Co może stary pisarz

Podróżowaniu z Naipaulem towarzyszy poczucie dziwności, on jest do jej transmitowania medium doskonałym.

21.03.2015

Czyta się kilka minut

Współczesna maska hełmowa wykonana na wzór tradycyjnej maski symbolizującej „złość i odwagę szefa wioski – wodza”, Demokratyczna Republika Konga, przełom XX i XXI wieku / Fot. Marcin Wąsik / MUZEUM ETNOGRAFICZNE IM. SEWERYNA UDZIELI W KRAKOWIE
Współczesna maska hełmowa wykonana na wzór tradycyjnej maski symbolizującej „złość i odwagę szefa wioski – wodza”, Demokratyczna Republika Konga, przełom XX i XXI wieku / Fot. Marcin Wąsik / MUZEUM ETNOGRAFICZNE IM. SEWERYNA UDZIELI W KRAKOWIE

Wyszła u nas ostatnio, w Wydawnictwie Czarne, książka V.S. Naipaula, „Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności”. Ważne wydarzenie, nie dlatego jednak, że w tle majaczy literacki Nobel z 2001 r. i wielkość pisarza, tylko dlatego, że bywa tak czasem, między jego pisaniem a mną powstała więź – i nic na to nie poradzę. Tak bywa z książkami. Nie można się przed tym bronić, uważam, bo to błogosławione przedłużenie dzieciństwa, tych wszystkich lektur pod kołdrą i zakochania w bohaterach, tu przeniesionego na doroślejszą nieco wiarę w słowo i zaufanie do człowieka, który je zapisał.

Naipaul więc. Naipaul, którego powieści nie trąciły żadnej czułej struny, nic, dźwięk pusty. Ale potem przyszły wyjazdy do Indii, lata temu, wraz z nimi jego reportaże; to właśnie on za rękę mnie prowadził. W jego wyciu wściekłym, w przestrachu, odnalazłem własny skowyt i przestrach przed tym krajem.

„Jest taka historia o Sikhu, który po wielu latach wrócił do Indii, usiadł pośród swoich walizek w dokach Bombaju i zapłakał. Zapomniał, jak wygląda indyjska bieda”. I dalej o tym, że Andhra – dzielnica biedy w najbiedniejszym (wówczas) kraju świata – dostarcza dowodów na to, że ewolucja może się cofać. Obrazki, o których zapomnieć trudno, gdzie defekacja łączy się ze śmiercią, a wszystko w smrodzie, duszności, bezradności całkowitej, obezwładniającej. To wszystko w „An Area of Darkness” z 1964 r., wczesnej książce (i nadal u nas niewydanej), jednym z najbardziej przygniatających świadectw, tym bardziej wiarygodnym, że pochodzącym od Hindusa. Ten szczupły tom to obrazoburczy portret nieznanego kraju, którym było wypełnione całe dotychczasowe życie rodziny Naipaula: mieszkali na Trynidadzie, ale ich prawdziwe życie, to dziejące się w głowie, było tam, w Indiach.

Podróż młodego Naipaula to wszystko niweczy. Widzi kraj, z którego pochodzi jego rodzina, i czuje odrazę. Czytałem tę książkę tam, ze zdziwieniem odnajdując się w jego oburzeniu i niemocy. Stąd się czasem biorą bliskości, na które nie ma rady.

Zapadanie się

„Maska Afryki” to książka późna, można się szybko o tym przekonać, i choć pomyślana z rozmachem, podobnie jak poprzednie jego reportaże, to cierpi na lekką zadyszkę. Nawet nie „Maska” jest tu najbardziej interesująca, myślę, ale literacka starość, objawy wyczerpania, które przez nią przezierają; nawet nie brak ciekawości, ale zwyczajnie brak sił, żeby z wystarczającą mocą wszystko opisać. Tekst usiany jest marginalnymi obserwacjami, całą buchalterią podróży, jakby z trudem przepisywał notatki poczynione w drodze, nie bardzo na koniec wiedząc, co z nich zostawić, a co wyrzucić; zaludniają tę książkę kolejni przewodnicy, pomocnicy, szoferzy, którzy nie mają wiele do powiedzenia. Są w książce, bo byli w podróży.

Czy pisarz ma prawo do starości? Ale nie do starości, gdzie na wierzch wypływają brudy, a on, ręką zaprawioną i pewną bezwzględnie pisze o więdnięciu ciała (swojego tym razem); bo zachował umysł trzeźwy i nadal potrafi dokonać wiwisekcji. Chodzi raczej o łagodne zapadanie się, niezauważalne być może dla niego samego, kiedy pisanie książek przychodzi – kto wie? – ze względną łatwością, ale tych najlepszych napisać się już nie da; kiedy książki, z żalem to piszę, słabną razem z pisarzem.

Tęsknię za tamtym głosem, najpierw silnym, skorym do wrzasku z oburzenia (mowa o Naipaulu podróżniku, autorzereportaży), potem zaś przepełnionym zrozumieniem dla bohaterów, fantastycznie splatającym wielogłosowe narracje – takie są „Indie. Miliony zbuntowanych”; Naipaul, tamten Naipaul, jest obecny w swoich książkach, ale jest dla innych: akuszer, słuchacz, zapisywacz. Ta umiejętność oddania głosu rozmówcom, zdolność do utkania z obcych relacji jednolitej materii jest u niego wyjątkowa.

Teraz postarzały, jedzie przez Afrykę; ogląda i nasłuchuje. Najpierw Uganda. Ponad 40 lat wcześniej żył w stolicy, Kampali: „Mieszkałem w małym, szarym bungalowie na rozległym, gościnnym i dobrze utrzymanym kampusie, z krawężnikami przy wyasfaltowanych jezdniach i ochroną pilnującą bramy wjazdowej. Stypendium (...) wystarczało na zatrudnienie kierowcy i kucharza”; a jednocześnie, to wiadomo z ciągu dalszego, Uganda ani Kampala nie robią wtedy na Naipaulu większego wrażenia. Z prostej przyczyny: nie poznaje ich po prostu. Przyjeżdża po latach, nie poznaje bungalowu, jak podejrzliwy starzec twierdzi, że to nie ten sam domek; nie poznaje kampusu, miasta, jego okolic; to pierwszy z zawodów, które przynosi mu Afryka. Będzie ich więcej, w Ghanie, Nigerii, Wybrzeżu Kości Słoniowej, na koniec w RPA.

Medium doskonałe

Jakoś dziwnie (i dobrze) splata się w „Masce Afryki” słabość (wyczuwalna, niewyrażona) jej autora ze słabościami Afryki, skolonializowanej, przestawionej na tory innych religii, gdzie zamiast tradycyjnych wierzeń panują chrześcijaństwo i islam. Ale spod tej powłoki nieustannie wyrasta to, co zostało kiedyś wykarczowane; jak w życiu samego Naipaula – figura pisarza okazuje się tu niezwykle płodna, on sam do tekstu o sobie nieustannie powraca – tego Hindusa wychowanego na Trynidadzie, wykształconego i mieszkającego w Anglii, temat Indii jest zawsze aktualny, podobnie jak temat mieszania się kultur. „Afryka, oprócz jej części muzułmańskiej, uważa się za chrześcijańską, jeśli nawet pod powierzchnią płyną dawne nurty myśli, wiary i zwyczaju”, czytam, ale tego jeszcze mało, zbyt to ogólnikowe: „Nawet ksiądz czy pastor, jeśli będzie mógł, pójdzie bardzo dyskretnie do tradycyjnego kapłana i do sanktuarium”.

„Nowa religia sprawiła, że ludzie wypowiedzieli posłuszeństwo”, powiada jeden z rozmówców Naipaula. Pisarz zaśkomentuje: „Rzecz jasna dotyczyło to zarówno chrześcijaństwa, jak i islamu. Konwersja w obu przypadkach oznaczała akces do wielkiej uniwersalistycznej religii, skodyfikowanej i zorganizowanej, mającej wielkie piśmiennictwo i słynne, trwałe budowle. Pokusa, by odwrócić się od czegoś znacznie mniejszego, z trawy, własnego, była ogromna”. (To właśnie dziwaczna, anarchiczna mieszanka religii, nieprzejrzystość wynikła z nakładania się warstw). A miejsca tradycyjnych wierzeń, które wypływają na powierzchnię (i na które Naipaul podczas swojej wędrówki poluje), nie nakładają się wcale na mapę biedy czy, przeciwnie, na mapę lepszego wykształcenia: „Z tego, co mówił (...), zrozumiałem, że jego ulubiony wróżbita czy babalawo pracował w międzynarodowej korporacji Lever; a po przejściu na emeryturę prowadził w swoim domu tradycyjny kościół afrykański”. Podróżowaniu z Naipaulem towarzyszy poczucie dziwności, on jest do jej transmitowania medium doskonałym.

Polowanie na religię

Kiedy Naipaul poluje na religie, na ich wzajemne przenikanie się, kiedy opisuje na przykład krwawą historię przyjęcia Chrystusa do panteonu Jorubów, pozostaje przenikliwy. Kiedy jednak dochodzi do opisów związanych ze zwierzętami, mam kłopot ze zrozumieniem: „na poboczach pojawili się mężczyźni z wędzoną zwierzyną na sprzedaż – po doszczętnym przeczesaniu okolicznego buszu udało im się jeszcze złowić trochę niedobitków. Mieli dużego szczura (...), i jeszcze jakieś młode stworzenia, jedne podobne do pancerników, inne do mrówkojadów, które nie były dość szybkie, by uciec tym bezmyślnym ludziom”. Gdzie indziej zaś: „Gdyby przy łatwym dostępie do broni pozostawić ich samym sobie, szybko wystrzelaliby i wyjedli dziką zwierzynę kontynentu”. (Dodać do tego trzeba szczegółowe opisy zabijania i zjadania psów i kotów). To niemiłe, nieeuropejskie, nieludzkie, czytam między wierszami „Maski”, i poznaję w tych akapitach wściekłego Naipaula z „An Area of Darkness”, który równie mocno chłostał ludzi – za to jednak, co innym ludziom robią, i za to, co robią ze swoim środowiskiem. Poznaję Naipaula, kiedy opisywał „wesołe dziewczęta z indyjskich gazet. Gdzie jednak w tych norach, mieszczących nierzadko po trzy burdele w jednym budynku, i gdzie nawet cały olejek z drzewa sandałowego z Lucknow nie stłumiłby fetoru bijącego z latryn i rynsztoka, była wesołość?”.

Był okrutny i przenikliwy, jednak nie chłostał wtedy ludzi, którzy z głodu polują na wszystko.

Jeden z momentów wspanialszych: kiedy w pewnym miejscu, siedzibie władcy orientują się, że Naipaul urodził się na Trynidadzie, słyszy: „Ty, który opuściłeś ziemię swoich przodków, powracasz teraz na ziemię swego ojca. Wali, wali, wali. Przybądź, przybądź, przybądź”. On pisze o swoim wzruszeniu, i ja razem z nim się wzruszam, jakbym nadal czytał powieść pod kołdrą, wieki temu. „Przybądź”, mówią, jesteś przyjęty, nasz, nie ma między nami różnicy.

„Nie ma na tej ziemi ani skrawka, który nie wiązałby się z bogami”, pisał w „Indiach. Milionach zbuntowanych”, a religia była jedną z osi tamtej książki; w „Poza wiarą” śledził, jak islam stapia się z miejscowymi religiami w kilku krajach, w Indonezji, Iranie, Malezji, wreszcie Pakistanie; w „Masce Afryki” podobnie, tropi ślady zlewania się wierzeń.

Ja zaś postępuję za nim, obserwując, jak się starzeje, jak nadal tropi religie, choć sam żadnej nie wyznaje. ©

VIDIADHAR SURAJPRASAD NAIPAUL, MASKA AFRYKI, przeł. Agnieszka Nowakowska, Czarne, Wołowiec 2015

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, publicysta, krytyk kulinarny i kurator wystaw fotograficznych. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Jego teksty z lat 2008-2010 publikowane w „Tygodniku Powszechnym” zostały wydane w zbiorze „Dno oka” (2010, finał nagrody Nike). Opublikował… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2015