Boska zabawa

Boże Narodzenie to święto Boga jako Dziecka. A dzieci często wcale nie są takie, jakimi chcieliby je widzieć dorośli.

12.12.2022

Czyta się kilka minut

Madonna z Dzieciątkiem, ok. 1480-1485. Z kolekcji Museu de Arte de São Paulo / HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES
Madonna z Dzieciątkiem, ok. 1480-1485. Z kolekcji Museu de Arte de São Paulo / HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES

Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, / lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie” – sparafrazowany przez Adama Mickiewicza aforyzm XVII-wiecznego mistyka Anioła Ślązaka był przez wiele lat moim ulubionym bożonarodzeniowym zaklęciem, nadającym poważny i głęboki sens świętom, których zewnętrzna postać skrojona była – myślałem już jako nastolatek – pod małe dzieci.

Uważałem tę frazę za dobry, skrótowy wyraz bliskiego mi nurtu chrześcijaństwa, który tworzyli niektórzy pierwsi uczniowie Jezusa, a potem rozwijała część Ojców Kościoła i mistycznie nastawieni myśliciele średniowieczni, jak Jan Szkot Eriugena czy Mistrz Eckhart. W nurcie tym liczy się nie tyle odległa historia, poprawność pobożnych rytuałów ani nawet prawowierność abstrakcyjnej doktryny – liczy się przede wszystkim żywe doświadczenie. To, co istotne – dzieje się teraz i tutaj.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
KS. DARIUSZ PIÓRKOWSKI, jezuita: Skoro Bóg stał się człowiekiem, człowiek powinien być drogą Kościoła. Ale to wciąż do nas nie dotarło >>>>


Od pewnego jednak czasu mickiewiczowska fraza zaczęła mi zgrzytać. Podobnie jak bardziej dosłowny przekład tekstu Ślązaka: „Choćby tysiąckroć Bóg w Betlejem był zrodzony, / A w tobie nie, toś już na wieki jest zgubiony”. Co jest nie tak? – gryzło mnie pytanie. Nagle przyszło olśnienie: zgrzyta mi „biada!”, groźba zguby, straszna powaga teologicznej fomuły, wprowadzająca niepokój, wątpliwość: jak to jest ze mną? Zrodził się we mnie czy nie zrodził Bóg? I skąd mam to wiedzieć?

Zaproszenie łobuza

Usłyszałem jednak kiedyś w duszy śmiech – perlisty, choć cichy. I nie było już żadnej groźby. Znikł wszelki pobożny niepokój. Dzisiaj zamieniłbym więc dwuwiersz Mickiewicza na podobny, ale całkiem inny: „Wierzysz czy nie wierzysz, że Bóg się zrodził w żłobie, / ciesz się zawsze i świętuj – bo się rodzi w tobie!”.

Najpewniej bowiem rację miał Mistrz Eckhart, głosząc, że w każdej i każdym z nas jest ukryte miejsce, w którym „Bóg się okrywa zielenią i kwieciem, ciesząc się i błyszcząc, tak jak w sobie samym”, miejsce, gdzie „Ojciec Przedwieczny rodzi nieustannie Swego Przedwiecznego Syna, w ten sposób, że to miejsce, wespół z Ojcem i jedną z Nim mocą, rodzi Jego Syna i siebie samo jako jednego i tego samego Syna”.

Bóg jest, odkrył Eckhart, głębią, gruntem duszy. Boskość jest jak Ziemia, po której chodzimy, przyciągani do niej siłą ciążenia, bez możliwości dojścia na jej koniec, nad krawędź, zawsze otuleni horyzontem bez jednego pęknięcia. Jak ziemia, ale nie taka zmarznięta i twarda, jak pod koniec grudnia na gliniastych wzgórzach Małopolski lub na piaszczystych równinach Mazowsza, ale ciepła, wilgotna, przykryta soczystą zieloną trawą, pachnąca po przelotnym deszczu wiosną, kiedy kwitną magnolie.

I gdzieś na gęstym boskim trawniku, pleniącym się głęboko w każdej i w każdym, pod przygrzewającym w każdej i w każdym niebiańskim słońcem, bawi się boskie Dziecko. Chłopięce i dziewczęce zarazem – mówimy najczęściej: „Syn”, ale Ono tak samo jak synem, jest i córką – Mądrością, Sophią. O Niej, o Nim, mówi Księga Przysłów, że cały czas się bawi na okręgu ziemi, bezpieczne pod czułym, pogodnym wzrokiem stwórczego Rodzica świata (por. Prz 8, 30-31).

Piękny obrazek, powiesz może, lecz ja nie dostrzegam Dziecka, nie wiem, gdzie Je spotkać, nie mam pojęcia, jak uczestniczyć w Jego zabawie. Czy aby na pewno ten obraz jest prawdziwy? Skoro go naszkicowałeś i postawiłeś mi przez oczy, to powiedz: gdzie jest to Dziecko? Dlaczego się nie pokazuje? Bawi się w chowanego? Niepoważne czy co? To przecież kwestie ostateczne!

Tak. Niepoważne jest i bawi się w chowanego. To przecież Dziecko, choć nie mogli się z tym pogodzić przez wieki artyści, malujący Synka leżącego na rękach Bożej Rodzicielki z wyrazem twarzy nastolatka, który musi za wszelką cenę pokazać, że jest dorosły i zabawy młodszego rodzeństwa nie pociągają już jego umysłu, zajętego ideą naprawiania świata zepsutego przez poprzednie pokolenia.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Pasterze w średniowiecznej sztuce nie są uosobieniem niewinności. Żadni z nich prostaczkowie o czystych sercach ani sielankowi pastuszkowie z szopki >>>>


A Ono niepoważne jest, beztroskie i łobuzerskie. Jeśli więc ty jesteś – albo być pragniesz – poważnym dorosłym, nie umiesz czy nie chcesz się bawić, nie znajdziesz (w sobie) Dziecka. Możesz domagać się, by przestało się chować, możesz na Nie krzyczeć i grozić – boski Łobuz nic sobie z tego nie będzie robić. Żadne groźby nie sprawią na Nim najmniejszego wrażenia, nigdy od Rodzica nie doświadczyło kary, nawet nie wie, co to takiego. Sprytnie ukryte, będzie cicho chichotać, ciesząc się, że w tej zabawie świetnie Mu idzie. Co najwyżej, gdy zobaczy, jak oddalasz się od miejsca, w którym się schowało, w kierunku swojego dorosłego świata, zakrzyknie krótko: „Zimno! Coraz zimniej! Lodowato!”.

Nie wywabisz go z kryjówki także obietnicą nagrody. Największą nagrodą jest bowiem dla Niego sama zabawa. Popatrz na dzieci, gdy skupione są całe na najważniejszym działaniu na świecie: na jeżdżeniu resorówką w kółko po obrzeżach dywanu albo na handlowaniu wyobrażonym jedzeniem za na niby pieniądze z jedynym sensownym dorosłym w rodzinie, który zna prawdziwą wagę tych gestów – nieprzynoszących żadnego pożytku poza tym, że właśnie się dzieją.

Niepodzielność serca

Chcesz znaleźć ukryte w tobie boskie Dziecko? – posłuchaj tej historii: „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: »Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?«. On zawołał dziecko, postawił je pomiędzy nimi i rzekł: »Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc stanie mały jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim«” (Mt 18, 1-4).

Uczniowie traktują Boże sprawy bardzo poważnie. Panowanie Boga, nowy porządek świata, który wreszcie ma usunąć każdą niesprawiedliwość i rozwiązać wszelkie problemy, wymaga – w ich mniemaniu – precyzyjnego rozgraniczenia kompetencji, ustalenia hierarchii i zależności. Ich pytanie, zadane Jezusowi, nie jest, oczywiście, bezinteresowne. Niby chodzi im tylko o społeczny i religijny porządek, ale – w gruncie rzeczy – wiedzy na tamten temat potrzebują po to, by móc znaleźć w owym porządku jak najlepsze miejsce dla samych siebie. Nie przyznają się jednak do tego wprost, grają. Ot, polityka!

Jezus przenika ich intencje. Odpowiedzi na zadane mu pytanie nie zaczyna od prezentacji hierarchii królestwa. Woła dziecko. A potem zwraca się do uczniów mówiąc, co oni muszą zrobić ze sobą, by w ogóle w królestwie się znaleźć. W końcu pokazuje, że ich polityczna gra jest zupełnie bez sensu: by wejść w niebiańskie układy, trzeba być małym jak dziecko, a każdy mały jest w królestwie największy – czyli wszyscy są równi (albo jeszcze inaczej: na porównania nie ma tu miejsca).

„Szukajcie Go w prostocie serca” (Mdr 1, 1) możemy przeczytać na samym początku Księgi Mądrości. Precyzyjniej byłoby: szukajcie Go sercem pojedynczym, niepodzielonym (haploteti ­ kardias). Takim właśnie, jakie mają dzieci, jeszcze niezdolne do gry w podwójny – jawny i ukryty – sens działań i słów. Nawet walcząc o przywództwo w indiańskim plemieniu, którym stają się na jedno letnie popołudnie, robią to wołając: „ja jestem wodzem!”, „ja szamanem!”, „nie, bo ja!”, „ja, ja pierwszy powiedziałem!”.

Serce proste, niepodzielone, nie ma nic do ukrycia. Jego „strona wewnętrzna, jest jak i strona zewnętrzna” (czytamy w starożytnej Ewangelii Tomasza). Człowiek o sercu niepodzielonym, co widzi, to myśli, a co myśli, to mówi – jak w przypowieści o królu ubranym w nieistniejące szaty, widziane – ponoć – przez „mądrych”. Tylko dziecko, głosi opowieść, umiało krzyknąć w szczerym zdziwieniu, że dorośli dopuścili do tak dziwnej sytuacji: „król jest nagi!”.

Szczeremu zdziwieniu dziecka, wyrażonemu najprostszym możliwym zdaniem, towarzyszył, wyobrażam sobie, równie szczery śmiech – naturalny w sytuacji, gdy dorośli robią z siebie głupców, skrępowani konwenansami, które ciągną ich w przeciwne strony. W jedną – obowiązek utrzymywania zasad publicznej przyzwoitości, w drugą – wymaganie prezentowania się w społeczeństwie jako nie gorsi od innych, w trzecią wreszcie – nakaz szacunku dla politycznej siły władzy. Dziecko śmiało się więc nie tylko z gołego króla, ale także z tych wszystkich sztucznie napiętych gestów, zakłopotanych min i wstydliwych rumieńców na twarzach dorosłych członków ulicznego tłumu.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
OPOWIEŚĆ WIGILIJNA RADKA RAKA. Wilczku, wilczku, pójdź do paśniku. Jak nie przyjdziesz teraz, to nie przychodź nigdy >>>>


Absolutna niepowaga

W tłumie takich dorosłych znaleźć można również ludzi religijnych i pobożnych. Nic dziwnego, że w starożytnej Ewangelii Tomasza czytamy, jak uczniowie, bezskutecznie rozglądający się za Jezusem, wykrzyknęli pytanie: „Którego dnia objawisz się nam i kiedy Cię ujrzymy?”. Jezus im odpowiedział: „Kiedy się rozbierzecie bez wstydu, weźmiecie swe ubranie, rzucicie je pod nogi i jak małe dzieci będziecie je deptać – wtedy bez lęku ujrzycie Syna Żyjącego” (EwT 37).

Dzieci nie mają nic do ukrycia. Gdy jest gorąco, mogą bez problemu zrzucić krępujące ruchy ubrania i oddać się dzikiej i czystej radości skakania po odzieży. Pochłonięte tym, nie czują wstydu i lęku – widzą pośród siebie, razem z nimi, skaczące nagie boskie Dziecko, widzą, bo patrzą na siebie prostym, niewinnym, rajskim spojrzeniem, bez pożądania, chęci poniżenia. Jest tylko radość swobodnego skakania.

Odpowiedź Jezusa wprawia nas w zakłopotanie? Opisana scena wydaje się, niemoralna lub obrazoburcza? Widzimy ją taką, gdy nie uczestniczymy w podskokach, ale patrzymy z zewnątrz, wygnani już z Raju, wzrokiem zaćmionym przez mroczne strony dorosłego życia – kłamstwo, manipulację, uprzedmiotowiające pożądanie. Może wówczas pojawić się w nas przekonanie, że tylko system sztywnych reguł może chronić przed mrokiem i chaosem. Nikt, kto jest w tym stanie, nie zobaczy boskiego Dziecka – chociaż Ono skacze jawnie.

Najlepiej ukryte bywa bowiem to, co znajduje się tuż przed oczami szukających. Jak wtedy, gdy wiele lat temu, podczas rodzinnego przyjęcia bawiliśmy się w chowanego z rodzeństwem i kuzynami. Jedno z nas ukryło się siadając po prostu na krześle przy stole. Szukający zaglądał pod obrus, za fotele, podnosił marynarki powieszone na oparciach krzeseł (nawet na oparciu tego, na którym siedział ten, który się chował). Siedzącego przy stole nie znalazł.

Z boskim Dzieckiem bywa podobnie. Ukrywa się w jawności najprostszych spraw życia, nie widzimy Go, oczekując nie wiadomo czego, ale na pewno czegoś innego niż wdech, wydech, równe tętno, delikatny dotyk dłoni; czekając zawsze na coś innego niż to, co właśnie się staje.

Boskie Dziecko skutecznie potrafi się schować za każdym działaniem podjętym przez nas z poważnym przekonaniem, że w życiu nie ma nic za darmo, i że zgodnie z tym żelaznym prawem wartość każdego czynu określona jest w walucie jego przyszłych konsekwencji. Im gęstsza i szersza jest sieć takich działań – coś za coś i po coś innego – tym łatwiej Jemu jest się za nią ukryć.

Schowa się za nią, ale się w nią nie zaplącze, nie da się złapać. Zawsze się wymknie, zwinnym ruchem zrobionym po nic, tak dla zabawy. Jest bowiem, słusznie mówił Eckhart, swobodne i wolne od wszelkiej interesowności. Żyje w wiecznym „teraz”, bez „przed” i „po” – więc również bez „powodu” (który zawsze był „przed”) i bez „po co” (które zawsze będzie „po”). Żyje, bo żyje – dla samego życia. Działa, bo działa – dla samego działania.

Radość i ból

Zapewne, w postępowaniu z ludźmi tego świata nie da się zupełnie uniknąć zasad interesu – dwóch godzin w kolejce dla dziesięciu minut badania i rozmowy z lekarzem, przysługi dziś dla rewanżu jutro, pracy w tym tygodniu dla wypłaty na koniec miesiąca, wielomiesięcznej realizacji misternych planów dla efektu kilka lat później. Ale jeśli próbujemy stosować te reguły w naszej grze z Dzieckiem Boga, stawiamy się na z góry przegranej pozycji. Albo nawet gorzej – gramy w grę, w którą Ono nie gra.

Jeśli zatem chcemy, by brało Ono udział w rozgrywce, która – żywimy nadzieję – ma nas doprowadzić do miejsca, gdzie Ono się ukrywa (nazywamy te poczynania zwykle religią), musimy wszystko zorganizować całkiem inaczej. Nie mają w niej sensu dobre uczynki, które spełniamy, mając na celu nagrodę (doczesną czy wieczną – nie ma znaczenia). Nie na miejscu są pobożne gesty, słowa, a nawet kontemplacyjne milczenie – za które spodziewamy się otrzymać łaskę, spokój ducha, ekstatyczne przeżycie. Każde „my coś Bogu, On coś nam” – to próba handlu. Próba – znów rację miał ­Eckhart – głupia albo nieuczciwa. Przecież wszystko, czym jesteśmy, mamy z Niego, wszystko, co moglibyśmy wnieść do tego interesu – dzięki Jego sile się dzieje. Kto chce kupczyć z Bogiem, gruntownie się myli co do natury świata.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
ŚWIERK, DRZEWO ODWAŻNE. Rosną u nas od ponad 2,5 miliona lat, dużo dłużej niż gatunek ludzki. A ich szum będzie prawdopodobnie brzmiał jeszcze po naszym odejściu >>>>


A pomyłka polega nie tylko na złudzeniu, że posiadamy cokolwiek, co moglibyśmy wnieść do interesu. Boskie Dziecko w ogóle nie ma zamiaru handlować. Ono się bawi. Zamiast przystąpić do targów, zaoferować coś z niebiańskiego magazynu w zamian za nasze wyroby, śmieje się w kułak i chowa za całym gromadzonym przez nas towarem na wymianę. Kto chce Je znaleźć, musi wyrzucić wszystko, co przyniósł – każdą zasługę, cnotę, pobożną ofiarę. Musi w końcu zrzucić płaszcz, habit, suknię czy garnitur, które ujawniają światu jej lub jego status, pobożność, porządność, moralną doskonałość. Cisnąć to trzeba na ziemię, goło zacząć skakać – wtedy się Je zobaczy: śmiejące się radośnie, że Jego kryjówka została odkryta, imię wykrzyczane.

Wtedy boska zabawa może się przenieść nawet w przestrzeń przyziemnych działań, między sprawy ważnych interesantów, którzy walczą o społeczną pozycję, bezpieczeństwo ekonomiczne i przyszłoroczne wakacje. Czyż w chowanego nie bawiliśmy się najlepiej w przestrzeni zapełnionej przez dorosłych ważnymi dla nich przedmiotami? Czyż nie daje radości umiejętność posługiwania się nimi – niby zgodnie z ich dorośle interesownym przeznaczeniem, ale jednocześnie ze swobodą osiągniętą dzięki świadomości, że to tylko gra? Czyż nie jest łatwiej nieść delikatną porcelanową wazę, z uwagą skupioną jedynie na nierównościach podłoża, nierozpraszaną myślami o niebotycznej cenie niesionego przedmiotu?

Gra z boskim Dzieckiem toczy się także w ciemnych rejonach świata. Nie jest zabawą, na którą patrzyliby spokojnie nad­opiekuńczy rodzice. Kto bierze w niej udział, często nabija sobie guza, rzadko nie ma siniaków, wiele razy krew z rozbitego kolana tamuje liściem babki zerwanym ze szpary pomiędzy płytami nierównego chodnika. Gdy boli – płacze, a nawet krzyczy. Gdy boleć przestaje, nie rozpamiętuje bólu, chwyta pomocną dłoń towarzysza zabawy, wstaje z ziemi i skacze dalej.

I zostaje tylko szalony, beztroski taniec boskich Dzieci, których nikt, nawet Rodzic świata, nie zdoła odróżnić. I skaczą (skacze?), i skandują (skanduje?) one (Ono?) tak: „Wierzysz, nie wierzysz, że się Boskie Dziecko rodzi / w tobie – płacz lub skacz – w życiu o życie wszak chodzi”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2022