Dudy pasterzy

Pasterze w średniowiecznej sztuce nie są uosobieniem niewinności. Żadni z nich prostaczkowie o czystych sercach ani sielankowi pastuszkowie z szopki.

12.12.2022

Czyta się kilka minut

Karta z flamandzkiego rękopisu Godzinek (Spinola Hours), ok. 1510-1520,  J. Paul Getty Museum, Ms. Ludwig IX 18 (83.ML.114), fol. 125v / J. PAUL GETTY MUSEUM / DOMENA PUBLICZNA
Karta z flamandzkiego rękopisu Godzinek (Spinola Hours), ok. 1510-1520, J. Paul Getty Museum, Ms. Ludwig IX 18 (83.ML.114), fol. 125v / J. PAUL GETTY MUSEUM / DOMENA PUBLICZNA

Zwiastowanie Pasterzom gra bardzo ważną rolę w opowieści o narodzinach Zbawiciela. Oto bowiem Mesjasz, Bóg, władca świata, rodzi się w ubóstwie, a jako pierwsi dobrą nowinę o jego przyjściu słyszą prości ludzie – przedstawiciele najniższej warstwy społecznej. To oni oddają pierwszy pokłon Chrystusowi; dopiero później przybędą do Jezusa przedstawiciele elit, czyli trzej mędrcy, którzy z czasem w tradycji stali się Trzema Królami.

Średniowieczna kultura podkreślała: Bóg nie przychodzi do wybranych, do możnych tego świata, do kapłanów i władców – ale do ubogich. W dodatku Zbawienie może być także udziałem Żydów (symbolizowanych w stajence przez osła) oraz pogan (których uosabia wół). Pasterze, wołek i osiołek to niemal obowiązkowe elementy bożonarodzeniowych szopek czy jasełek.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Boże Narodzenie to święto Boga jako Dziecka. A dzieci często wcale nie są takie, jakimi chcieliby je widzieć dorośli >>>>


Sztuki pasterskie

Średniowieczny teatr zwykliśmy kojarzyć z dramatyzacjami liturgicznymi – głównie jednak przy okazji obchodów Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Tymczasem rozbudowane spektakle towarzyszyły także Bożemu Narodzeniu. Ważnymi bohaterami sztuk bożonarodzeniowych byli pasterze; poświęcone im było „Ordo pastorum”, odgrywane przy pierwszej mszy bożonarodzeniowej. Nie bez powodu owa pierwsza msza nazywana jest „pasterką”. Osobne oficja na kolejne dni poświęcone były Trzem Królom, Młodziankom (czyli Niewiniątkom, pomordowanym na rozkaz Heroda) oraz Prorokom.

Najstarsze zachowane teksty „Ordo ­pastorum” pochodzą z XI wieku, choć zapewne wykształciły się wcześniej. Liczne późnośredniowieczne teksty sztuk pasterskich w językach narodowych, powstałe we Francji, Anglii czy na Półwyspie Iberyjskim, zachowały się z XV i początków XVI wieku. Ważną rolę odgrywała w nich muzyka i taniec. Ich bohaterowie byli wyraziście nakreślonymi osobowościami; w dialogach narzekają na różne bolączki codzienności (takie jak ubóstwo, zła pogoda, niesprawiedliwe traktowanie ze strony panów czy też życie u boku brzydkiej i kłótliwej żony). Z pewnością większość średniowiecznych widzów mogła się z nimi identyfikować.

Można tu przywołać „Second Shepherds’ Play” nieznanego autora zwanego Mistrzem z Wakefield – dzieło uważane za jeden z najlepszych średniowiecznych dramatów angielskich, datowane na pierwszą ćwierć XV wieku. Bohaterami są pasterze Coll, Gyb i Daw, do których przybywa złodziej owiec Mak, udający przybysza z południa (Wakefield znajduje się na północy Anglii – dialekt czy też akcent południowy był zatem dla odbiorców elementem komicznym). Oni jednak rozpoznają go i nocą nakazują mu spać między sobą, ponieważ obawiają się, że ukradnie im owcę.

Mak faktycznie dokonuje kradzieży, po czym z żoną wymyślają fortel: gdy pasterze przybędą do ich domu, Mak i jego małżonka Gill będą udawać, że skradziona owca to ich nowo narodzone dziecko. Początkowo Coll, Gyb i Daw dają się nabrać, jednak gdy postanawiają obdarować noworodka prezentami, odkrywają, że w powijakach znajduje się ich zaginione zwierzę. Mimo że kradzież miała być karana śmiercią, darowują złodziejom życie; zdają sobie sprawę, że Mak i Gill kradną, ponieważ nie potrafią wyżywić swoich bardzo licznych dzieci (miłosierdzie okazuje przede wszystkim najstarszy Coll, wbrew najmłodszemu Dawowi, który chciałby powiesić małżonków). Tym niemniej Mak nie jest bohaterem, któremu należy współczuć; jasnym jest, że woli on kraść, niż uczciwie pracować.

Można odnieść wrażenie, że pojawiający się na koniec anioł, zwiastujący narodziny Mesjasza, oraz pokłon, który pasterze składają Dzieciątku Jezus (przybywając doń z podarunkami), to doklejony wątek, nadający tej komedii charakter religijny. Sztuka podzielona jest na trzy części: pierwsze 190 wersów to lament trzech pasterzy (narzekają oni na rozmaite bolączki codzienności oraz na ewidentnie angielską pogodę), kolejne 440 to opowieść o kradzieży owcy, a dopiero ostatnie 125 wersów zajmuje zwiastowanie pasterzom i oddanie przez nich czci nowonarodzonemu Mesjaszowi. Trudno nie zauważyć, że to ostatnie wydarzenie zostało wcześniej jakby sparodiowane, gdy oszukani pasterze zbliżyli się z darami do kołyski, w której była... owca.

Święto Głupców

Postacie pasterzy występowały nie tylko w okolicznościowych dramatach; w średniowiecznych sztukach wizualnych (w nastawach ołtarzowych, w malowidłach na ścianach kościołów, w witrażach lub w dekoracjach rękopisów) Zwiastowanie Pasterzom było częścią cyklu Dzieciństwa Chrystusa. Zazwyczaj obejmował on ilustracje wydarzeń opisanych w Ewangeliach wg św. Łukasza (Zwiastowanie, Nawiedzenie, Boże Narodzenie, Zwiastowanie Pasterzom, Ofiarowanie Dzieciątka w Świątyni) oraz wg św. Mateusza (Pokłon Trzech Króli, Ucieczka do Egiptu, Rzeź Niewiniątek). W wielu przypadkach postacie pasterzy były powiązane z samym przedstawieniem Bożego Narodzenia – jak by nie było, najważniejszym w całym tym cyklu. Ukazywano pasterzy jako adorujących nowonarodzonego Zbawiciela; bardzo często też łączono to z ukazaniem Zwiastowania Pasterzom na dalszym planie, w tle Bożego Narodzenia.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
ŚWIERK, DRZEWO ODWAŻNE. Rosną u nas od ponad 2,5 miliona lat, dużo dłużej niż gatunek ludzki. A ich szum będzie prawdopodobnie brzmiał jeszcze po naszym odejściu >>>>


Osobne przedstawienia Zwiastowania Pasterzom masowo występowały w późno­średniowiecznych rękopisach Godzinek. Były to modlitewniki, wówczas popularne, przeznaczone przede wszystkim dla osób świeckich. Schemat ich zawartości wywodził się z zakonnej liturgii godzin kanonicznych (­Officium ­Divinum), czyli wyznaczonych godzin modlitwy w ciągu doby: od jutrzni przed zorzą poranną po wieczorną kompletę, między którymi przypadały lauda, pryma, tercja, seksta, nona i nieszpory. W cyklu ­ilustracji Godzinek maryjnych (Horae ­Beatae Mariae Virginis) Zwiastowanie Pasterzom najczęściej dekorowało tercję. Były to niejednokrotnie wyjątkowo wesołe, roztańczone przedstawienia.

Bożonarodzeniowa rola pasterzy niewątpliwie także wiązała się z faktem, że na okres świąteczno-noworoczny przypadały tradycyjne zabawy ludowe odwracające przyjęty porządek społeczny. Miało to korzenie starożytne: Grecy na przełomie grudnia i stycznia świętowali Małe Dionizje (zwane też Wiejskimi), podczas których otwierano po raz pierwszy wina z nowego rocznika (my dziś robimy to w listopadzie, na świętego Marcina). Rzymianie z kolei w grudniu mieli swoje Saturnalia, w czasie których na chwilę przestawały obowiązywać podziały społeczne, a niewolnicy mogli bawić się razem z panami. Po nich następowało Święto Narodzin Niezwyciężonego Słońca, czyli obchody przesilenia zimowego, które w kalendarzu juliańskim wypadało 25 grudnia.

Część tradycji wywodzących się z rzymskich Saturnaliów przeniosła się w średniowieczu na Festum Fatuorum, czyli Święto Głupców, przypadające najczęściej na dzień Świętych Młodzianków (czyli 28 grudnia) oraz na 1 stycznia. Były to obchody w ściśle zhierarchizowanym feudalnym społeczeństwie z psychologicznego punktu widzenia bardzo potrzebne: oto na krótko przestawały obowiązywać podziały klasowe i tradycyjne wartości, miasta opanowywali szalejący żacy i przedstawiciele niższego kleru, i nawet w przestrzeni sakralnej pozwalano sobie na naruszanie zasad. Wybierano „króla głupców”, prześmiewczego chłopca-biskupa; wprowadzano osła do kościoła, przy ołtarzu grano w kości i śpiewano sprośne piosenki. W średniowiecznych ulicznych dekoracjach na tę część roku dużo było treści seksualnych; w niemieckim Nordlingen zachowały się informacje o tym, że elementem procesji karnawałowych w roku 1510 było „fallusowe drzewko”, czyli skądinąd dość popularne w średniowieczu przedstawienie drzewa, na którym rosną penisy. Nic dziwnego, że i w osobach bożonarodzeniowych pasterzy odnajdziemy liczne prześmiewcze wątki o podtekstach seksualnych.

Pasterze w średniowiecznej sztuce (czasem – choć nieczęsto – obojga płci!) nie są bowiem uosobieniem niewinności; nie chodzi tu o „prostaczków” o czystych sercach czy też o sielankowych pastuszków rodem z arkadyjskich mitów. Ukazywani byli często nawet nieco satyrycznie – jako źle ubrani i brzydcy ludzie, co miało podkreślać nie tyle ich niski status społeczny, ile nie najlepszą kondycję moralną. Nie da się nie zauważyć podobieństw między wizerunkami takich pasterzy i równie prześmiewczo ukazywanymi oprawcami w scenach męczeństw świętych. Groteskowa brzydota w sztuce wieków średnich najczęściej symbolizowała zło, grzeszność, a przynajmniej słabości.

Bardzo ciekawym (choć trzeba przyznać – niezbyt popularnym) motywem o takim właśnie znaczeniu mogą być... odpięte nogawice!

Niefortunna przygoda

Pasterze w średniowiecznej sztuce zazwyczaj ubrani są zgodnie z modą aktualną dla czasów, w których powstało dane dzieło. W wiekach średnich mężczyźni nie nosili spodni, lecz nogawice, przypominające pończochy. Należało je przypinać do majtek, które powinny były kryć się pod połami kubraka, sięgającego często do połowy ud. Gołe nogi były symbolem nieprzyzwoitości – brak nogawic sugerował także brak majtek, co bywało zresztą zupełnie wprost ukazywane na przykład w przedstawieniach błaznów (uosabiających popędy i grzechy).

Późnym, ale wyjątkowo dosadnym przykładem jest rysunek Ursa Grafa z ok. 1525 r., zawierający cały zestaw motywów o podtekstach seksualnych, takich jak: obnażony błazen, tańczący pies (tu występujący jako zwierzę nieczyste), a także skrzypce (na których gra funkcjonowała w języku niemieckim jako wulgarne określenie kopulacji, zapewne ze względu na posuwiste ruchy smyczkiem). W ogóle zresztą muzykowanie i tańczenie (zwłaszcza żywiołowych, ludowych tańców) miało w sztuce dawnej konotacje erotyczne.

Tymczasem znajdziemy liczne przedstawienia Zwiastowania Pasterzom, w których bohaterowie właśnie grają na instrumentach... może nawet trafić się tańczący pasterski pies!

Wspomniany wcześniej motyw odpinających się nogawic – mający ośmieszyć antybohatera – znajdziemy na przykład we franciszkańskim rękopisie Mszału-Godzinek z XIV wieku z przedstawieniem męczeństwa św. Szczepana. Oprawcy męczennika zostali ukazani prześmiewczo: jeden ma groteskowo rozwiane włosy i twarz zniekształconą grymasem, drugi zaś prezentuje nam swoje siedzenie.

W miniaturze francuskiej (ok. 1420, Glasgow Museums) pasterze mają dość groteskowe rysy (zbyt duże nosy, cofnięte i niskie czoła), a jednemu z nich również odpięły się nogawice.

Podobna niefortunna przygoda przytrafiła się bohaterowi miniatury z niderlandzkich Godzinek (ok. 1410-1420, The Morgan Library and Museum): z trzech pasterzy w scenie Zwiastowania Pasterzom jeden ma odpięte (i opadające) nogawice. Dwóch pozostałych natomiast dzierży typowe dla pasterzy atrybuty: pedum (baculum pastorale), czyli bardzo długą laskę z zakrzywionym końcem, która służyła do chwytania owcy lub kozy za nogę, oraz... dudy. Nie da się zignorować wizualnego skojarzenia: falliczny instrument (o worku w sugestywny sposób układającym się w formę moszny) w rękach jednego z pasterzy nieprzypadkowo znalazł się blisko wyeksponowanych pośladków drugiego z nich.

Swawolne dudy

Dudy to instrument często pojawiający się w sztuce średniowiecznej – najczęściej w kontekście satyrycznym. Kształt ich niesie bowiem skojarzenia z męskimi genitaliami – stąd na przykład takie przedstawienia, jak małpa grająca na dudach w norymberskim graduale (1507-1510, The Morgan Library and Museum) lub lis w Godzinkach Joanny Szalonej, na których zwierzęta trzymają instrument w swym kroczu.

Średniowieczna kultura wizualna pełna była przedstawień, które dziś wprawiają badaczy w zakłopotanie – nie tyle ze względu na swój wulgarny charakter, ile z powodu osadzania ich w przestrzeniach sakralnych: w dekoracjach kościołów czy na marginesach modlitewników i ksiąg liturgicznych. Dziś trudno nam sobie przyswoić specyficzne średniowieczne spojrzenie na świat, gdzie ­sacrum mieszało się z profanum, a kultura „wysoka” i „niska” się przenikały.

Najczęściej interpretuje się te groteskowe i często sprośne przedstawienia jako ilustracje „świata na opak” – grzechu i słabości, które kontrastują z powagą świętości. W rękopisach są to głównie tak zwane droleria (fr. drôleries: zabawne, żartobliwe) na marginesach; w kościołach zaś – najczęściej rzeźby zdobiące wsporniki i kapitele czy też meble (np. stalle) albo rzygacze. Wśród nich pojawiał się na przykład motyw świni grającej na dudach (np. w Ripon, w ­Manchesterze czy w Melrose Abbey) – świnia zaś to­­ zwierzę nieczyste, uosabiające sprośność i obsceniczność. Podobnie zresztą jak koza (zwierzę kojarzone z szatanem), z której skóry zazwyczaj wykonywany był worek dud. Rysunki na marginesach rękopisu pism Pseudo-Arystotelesa (1487, British ­Library), gdzie oprócz świni grającej na dudach jest także kolejny ­błazen-ekshibicjonista, nie pozostawiają wątpliwości, jaka była symbolika tego instrumentu.

Zresztą opublikowany w XVIII wieku „A Classical Dictionary of the ­Vulgar Tongue” autorstwa Francisa ­Grose’a (można by rzec: prekursor „Urban Dictionary”) podawał, że dudy, czy też granie na dudach (backpipe, to backpipe), oznaczały „lubieżne praktyki, zbyt nieprzyzwoite, by o nich mówić”. Kulturowe konotacje homo­seksualne tego instrumentu zdają się potwierdzać droleria na marginesach spisanego zapewne w Tournai zbioru ­poezji (1345-1350, The Morgan Library and Museum), przedstawiające... pośladki grające na dudach.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Magdalena Łanuszka: Choć o urlopach nie było wtedy mowy, przez średniowieczną sztukę przewija się istnie wakacyjny motyw: pływanie. I to na golasa >>>>


Domyślamy się, że ukazywanie ewangelicznych pasterzy jako tańczących oraz grających na dudach miało dla średniowiecznego odbiorcy podtekst satyryczny i erotyczny. Owi pasterze to prostacy i niewątpliwie grzesznicy; a jednak to właśnie do nich w pierwszej kolejności przybywa anioł, obwieszczając narodziny Mesjasza. Jest w tym głęboka teologiczna prawda: nie święci potrzebują Zbawiciela, ale właśnie grzesznicy – i to do nich przychodzi Dobra Nowina. Do nich – czyli do każdego „zwykłego” człowieka, bo zapewne właśnie z tymi pasterzami odbiorca średniowieczny najbardziej mógł się identyfikować.©

Magdalena Łanuszka jest mediewistką, doktorem historii sztuki, stałą współpracowniczką „Tygodnika”. Co miesiąc w Podkaście Powszechnym prowadzi autorski cykl „Sztuka powszechnie nieznana” (słuchaj na tygodnikpowszechny.pl oraz na platformach z podkastami, m.in. Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absol­wentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor historii sztuki, medie­wistka. Ma na koncie współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (wykłady m.in. dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Otwartego AGH, licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2022