Coś między nami

Łączyło nas mnóstwo rzeczy niewypowiedzianych. Chociaż lubiłem jej słuchać, bo mówiła całymi akapitami, starannie zbudowanymi, a tak to już prawie nikt nie mówi.

31.08.2020

Czyta się kilka minut

Rozumieliśmy się na mruczando”. Jest to zdanie genialne, a jego autorem jest Lech Wałęsa. Kiedy Bereś z „Baronem” kręcili film dokumentalny o księdzu Tischnerze, polecieli do pierwszego przywódcy Solidarności, żeby go spytać, jak się im (Wałęsie i Tischnerowi) układała współpraca. I on im odpowiedział właśnie tak: „Rozumieliśmy się na mruczando”. Nawet jeśli niektórym zawistnikom się powiedzie i wymażą Wałęsę z historii Polski lub przesuną go na drugi plan (w co nie wierzę), ta i podobne frazy zapewnią mu nieśmiertelne miejsce w historii polszczyzny. I to jest zresztą wielka kwestia: czy lepiej być w historii polszczyzny, czy w historii Polski, do gmerania przy której jest z oczywistych powodów więcej chętnych?

Przywołuję tę genialną i nieco krotochwilną frazę z okazji w żaden sposób nie krotochwilnej. Ale nic na to nie poradzę: to właśnie ona, jako pierwsza, przyszła mi do głowy, kiedy w telefonie wyświetliła się wiadomość o śmierci pani redaktor Hennelowej (kiedyś napiszę, jak inni, „pani Ziuty”, ale nie teraz, nie od razu, dobrze?). Bo to, co nas łączyło, można chyba tylko tak opisać. Nie widywaliśmy się często, a w ostatnim czasie to już naprawdę rzadko; dłuższych rozmów odbyliśmy zaledwie kilka, zazwyczaj zresztą wtedy, kiedy ona do mnie dzwoniła, żeby podzielić się czymś, co ją zachwyciło lub poruszyło. Ja tak spontanicznie zadzwoniłem tylko raz, po jakimś jej felietonie; grzecznie wysłuchała moich entuzjazmów, a potem w słuchawce zaległa cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć, wyrzuciłem z siebie już wszystko, co miałem przygotowane. Dopiero po chwili podsunęła jakiś temat i rozmowa potoczyła się dalej.

Łączyło nas mnóstwo rzeczy niewypowiedzianych. Chociaż lubiłem jej słuchać, bo mówiła całymi akapitami, starannie zbudowanymi, a tak to już prawie nikt nie mówi. Nawet kiedy była w słabszej formie, a akapity stały się z konieczności krótsze, zachowała tę cechę, dzięki której można było na chwilę odpocząć w cieniu rozłożystej polszczyzny, starannie pielęgnowanej i nietkniętej przez szkodniki. Raz jeden powiedziała mi wprost, że żałuje, iż odszedłem od tematyki społecznej na rzecz literatury i filozofii. Chyba musiałem się zafrasować, bo dodała z uśmiechem: „Ale widzę, że inni to pociągną”. Pisząc kolejne felietony, myślałem o tym, co powie. Wiem, że bywała krytyczna, cierpka, nawet trochę czepliwa, ale wobec mnie nigdy. Raz się pokłóciliśmy, ale tak elegancko, że właściwie nie wiem, czy można to nazwać kłótnią.

Nasze „mruczando” obejmowało sprawy, o których po prostu nie należy mówić za często i za wiele. Bo jeśli mówi się za wiele, bledną lub śniedzieją. Są pewne przekonania i wartości, wiary i nadzieje, które trzeba chronić przed słowami. Nie byliśmy z jednego świata i pewnie niejedna rzecz zdumiewała ją w tym, co pisałem, a jednak kiedy ja z kolei czytałem jej zapiski, czułem, że rozmawia właśnie ze mną, że mnie do swojego świata zaprasza. Spośród jej książek najbardziej lubię tę późną, zatytułowaną „Coraz bliżej albo coraz mniej”. Pisała, że świat wokół robi się coraz bogatszy, a ona się w tym bogactwie gubi. I martwiła się, czy w tym świecie będzie jeszcze miejsce dla ludzi takich jak ona, słabnących, tracących cierpliwość, coraz mniej odpornych. Ale też – czy sama będzie dla tego świata dostatecznie wyrozumiała, otwarta, gotowa go przyjąć w jego odmienności.

Co tu dużo mówić – imponowała mi. Wielkość niektórych ludzi zasadza się na trwaniu i na upartym upominaniu się o to, co najważniejsze. Często nie słyszymy ich głosów, a nawet jeśli w końcu skądś nas dobiegną, mówimy „wiem, wiem” i machamy ręką. Ale dopóki są wśród nas, nie jesteśmy zgubieni. ©


CZYTAJ TAKŻE

ŻYCIE SPEŁNIONE: Józefa Hennelowa była świetną publicystką, angażowała się w politykę, nade wszystko była jednak specjalistką od spraw ludzkich >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2020