Bądź pochwalone, ciało

Wiedzcie, zjadacze marchewki, że kto nie jadł pasztetu z gęsiej wątroby, nie jest w pełni człowiekiem. Kto się nigdy nie obżerał serem, kto nie przeholował ze słodyczami, nie wie, czego się można od życia spodziewać.

09.11.2009

Czyta się kilka minut

/fot. z kolekcji Wojciecha Nowickiego /
/fot. z kolekcji Wojciecha Nowickiego /

Drzwi otwieram, zaglądam. We wnętrzu lodówki wszystko, co zakazane: pecorino romano (podsechł już nieco), bundz - nie tak ostry, jak jeszcze miesiąc temu, ale zawsze to przyjemność poczuć, jak świszczy na zębach. Jest parmezan (kiedy się go gryzie, krzemowe złogi pękają płatkami), miał być do polenty - więc obok jest też masło, bo bez masła polenta się nie obejdzie. No i wątróbka cielęca, jak morskie zwierzę obła, ciemna i wilgotna (na wątróbkę po wenecku, ale to też ciężkie danie, więc nie powstanie). I wino czerwone na dodatek, wietrzy się na stole - co z tego, kiedy alkohol niedozwolony. Spożyć mi tego nie wolno, ani czekolady, ani niczego, co w szafkach i na półkach.

Bo nieładnie, nieprzyzwoicie, niezdrowo mieć gruby brzuch.

Wolno jeść tylko to, od czego się nie tyje, co prowadzi do zbawienia (bo brzuch jest jak współczesna dusza, tym łatwiejsza do zlokalizowania, że na widok wystawiona): chrupki, paździerzowy chleb, marchew tartą jak dla dziecka albo starca, białe mięso bez soli albo omlet z groszkiem z puszki - bo to jest, mówią, zdrowe jedzenie, a przecież mamy być piękni aż po zgon.

***

Tak mi się wzięło na płacze, bo stanąłem w księgarni przed półką z kulinariami. A na półce "Życie bez pieczywa", "Odchudzanie weekendowe" (ciekawe, jak to działa), "Plan Wypłukiwania Tłuszczu" (tego na pewno bym nie kupił - już lepsza liposukcja), wreszcie "Dieta płaskiego brzucha".

I jedna książka, której tytuł wabi jak głos tajemny: "Pulchne jest piękne. Jak najlepiej wyglądać w rozmiarze XXL". Nota z okładki: "Kilka zbędnych kilogramów to nie powód, by ukrywać się pod powłóczystymi szatami. Te dodatkowe kilogramy mogą stać się zaletą: pełny biust, obfite pośladki, piękna gładka skóra... pokażmy się z naszej najlepszej strony. Nikt nie potrafi tak promieniować kobiecością jak pewna swojej wartości pulchna kobieta" (ale z bliska się okazuje, że nie o promieniowanie tu chodzi, nie o tyłek obfity, tylko jednak o wstyd i gęstą zasłonę).

W odstawkę poszła ciekawość świata, bo przecież chodzi o płaski brzuch, czyli duszę.

***

Obietnice i zaklęcia kuszą w internecie. "Płaższy Brzuch (a tak, tak jest tam napisane) w 41 Dni. Wypróbuj Beztabletkowe i Bezpieczne Metody. Wyszczupl Brzuch. Zrzuć Go". Zbawienia dla brzucha nie trzeba nawet szukać, ono samo się wciska w szparę jak handlarz garnkami, samo dzwoni, jak producent bardzo zdrowych koców z atestem. "Kura Domowa schudła 21 kg Bez Żadnych Diet I Głodzenia Się". Są dowody. "Ja wcześniej", i tu zdjęcie - zaniedbana grubaska w znoszonych ciuchach patrzy tępo przed siebie. "Ja teraz" - szczupła, wabiąca uśmiechem, pewna swoich zalet. "Odkryj Jak To Zrobiłam", zachęca.

Więc czytam i przekazuję. To jest blog, a nie strona internetowa, bo blog to zapiski z wewnętrznego musu przed nocą czynione, a nie reklama; cały internet jest utkany takimi apokryfami: "Nazywam się Anna Kasprzak i ten post poświęcę na opisanie mojej szokującej historii". To jest świat wiejskich służących, które ujrzały Lucyfera i opisują swoje widzenia w dwugroszowej broszurze. "Zaczęło się od tego, że wyszłam szczęśliwa za mąż i zapragnęliśmy z mężem dzieci". Więc szczęście. "Po urodzeniu dwójki synów przytyłam ponad 20 kg (...); mój mąż też coraz częściej zaczynał zwracać mi na to uwagę i przestawał coraz bardziej poświęcać mi swoją uwagę i czułość. (...)

Nagle mąż oświadczył że chce rozwodu!

To było jak piorun, który nagle we mnie trafił. Najgorsze, że nie zostawił mnie dla młodszej ani bogatej - zostawił mnie dla rok starszej ode mnie kobiety... ale ona była szczupła".

Tak wygląda Piekło. Nie choroba nieuleczalna, nie psychiczny rozpad, ale nadwaga.

***

Ale skoro jest Piekło, to gdzieś musi być Niebo.

"Moje nowe cudowne życie... Mogę z przyjemnością patrzeć w lustro, dostaję komplementy od mężczyzn na ulicach, moje koleżanki chciały mnie rozszarpać, bo droczyłam się z nimi, że nie zdradzę im, jak schudłam... no i najważniejsze: nie dość, że znalazłam nowego cudownego mężczyznę, to jeszcze mój pierwszy mąż nagle chciał do mnie wrócić!".

Tyle że do Nieba niełatwo trafić.

"Istnieje »sekretny« system treningowy (...) znany tylko kobietom uprawiającym fitness na wysokim poziomie, kulturystom, oraz gwiazdom filmowym, piosenkarkom i innym osobom medialnym (...).

Cała Reszta Kobiet Jest Okłamywana Na Temat Odchudzania Od Lat.

Tak, Ty też.

To nie Twoja wina, że nie mogłaś na stałe schudnąć do tej pory - to wina tych wszystkich ciemnych sprzedawców, firm, które sprzedają pigułki, diety i przyrządy na odchudzanie oraz redaktorów gazet, pism i stron internetowych, których jedynym celem jest wyciągnięcie ciężko zarobionych pieniędzy z Twojej kieszeni".

***

Być grubym to pornografia. Można pokazać sylwetkę, ogólny zarys, ale twarz zbrodni (fałdy, wypukłości) została zamazana - bo takich twarzy nie można pokazać publicznie, zbyt są przerażające; to twarze ludzi, którzy wbrew zdrowemu rozsądkowi niszczą zdrowie cielesne i duchowe.

Ale pamiętam przecież te kobiety. Te, które za piękne uchodziły w odległych epokach (choćbyście mówili, hipokryci, że były piękne inaczej): Marilyn (że też ona się nie wstydziła pokazywać taka gruba, że też podniecać kogokolwiek mogła) albo tamte tłuste golaski z odleglejszych czasów, wylegujące się, bezczelne, na trawie, przy studni, na dywanach leżące u Tycjanów, Manetów, u Ingresa perliste i z piersią odkrytą; te gwiazdy kina otwarcie otyłe, zanim na naszych ekranach, w naszych gazetach, umysłach zalęgły się anemiczne klony Veruschki (ona i te dziewczęta z "Powiększenia": Jane Birkin i jeszcze jakaś).

Więc bądź pochwalone, ciało, rośnij, ile trzeba. Wiedzcie, zjadacze marchewki, że kto nie jadł pasztetu z gęsiej wątroby, nie jest w pełni człowiekiem. Kto się nigdy nie obżerał serem, kto nie przeholował ze słodyczami, nie wie, czego się można od życia spodziewać. A więc proszę, gapcie się, gapcie na brzuch bliźniego, mówcie - fałszywi przyjaciele - że schudł.

Więc nie, nie dam się ogłupić, otworzę lodówkę, zjem pecorino, włoską mortadelę, zrobię sobie risotto z kozim serem, kwaskowate i odurzające. A wy patrzcie się na swoje doskonałe ciała z zadowoleniem, podziwiajcie własne kształty, wy, z partii doskonałych, co nie znacie przyjemności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, publicysta, krytyk kulinarny i kurator wystaw fotograficznych. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Jego teksty z lat 2008-2010 publikowane w „Tygodniku Powszechnym” zostały wydane w zbiorze „Dno oka” (2010, finał nagrody Nike). Opublikował… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2009