Życie jest piękne

G.Sz.: To jest wyzwanie.F.B.: To mnie pociąga..

04.08.2006

Czyta się kilka minut

Od ubiegłego tygodnia znów myślę, że życie jest piękne. Nie bardzo jeszcze wiem, z jakiego powodu, ale coś mi w duszy podpowiada, że tak właśnie jest i już. Wszyscy dookoła mówią, że nie, że jest do niczego, że trzeba z tego kraju uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale przecież nikt nie wie, gdzie pieprz naprawdę rośnie, więc wszyscy jadą do Anglii, bo się kojarzy. Sytuacja jest tak fatalna, że nawet ci, którzy bardzo do Polski chcą wrócić, nie mogą tego zrobić, bo ich wysadzają w Singapurze z powodu nieokiełznanego patriotyzmu, którego nikt już na świecie nie ceni. Tak źle i tak niedobrze: kto chce wyjechać, wyjeżdża, a kto chce wrócić, nie wraca.

Uroda życia naciska zewsząd, ale gdyby ktoś mnie zapytał, na czym ona polega, to nie miałbym żadnej pewności. Owszem, gdybym Tadzika Sławka zapytał, to by mi powiedział w mig w czym rzecz, podpierając się Blake'iem, św. Teresą od Krzyża i tańcami godowymi zimorodków, bo przecież nie po to on od lat studiuje literaturę mistyczną, żeby nie wiedział, czym jest życie. Ale zgubiłem do niego telefon, a sprawa wydała mi się na tyle pilna, że na gwałt zacząłem szukać niepodważalnych autorytetów, które przytulą moją biedną skołataną głowę i wszystko po kolei wytłumaczą. Co dwie głowy to nie jedna, jak mówi stary kawał o milicjancie z psem.

Przyznaję, nie szukałem długo. Powiem więcej: w ogóle nie szukałem, bo przypomniałem sobie, że kolorowy dodatek mojej ulubionej gazety wysokonakładowej nazywa się dokładnie tak jak moja nieudolna refleksja nad życiem. Odkąd parę miesięcy temu przeczytałem pierwszy numer kolorowego tygodnika "Życie jest piękne", zostałem jego namiętnym czytelnikiem. Dlaczego przez ostatnie tygodnie nie pamiętałem o jego tytułowej podpowiedzi, nie wiem. Wiem natomiast, że - jak to nazywają psychoanalitycy - powrót wypartego był nadzwyczaj spektakularny.

Początek jednak nie był łatwy. Gdy moją uwagę przykuło wielce obiecujące pytanie "Czego potrzebujemy?", po bliższej lekturze okazało się, że potrzebujemy 70 deka masła, 3 pomarańcze i 1 cebulę, bo to był przepis na krewetki w sosie pomarańczowym. Nie cierpię krewetek, a że naraża mnie to na pogardę wielu wyrafinowanych osób, więc szybko pocieszyłem się zdaniem z horoskopu na koniec lipca: "Dobro, które cię spotka, jest w pełni zasłużone". Skoro jestem przekonany, że życie jest piękne, to na pewno spotka mnie jakaś za to zasłużona nagroda, choć mam nadzieję, że nie taka, o jakiej marzy Agata Passent. Moja koleżanka po felietonowym fachu zapisała bowiem piorunującą w swej odwadze myśl, że najlepiej być książką, bo książki zawsze mają tytuł, a jej, bidulce, nikt nawet nie powie "pani magister".

Tropiąc piękne życie, zatrzymałem się na chwilę z zachwytem przy dziale "Butik", bo czas nadszedł na zmianę garderoby, a tu propozycja nie do odrzucenia. Okazuje się, że najmodniejsze jest obecnie to, co fruwa, wobec czego powinno się nosić upierzenie najodważniej latających ptaków świata: pawi i strusiów (chętniej napisałbym pawiów i strusiów, albo pawi i strusi, ale to trochę jak "żywią i bronią", które to szlachetne wyrażenie zawsze czytałem w narzędniku, co wzbudzało mój poznawczy popłoch). Naszyjnik z pawich piór pod nazwą FORGET-ME-NOT, 590 złotych, naszyjnik ze strusich piór - a jakże - FORGET-ME-NOT, 980 złotych, to dla mnie wymarzona okazja. Ja na pewno nie zapomnę, na co wydałem 1570 złotych. Szkoda, że nie napisali, ile kosztują szpilki wykładane welurem i ozdabiane piórkami sójki. Tego bym jednak nie kupił, bo niedługo się za morze wybieram.

Wszystko to jednak drobiazgi. Strusie pióra i krewetki, nawet kilogramami, nie zastąpią inteligencji pięknej kobiety, która w jednej uroczej główce potrafi połączyć celny dowcip, filozoficzny namysł nad światem i literacką wrażliwość. Jest sporo takich kobiet w naszym wrednym patriarchalnym kraju, jednak żadna z nich nie dorównuje Grażynie Szapołowskiej, największej (tuż po Joannie Szczepkowskiej) pisarce wśród aktorek i największej (tuż po Manueli Gretkowskiej) aktorce wśród pisarek. "Kiedy na plaży wzdycha, że jest gorąco, trzech młodych ratowników, potykając się o dziewczyny w bikini, biegnie, by zdobyć dla niej lody" - pisze o niej redaktor naczelna (nie wiedząc, że wyrażenie "młody ratownik" jest masłem maślanym: czy kto widział kiedyś starego ratownika?). To właśnie rozumiem przez piękne życie: człowiek wzdycha, a już trzech ratowników leci. Byleby tylko nie byli to ratownicy z pogotowia.

No więc GWIAZDA, jak wybija świetność Grażyny Szapołowskiej Katarzyna Montgomery, w wolnych chwilach, kiedy nie wzdycha na plaży i nie odciąga całego patrolu ratowników od ratowania tonących brzydul, lubi porozmawiać z mężczyznami. Ostatnio rozmawiała z Filipem Bajonem, "mężczyzną, który nie wstydzi się mówić o uczuciach". Facet, który mówi o uczuciach, to zwierzę, które trzeba w cyrku pokazywać albo przynajmniej w ilustrowanych dodatkach sobotnich. Nie bez kozery: muszę ze wstydem przyznać, że tak jak o uczuciach rozmawiają Szapołowska z Bajonem, to z gromnicą szukać. "Iskrzy" - powiada pani Montgomery? Ale skąd! To za mało!

Rozmowa, gdyby ją nieco skrócić i podredagować, wyglądałaby tak:

Szapołowska: Co sądzisz o kobietach? Bajon: Fascynują mnie. Szapołowska: A co cię w nich fascynuje? Bajon: To, że są strasznie fascynujące. Szapołowska: A wiesz, dla mnie mężczyzni też są strasznie fascynujący. Bajon: Co ty powiesz, a moje dzieci są kapitalne. Szapołowska: A mój mąż chodził spotykać się z facetami. Bajon: A mnie kumpel opowiedział, jak wygląda wędka za 30 000. Szapołowska: A twoje dzieci są ode mnie młodsze. Bajon: Jak nie wiem, czym był neoplatonizm, to dzwonię do syna. A do drugiego dzwonię, żeby mu podsunąć książkę o Jasper. Szapołowska: Tak, wiem, byłam tam na nartach. Bajon: Kobiety nie umieją opowiadać. Szapołowska: Ale umieją pisać (uśmiecha się tajemniczo). Bajon: Cały świat jest sfałszowany (uśmiecha się gorzko). Szapołowska: Mój narzeczony płacze na dobranocce. Bajon: Kochajcie kobiety. Szapołowska: Ale jednocześnie kreujemy jakieś te fikcje. Bajon: Między kobietą a mężczyzną może być bardzo dobry związek. Szapołowska: Kiedy się o tym dowiedziałeś? Bajon: Całkiem niedawno, moja kochana.

I tak sobie tytani uczuć rozprawiali. No i się wzruszyłem. Ale jak Grażyna Szapołowska poczuła się zaintrygowana stukotem maszyny do pisania, to się też troszkę zaniepokoiłem. Ale przecież nie będę się niepokoił takimi drobiazgami, bo teraz już wiem: życie jest naprawdę piękne. Teraz już wiem nawet, dlaczego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006