Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tym czymś jest pojedynczy gniew, który – jak wiadomo od czasów co najmniej starożytnych – potrafi wywoływać krwawe wojny i inne pożary. Dziś też (czujemy to!) wisi w powietrzu. A sztuka jest od tego, by przekuwać ów gniew w oczyszczającą pieśń. Albo i nie.
- „Athena” – Netflix, reż. Romain Gavras, Francja 2022
- „Nie chcemy ciebie w naszym mieście” – HBO Max, reż. Nikołaj Steganow, Bułgaria 2022
- „Kolano Ahed” – Nowe Horyzonty VoD, reż. Nadav Lapid, Izrael/Francja/Niemcy 2021
„Athena” – Netflix, reż. Romain Gavras, Francja 2022
Czy bywa słuszny, to już inna sprawa. Kino stara się tego definitywnie nie rozstrzygać, bo też samo się owym gniewem karmi. Czasami zbyt ochoczo, jak w przypadku Romaina Gavrasa, twórcy filmu „Athena”. Syn Costy-Gavrasa, francuskiego reżysera o greckich korzeniach i politycznym temperamencie, imieniem bogini sprawiedliwej wojny nazywa tu problematyczne przedmieścia wielkiego miasta. Po tym, jak policja zabija pochodzącego z Algierii trzynastolatka, dochodzi tam do zamieszek, które rozprzestrzeniają się na całą Francję. Rebelii przewodzi brat ofiary, ale jest też dwóch innych braci – drugi w poprzek, a trzeci po przeciwnej stronie barykady, co z daleka pachnie antyczną tragedią. Reżyser, wspomagany scenariuszowo i produkcyjnie przez Ladja Ly, tego od współczesnych „Nędzników”, nie wie jednak do końca, co z tym gniewem zrobić: wykorzystać w imię przenikliwej diagnozy społecznej, wielkiego dramatu czy bardziej dla atrakcyjnego widowiska? Stąd liczne pęknięcia i niespójności, niemniej ogląda się znakomicie, zwłaszcza sekwencję otwierającą, zrealizowaną w jednym długim ujęciu. Aczkolwiek złośliwi mówią, że to dlatego, iż w statystykach streamingu liczy się tak naprawdę pierwszy kwadrans oglądalności.
„Nie chcemy ciebie w naszym mieście” – HBO Max, reż. Nikołaj Steganow, Bułgaria 2022
Inaczej jest w dokumencie Nikołaja Steganowa „Nie chcemy ciebie w naszym mieście”, który rozkręca się bez pośpiechu i pozwala wejść coraz głębiej w świat młodych mężczyzn (choć nie tylko) z bułgarskiego Pernika, podupadłego miasta górniczego, które po latach komunistycznej prosperity stało się wylęgarnią ekonomicznej i tożsamościowej frustracji. Jednak debiutujący reżyser, który sam wychował się w tym miejscu, chciałby zobaczyć w bohaterach coś więcej niż typowych antybohaterów, definiowanych przez faszystowskie symbole, ksenofobiczne hasła i skumulowaną agresję. Podchodzi do nich tak blisko, jak tylko się da, obserwując ich na stadionie i w domach, w zdrowiu i w chorobie, w intymnym zbliżeniu i bezwstydnie wystawiających się na pokaz. Czy za bardzo nie ociepla ich wizerunku i nie próbuje usprawiedliwiać ich bezproduktywnego gniewu? Dlaczego w ogóle oddaje im głos? Film udowadnia, że mimo wszystko było warto. Choćby po to, by przekonać się naocznie, z jakiej gleby ów gniew wyrasta.
„Kolano Ahed” – Nowe Horyzonty VoD, reż. Nadav Lapid, Izrael/Francja/Niemcy 2021
I nie trzeba być wcale bezrobotnym skinheadem, by mieć czasem ochotę podpalić ten świat. Tego rodzaju emocje buzują w reżyserze z Tel Awiwu, który w „Kolanie Ahed” nie może zgodzić się na to, że demokratyczne państwo reglamentuje jego artystyczną wolność. A zwłaszcza „minister kultury, który nienawidzi kultury”. Kiedy więc Y (tak się nazywa bohater) przybywa na spotkanie autorskie do pustynnej mieściny i na wejściu dostaje do podpisania formularz zawierający dopuszczalne w rozmowie tematy, rozpoczyna ze swoją rozmówczynią anarchizującą i na poły straceńczą grę. Tyle że jego bezkompromisowa postawa ma w sobie taki sam ładunek gniewu, co wzmożonego narcyzmu, i raczej nic z tego wyrosnąć nie może. W tym dziwnie połamanym filmie, będącym stylistycznym zaprzeczeniem wspomnianego wyżej francuskiego „akcyjniaka”, izraelski twórca Nadav Lapid częściowo bije się we własne piersi. Bo artykułowany przez Y gniew inteligencki, w porównaniu do imigranckiego czy generowanego przez innej maści wykluczonych, może wydawać się najbardziej wsobny i jałowy. Co prawda nie jest destrukcyjny, nie pozostawia za sobą realnych zniszczeń, lecz staje się zaledwie pustym gestem. Ale o tym, jak się okazuje, też można zrobić gniewny film.