Afganistan: długa droga do domu

Choć walki ustały, namioty wciąż stoją w kabulskim parku Szar-e Nau. Wielu ludzi zaczęło zjeżdżać do stolicy, gdy półtora miesiąca temu talibowie ruszyli z ofensywą na północne prowincje. W ten sposób w Afganistanie jeszcze bardziej zwiększyła się liczba uchodźców wewnętrznych.

20.09.2021

Czyta się kilka minut

Kasim Mohammadi z rodziną, fot. Sadam Zadran /
Kasim Mohammadi z rodziną, fot. Sadam Zadran /

45-letni Kasim Mohammadi wraz z rodziną postanowił opuścić rodzinny Kunduz na północy kraju, gdy wybuchły krótkie, lecz intensywne walki, a jego syn, który tylko co wkroczył w pełnoletniość, zginął. Odłamki raniły go w stopę, udo, brzuch i serce, zmarł na miejscu. Mohammadi nie chciał ryzykować życiem reszty rodziny.

Nie zwlekali z wyjazdem. Godzili się jechać w przeładowanych samochodach za horrendalne stawki. W drodze 16-letnia córka źle się poczuła, skarżyła się na problemy z oddychaniem. Po kilku dniach zmarła. Zamiast z ósemką, Mohammadi przebywa dziś w Kabulu z szóstką dzieci.

W stolicy nowi uchodźcy wewnętrzni nie mogli liczyć na pomoc państwa. To prywatne osoby przynosiły im wodę, jedzenie i najbardziej niezbędne rzeczy, dzięki którym mogli przetrwać w parku.

Po tym, jak talibowie zajęli Kabul, nikt już do nich nie przychodził. Ci, którzy pomagali, wyjechali, ukrywają się lub sami mają problemy finansowe. – Od tego czasu z trudem udaje nam się zjeść jeden posiłek dziennie – mówi Mohammadi. Jego rodzina żywi się głównie chlebem, nadziewanymi plackami, frytkami lub bananami, które można tanio dostać w okolicy parku. Woda pitna przywożona jest sporadycznie i w małych ilościach, w kolejce po nią wybuchają bójki. Wciąż okazjonalnie przychodzą lekarze, ale nie są w stanie pomóc tysiącu ludzi, którzy przebywają w ich obozowisku.

Mohammadi docenia to, że od przyjścia talibów w mieście jest bezpieczniej. Narzeka jednak na pogarszającą się sytuację gospodarczą. W kraju niemal ustały działania organizacji pomocowych, wiele środków zostało wstrzymanych, a instytucje państwowe są sparaliżowane. Dlatego kryzys humanitarny, który nękał Afganistan od lat, może przybrać jeszcze większe rozmiary.

Mohammadi chciałby wraz z rodziną wrócić do Kunduzu. Życie w kabulskim parku jest trudne, a temperatury nocą stają się coraz niższe. Nie mogą jednak wrócić, bo nie stać ich, żeby zapłacić za podróż do domu.

Współpraca Sadam Zadran.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2021