Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W świecie zaś przyczyniło się do rehabilitacji Niemiec po II wojnie światowej i Holokauście. A było wiarygodne również dlatego, gdyż jego głównym aktorem był Niemiec, kiedyś przeciwnik reżimu Hitlera. Mowa o Willym Brandcie, kanclerzu Niemiec Zachodnich, który będąc w Warszawie przy okazji podpisywania traktatu o uznaniu granicy na Odrze przez RFN, 7 grudnia 1970 r. stanął przed Pomnikiem Bohaterów Getta - i ukląkł, bez słów.
Gest Brandta otwierał symbolicznie drogę dla nowej niemieckiej polityki wschodniej (Brandt otrzymał za to Pokojowego Nobla). Ale w RFN jego warszawski gest wywołał gwałtowny spór. Większość obywateli RFN nie akceptowała wówczas tego, co Brandt uczynił: 48 proc. twierdziło, że to przesada; Brandta popierało tylko 41 proc. Dziś istotne wydają się dwa kryteria: ówczesny odbiór gestu Brandta i jego skutek widziany z obecnej perspektywy. Na konferencji z okazji 40. rocznicy tego wydarzenia, zorganizowanej przez dziennik "Die Welt", ambasador Polski w Berlinie Marek Prawda mówił: "Klękając, Brandt ryzykował sporo wobec swych wyborców, w imię porozumienia z Polakami i w imię sukcesu swej Ostpolitik. Jego przejmujący gest był dla nas znakiem nowego języka pojednania". Były prezydent RFN Richard von Weizsäcker, wtedy poseł CDU, zaznaczał: "W 1970 r. zajmowało nas w Bundestagu bardzo mocno pytanie, jak można posunąć naprzód relacje z Warszawą. Do tego konieczna była droga wiodąca naokoło, bo przez Moskwę. Ale w gruncie rzeczy chodziło nam o Polskę".
Socjaldemokrata Brandt przekonał wtedy swym gestem zwłaszcza niemiecką młodzież. Inni kanclerze - przed nim Konrad Adenauer, po nim Helmut Schmidt i Helmut Kohl - cieszyli się dużym szacunkiem. Brandt był kochany.
Dla autora tych słów jego warszawski gest stał się wówczas impulsem wstąpienia do partii kanclerza, do SPD. 11 lat później inny gest sprawił, że opuściłem tę partię: gdy 13 grudnia 1981 r. kanclerz Schmidt odmówił przerwania swej wizyty w NRD u Ericha Honeckera po tym, jak w Polsce wprowadzono stan wojenny.