Bonowicz: Nigdy nie spytałem Kacpra, czy słyszy w sobie ten głos ostrzeżenia

W wywiadach alpiniści i himalaiści odpowiadają na podobne pytania, ale człowiek zawsze chce odpowiedzi osobistej, dla siebie.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Zdjęcie z Instagrama Kacpra Tekielego z 16 maja 2023 roku zrobion w Alpach / INSTAGRAM /
Zdjęcie z Instagrama Kacpra Tekielego z 16 maja 2023 roku zrobion w Alpach / INSTAGRAM /

Kiedy byłem dzieckiem, i jeszcze długo potem, nie czułem lęku wysokości. Ilekroć wchodziłem na drabinę albo stawałem na niezabezpieczonej krawędzi, nie kręciło mi się w głowie i nie drżały mi kolana. Lęk wołał do mnie z dołu, zza pleców – „Nie spadnij” – ale to nie był mój lęk. I nigdy nie spadłem.

Być może ten głos, który w dzieciństwie słyszałem nie raz, przedostał się w końcu do mnie. Nie pamiętam, kiedy moje ciało samo zaczęło mówić: „Nie spadnij”, „Uważaj”, „Lepiej nie próbuj”. Moja głowa nadal była skłonna do ryzyka, ale reszta zaczęła stawiać opór. Pamiętam, jak – już dorosły – wszedłem na średniej wielkości jabłoń, niemal na sam wierzchołek. Jabłoń była dzika, rodziła niewiele, za to roztaczał się z niej wspaniały widok na dolinę. Nagle poczułem dziwną niemoc i musiałem przytulić się do pnia. Zsuwałem się w dół powoli, starannie sprawdzając miejsca, w których postawię stopy. Z drzewa płynął spokój, ale ja nie potrafiłem go już przyjąć. Można powiedzieć – uciekłem. Nie przed drzewem ani nawet nie przed wysokością, lecz przed lękiem, który wołał z innego miejsca niż wcześniej.

Poszliśmy kiedyś z Bartkiem na kopiec Kościuszki. Bartek już przy pierwszej pętli musiał się wycofać: zrobiło mu się niedobrze, świat zaczął się kołysać. Ja ciągle jeszcze wyjdę na szczyt nie tylko kopca, ale i większej górki, ale świat zaczyna mi się kołysać, kiedy wchodzę na balkon, którego barierki są zbyt niskie albo wykonane z przeźroczystych materiałów. To dziwne uczucie, które trudno opisać: stoję na twardej podstawie, a mimo to mam wrażenie, jakbym się zapadał albo leciał w dół z oberwanym już balkonem. Stoję i lecę.

To naturalnie nieprawda, że nigdy nie spadłem. Przypominam sobie, jak jako mały chłopiec straciłem równowagę, idąc po kilkumetrowym murku z ciemnoczerwonej cegły (gdzie to było?), jak zleciałem w stodole z sąsieka na klepisko, na którym na szczęście leżały snopki pszenicy (a może to było siano?), jak wreszcie spadłem z jabłoni u dziadków, o czym nikt do dziś nie wie, bo byłem wtedy w sadzie sam. Nic mi się zresztą nie stało, nie było żadnych otarć ani złamań, a samo spadanie było przyjemne. Spadłem w trawę jak jabłko, po które sięgnąłem, ale w odróżnieniu od niego nie miałem nawet siniaka.

Zawsze z zazdrością patrzyłem na tych, którzy wspinali się w wysokich górach, wytyczali nowe drogi, pokonywali kolejne wyzwania. Nigdy nie spytałem ani Kacpra, ani żadnego z nich, czy oni słyszą w sobie ten głos ostrzeżenia. Czy w ogóle kiedykolwiek go słyszeli? Czy musieli się z nim zmierzyć czy też nigdy go nie było? Wiem, że w wywiadach alpiniści i himalaiści odpowiadają na podobne pytania, ale człowiek zawsze chce odpowiedzi osobistej, dla siebie. Takiej, która zawiera się nie tylko w słowach, ale również w oczach, i tak dalej…

Amerykański poeta W.S. Merwin napisał wiersz, który zadedykował kilku czereśniom rosnącym wysoko na drzewie (podaję go tu w przekładzie Pawła Marcinkiewicza):

Peter i ja jesteśmy na górze gdzie gałęzie

gną się i kołyszą pod stopami jakby

nie były umocowane i przy byle podmuchu

złapany w rękę konar oddala się

jak na zawołanie lecz my wciąż się wspinamy

sięgając wyżej między liście które

migoczą w świetle ku jednej z tych ciemnych

kiści bo jak to mówią najsłodsze

są te które rosną najwyżej a teraz lato

minęło ostatnie są najlepsze a my

jemy i jemy wspinając się pijani wami

roześmiani lecz stary Delsol ostrzega nas

z dołu To drzewo może się złamać więc zostawiamy was

nieskosztowane przez całą resztę tej historii

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023

W druku ukazał się pod tytułem: W górze