Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przez kilka lat izraelski reżyser towarzyszył z kamerą Tenzinowi Zopie z nepalskiego klasztoru Kopan. W 2001 roku zmarł jego duchowy mistrz, sędziwy lama Konchog. Zgodnie z odwieczną tradycją młody mnich musi odnaleźć nowe wcielenie swego nauczyciela. Wędruje po tybetańskich wioskach, szukając półtorarocznego chłopca, który spełni wszystkie warunki, aby stać się Rinpocze.
Niejeden sceptyk uśmiechnie się pod wąsem widząc, z jaką powagą buddyjscy mnisi odczytują rozmaite znaki na ziemi i niebie, wedle których nakreślona zostanie szczegółowa mapa poszukiwań "małego Buddy". To, co wyglądać może na przesądy i gusła, dla tybetańskich buddystów jest sprawą najwyższej wagi, dotykającą ich duchowej tożsamości i trwałości rodzimej kultury. Na Tenzinie Zopie ciąży więc ogromna odpowiedzialność - nie może się pomylić podczas pełnienia swojej misji. Właściwie film Baratza jest opowieścią również o nim - o tym, który szuka. O jego wyborze życiowej drogi i o samotności, która jej towarzyszy.
Rozczulający jest widok umorusanego malca, który zostaje w końcu rozpoznany jako inkarnacja lamy Konchoga. "Mały Budda" piszczy z zachwytu, bawiąc się elektryczną koparką. Krzyczy, kiedy podczas golenia głowy szczypie go w oczy piana. Gaworzy w lokalnym narzeczu i płacze, kiedy w pobliżu nie ma mamy czy babci. Ale jego los został już przesądzony. Rodzice - prości wieśniacy świadomi zaszczytu, jaki spotkał ich dom - wyrażają zgodę na zabranie dziecka do klasztoru. XIV Dalajlama, który jest jednym z epizodycznych bohaterów tego filmu, błogosławi i potwierdza słuszność dokonanego przez mnichów wyboru. Tenzin Zopa jest szczęśliwy. Pomiędzy nim a dzieckiem nawiązuje się szczególna więź, bliska relacji ojca i syna. Ale jednocześnie nie może zapomnieć, że ten rozkoszny malec w czerwonym polarku już teraz jest obiektem kultu, a za chwilę stanie się źródłem najwyższej mądrości dla ogromnej rzeszy wyznawców.
Film Baratza może budzić wątpliwości co do sposobu "ustawienia" niektórych scen dla potrzeb kamery, pozostaje jednak duchową i filmową ucztą. "Wybraniec" tchnie buddyjskim spokojem, zachwyca urodą tybetańskiego pejzażu, a jednocześnie pozwala wejść znacznie głębiej niż typowy etnograficzny fresk spod znaku "National Geographic".
WYBRANIEC ("Unmistaken Child") - reż. Nati Baratz, Izrael 2008, TVP Kultura, sobota 6 VI, 22.15