Boski antyklerykalizm

Tam, gdzie świeccy biorą odpowiedzialność za wspólnotę, Kościół staje się miejscem, w którym doświadczyć można zdrowych, wspierających relacji i rozwijać otrzymane od Boga talenty.

15.08.2022

Czyta się kilka minut

Kościół Najświętszego Serca Jezusa w Bojanowie. 3 lipca 2021 r. / PIOTR DZIURMAN / REPORTER
Kościół Najświętszego Serca Jezusa w Bojanowie. 3 lipca 2021 r. / PIOTR DZIURMAN / REPORTER

Czterystu jeden w 2013 roku. dwustu siedemnastu w roku 2022. Tylu diakonów diecezjalnych zostało wyświęconych w Polsce na księży (czyli, mówiąc językiem ściśle teologicznym, na prezbiterów). Spadek w ciągu dekady niemal dwukrotny. Proporcje wśród zakonników są podobne. A spadek liczby nowo wyświęcanych księży będzie przyspieszać. Tegoroczni neoprezbiterzy zgłosili się do seminarium sześć lat temu. Od tego czasu kandydatów nadal ubywa. W tym roku nikt nie zgłosił się do seminarium w Bydgoszczy. I już się nie zgłosi, gdyż nowy biskup bydgoski Krzysztof Włodarczyk postanowił seminarium zamknąć, a wszystkich kleryków (sześciu) wysłać do Poznania. Analogiczne decyzje podjęli biskupi świdnicki i legnicki, kierując kleryków do Wrocławia.

Biskup opolski Andrzej Czaja ogłosił, że z powodu braku księży jest zmuszony połączyć sześć samodzielnych dotąd parafii z parafiami sąsiednimi. Skala problemu staje się jeszcze wyraźniejsza, gdy zestawi się przewidywaną liczbę nowych księży z liczbą tych, którzy odejdą w najbliższym czasie na emeryturę. W opolskim seminarium uczy się obecnie 28 kleryków. Biorąc pod uwagę, że zwykle połowa odchodzi przed święceniami, biskup przewiduje, że do 2027 r. wyświęci 14 prezbiterów. W tym czasie emerytami zostanie około 70.

Opole nie jest wyjątkiem na mapie Polski. Szczegóły mogą się różnić w zależności od miejsca, ale tendencja jest wszędzie taka sama. Do łączenia parafii dochodzi w archidiecezjach częstochowskiej i łódzkiej oraz w diecezji łowickiej. Nie ma zapewne w Polsce biskupa, który by się nie zastanawiał, kiedy będzie zmuszony podjąć podobne działania.

Niepotrzebny ksiądz

Przyczyny spadku liczby księży i kleryków są złożone. Jedną z nich – najczęściej wskazywaną – jest postępująca sekularyzacja społeczeństwa, najszybciej zachodząca w młodym pokoleniu. Sekularyzacja spowodowana jest wieloma czynnikami. Bardzo istotnym jest rosnąca świadomość opłakanego stanu kościelnych instytucji. Od lat co rusz wychodzą na jaw kolejne przypadki przestępstw seksualnych popełnianych przez księży oraz ich tuszowania przez biskupów i innych przełożonych. Poznajemy fakty wskazujące na autorytarny charakter struktur, dowiadujemy się, jak księża są traktowani przez przełożonych w sytuacji różnicy zdań i konfliktu: słyszymy, że otrzymują zakazy wypowiedzi, są pozbawiani pełnionych funkcji, a nawet możliwości celebrowania Eucharystii (najjaskrawszym tego przykładem była sprawa ks. Wojciecha Lemańskiego). W przestrzeni publicznej pojawiają się także opowieści byłych księży i kleryków o tym, jak byli traktowani w seminarium lub w parafii. Sporo w nich wątków dotyczących mobbingu, samotności, niezrozumienia.

Warto jednak zauważyć także zupełnie innego rodzaju przyczynę spadku liczby chętnych do kapłaństwa. Można ją określić jako wewnętrzną i pozytywną. By zrozumieć, na czym polega, warto zacząć od przyjrzenia się liście osób ważnych dla różnych „odnóg” polskiego katolicyzmu. Nurt charyzmatyczny nie rozwijałby się prężnie bez Marcina Zielińskiego, Karola Sobczyka i Aleksandra Bańki. Trudno sobie wyobrazić środowiska tradycjonalistyczne bez Pawła Milcarka czy Tomasza Rowińskiego. Ogromny wpływ nie tylko na katolicyzm otwarty mają Zbigniew Nosowski i Sebastian Duda z „Więzi”. Ważną postacią dla środowisk medytacyjnych jest Dariusz Hybel – jeden z dwóch nauczycieli Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej przy klasztorze benedyktynów w Lubiniu. Zaangażowanie charytatywne Kościoła byłoby o wiele uboższe bez Piotra Żyłki i Zupy na Plantach. Nieliczne, ale coraz silniejsze środowiska progresywne prawdopodobnie nie istniałyby bez twórców Magazynu Kontakt – Miszy Tomaszewskiego i Ignacego Dudkiewicza.

Wymieniłem jedynie mężczyzn, ponieważ jak dotąd Kościół katolicki udziela sakramentu święceń tylko mężczyznom. Żaden zaś z wyżej wymienionych sakramentu tego nie przyjął. Mimo to każdy z nich jest liderem jakiejś wspólnoty czy środowiska. Działalność takich osób (jest ich znacznie więcej niż wyżej wymienieni) ujawnia fundamentalną zmianę, jaka dokonała się w polskim Kościele przez ostatnie 30 lat.

Jeszcze w latach 90. XX w. dominowało przekonanie, że chłopak, który chce się zaangażować w życie Kościoła, ma zasadniczo jedną drogę: zostać księdzem. Dzisiaj dla wielu, a może i dla większości młodych ludzi jest oczywiste, że nie trzeba przyjmować święceń, by być ­katolikiem nie tylko pogłębiającym własną wiarę, ale pełniącym ważne funkcje w kościelnej wspólnocie, głoszącym Ewangelię czy podejmującym inne zadania „duszpasterskie”.

Odpowiedź na pytanie, po co zostać księdzem, jest coraz mniej ­oczywis ta. Pytanie to ma dwa poziomy: teologiczny, na którym chodzi o kwestię fundamentalnej tożsamości prezbitera, oraz „­organizacyjny” – z dylematem, po co wchodzić w strukturę, która jest (przynajmniej częściowo) toksyczna i coraz gorzej postrzegana w społeczeństwie.

Duchowna samoświadomość

Czy w środowiskach duchownych rośnie świadomość konieczności przemyślenia własnej tożsamości, czy też uwaga skupia się raczej na coraz bardziej negatywnym społecznym odbiorze księdza? W wypowiedziach biskupów i księży dominuje lament nad upadkiem statusu duchownego i szukanie winnych tego procesu „na zewnątrz” – czyli w mediach lub szerzej – w nieprzyjaznej Kościołowi kulturze.

Znacznie mniej przemyślana wydaje się kwestia pierwsza – pytanie o tożsamość księdza. Kim on w istocie jest i jakie jest jego miejsce we wspólnocie Kościoła? Znamienna jest w tym kontekście niedawna wypowiedź ks. dr. Piotra Kota, przewodniczącego Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych. W wywiadzie dla KAI, w odpowiedzi na pytanie o kryzys „powołań”, sformułował następujący postulat: „Dobrze by się stało, gdyby w każdej parafii wierni spotkali się ze sobą i zastanowili się nad tym, dlaczego od wielu lat nikt z ich wspólnoty nie zaangażował się w misję Kościoła”.

Z kontekstu rozmowy można wywnioskować, że ks. Kot utożsamił zaangażowanie się w misję Kościoła ze wstąpieniem do seminarium duchownego. Czyż nie jest to jednak przejaw myślenia klerykalnego, które zupełnie nie przystaje zarówno do współczesnych realiów, jak i do treści fundamentalnych źródeł katolickiego rozumienia Kościoła, tj. ksiąg Nowego Testamentu? A przecież mamy do czynienia z wypowiedzią osoby zajmującej ważne stanowisko w kościelnym systemie formacji księży.

Są księża, którzy widzą sprawy inaczej. Krakowski biblista ks. Wojciech Węgrzyniak pisał na swoim blogu, że tak naprawdę „ksiądz jest koniecznie potrzebny do sprawowania Eucharystii, spowiedzi, namaszczenia chorych” i że patrząc z tej perspektywy, księży w Polsce nie brakuje, gdyż nikt nie jest pozbawiony dostępu do sakramentów. Większość innych zadań, które do tej pory były domeną księży, mogliby z powodzeniem – uważa Węgrzyniak – przejąć od nich świeccy.

Nie trzeba być księdzem, by organizować materialne funkcjonowanie wspólnoty. Nie trzeba nim być nawet po to, by towarzyszyć duchowo siostrom i braciom w wierze, by rozwijać teologiczny namysł nad wiarą, by nauczać tych, którzy mniej wiedzą i rozumieją, ani by głosić ją tym, którzy jeszcze jej nie znają.

Synodalna diagnoza

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na diagnozy zawarte w większości syntez synodalnych sformułowanych w diecezjach. Wynika z nich bezsprzecznie, że polski Kościół jest ciężko chory na klerykalizm: że księża mają bardzo słaby kontakt ze świeckimi, często traktują Kościół jako swoją własność, niechętnie rezygnują z kontroli tego, co się dzieje we wspólnocie. Z drugiej strony – to też ujawniło się w synodalnych syntezach – sami księża funkcjonują w sztywnej strukturze, mają słaby kontakt z przełożonymi, zwłaszcza z biskupami, są często osamotnieni, zmuszeni do lawirowania i hipokryzji.

Syntezy synodalne pokazały także, że klerykalizm jest zakorzeniony w wielu środowiskach świeckich. Od tej strony przybiera on inne formy – np. traktowania Kościoła jako „instytucji usług duchowych”, niechęci do brania odpowiedzialności za wspólnotę, a nawet za własną wiarę. Tacy katolicy zawieszają się na duchownych, traktowanych jako osoby bliższe Bogu i sferze ducha, obdarzone z automatu niepodważalnym autorytetem.

Ostatni aspekt synodalnych diagnoz może wydawać się sprzeczny z procesem opisanym wyżej – czyli z tym, że osoby bez sakramentu święceń odgrywają coraz ważniejszą rolę w polskim Kościele. Jest to jednak sprzeczność pozorna. Kościół w Polsce jest po prostu zróżnicowany, bo są środowiska bardziej klerykalne, w których ksiądz pozostaje koniecznym centrum wspólnoty, i są takie, w których jest jednym z wielu współodpowiedzialnych. To jednak te drugie wydają się żywe i prężne.

Ewangeliczny ideał

Jeśli rzeczywiście najbardziej żywe są te środowiska, w których oczywiste jest, że osoby świeckie pełnią ważne, także „liderskie” czy „duszpasterskie” funkcje we wspólnocie, to tzw. kryzys powołań można postrzegać raczej jako proces zmiany (być może radykalnej) niż jako aspekt upadku Kościoła. Zmiana ta zapewne stwarza rozmaite trudności, ale z drugiej strony może być szansą na reformę polskiego katolicyzmu, zbliżającą go do ewangelicznego ideału.

Znacznie bliżej owego ideału znajdują się wspólnoty, w których wszyscy biorą odpowiedzialność za rozwój wiary, wszyscy bowiem są do tego przez Boga powołani. Taką właśnie wspólnotę opisuje św. Paweł: „Ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12, 28). Tekst ucznia Pawła, autora Listu do Efezjan, dowodzi, że ów pluralizm trwał także w następnym pokoleniu chrześcijan – oraz że możliwe były modyfikacje szczegółowego rozkładu powołań: „On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4, 11-14).

Wedle ewangelicznego ideału różnorodność funkcji spełnianych we wspólnocie przez jej rozmaitych członków służy religijnemu rozwojowi wszystkich – „dojściu wszystkich razem do (…) miary wielkości według Pełni Chrystusa”. Nie powinna zatem wiązać się z hierarchizacją, różnicowaniem na tych ważniejszych i tych mniej ważnych. Pamięć, że taka była wizja samego Jezusa, została przechowana w Ewangelii Mateusza, gdzie zapisano słowa: „Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23, 8-10).

Błogosławiony kryzys

Rzut oka na historię Kościoła pozwala zobaczyć, że taki ewangeliczny ideał w późniejszych wiekach realizowany był raczej na peryferiach chrześcijaństwa niż w jego głównym nurcie. Kościół się sklerykalizował – powstał „stan duchowny”, do którego wejście stało się niemal koniecznym warunkiem posiadania wpływu na kształt wspólnoty. Co jakiś czas pojawiały się próby reformy, żadna jednak nie dawała powszechnych i trwałych rezultatów.

Można powiedzieć, że jesteśmy świadkami lub uczestnikami kolejnej takiej próby, tym razem zainicjowanej w katolickim centrum, w Rzymie. Jest nią trwający synod o synodalności.

W krajowych i diecezjalnych syntezach z różnych części świata ujawniają się ciekawe podobieństwa i różnice w kwestii relacji wspólnota–księża. Z jednej strony klerykalizm jest powszechnie rozpoznawany jako podstawowa „choroba” dręcząca katolickie chrześcijaństwo. Z drugiej – różnice pomiędzy opublikowanymi dotąd syntezami sugerują, że klerykalizm jest tym mocniejszy, im mocniejszy (czyli m.in. bardziej liczny) jest „stan duchowny” w danym Kościele lokalnym. Syntezy powstałe w miejscach, w których księży nie ma wielu, gdzie świeccy biorą odpowiedzialność za wspólnotę, częściej przedstawiały „jaśniejszy” obraz Kościoła – jako miejsca, w którym doświadczyć można zdrowych, wspierających relacji międzyludzkich, gdzie można być potrzebnym i rozwijać otrzymane od Boga „talenty”.

Gdy próbuje się zinterpretować synodalne głosy w perspektywie wiary, pojawia się myśl, że radykalny spadek liczby kleryków, coraz mniejsza liczba nowo wyświęcanych księży, a zatem czekający nas w Polsce brak prezbiterów, jest zjawiskiem opatrznościowym. Być może z Bożej perspektywy polskiemu katolicyzmowi potrzebne jest zamknięcie niemal wszystkich seminariów i brak księży. Byłaby to niewątpliwie droga do zupełnie innej postaci Kościoła niż ta, którą znamy. Jak miałaby wyglądać? Nie wiem.

Jeśli taka niewiadoma kogoś przeraża, to warto pamiętać, że kształt chrześcijaństwa nieraz już się zmieniał. O jednej z pierwszych wspólnot Pismo mówi tak: „W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł” (Dz 13, 1). O biskupach i prezbiterach ani słowa. A był to Kościół nie gorszy niż ten dzisiejszy w Krakowie czy Rzymie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2022