Cenne szpargały

Jerzy Rakowiecki (1920–2003) był aktorem i reżyserem. Miał 19 lat, kiedy wybuchła II wojna. Ukończył podziemny Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej i AK-owską podchorążówkę.

25.03.2019

Czyta się kilka minut

Walczył w powstaniu warszawskim. Debiutował na scenie, gdy wojna jeszcze trwała – 22 marca 1945 r. w Teatrze Wojska Polskiego zagrał Chochoła w „Weselu” w reżyserii Jacka Woszczerowicza. Osiem lat później został absolwentem reżyserii warszawskiej PWST. Pracował w Warszawie, Łodzi, Toruniu, Poznaniu, Krakowie, Lublinie. Realizował spektakle telewizyjne i słuchowiska radiowe. W latach 80. zaczął z myślą o najbliższych spisywać wspomnienia, potem – zachęcony przez Jerzego Timoszewicza – także „Facecje teatralne” gromadzone w „Teczce dla Jacka”. Teraz ów Jacek – czyli syn autora, dziennikarz Jacek Rakowiecki – wydał ojcowskie „szpargały”. I należy mu się za to wdzięczność.

Nie tylko dlatego, że Jerzy Rakowiecki opowiada barwnie, ze swadą i staroświeckim wdziękiem, nie tylko z powodu mnogości teatralnych anegdot, czasem na granicy ryzyka, w których pojawiają się zarówno wielcy i sławni – Leon Schiller, Aleksander Zelwerowicz, Wilam Horzyca, Irena Eichlerówna, Nina Andrycz, Zofia Mrozowska, Halina Mikołajska – jak też zapomniane dziś postaci drugiego i trzeciego planu. „Pamiętnik” to również świadectwo kształtowania się warstwy postszlacheckiej inteligencji, i to na przykładzie rodziny, w której poczucie obowiązku wobec ziemi (autor porównuje swego ojca do Bogumiła z „Nocy i dni”) wchodziło w konflikt z ambicjami artystycznymi. A lektura „Zapisu z powstania warszawskiego” ściska gardło.

Bezradne pytania: dlaczego właśnie ja przeżyłem? „Dlaczego nie zginąłem w straszliwie zbombardowanym domu na Zagórnej, gdy zginęli wszyscy chłopcy z naszego piętra? Dlaczego poza uczuciem zupełnej obojętności nie odczuwałem prawie nic, a innym razem czułem wstrętny smak mdlącego strachu, gdy wyprowadzano nas na rozstrzelanie w Muzeum Narodowym? I dlaczego musiał zginąć mój brat, mój młodszy brat?”. Czytam o czerniakowskim epizodzie powstania i o dzielnej a groźnej Dudzie („moja tamże babska szefowa i szefowa przede wszystkim łączniczek”), i nagle sobie przypominam dokument telewizyjny, w którym owa Duda – nieżyjąca już dziś aktorka Małgorzata Lorentowicz – z nieruchomą twarzą wracała do tamtych dni. Świadkowie, których z każdym dniem ubywa. ©℗

Jerzy Rakowiecki, PAMIĘTNIK INTELIGENTA. HISTORIE WESOŁE, A OGROMNIE PRZEZ TO SMUTNE, Edipresse Książki, Warszawa 2019, ss. 366

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2019