Mahatma Gandhi niemile widziany

Na świecie jest uważany za mistrza szlachetnej walki bez użycia przemocy i wcielenie zwycięstwa dobra nad złem. Na świecie, lecz nie w Afryce. Gdzie indziej wynoszą go na ołtarze, w Afryce zaś obalają jego pomniki.
w cyklu STRONA ŚWIATA

19.12.2018

Czyta się kilka minut

Pomnik Gandhiego w Mumbaju, październik 2018 r. / Fot. Indranil Mukherjee / AFP /
Pomnik Gandhiego w Mumbaju, październik 2018 r. / Fot. Indranil Mukherjee / AFP /

W połowie grudnia, w środku nocy, pomnik Mahatmy został usunięty z miasteczka akademickiego Legum, należącego do University of Ghana, jednej z najlepszych i najbardziej prestiżowych uczelni w całej zachodniej Afryce. Ministerstwo dyplomacji Ghany zapewniło, że posąg nie został zniszczony ani nawet uszkodzony i że zostanie jedynie przeniesiony w inne miejsce stołecznej Akry. Ghanijski rząd zapewnił władze Indii o niezmiennie przyjaznych uczuciach, z jakimi władze i mieszkańcy tego zachodnioafrykańskiego kraju odnoszą się do ojczyzny Mahatmy.

Czcić własnych bohaterów

Pomnik Mahatmy przyprawiał władze Ghany o ból głowy od czerwca 2916 r., kiedy to został uroczyście odsłonięty przez ówczesnego prezydenta Indii Pranaba Mukharjee’go, który ogłosił, że posąg najznamienitszego z obywateli Indii jest podarkiem dla Ghany i jej mieszkańców oraz dowodem przyjaźni łączącej oba państwa. Ledwie Hindus wyjechał, a naukowcy i studenci ze stołecznego uniwersytetu zaczęli domagać się, by pomnik usunąć z miasteczka akademickiego. Twierdzili, że Mahatma był rasistą, a współczesnych sobie Afrykanów uważał za dzikusów, gorszy gatunek ludzi. Obadele Kambon, szef katedry języków, literatury i dramatu z Instytutu Badań Afrykanistycznych oświadczył, że Mahatmy należy się pozbyć z uniwersytetu choćby po to, by Afrykanie mogli zachować szacunek dla siebie. „Jeśli sami nie będziemy się szanować, to nie oczekujmy, że inni okażą nam szacunek – powiedział. – Powinniśmy czcić własnych bohaterów, a nie obcych. Jeśli już mamy stawiać komuś pomniki, to stawiajmy je przede wszystkim rodakom, Afrykanom”. A kiedy po dwóch latach żądań i petycji, władze w końcu usunęły z uniwersytetu pomnik Mahatmy, Obadele Kambon orzekł, że kampania warta była zachodu.

Wygląda na to, że posąg Mahatmy nie stanie także w Malawi, kraju ubogim, położonym w południowej części Afryki. Pod koniec października tam również podniosły się protesty przeciwko rządowym planom wystawienia pomnika Gandhiego. W zaledwie cztery dni pod petycją sprzeciwiającą się jego budowie podpisało się prawie trzy tysiące ludzi (zbieranie podpisów zapoczątkowało także kampanię przeciwko Mahatmie w Ghanie).

Pomnik miał stanąć w Blantyre, drugim co do wielkości mieście Malawi i jego gospodarczej stolicy (oficjalną stolicą jest milionowe Lilongwe). Mieli go ufundować Hindusi. Władze Indii, jednego z najważniejszych partnerów handlowych i dobrodziejów Malawi, zobowiązały się wybudować w Blantyre wspaniałe centrum kongresowe za dziesięć milionów dolarów, ale zażyczyły sobie, by przed wejściem do kompleksu gmachów, na ulicy nazwanej już dawno imieniem Mahatmy, stanął także jego pomnik. Miał go uroczyście odsłonić wiceprezydent Venkaiah Naidu podczas listopadowej wizyty w Malawi.


Czytaj także: Zatruty czas zimowy - Wojciech Jagielski o smogu w Delhi


Nie odsłonił, bo wskutek protestów obywateli sąd z Malawi nakazał władzom wstrzymać budowę. Podobnie jak w Ghanie, malawijscy przeciwnicy posągu mają Mahatmie za złe rasizm i pogardliwe wypowiedzi o Afrykanach. Twierdzą też, że większość mieszkańców Malawi w ogóle nie ma pojęcia, kim był Gandhi, że nie zrobił on przecież niczego, za co Malawi winne byłoby mu wdzięczność i że godności nawet tak biednego i nieznaczącego kraju jak Malawi nie wolno przeliczać na gotówkę.

Centra kongresowe, sale widowiskowe i wystawowe, podobne do tych z Malawi, Hindusi zamierzali pobudować jeszcze w dziewięciu innych krajach afrykańskich. Wszędzie zamierzali też namawiać gospodarzy do wznoszenia pomników Mahatmy albo nazywania jego imieniem wystawianych budynków i instytucji. Po protestach w Ghanie i Malawi, władze w Delhi ogłosiły, że muszą swoje plany jeszcze raz przemyśleć. Tym bardziej, że do kampanii przeciwko pomnikowi Mahatmy doszło nawet w Południowej Afryce, którą Gandhi uważał za swoją drugą po Indiach ojczyznę.

Młodzież przeciwko pomnikom

Mohandas Gandhi przybył tu w 1893 roku jako dwudziestoczteroletni, wykształcony w Londynie adwokat, który w Durbanie i  Johannesburgu zamierzał powetować sobie niepowodzenia w prawniczych interesach, jakie usiłował prowadzić w Bombaju. Wyjechał z Południowej Afryki dopiero w 1915 roku, a po powrocie do Indii stał się duchowym przewodnikiem i jednym z przywódców tamtejszego ruchu niepodległościowego. W Południowej Afryce, która dopiero pod koniec ubiegłego stulecia wyzwoliła się z ustroju rasowej segregacji i dominacji białych, w uznaniu wielkości Mahatmy wystawiono mu wiele pomników, a placom i ulicom nadano jego imię. Przywódcy południowoafrykańskiego ruchu wyzwoleńczego, z Nelsonem Mandelą na czele, nie raz odwoływali się do nauk Mahatmy i uważali go za swojego mistrza.

A jednak w 2015 roku, kiedy w Południowej Afryce doszło do największego od dziesięcioleci buntu młodych, rozczarowanych nowymi czasami i porządkami, wyładowali oni swoją złość także na pomniku Mahatmy w Johannesburgu. Napastnicy wylali na niego wiadra białej farby, a na odchodne pozostawili pod postumentem transparent z napisem „trzeba obalić rasistę Gandhiego”.

Wezwania do obalania pomników były w tamtym czasie najważniejszym zawołaniem bojowym zbuntowanej młodzieży. Zaczęło się od protestów kapsztadzkich studentów przeciwko pomnikowi Cecila Rhodesa, głównego chorążego brytyjskiego imperium i pogromcy Afryki, ale rewolta błyskawicznie objęła cały kraj i przerodziła w bunt przeciwko południowoafrykańskim elitom i zaprowadzonych przez nie, a rozczarowujących dla młodych, porządków po upadku apartheidu. Młodzież, urodzona już po upadku systemu segregacji, wybrała sobie na cel posągi Rhodesa, ale dostało się też innym bohaterom południowoafrykańskiej historii – brytyjskim monarchom, burskim przywódcom i generałom, a nawet Mahatmie. „Gdyby stał gdzieś pomnik prezydenta Zumy (ówczesny przywódca kraju, oskarżany o korupcję i nepotyzm i zmuszony w 2018 roku do ustąpienia, na rok przed końcem drugiej i ostatniej kadencji), młodzi próbowaliby go obalić w pierwszej kolejności” – pisał w redakcyjnym komentarzu tygodnik „Mail and Guardian”.

W czasie gdy młodzi buntownicy w Kapsztadzie i Johannesburgu obalali pomniki Rhodesa i oblewali farbą posąg Mahatmy, nowe pomniki Gandhiego odsłaniano właśnie w Niemczech, a przede wszystkim w Londynie, gdzie odlana w brązie postać Mahatmy stanęła przed pałacem Westminsterskim, obok Churchilla, Lloyda George’a, Disraelego, Palmerstona, Lincolna, Mandeli.

Wychodźcy z Indii, którzy dobrowolnie – szukając lepszego życia – lub pod przymusem – przesiedlani przez Brytyjczyków z jednych posiadłości kolonialnych do drugich, do pracy na plantacjach czy przy budowie kolei – przybywali przez dziesięciolecia do Afryki, nigdy nie cieszyli się szczególną sympatią rdzennej ludności. Byli zamożniejsi niż Afrykanie, trzymali się od nich z dala, żyli osobno, rzadko się integrowali z tubylcami, którzy z kolei zazdrościli im zaradności i majątków. Zajmując się kupiectwem, na południu, a zwłaszcza na wschodzie Afryki, stali się dla miejscowych uosobieniem wyzysku i lichwy. Kiedy Idi Amin w latach siedemdziesiątych w Ugandzie wywłaszczył i wypędził z kraju 50 tysięcy hinduskich sklepikarzy, czarnoskórzy Ugandyjczycy świętowali to wydarzenie na ulicach. W 1949 roku w pogromach, jakie Zulusi urządzili w Durbanie, zginęło prawie 150 Hindusów, tysiąc zostało rannych, a 50 tysięcy straciło dach nad głową. Ostatnimi czasy południowoafrykańscy Hindusi obwiani są za korupcję tamtejszej elity władzy, a symbolem tego zjawiska stało się trzech braci Guptów, o których mówi się, że przekupując prezydenta Zumę, tak bardzo ubezwłasnowolnili go i uzależnili od siebie, że przejęli faktycznie na własność całe południowoafrykańskie państwo. 

Narodziny Mahatmy

Gandhi popadł w niełaskę u Afrykanów trzy lata temu, gdy dwaj południowoafrykańscy historycy indyjskiego pochodzenia ogłosili, że w młodości przyszły Mahatma traktował czarnoskórych z wyższością i pogardą. W napisanej przez siebie biografii Gandhiego ujawnili, że jako młody prawnik walczył co prawda z rasową dyskryminacją w Południowej Afryce, ale oburzał go fakt prześladowania ludności hinduskiej przez białych. W pozbawieniu równych praw czarnoskórych Afrykanów nie widział natomiast niczego nagannego.


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


Za rozbudzenie politycznej świadomości Mahatmy i początek jego walki z niesprawiedliwościami tego świata przywykło się uważać pewien majowy dzień 1893 roku, kiedy to jadąc pociągiem do Pretorii młody adwokat został wyrzucony z wagonu pierwszej klasy, zastrzeżonego wyłącznie dla białych. Historycy Ashwin Desai i Goolam Vahed ujawnili, że pisanych w tamtych czasach urzędowych skargach i petycjach adwokat Gandhi oburzał się głównie, że białe władze tak samo traktują Hindusów i czarnoskórych, podczas gdy jego zdaniem ci pierwsi zasługują na przywileje równe z białymi. Domagał się, by czarnoskórym nie pozwalać osiedlać się w dzielnicach, w których mieszkali Hindusi tak samo, jak zabraniano im żyć pośród białych. Gandhi nazywał czarnoskórych „kaframi” i „dzikusami”, Hindusów zaś uważał za „rasę wyższą”, zasługującą na lepsze traktowanie przez białych, przekonywał, że Hindusi i biali mają przecież wspólnych przodków, Ariów.

Książka południowoafrykańskich historyków popsuła opinię Mahatmie wśród czarnoskórych w Południowej Afryce i na całym kontynencie. Inni badacze losów, myśli i uczynków Gandhiego, także jego potomkowie, a wśród nich Ela Gandhi, była posłanka do południowoafrykańskiego parlamentu przyznają, że jak każdy święty, także on ma za sobą grzeszną, ludzką przeszłość i że zanim wyrósł na Mahatmę, młody Mohandas, jak jego rówieśnicy z tamtych czasów, nie był wolny od rasowych uprzedzeń. Potem jednak, także za sprawą południowoafrykańskich doświadczeń, przeszedł duchową przemianę i stał się natchnieniem dla wyzwoleńczych przywódców takich jak Martin Luther King czy Nelson Mandela. „Myślę, że Mandela przebaczyłby Gandhiemu jego rasistowską młodość – przekonywał Tirthankar Chanda, francuski dziennikarz i pisarz indyjskiego pochodzenia. – Podczas podróży do Indii w 1995 roku Mandela powiedział, że Indie dały Południowej Afryce młodego, niedoświadczonego prawnika. Południowa Afryka zwróciła go zaś Indiom jako Mahatmę”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej