Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Utylitaryści powiadali równocześnie dwie różne rzeczy: że mianowicie człowiek ze swojej natury dąży do przyjemności lub też, że powinien dążyć do przyjemności. Helwecjusz i inni myśliciele oświeceniowi uważali, że z natury dążymy do przyjemności czy wręcz do szczęścia, a najlepsze społeczeństwo to takie, w którym jest maksimum szczęścia, maksimum wynikłe z zsumowania szczęścia wszystkich jednostek. Pogląd ten był ogromnie prymitywny, ale do dzisiaj zgadzamy się z jego umiarkowaną formą, a mianowicie, że człowiek unika tego, co nieprzyjemne, a przede wszystkim unika bólu.
Stopniowo jednak w myśli na temat przyjemności, czyli w myśli utylitarnej, pojawiły się bardziej wyrafinowane stanowiska i dzisiaj jest ich wiele, a decyzja dotycząca tego, na czym polega przyjemność, wpływa na wiele innych decyzji intelektualnych i praktycznych, a także na sposób urządzenia społeczeństwa. Przecież, jeżeli posuniemy się do skrajności i uznamy, że istotnie celem - mniej lub bardziej uświadamianym - wszystkich ludzi jest osiąganie przyjemności, to usprawiedliwiona staje się każda forma rządów, która to im zapewnia, także absolutystyczna i despotyczna, o ile nie miesza się w życie prywatne. Tak jest naturalnie, o ile do przyjemności, do satysfakcji związanych z człowieczeństwem, nie należy przyjemność świadomego i czynnego uczestniczenia w życiu publicznym. A to jest sprawa sporna, nawet w demokracji, gdyż uczestniczenie w życiu publicznym bywa traktowane jako obowiązek, ale znacznie rzadziej jako przyjemność, czym powinno być, jeżeli demokracja ma sens, ale czym na ogół nie jest i będzie w obecnym stanie demokracji na świecie, a tym bardziej w Polsce.
Zostają nam zatem zwyczajne przyjemności. Wydaje się, że sprawa prosta, ale czy na pewno wiemy, co jest dla nas przyjemnością, i jeżeli przyjemność rozumieć szeroko, czyli nie tylko jako prostą satysfakcję zmysłową, tylko także jako przyjemność duchową, metafizyczną czy estetyczną, to czy jesteśmy świadomi, że przeżywamy przyjemności tego rodzaju i czy świadomie, czy czasem niemal instynktownie, dążymy do ich realizacji? Jest tu miejsce na liczne wątpliwości.
Jednak ponieważ nasza cywilizacja obok tego, że jest niewątpliwie cywilizacją śmierci, jest również cywilizacją przyjemności, rozważanie treści i sensu przyjemności wcale nie jest zajęciem błahym. Przeciwnie, skoro wiemy, że ludzie nie przestaną dążyć do przyjemności o charakterze na przykład konsumenckim, to warto zastanawiać się nie nad tym, co czasem nieroztropnie czyni Kościół, jak ich do tego dążenia zniechęcić, lecz jak to dążenie, którego zniszczyć się nie da, sensownie wykorzystać, czy też nim pokierować. Powstają dziś, co już jest humorystyczne, specjalistyczne kursy, na których uczy się ludzi nie tylko dążenia do przyjemności, ale również niemarnowania życia na dążenie do przyjemności, tylko znajdowanie przyjemności bez większych nakładów czy to finansowych, czy to w postaci przygotowywania się - na przykład - do wakacji przez cały poprzedzający je rok.
Dlatego najbliższe tygodnie poświęcimy opisowi i analizie przyjemności różnego rodzaju: tych zwyczajnych, ale zarazem tych, o których istnieniu i łatwej dostępności często z racji oszołomienia życiem, także politycznym, mamy skłonność zapominać. Przyjemność bowiem, zwyczajna przyjemność, to wbrew poglądom prymitywnych utylitarystów, rzecz znacznie trudniejsza do osiągnięcia i rzadsza, niż się nam zazwyczaj wydaje.