Bracia Dardenne - nareszcie

Filmy braci Dardenne winny być lekturą obowiązkową adeptów sztuki filmowej. Niewielu we współczesnym kinie potrafi łączyć zainteresowanie człowiekiem zbędnym z silnym przekazem emocjonalnym i żelazną wręcz dyscypliną formy. I robić to w sposób tak genialnie dyskretny.

23.10.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Luc Dardenne (z wykształcenia filozof) i jego brat Jean-Pierre (początkowo aktor) pierwszej kamery wideo dorobili się pracując w cementowni. Potem przez lata terminowali w dokumencie i na tym gruncie wykuwała się ich dzisiejsza filmowa wrażliwość. Znać to niemal od pierwszych kadrów. Belgijscy twórcy cierpliwie i bez pośpiechu wprowadzają nas w naturalne środowisko bohatera. Zanim rozpocznie się pierwszy akt dramatu, musimy poznać od podszewki jego tło: warsztat stolarski w filmie “Syn", fabrykę w “Rosetcie", ruchliwe ulice, po których grasuje złodziejaszek z filmu “Dziecko"... Bracia Dardenne nie idą na skróty, stronią od umowności, drobiazgowo rekonstruują każdy pozornie nieważny szczegół. Dopiero w takiej kompletnej scenerii czas na właściwy dramat.

Zgorzkniały stolarz odkrywa, że świeżo zwolniony z więzienia czeladnik jest zabójcą jego synka. Wyrzucona z pracy młodziutka Rosetta, córka alkoholiczki, rozpoczyna gdzieś na peryferiach normalnego życia beznadziejną walkę o przetrwanie i zachowanie resztek godności. Śmierć zatrudnionego nielegalnie imigranta (“Obietnica") stawia przed pracodawcą i jego synem trudne do udźwignięcia zadanie moralne. Za każdym razem społeczny realizm ustępuje miejsca pełnej napięcia międzyludzkiej grze, w której stawką jest człowieczeństwo. A chłodna rejestracja zachowań zamienia się w chwytającą za gardło przypowieść.

Na pytanie, dlaczego tak chętnie szukają swoich bohaterów pośród społecznych nizin, twórcy “Dziecka" odpowiadają nieodmiennie, że właśnie w osobie “człowieka prostego" odnajdują kwintesencję człowieczeństwa. Zmagający się z codziennym znojem i z koniecznością nieustannych wyborów bohaterowie braci Dardenne są przede wszystkim ludźmi podobnymi do nas, nie zaś ofiarami społecznego systemu, życiowymi nieudacznikami czy produktami wielkomiejskiej patologii. Nadzwyczajna uważność, z jaką są portretowani, udziela się bardzo szybko widzowi, który prowadzony jak po sznurku przenika najpierw ściany ich domów, a potem także ich pogmatwany świat wewnętrzny.

***

“Dziecko" - nagrodzone w tym roku canneńską Złotą Palmą, podobnie jak o 6 lat starsza “Rosetta" - jeden z zaledwie kilku tytułów w fabularnym dorobku braci, stanowi kolejne ogniwo ich niekończącej się opowieści o ratowaniu człowieczeństwa w sobie. I jak zwykle maksymalne stężenie dramatyzmu dokonuje się tu na gruncie relacji rodzinnych.

Oto Bruno, młody, lekkomyślny kieszonkowiec, który żyje z dnia na dzień nerwowym rytmem wyznaczanym przez kolejne “akcje". Kiedy jego dziewczyna rodzi niechciane przez oboje dziecko, chłopak bez wahania sprzedaje je gangsterom. Kiedy uświadomi sobie, co zrobił, będzie już za późno. Ale kibicując mu w walce o odzyskanie syna, zdajemy sobie powoli sprawę, że nie o dziecko (a przynajmniej nie wyłącznie o nie) toczyć się będzie ta gra. Kto wie, może w rękach nowych rodziców czekałby je znacznie lepszy los? Najważniejszy jest jednak sam Bruno i budzenie się w nim człowieka (jeszcze nie ojca czy partnera) - kogoś, kto przy całej nędzy swej egzystencji jest w stanie wziąć odpowiedzialność za drugiego. I kogoś, kto w relacjach z innymi wreszcie sam przestanie być wiecznym dzieckiem.

Bracia Dardenne, odżegnujący się od jakichkolwiek religijnych przekonań, uczą nas przebaczania, bardziej ludzkiego patrzenia na innych. Bez krzywdzących uprzedzeń i gotowych sądów. Bez ślepego idealizowania czy “punktów za pochodzenie". Żaden człowiek, choćby na pierwszy rzut oka nie wart przysłowiowego funta kłaków, nie może być potraktowany jak insekt. Każdemu pozostawiona zostaje szansa: i Rosetcie, która po długiej walce stoczyła się na dno, i młodocianemu zabójcy z filmu “Syn", i Brunonowi, dla którego nawet własne dziecko staje się kolejnym towarem do natychmiastowego “opylenia".

Wyzwolenie w sobie tak heroicznej postawy nie jest dla widza szczególnie trudne, albowiem reżyserzy najzwyczajniej lubią swoich bohaterów. Angażują głównie aktorów nieprofesjonalnych (choć akurat odtwórca roli Bruna grywał już wielokrotnie, m.in. w “Obietnicy"). Bracia Dardenne pozwalają im zaistnieć na ekranie w całej ich nijakości czy brzydocie. Operując licznymi, intensywnymi zbliżeniami twarzy, nadają im od razu status osoby, niepowtarzalnej indywidualności, którą musimy dostrzec w tłumie i przynajmniej próbować zrozumieć.

Obecność naturszczyków wnosi coś jeszcze. Filmy belgijskich reżyserów słyną wszakże z dopiętego na ostatni guzik scenariusza, z gruntownie przemyślanych zdjęć i precyzyjnego montażu - i właśnie dzięki niezawodowym odtwórcom głównych ról buduje się na planie dodatkowe napięcie. Żelazną konstrukcję wypełnia żywioł nieprzewidywalny do końca, zaskakujący czasem pewnie i dla samych twórców.

Siłą tego kina jest także świadome samoograniczenie. Twórcy “Rosetty" rezygnują z muzycznego tła, z rozbudowanych dialogów, preferują proste i surowe zdjęcia, a prowadzona z ręki kamera sprawia wrażenie, jakby była przyklejona do bohatera.

I nie stoi za tym żaden sztywny program czy formalny manifest na kształt osławionej “Dogmy" - ale raczej spójna filozofia patrzenia na człowieka. Mocno spłowiałe słowo “humanizm" w odniesieniu do tej akurat twórczości z powrotem nabiera sensu.

Bracia Dardenne należą do nielicznej dziś grupy filmowców, którzy wierzą w widza. Ich skromne filmy mają w sobie zwodniczą prostotę. Od pierwszych ujęć wciągają niczym kryminalna zagadka. Urywają się niespodziewanie, pozostawiając nas z kłębiącymi się pytaniami. Wielka szkoda, że nie znalazły dotychczas w Polsce miejsca w szerokiej dystrybucji. Dobrze, że mamy przynajmniej “Dziecko".

“DZIECKO" (“L’enfant") - scen. i reż.: Jean-Pierre i Luc Dardenne, zdj.: Alain Marcoen, muz.: Marie-Hélčne Dozo, wyst.: Jérémie Renier, Déborah François, Fabrizio Rongione, Olivier Gourmet, Jérémie Segard i inni. Prod.: Belgia/Francja 2005. Dystryb.: Gutek Film. W kinach od 21 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005