Biedni Żydzi, dobrzy Polacy

„Ciotka Hitlera” i „Cudak” – przed nami filmy tematycznie i stylistycznie wręcz skrojone dla telewizji publicznej, gotowe do emisji w czasie największej oglądalności.

05.07.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Ciotka Hitlera” / MATERIAŁY PRASOWE TVP
Kadr z filmu „Ciotka Hitlera” / MATERIAŁY PRASOWE TVP

Kilogram cukru i litr spirytusu – tyle można było dostać na ziemiach polskich za ukrywającego się Żyda. Filmy wyprodukowane i dystrybuowane przez TVP w ramach cyklu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” wzięły sobie za cel obalenie stereotypu Polaka-szmalcownika czy Polaka-szabrownika, stawiając na pierwszym planie tych „sprawiedliwych”. Cokolwiek pojawiłoby się na ekranie – jakiekolwiek postawy, dylematy, zagrożenia – bilans musi wyjść na plus.

W „Ciotce Hitlera” Michała Rogalskiego według scenariusza Wojciecha Tomczyka Żydzi są ratowani nawet wtedy, kiedy bardzo tego nie chcą. Jak bezimienny mecenas (Sebastian Pawlak), jego żona (Marta Ścisłowicz) i ich kilkuletnia córeczka, którzy po ucieczce z getta tułają się po obcych progach. Zmuszeni opuścić dotychczasową kryjówkę, odbijają się od kolejnych drzwi, ale on jest już wrakiem człowieka i postanawia, że oddadzą się w ręce gestapo. Granatowi policjanci odmawiają jednak dostarczenia ich na posterunek, bo uciekinierzy podczas brutalnych przesłuchań mogliby kogoś wsypać. W końcu mecenas popełnia samobójstwo, a gdy jego małżonka próbuje zrobić to samo, wbrew swej woli zostaje wraz z córką wyłowiona z Wisły przez trzech mazowieckich piaskarzy.

Poczciwy Leon (Piotr Kaźmierczak) tłumaczy wtedy swoim synom, przerażonym faktem, że „przecież to Żydówki”: jakby trzeba było, uratowałby nawet tytułową ciotkę Hitlera. Wszak stare wodniackie prawo nie pozwala zostawić człowieka za burtą. A żona flisaka (Joanna Gonschorek), pomimo strachu i zazdrości o mecenasową, ugaszcza zziębnięte uciekinierki ciepłą kartoflanką i miejscem na strychu. Jej wątpliwości rozwiewa ostatecznie małżonek, gdy przypomina o etnicznym pochodzeniu Matki Boskiej.

W pełni lata i w nadrzecznej scenerii, trochę jak z ostatniej powieści Andrzeja Stasiuka, toczy się opowieść o losie żydowskiej matki i hitlerowskim terrorze, lecz nade wszystko odbywa się pogadanka o człowieczeństwie, uosabianym przez zwykłych polskich wieśniaków narażających swoje życie w imię czegoś wyższego niż prawo rzeki. Leon walczy o „swoje Żydówy” z okupantem, a na dodatek jeszcze z warszawskimi chuliganami, traktującymi je niczym towar wymienny. Wie dobrze, co mu grozi (właśnie doszło do rzezi na sąsiadach), i mimo tego nie może przestać. I, co ważne, w tej ratowniczej pasji nie pozostaje całkowicie odosobniony. Na koniec jeszcze dzieli się z żydowskimi podopiecznymi nie tylko strawą i dachem nad głową, ale swą życiową mądrością.

Podobną obsesję pomagania przejawia bohater filmu „Cudak” Anny Kazejak wedle scenariusza Marka Kreutza, zagrany przez Kazimierza Mazura. Jego misja ma zrazu charakter czysto interesowny, jak w przypadku kanalarza ­Leopolda Sochy z filmu „W ciemności” (2011) Agnieszki Holland. Ponieważ muzyk Romek Cudakowski utracił podczas wojny źródła dochodu, a pilnie potrzebuje środków na leczenie córeczki, decyduje się wyciągnąć z getta utalentowanego skrzypka Szymona Akermana (Andrzej Kłak). Będą odtąd grać razem w hitlerowskich zamtuzach i nie przeszkadza im to, że przed wojną byli zapiekłymi rywalami. Choć teraz górą jest „Cudak”, nie próbuje on nadmiernie wykorzystywać sytuacji i podejmuje starania, by również rodzina Szymona bezpiecznie opuściła getto – już za chwilę ma nastąpić jego likwidacja.

Osamotniony Roman naraża swoim zachowaniem nie tylko siebie i bliskich, bo ukrywając w swoim domu żydowskich uciekinierów wystawia na próbę swoje małżeństwo. W pewnym momencie to Szymon i jego mała żydowska córka stają się dla niego najbliższą rodziną. Zbliża ich też muzyka, choć to nie ona przecież sprawiła, że bohater położył wszystko na jednej szali. I tym razem silniejsza niż strach i osobisty dobrostan okazała się międzyludzka solidarność.

Oba filmy były inspirowane faktami, co wyczytać można z napisów końcowych. Następnie pojawiają się informacje o wyjątkowo trudnych warunkach życia w okupowanej Polsce – o zbiorowej odpowiedzialności i karaniu śmiercią za pomaganie Żydom. Pamiętamy, że filmy typu „Pokłosie” (2012) Władysława Pasikowskiego czy „Ida” (2013) Pawła Pawlikowskiego, skupione na zgoła odmiennym aspekcie wojennych relacji polsko-żydowskich, żadnych tego rodzaju przypisów nie posiadały. Uznano je więc z góry, bez względu na efekt artystyczny, za przykład „pedagogiki wstydu”. Zapewne wpisze się w nią także czekające na premierę „Wesele 2” Wojciecha Smarzowskiego, w którym mowa o zbrodni w Jedwabnem.

Nie da się ukryć, że tytuły z cyklu „Kto ratuje jedno życie...” zostały pomyślane jako antidotum na tego rodzaju kino, podtrzymujące – wbrew aktualnej polityce historycznej – szkodliwy wizerunek Polaków. Tym razem przesłanie powinno być jasne i klarowne: choć po drodze bywało między nami różnie, ostatecznie więcej nas łączy, niż dzieli. I nie tylko dlatego, że mamy tutaj do czynienia z Żydami w pełni przed wojną zasymilowanymi. W finale filmu Rogalskiego biedni Żydzi patrzą z wdzięcznością na dobrych Polaków, a w powojennym epilogu filmu Kazejak owa wdzięczność wyraża się poprzez wspólne muzykowanie.

W „Ciotce Hitlera” i w „Cudaku” bardzo silnie obecny jest ów rys edukacyjno-pedagogiczny. Dialogi i sytuacje, zwłaszcza w pierwszym z tytułów, mają ilustracyjny, czytankowy sznyt. Nie pozostawiają miejsca na niedomówienia czy wieloznaczności, odwołują się do prostych skojarzeń i emocji. Potępiają anty­semityzm i równocześnie sięgają po klisze w portretowaniu obu stron. Przed nami filmy tematycznie i stylistycznie wręcz skrojone dla telewizji publicznej, gotowe do emisji w czasie największej oglądalności. Toteż przedziwna wydaje się decyzja, ażeby wypuszczać je teraz na ekrany kinowe. Bo przecież to nie zgęstka tytułów po kolejnym lockdownie sprawiła, że na seansie „Ciotki” byłam dosłownie jedynym widzem. O dziwo, nie pomogła nawet potężna machina promocyjna.

Trzeba oddać sprawiedliwość twórcom: Michał Rogalski, podobnie jak we wcześniejszym swoim filmie „Letnie przesilenie” (2016), ładnie ogrywa rozlewność i zmysłowość polskiego pejzażu, jego równoczesną swojskość i obcość. Film Kazejak ma ciekawszych, bardziej skomplikowanych bohaterów i lepiej problematyzuje temat. Czuje się jednak, że powstawały nie z potrzeby zmierzenia się z czymś ważnym, trudnym i bolesnym, ale na zamówienie, w celu poprawienia zbiorowego samopoczucia. W obecnym klimacie politycznym, również na linii Polska–Izrael, taka „usługowość” sprawdza się jeszcze gorzej.©

CIOTKA HITLERA – reż. Michał Rogalski. Prod. Polska 2021. W kinach.

CUDAK – reż. Anna Kazejak. Prod. Polska 2021. W kinach od 9 lipca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2021