Boska fizyka

Wizja, a potem cud eucharystyczny: to one stoją u podstaw święta Bożego Ciała.

01.06.2020

Czyta się kilka minut

Sobór Chrystusa Zbawiciela. Moskwa, styczeń 2020 r. / MIKHAIL TERESHCHENKO / GETTY IMAGES
Sobór Chrystusa Zbawiciela. Moskwa, styczeń 2020 r. / MIKHAIL TERESHCHENKO / GETTY IMAGES

Przeorysza klasztoru augustianek z Mont Cornillon, św. Julianna, od 1208 r. doświadczała widzenia świetlistej tarczy, na którą padał cień. Boże natchnienie naprowadziło ją na interpretację: tarcza to Kościół, a cień – brakujące święto ku czci Eucharystii. Usłyszała głos Chrystusa wzywającego, by ustanowić je w czwartek po Niedzieli Świętej Trójcy. O wizjach wiedział najpierw tylko spowiednik, potem biskup Liège – którego decyzją w 1246 r. przez miasto przeszła pierwsza procesja eucharystyczna. W 1264 r. papież Urban IV, były ­archidiakon katedry w Liège, wprowadził tę uroczystość w Rzymie.

W tym postanowieniu – według tradycji – wzmocniło go o rok wcześniejsze wydarzenie z włoskiej Bolseny. W rękach pewnego księdza, wątpiącego w realną obecność Chrystusa w chlebie i winie, zaczęła krwawić konsekrowana hostia. Krople krwi kapały na korporał. Materiał zawieziono przebywającemu w pobliskim Orvieto papieżowi.

W Polsce przeważają objawienia i cuda związane z Matką Bożą, niemniej i u nas doszło do około dziesięciu (w zależności od definicji) cudów eucharystycznych. Do dwóch ostatnich, w Sokółce i w Legnicy, w bardzo podobny sposób. Konsekrowaną hostię, przez przypadek upuszczoną na posadzkę, zgodnie z przepisami umieszczono w pojemniku z wodą zwanym vasculum, by uległa rozpuszczeniu (obecność Chrystusa – tłumaczą teologowie – w konsekrowanym chlebie zanika, gdy postać eucharystyczna ulega rozpuszczeniu). Wbrew przewidywaniom opłatek nie rozpuścił się, pojawiły się natomiast na nim czerwone ślady. Po zleceniu badań laboratoryjnych biskup miejsca orzekł nihil obstat: wydarzenie nie sprzeciwia się wierze Kościoła, a opłatek może być wystawiony jako relikwia.

Badania laboratoryjne hostii z Legnicy krok po kroku prześledziła Ewelina Burda w reportażu opublikowanym na tych łamach („TP” 17/2016). Opłatek – podobnie jak ten z Sokółki – przeszedł przez kilka laboratoriów, które nie stwierdziły fałszerstwa i uznały, że preparat oglądany pod mikroskopem przypomina tkankę serca osoby w agonii. Motyw ten powtarza się: podobnie stwierdzono np. w przypadku cudu w Buenos Aires z 1996 r.

O wydarzeniu z Sokółki jedna z badaczek powiedziała: „To cud, mówię z pełną odpowiedzialnością”. O cudzie z Argentyny opowiada zaś książka pod znamiennym tytułem „Powód do wiary”.

Nie żyjemy jednak w XIII wieku. Opowiadanie o cudach wielu katolikom bardziej przeszkadza w wierze, niż pomaga. Obok dyskusji o tym, czy jest sens weryfikować działanie Boga za pomocą metod naukowych, pojawiają się formułowane wprost wątpliwości: czy to wszystko nie urąga rozumowi?

Sceptycyzm

LANCIANO, WŁOCHY, VIII W.

Pewien mnich zastanawiał się, czy to rzeczywiście możliwe, żeby Chrystus był obecny w postaciach eucharystycznych. Kiedy odprawiał mszę i wypowiedział słowa konsekracji, hostia przemieniła się w jego rękach we fragment ludzkiego ciała, a wino w krew. Relikwie zbadano w 1971 r., raport patologów potwierdził, że są to ludzkie szczątki; tkankę opisano jako fragment serca, stwierdzono grupę krwi AB. Jan Paweł II w księdze pamiątkowej sanktuarium napisał: „Spraw, abyśmy w Ciebie bardziej wierzyli, pokładali nadzieję i miłowali”.

– Moim zdaniem te przemiany nie są naukowo potwierdzone w sposób, który nie budziłby wątpliwości – mówi ks. dr Eligiusz Piotrowski, dogmatyk, były wiceprezydent Europejskiego Stowarzyszenia Teologii Katolickiej, badacz i tłumacz Hansa Ursa von Balthasara – zwłaszcza że nie skorzystano z niezależnych i niezaangażowanych autorytetów. Istnieje przecież bakteria wytwarzająca czerwony osad.

Mowa o Serratia marcescens, która rozmnaża się na pieczywie, wytwarzając czerwony barwnik: prodigiozynę. Opisał ją po raz pierwszy (choć początkowo jako grzyba) w 1819 r. pewien włoski farmaceuta, który zaobserwował, że powierzchnia wilgotnego chleba pozostawionego w ciepłym miejscu pokrywa się czerwonym zabarwieniem. Podobny eksperyment przeprowadził z użyciem polenty przygotowanej z mąki kasztanowej. ­Serratia lubi skrobię.

– Cud eucharystyczny w znaczeniu krwawiącego opłatka nie wytrzymuje krytyki rozumu – mówi ks. Piotrowski. – Eucharystia, jak powtarzał Rahner, nie jest Bogiem, jest sakramentem i nie na niej ma się zatrzymywać nasza uwaga. Prawdziwy cud eucharystyczny zachodzi wówczas, kiedy ktoś po przyjęciu komunii pomyśli: skoro zjadłem Pana Jezusa, teraz sam muszę dać się zjeść innym. Połamałem się chlebem eucharystycznym, teraz połamię się chlebem powszednim. Z udziału w Eucharystii musi wynikać faktyczny akt dzielenia się z innymi. Zwłaszcza z ludźmi spychanymi na margines.

Skąd sceptycyzm teologa wobec cudów? – Bo one stanowią otwarte wyzwanie dla rozumu wobec racjonalnego Boga – uważa ks. Piotrowski. – Ja nie mam zresztą problemu z cudami, tylko raczej z ich brakiem. Skoro przyjmiemy, że cuda się dzieją, to narzuca się pytanie: dlaczego Bóg jednym daje, a innym nie? W lipcu 2007 r. autokar z polskimi pielgrzymami wracającymi z La Salette spadł na zakręcie w przepaść i stanął w płomieniach. Połowa ludzi zginęła, połowa przeżyła. Ci drudzy opowiadali, że Bóg ich cudownie uratował. Trzeba by więc konsekwentnie stwierdzić, że pozostałych Bóg cudownie nie uratował. I co z tego wynika?

Ostrożność

ALATRI, WŁOCHY, 1228

Pewna dziewczyna po przyjęciu komunii wyjęła opłatek z ust, by zanieść go do czarownicy, która miała przygotować dla niej napój miłosny. Targana wyrzutami sumienia, nie poszła do niej od razu, ale wzięła hostię do domu. Kiedy po kilku dniach odwinęła chusteczkę, odkryła, że hostia zmieniła się w zakrwawiony kawałek ciała.

– Odrzucanie z góry możliwości zaistnienia cudu wcale nie jest ani racjonalne, ani naukowe – uważa ks. dr hab. Robert Woźniak, dogmatyk, wykładowca z ­UPJPII, laureat Nagrody Tischnera za książkę „Przyszłość, teologia, społeczeństwo”. – Postawą właściwą naukowcowi, oprócz krytycznego podejścia do rzeczywistości, jest jej akceptacja. Wiara nie przeczy rozumowi, tylko daje mu do myślenia. Teolog musi mieć instynkt krytyczny, ale przede wszystkim otwartość na to, co Bóg chce powiedzieć przez rzeczy, których do końca nie rozumiemy.

– Podchodźmy do tych zjawisk – zachęca ks. Woźniak – z wolnością zadawania pytań krytycznych, wolnością pod adresem samego zjawiska, ale i pod adresem własnego rozumienia rzeczywistości.

Według niego cud jest wpisany w wiarę. – Dzisiaj już niewielu teologów, idąc za modą XIX i XX w., demitologizuje cuda, sprowadzając do pouczających opowiastek – podkreśla. – To podejście samo w sobie okazało się niekrytyczne. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona, niż nam się wydaje. Wiara jest racjonalna, ale to nie znaczy, że wierzymy tylko w to, co potrafi udowodnić rozum. Ireneusz z Lyonu pisał, że Bóg objawia się komu chce, kiedy chce i jak chce. Ta nieskończona wolność jest wyrazem Jego racjonalności, może zatem być poznana, jeśli rozum człowieka pozostaje na nią otwarty.

Ze średniowiecznej zasady Anzelma z Canterbury, że wiara potrzebuje zrozumienia, według ks. Woźniaka wynika także to, że wiara potrafi poradzić sobie w momentach, których nie opanowuje rozum. Jest powiedzeniem Bogu „tak”, mimo że nie rozumiemy wszystkiego. – Cuda Jezusa były znakiem uwiarygadniającym Go, pomagającym wierzyć. Ale paradoksalnie: te znaki zmuszały do jeszcze radykalniejszej wiary. Pomagały, ale na zasadzie rzucenia człowieka na otwarte morze.

Atrakcja

SEEFELD, AUSTRIA, 1384

Podczas komunii w Wielki Czwartek pewien dumny rycerz zażądał, by zamiast małego opłatka podano mu wielką hostię. Kiedy to się stało, pod jego nogami zapadła się ziemia, a rycerz, trzymając się desperacko ołtarza, prosił kapłanów, by wyjęli hostię z jego ust. Wtedy otchłań znikła. Kapłanom wyjęta z ust hostia zdawała się nasycona krwią.

– Istnieje obawa, że tzw. cuda eucharystyczne przynoszą religii odwrotny od spodziewanego skutek, że spychają ją na margines i sprawiają, że z Kościoła odchodzą ludzie krytycznie myślący. To coś jak pokonywanie pandemii koronawirusa pobożnymi praktykami, przybierającymi często charakter magii – mówi ks. Piotrowski. – Wiara, że opłatek zmienił się w tkankę serca, nie jest drogą do ożywienia sakramentalnego wymiaru Kościoła.

Te wątpliwości zdaje się potwierdzać statystyka. W latach poprzedzających cud (2012-13) w diecezji legnickiej według raportów ISKK do kościoła chodziło odpowiednio 30,5 proc. i 30,1 proc. zobowiązanych do tego katolików. W 2017 r., rok po zatwierdzeniu kultu przez biskupa: 28,5 proc. Efektu nie widać.

Z takim podejściem nie zgadza się ks. Woźniak: – Nie oceniałbym skuteczności cudów eucharystycznych statystycznie. Jeśli policzyć osoby pod krzyżem, misja Chrystusa wygląda na przegraną sprawę. Pan Bóg myśli o człowieku we wspólnocie, ale wiara to nie kolektywizm. Gdyby Bóg miał stworzyć świat dla jednego człowieka, toby go stworzył.

Według teologa z Krakowa cud może pomóc w rozwoju osobistej religijności: – Może pomnożyć czyjąś wiarę, wzbudzić ciekawość rozumu. Nawet jeśli niewielu ludziom pomagałoby to wierzyć, to Bogu niech będą dzięki także za tych nielicznych, którym pomaga. Na pewno nie sięgałbym po cud szukając argumentów za istnieniem Boga i prawdziwością Eucharystii. A już z pewnością cud nie powinien być argumentem w dyskusjach ekumenicznych: one muszą opierać się na pojęciach objawienia biblijnego.

Realność

FINCA BETANIA, WENEZUELA, 1991

Ksiądz odprawiający mszę w sanktuarium Matki Bożej przed komunią połamał dużą hostię na kilka części. Z jednej z nich zaczęła spływać krew, jednak nie wsiąkając w opłatek. Biskup zlecił laboratoryjne badania. Naukowcy nie byli w stanie wyjaśnić zjawiska. Zbadano natomiast krew: jest ludzka, jej grupa to AB.

Ks. Piotrowski: – Kościół musi wciąż na nowo przemyśliwać swoją teologię sakramentów, a nie zadowalać się interpretacjami z przeszłości.

Co ma na myśli? – Obowiązująca teologia Katechizmu Kościoła Katolickiego stara się wszystko opisać językiem prawniczym, przywołując ustalenia starych soborów i synodów. A tu trzeba teologii, która będzie miała odwagę opowiedzieć o Eucharystii bez sięgania po niezrozumiałe formuły – wskazuje dogmatyk. – Mówimy, że Chrystus jest obecny w ­Eucharystii vere, substantialiter et rea­liter, czyli prawdziwie, substancjalnie i rzeczywiście. Skoro tak, to wciąż powracać będzie pytanie, dlaczego chora na raka kobieta, matka kilkorga małych dzieci, nie zdrowieje po przyjęciu komunii, mimo że substancjalnie obcuje z Bogiem? Zjedzenie to przecież najwyższy sposób zjednoczenia, wyprzedzający wszystkie akty ludzkiej komunikacji. Tu byłoby miejsce na cud eucharystyczny. Cierpiąca na krwotok kobieta z Ewangelii dotknęła Jezusa i wyzdrowiała, a Kościół uczy, że w Eucharystii jest ten sam Jezus. Jak to rozumieć? Jeśli oczekiwać jakichkolwiek cudów, to nie takich, że coś się stanie z hostią!

Jezus jednak podczas ostatniej wieczerzy mówił: „To jest ciało moje”. Czy to była metafora? Ks. Robert Woźniak: – W swojej wierze eucharystycznej Kościół odrzuca jedynie symboliczne rozumienie tych słów. One mówią o rzeczywistości, o jej metafizycznym wymiarze. Czy rzeczywistość jest zawsze fizyczna? Trzy łacińskie przysłówki z dogmatu o transsubstancjacji nie są pojęciami z fizyki, tylko z metafizyki, czyli mówiącymi o najgłębszej istocie rzeczywistości. Na przykład substancją człowieka jest jego człowieczeństwo. Więc Jezus w sakramencie jest obecny we wszystkim, co stanowi Jego osobę: w uwielbionym człowieczeństwie i w swojej synowskiej boskości. To nie jest taka obecność, która podlega czasowi i przestrzeni. Jest jednak w jakiś sposób materialna, dotyczy bowiem ciała i krwi, ich istoty, która wyraża całe życie osobowe Jezusa wydane za nas i oddane nam. To jest obecność sakramentalna, jedyna w swoim rodzaju.

Tylko czy w takim razie dosłowna przemiana chleba w ciało nie kłóci się z wypracowaną na soborach doktryną teologiczną? – Kościół nie uprawia fizykalizmu, bo inaczej doszlibyśmy do absurdów typu: nie wolno gryźć konsekrowanej hostii, bo to boli Pana Jezusa – zaznacza ks. Woźniak. – Realiter trzeba rozumieć jako fizyczne ciało. Ale nie jesteśmy w stanie pojąć, co to jest za ciało. Starał się to wyrazić św. Paweł w Liście do Koryntian: sieje się zniszczalne, powstaje niezniszczalne, sieje się słabe, powstaje mocne, sieje się zmysłowe, powstaje duchowe. Maria Magdalena słyszy od Chrystusa zmartwychwstałego: „Nie zatrzymuj Mnie”. Ojcowie Kościoła często wyjaśniali te słowa jako: „Musisz się Mnie nauczyć na nowo”. Bo znasz Mnie tylko z życia przed zmartwychwstaniem. Nie znamy fizyki ciała zmartwychwstałego. Jezus przechodził przez zamknięte drzwi, ale też jadł, dało się Go dotknąć. Orygenes uważał, że ciało zmartwychwstałe jest posłuszne woli człowieka i może wyglądać, jak chce. Przystęp do tego właśnie ciała daje nam Eucharystia.

Tajemnica

LOURDES, FRANCJA, 1999

Podczas mszy odprawianej przez francuskich biskupów, w tym kard. Jeana-Marie Lustigera, hostia podczas wypowiadania słów konsekracji uniosła się z pateny na ok. 2 centymetry w górę. Uwieczniła to transmitująca wydarzenie telewizja (kiepskiej jakości nagranie można obejrzeć na YouTubie).

– Ludzie tak bardzo potrzebują cudownych znaków, że są gotowi sięgać po jakiekolwiek niezwykłe zdarzenie – przestrzega ks. Piotrowski. – Z tej tęsknoty biorą się Matki Boże na szybie czy na pniu drzewa. To ma swoje źródło w ludzkiej naturze, obnażonej w Starym Testamencie: chcemy widzieć Boga, chcemy cielca. Wierzyć jest trudno, ale nie szukajmy dla wiary podpórek. Na protezach, jakiegokolwiek rodzaju, Kościół na pewno daleko nie zajdzie.


DOROTA BIDZIŃSKA: Dla nas zwyczajne jak te góry za oknami – mówią o obchodach Bożego Ciała mieszkańcy Jaślisk, które zagrały w „Bożym Ciele” Jana Komasy. – Ale na ekranie: rety, ale to piękne!


 

– Problem nie leży w samym cudzie, tylko w tym, co z nim zrobimy – uważa ks. Woźniak. – Możemy podejść do niego jak do fetyszu, zracjonalizować i powiedzieć: oto argument za istnieniem Boga i prawdziwością Eucharystii, drżyjcie, którzy nie wierzycie. Z drugiej strony możemy powiedzieć, że cud jest niemożliwy. Tylko że to też racjonalizowanie tajemnicy, odrzucenie możliwości, że istnieją zjawiska, których nie potrafimy wyjaśnić, zjawiska, które wyzwalają nasze myślenie. W pierwszej perspektywie nie ma już wiary, tylko oczywistość, zwolnienie z konieczności wiary. W drugiej postawie również nie ma wiary, tylko sam rozum, który wyznacza, co Bóg może zrobić. W obu przypadkach widać brak pogłębionego namysłu, intelektualnej otwartości. Negowanie cudów wynika z tego samego, co afirmacja: wolelibyśmy wiedzieć, niż wierzyć.

Ks. Piotrowski podkreśla, że w dociekaniach teologicznych nie powinno się nadużywać terminu „tajemnica”. – Pojawia się on nierzadko jako teologiczny wytrych. Wytrychy na ogół służą do tego, żeby coś otworzyć, tymczasem w teologii mamy takie, którymi problem się zamyka, kiedy dyskutanci nie mają odwagi, by go podjąć i przynajmniej spróbować rozwiązać. „Nie, to tajemnica”. „Bóg robi, jak chce”. „Trzeba wiary i pokory, i bezwarunkowego przyjęcia autorytetu”… To grozi tym, że myślący krytycznie człowiek XXI wieku z trudem będzie odnajdywał się w Kościele.

Adresaci

WATYKAN, 2010

Podczas mszy sprawowanej przez abp. Johna Bulaitisa komunię przyjęła Julia Kim, Koreanka uważana przez swoich zwolenników za mistyczkę. Kobieta po pewnym czasie otworzyła usta: hostia na jej języku zabarwiła się na czerwono i zaczęła krwawić. Arcybiskup kazał jej przełknąć hostię i przepłukać usta wodą, po czym zbadał jej jamę ustną i stwierdził, że nie ma w niej żadnych zranień. Wydarzenie uwieczniły kamery, nagranie jest dostępne w internecie.

– Kościół nieprzypadkowo nie prowadzi pogłębionej katechezy na temat cudów eucharystycznych – mówi ks. Woźniak. – Paradoksalnie, gdyby zrobił z tego wielki temat, nadałby mu uroczyste znaczenie. A jemu zależy na prostej wierze w sakramentalną obecność Jezusa zmartwychwstałego między nami.

Innymi słowy: Kościół nie zamierza opierać doktryny eucharystycznej na krwawiących hostiach.

Abp Grzegorz Ryś i ks. Łukasz Kamykowski, z którymi „Tygodnik” rozmawiał po wydarzeniach w Sokółce i Legnicy, byli zgodni: jeśli cud eucharystyczny cię gorszy, sprawia, że przewracasz oczami, to znaczy, że nie jesteś jego adresatem. Zignoruj go. ©℗

Opisy cudów oparłem na relacjach zgromadzonych w książce Sylwii Palki „Objawiona obecność” i na publikacjach internetowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23-24/2020