Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
45-letni Kasim Mohammadi wraz z rodziną postanowił opuścić rodzinny Kunduz na północy kraju, gdy wybuchły krótkie, lecz intensywne walki, a jego syn, który tylko co wkroczył w pełnoletniość, zginął. Odłamki raniły go w stopę, udo, brzuch i serce, zmarł na miejscu. Mohammadi nie chciał ryzykować życiem reszty rodziny.
Nie zwlekali z wyjazdem. Godzili się jechać w przeładowanych samochodach za horrendalne stawki. W drodze 16-letnia córka źle się poczuła, skarżyła się na problemy z oddychaniem. Po kilku dniach zmarła. Zamiast z ósemką, Mohammadi przebywa dziś w Kabulu z szóstką dzieci.
W stolicy nowi uchodźcy wewnętrzni nie mogli liczyć na pomoc państwa. To prywatne osoby przynosiły im wodę, jedzenie i najbardziej niezbędne rzeczy, dzięki którym mogli przetrwać w parku.
Po tym, jak talibowie zajęli Kabul, nikt już do nich nie przychodził. Ci, którzy pomagali, wyjechali, ukrywają się lub sami mają problemy finansowe. – Od tego czasu z trudem udaje nam się zjeść jeden posiłek dziennie – mówi Mohammadi. Jego rodzina żywi się głównie chlebem, nadziewanymi plackami, frytkami lub bananami, które można tanio dostać w okolicy parku. Woda pitna przywożona jest sporadycznie i w małych ilościach, w kolejce po nią wybuchają bójki. Wciąż okazjonalnie przychodzą lekarze, ale nie są w stanie pomóc tysiącu ludzi, którzy przebywają w ich obozowisku.
Mohammadi docenia to, że od przyjścia talibów w mieście jest bezpieczniej. Narzeka jednak na pogarszającą się sytuację gospodarczą. W kraju niemal ustały działania organizacji pomocowych, wiele środków zostało wstrzymanych, a instytucje państwowe są sparaliżowane. Dlatego kryzys humanitarny, który nękał Afganistan od lat, może przybrać jeszcze większe rozmiary.
Mohammadi chciałby wraz z rodziną wrócić do Kunduzu. Życie w kabulskim parku jest trudne, a temperatury nocą stają się coraz niższe. Nie mogą jednak wrócić, bo nie stać ich, żeby zapłacić za podróż do domu.
Współpraca Sadam Zadran.