Come back motywatora

Spójrzmy prawdzie w oczy: z polską piłką jest dobrze. Z nożną piłką jest nawet jeszcze lepiej niż z innymi piłkami polskimi, jak np. ręczną czy wodną, czyli ekstremalnie dobrze, czyli tak trzymać, czyli prezes laskę krzepko dzierży w dłoni.

29.04.2008

Czyta się kilka minut

To przyzna każdy, a kto przyzna, temu będzie przyznane, więc ręka rękę myje w piłce nożnej. I vice versa, i nie dziwota. W Polsce. Bo gdzie indziej nie, ale my tam naprawimy później, wyślemy tam stopniowo polską myśl szkoleniową, co ruszy z posad bryłę świata, nasi stranieri będą krzewić ją na murawach całego globu, zaleją myśli obfitością boisko w każdej gminie. Wszystko w swoim czasie, gdyż teraz SOS, w potrzebie Łódź, wszystkie ręce na pokład. Widzew tonie. Gore! Trener Janusz Wójcik powraca do I ligi jako strażak po czterech latach palącej nieobecności. Przy tej okazji podzielił się szeregiem myśli, które warto przytoczyć i przemyśleć, choćby tę o zaniku uczuć.

"Jakie to uczucie wrócić do ligi? Żadne, bo przez blisko 25 lat prowadziłem kluby ligowe i zagraniczne reprezentacje" - stwierdza skromnie, odpowiadając na cisnące się na wszystkie usta pytanie. Jeszcze więcej pytań nasuwało się po gładko przegranym pierwszym meczu, w którym podopieczni trenera mieli problemy z przyjęciem piłki i wymianą trzech podań, a pod koniec spotkania słaniali się na nogach. Najbardziej przerażający był bramkarz Fabiniak: "Ręce mi opadły. W przerwie powiedział, że chce zejść. Chłop ma 196 cm wzrostu i nie idzie do lecącej piłki, tylko się kładzie. Chłopak nie może oderwać się od ziemi - zwierzał się Wójcik. - Z wieloma rzeczami miałem w piłce do czynienia, ale takich cudów nie widziałem". W pierwszą część tej wypowiedzi uwierzy każdy, w drugą tylko ludzie małej wiary i ogromnej naiwności.

Trener Janusz Wójcik to prawdziwie sztandarowa postać polskiego futbolu, wcielająca się w charakterystyczną dla rodzimej piłki kopanej postać cudotwórczego trenera, nazwijmy go "motywatorem". Zasada jest prosta: prezes klubu, do cna zdesperowany (chociażby pobieżnym) rzutem oka na ligową tabelę, wykonywa telefon do przyjaciela, aby za skromną jak na przyszłe rezultaty opłatą spowodować odmianę fortuny. Cudotwórca przyjeżdża, mistrzowsko motywuje piłkarzy, do cna zmotywowani piłkarze przeprowadzają na murawie kilka heroicznych remisów, a może nawet niespodziewanych zwycięstw - sezon się kończy, klub zostaje w lidze, a trener "motywator" wyjeżdża w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Nasycony sportowo i finansowo. Tym razem też tak było, z tym że podobno to trener dzwonił i wpraszał się do klubów. Choć podobno dziennikarze po prostu mijają się z prawdą na ten temat, gdyż było akurat zupełnie odwrotnie. "Myśli pan, że facet z takim nazwiskiem musi błagać o robotę?". Facet z nazwiskiem Wójcik porzuca to pytanie w retorycznej próżni, gdyż chce porozmawiać o czymś przyjemnym. O czym? O swej miłości do Łodzi. Tamtejszą atmosferę czuje dobrze, ba, wręcz się nią syci, napawa. "Proszę pana, jak ja uwielbiam to miasto! Lubię klimat Piotrkowskiej i mieszkańców Łodzi, zupełnie jak reżyser David Lynch" - rozpływa się erudycyjnie, jawiąc się jako fan "Głowy do wycierania".

No, ale niestety, trzeba powrócić do rzeczywistości w postaci łódzkich piłkarzy. "Wielkich umiejętności sportowych to oni nie mają - maestro nie ma złudzeń co do podopiecznych. - Ale i tak wierzę, że utrzymamy się w lidze. Jestem znakomitym motywatorem". Zapowiada się fenomenalny, par excellence, come back legendy, której piłkarskie bon moty zrobiły ogólnopolską karierę we wszystkich branżach na wszystkich szczeblach. Szczególnie dwie złote myśli Motywatora adresowane do prezesa Michała Listkiewicza przyswoił sobie cały naród. Lakoniczne jak haiku: "Kasa, Misiu, kasa!" oraz równie poetyckie: "Nie ma sianka, nie ma granka" zapisały się złotymi zgłoskami w umysłach współczesnych.

Nasuwa się pytanie, co tak właściwie robi motywator? Trenuje drużynę? Wymyśla finezyjną lub chociażby skuteczną taktykę? Bynajmniej. On po prostu wygarnia piłkarzom małe co nieco. W szatni padają męskie słowa. Zawodnicy są nieźle obtańcowani. Mistrz bezwzględnie przeprowadza szorstką operację na ledwo żywym zespołowym organizmie, szczególnie na przysłowiowym bramkarzu Fabiniaku, co to się nie może poderwać, a następnie podsyca w nadwątlonych zawodnikach przygasłe tzw. cechy wolicjonalne, porusza w piłkarzach takie struny, o które się nawet nie podejrzewali ani oni, ani nawet ich matki, żony i kochanki. Rozbudza ich psychicznie, niebotycznie wzmagając wolę zwyciężania, bądź zwycięskiego remisowania, to już zależy od potrzeb, które są przecież matką wynalazków, a jednemu z czołowych wynalazków polskiej nogi Wójcik Janusz na imię, na poły mitycznej postaci, herosa bieżącego na ratunek łodzianom pozbawionym nadziei na sportowy uśmiech, tym, co już ostatnią ratunku deskę w rozpaczy porzucać mieli. Może, rzutem na taśmę udawa się to i owo hmm... uciułać. A co się stanie, gdy mu się w Łodzi nie powiedzie? Nie wyklucza Zatoki Perskiej, gdzie wręcz się o niego zabijają. Ale on jest optymistą: dwa z trzech ostatnich meczów gra u siebie.

A co były poseł RP Wójcik na podchwytliwe pytanie o własną błyskotliwą karierę polityczną na lewicy? Powiedział tak: "Powiem tak: zawodowo zajmowałem się polityką przez dwa lata i na razie nie czuję potrzeby, by bawić się nią dłużej. Wolę trenerkę. To ciekawsza, żywsza robota". Nie dziwota. Trener Wójcik nie jest po prostu trenerem z przeszłością, trenerem-cudotwórcą, trenerem-motywatorem nad motywatory - ba!, trener Wójcik jest żywym papierkiem lakmusowym polskiej piłki nożnej, owej piłki kondycji. Byłaby to teza prawdziwa, nawet gdyby Wójcik o tym nie wiedział wcale, ale Wójcik wie o tym dokładnie, co czyni ową tezę prawdziwą przejmująco.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2008