Awangarda, czyli co?

Awangarda, czyli co? Muzyczne epitety mają krótką datę ważności. Czym jest dziś jazzowa awangarda, usłyszymy na festiwalu Jazz Jantar w cyklu Avant.Days.

01.10.2018

Czyta się kilka minut

Greg Fox / EBRU YILDIZ / MAT. PRASOWE
Greg Fox / EBRU YILDIZ / MAT. PRASOWE

Mianem „wybitny” określany jest dziś każdy artysta, o którym wcześniej przynajmniej raz napisano coś pozytywnego. „Wirtuoz” to muzyk, który gra bardzo szybko. „Młody” jest każdy wykonawca przed ukończeniem 50. roku życia. „Awangardowy” to także element marketingowej grypsery, mający na celu odstraszyć lwią część publiczności, a pozostałych uprzedzić, że kasa nie będzie przyjmowała zwrotów. Ale są wyjątki.

Jednym z nich jest Greg Fox – perkusista, który z równą pasją gra ciężki metal w zespole Liturgy, jak i III Symfonię Henryka Mikołaja Góreckiego w interpretacji saksofonisty Colina Stetsona. Jego muzyka zdaje się być ciągłym poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, co nowego można powiedzieć przy pomocy drugiego – po ludzkim głosie – najstarszego instrumentu naszej cywilizacji. Rytm to narzędzie komunikacji. Dźwięk, który rozchodzi się w przestrzeni, tworzy akustyczną scenografię każdego miejsca. Fox w swoim laboratorium łączy naturalne brzmienie bębnów z elektronicznymi wynalazkami, takimi jak Sensory Percussion, które z pomocą czujników i komputera zmieniają zestaw perkusyjny w bezgraniczny generator dźwięków. Krytyk „Washington Post” porównał go do Keitha Moona z The Who i Johna Bonhama z Led Zeppelin – czyli największych perkusistów epoki muzyki rockowej. Najnowsze efekty twórczych poszukiwań Grega Foksa usłyszeć można na płycie „The Gradual Progression”. Na festiwalu Jazz Jantar materiał ten będzie miał swoją koncertową polską premierę.

Podobnym poszukiwaczem dźwięków jest trębacz Peter Evans, którego u boku basisty Tima Dahla i perkusisty Mike’a Pride’a posłuchać będzie można w klubie Żak 14 listopada jako trio Pulverize The Sound (dźwięk rozproszony). Ich muzyka nie prosi o poklask. To podróż na biegun muzycznego eksperymentu, do granic, jakie osiągnąć może taka konstelacja instrumentów i muzycznych wyobraźni.

Tego samego dnia swoją pierwszą wizytę w Polsce uświetnią koncertem członkowie zespołu The Thing with Five Eyes. Grupę powołał do życia urodzony w Utrechcie Jason Köhnen. Grający na instrumentach elektronicznych i perkusyjnych Holender swój teren muzycznych poszukiwań określił mianem dark­jazz. Improwizacja spotyka tu ambient i ciężkie brzmienie z mistyką arabskiego kręgu kulturowego. Na najnowszej płycie grupy, zatytułowanej „Noirabesque”, słychać głos algierskiej śpiewaczki Leïli Bounous. W Gdańsku zespół wystąpi w składzie: Jason Köhnen – samplery, laptop, perkusja; Mohammed Antar – flet; Jean Christophe Bournine – kontrabas; Dmitry Globa-Mikhailenko – ud.

Finał tegorocznego Jazz Jantaru to także koncert z cyklu Avant-Days. Brytyjczyk James Holden zaczynał swoją karierę jako DJ i autor remiksów popowych przebojów. Jego wydana w 2006 r. debiutancka płyta „The Idiots Are Winning” została przez redakcję „Guardiana” uznana za objawienie na scenie muzyki elektronicznej. Przez kolejne lata artysta zapraszał do współpracy tak barwne postacie jak Maalem Mahmoud Guinia, specjalizującego się w tradycyjnej marokańskiej muzyce Gnaua, czy grającego na indyjskiej tabli Camila Tirado, z którym oddali ukłon pionierowi amerykańskiego minimalizmu – Terry’emu Rilleyowi.

Realizując swój najnowszy pomysł, Holden zaprosił do studia grającego na kornecie Marcusa Hambletta, francuskiego saksofonistę Étienne’a Jaumeta oraz perkusistę Tima Page’a. Nie tylko instrumentarium może budzić skojarzenia z jazzem, ale także sposób, w jaki nagrana została ich wspólna płyta. Muzycy zebrali się w jednym pomieszczeniu, a każdy utwór zarejestrowali za pierwszym podejściem, bez dogrywania dodatkowych śladów. Holden, jak na lidera, którego muzyczny rodowód to muzyka taneczna, zaproponował więc podejście cokolwiek nietypowe. W rozbujanym, trochę bałaganiarskim brzmieniu zespołu James Holden & The Animal Spirits jest coś bardzo kameralnego, a może precyzyjniej: domówkowego. Festiwalowej publiczności powinno to pozwolić złapać oddech po maratonie jesiennych koncertów Jazz Jantaru i spokojnie zapaść w zimowy sen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Festiwal Jazz Jantar 2018