurociągów w Nigerii jest wielokrotnie większy niż gdziekolwiek na świecie" i że sam Shell przyznał, iż "prawie co roku" zdarza się wyciek z powodu skorodowanej rury.

Jeśli szukać światełka w tunelu, jest nim instytucja pozwu zbiorowego. W maju 2008 r. czterech rybaków z wioski Oruma, przy wsparciu organizacji "Przyjaciele Ziemi", złożyło pozew do sądu w Hadze przeciw Shellowi. Zażądali odszkodowania za wyciek z 2005 r., który naraził na szwank ich zdrowie i pozbawił łowisk. Sąd - ku niezadowoleniu firmy - zgodził się rozpatrzyć pozew.

Ta droga została przetarta niedawno, gdy do sądów w USA trafiły pozwy przeciw Chevronowi i Shellowi za opłacanie nigeryjskich służb bezpieczeństwa, aby te pacyfikowały protesty w Delcie. Pierwsza sprawa jeszcze się toczy, drugą zamknęła ugoda: Shell zgodził się zapłacić plemieniu Ogoni 15,5 mln dolarów odszkodowań.

Uczciwe sprzątanie po wyciekach i respektowanie praw mieszkańców Delty kosztowałoby więcej. Ale rosnące znaczenie nacisku społecznego - co pokazał bojkot BP po katastrofie w Zatoce Meksykańskiej - sprawia, że koncerny muszą na nowo nauczyć się liczyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2010