Cel! Pal!

12.09.2022

Czyta się kilka minut

W zeszłym tygodniu wiele się wydarzyło, ktoś powie, że za wiele, że z brzemiennych w skutki zdarzeń ciężko wybrać to najważniejsze. Ponieważ staramy się podejmować decyzje szybko i bez hamletyzowania, i tym razem wybór przyszedł nam łatwo i nie bez przyjemności.

Uznaliśmy oto, że apel Gospodarza do ludu, by ów palił w piecach wszystkim prócz opon, jest wydarzeniem co najmniej najpoważniejszym i wartym analizy. W zdaniu wypowiedzianym przez przywódcę, lekko licząc, połowy społeczeństwa mieści się w zasadzie cały program partii Prawo i Sprawiedliwość, a szczególnie jej dbałość o swojskość. Swojskość – gdyby ktoś zapomniał – jest kluczowym elementem polityki polskiej. Komu się dziś zdaje, że poczucie swojskości w politycznym programowaniu można pominąć bądź zlekceważyć, ten przegra każde wybory. Oczywiście, swojskość, by ją uprawiać, trzeba rozumieć. Trzeba mieć do swojskości słuch absolutny i nie da się ukryć, że Gospodarz te przymioty posiada, także dlatego, że jest – wbrew pozorom – swojakiem.

Ktoś spróbuje teraz przynudzić o legendarnym już inteligencie z Żoliborza, że – powie – nie można być równocześnie ludowym swojakiem i inteligentem. Będzie to przynudzenie poniekąd słuszne. Nie można. Inteligenckość Gospodarza jest zmyśleniem ćwierćinteligentów, zdaje się, warszawskich, ale i oczywiście krakowskich. Minęły czasy, gdy coś ważnego w Polsce mogło się zdarzyć bez udziału krakowskiego ćwierćinteligenta. Pełna żoliborskość Gospodarza też jest wątpliwa i w zasadzie bez znaczenia. Gospodarz jest swojakiem ogólno­polskim, mimo pomieszkiwania w tej skądinąd i ładnej, i nietaniej dzielnicy.

A więc główny swojak kraju powiada językiem swojskim, do swojaków, by czynili po naszemu, by – sygnalizuje to wyraźnie w apelu o spalenie w piecach wszystkiego prócz opon – nie zważali na przepisy wydumane przez elity i celebrytów, zdjęte z sufitów w brukselskich gabinetach, na miazmaty obcej nam logiki Zachodu. Apeluje, by nasi swojacy plunęli na zakazy i ograniczenia, podnieśli czarną flagę anarchii i spalili śmieci swe, a zrobi im się od tego cieplej i na ciele, i na sercu. Boczną korzyścią będzie reakcja. Już jest.

Oto oderwane od czystej polskości, od elementarnej nawet swojskości elity zawyły i wyć w zimowe wieczory będą, co będzie można wykorzystać podczas kolejnego etapu objazdu polskiej prowincji spowitej czarną, tłustą mgłą, produktem spalania rzekomo nie opon, tylko pieluch i plastikowych butelek, i pudeł, i szmat, i wszystkiego palnego. Tej zimy każde kaszlnięcie od owych woni nie będzie już banalnym objawem raka nosogardzieli ani astmy, nie będzie to koklusz bez podtekstów, lecz znak patriotycznego uniesienia i poświęcenia w wojnie, w której paleniska nasze mają być orężem przeciw zwyrodniałej kulturze Zachodu. Ktoś powie, że się teraz jednak zapędziliśmy, i ten ktoś – rzec trzeba – jest oderwany od swojskości. Nie zapędziliśmy się, od lat bowiem nie umiemy przewidzieć, jak Gospodarz zdefiniuje swojskość i jak ją zaprezentuje, w czym ją zobaczy i jakie wyda rozkazy, by ją zrealizować.

I na tym w zasadzie chcielibyśmy skończyć omówienie najważniejszego zdania padłego w polskiej polityce w zeszłym tygodniu, zdania, z którego wyniknie doprawdy więcej niż z tysięcy zdań wypowiedzianych w tym samym czasie przez innych polityków polskich. Ale nie, wolimy skończyć innym, choć podobnym akcentem, myślą wyartykułowaną przez Gospodarza w charakterystyczny dla niego, insynuacyjny sposób. Dotyczy ona wrażeń z jednej z nielicznych jego wizyt za granicą. Sprzed ponad trzech dekad. Był w Wiedniu i nie chce – jak powiada teraz – opowiedzieć, co tam zobaczył. Bo było to – mniemać należy – szokujące i mu obce. Domyślamy się, co to być mogło? Czy trzeba do tego szczególnie perwersyjnego daru fantazji? Nie. Wystarczy powiedzieć, że obecny nasz przywódca, przejazdem, zobaczył w ostatniej dekadzie XX wieku zwykłe, raczej średnie europejskie miasto. Zobaczył i się przestraszył. Rzec trzeba, że jest to niezwykle swojska relacja z zagranicznej wycieczki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2022