Spinoza

Jedni nazywali Spinozę (1637-77) bezbożnikiem i wrogiem Boga, inni - najliczniejsi - panteistą, jeszcze inni - człowiekiem przez Boga opętanym, głęboko religijnym. Na wszystkie trzy opinie są argumenty rozumne.

27.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Jeden z powodów tak znacznych rozbieżności w rozumieniu filozofa jest ten oto, że dążył on do największej możliwie precyzji w wykładaniu swoich myśli, stąd też fundamentalne swoje dzieło “Etyka" ułożył “w porządku matematycznym", jak mówił, upodabniając je do pism Euklidesa czy innych matematyków; są tam definicje, aksjomaty, a wszystkie twierdzenia mają z tych aksjomatów być wywiedzione. Czytelnik zauważa jednak nie tylko, że różne myśli, np. spostrzeżenia psychologiczne, są sztucznie do owych aksjomatów doczepione, ale nade wszystko, że w odróżnieniu od prostych pojęć geometrycznych, intuicyjnie zrozumiałych, pojęcia metafizyczne wcale nie stają się jasne dzięki temu, dedukcyjnemu jakoby, sposobowi wykładu. Wolno nam więc ten porządek pominąć w króciutkiej prezentacji jednej ze stron spinozjańskiej filozofii, mimo że dla niego samego ta metoda miała istotny sens filozoficzny, jako że każdy szczegół w jego zamyśle mógł być odniesiony do całości, a to był właściwy sposób nie myślenia, lecz i życia. Kulminacją tego głównego dzieła są rzeczywiście sprawy etyczne, rozważania o losie człowieka w niewoli namiętności i o jego wolności, o tym, co dobre, o doskonałości i szczęściu. Ale na losach filozoficznego myślenia czasów późniejszych najwięcej ważyło i najwięcej sporów pobudzało to, co Spinoza ma do powiedzenia o Bogu i Jego stosunku do świata oraz o duszy ludzkiej. Najwięcej też mamy tu dziwnych powikłań.

Że Bóg istnieje, wynika to z Jego istoty, czyli z definicji. W tym miejscu idzie nasz mędrzec śladami św. Anzelma i Kartezjusza. Niepodobna pojąć Boga jako nieistniejącego. Jest On przyczyną samego siebie, co oznacza, że nie może mieć przyczyny. Bóg jest nieskończony, w tym mianowicie sensie, że nic innego nie może Go ograniczać ani na Niego wpływać. Takie formuły są zgodne wprawdzie z teologią chrześcijańską, ale inne własności Boga już nie są. Bóg i Natura są tym samym. Bóg jest też nazwany substancją, przy czym substancja może być jedna tylko. Bóg jest nieskończony również w tym znaczeniu, że jest obdarzony nieskończoną ilością atrybutów, my jednakowoż z tej liczby nieskończonej znamy dwa tylko: rozciągłość i myślenie. Dla Kartezjusza są substancje dwojakiego rodzaju: rozciągła i myśląca, przy czym dusza ludzka jest substancją myślącą, a myślenie jest ogólną nazwą, która oznacza wszelkie czynności świadome. Obie te cechy uważa Spinoza za atrybuty Boga. Bóg jest rozciągły i Bóg jest myślą. Myślenie Boga nie jest wszelako procesem psychologicznym, jak ludzkie. Czymże więc jest?

Chodzi o to: poszczególne rzeczy, włączając istoty ludzkie, nie są skończonymi, niezależnie bytującymi stworzeniami Boga, ani nie są Boga cząstkami. Są, jak Spinoza powiada, modyfikacjami substancji, one Boga wyrażają. Substancja sama, czyli Bóg, nie ma części. Nieskończona rozciągłość jest niepodzielna, części nie ma: to, co z części się składa, nie może być doskonałe. Wiemy zaś, że substancja jest rozciągła, bo skoro rzeczy są rozciągłe, a tylko przez odniesienie do Boga dają się pojąć, to i Bóg rozciągły być musi. A skoro my, ludzkie istoty, myślimy, myślenie nasze musi być także wyrazem boskiej doskonałości. Bóg myśli zatem, ale, jak się domyślamy, nie jest Jego myślenie zbiorem oddzielnych pomyśleń, lecz wiecznym, wszechobejmującym Rozumem, w którym my też niedoskonale uczestniczymy przez myślenie nasze. Nasze akty duchowe zachodzą w czasie, ale Bóg jest poza czasem; gdyby w czasie żył, nie mógłby być doskonałą pełnią, musiałby przecież stosunek do siebie samego upośredniać przez pamięć minionego i antycypację przyszłości.

Jakże więc pojąć stosunek między Bogiem-absolutem a skończonymi rzeczami? One nie są częściami Boga, nie są też samoistnymi rzeczami, Boga nie można zaś pojąć przez odniesienie do rzeczy, lecz tylko przez Niego samego. Jest to dziwna konstrukcja i z listów Spinozy widać, że był on świadom, iż nie uporał się z tą kluczową sprawą: jak wyjaśnić bycie rzeczy w stosunku do Boga? Wszechświat z doświadczenia nam znany nie jest Bogiem, o Bogu zaś nie z doświadczenia wiemy, lecz z rozbioru pojęciowego. Wydaje się nawet czasem czytelnikowi, że dla Spinozy Bóg jest właściwie jedynym bytem, choć nie mówi on tego tymi słowy.

Nie tylko my, ludzie, uczestniczymy w znanych nam atrybutach substancji, uczestniczą w nich wszystkie rzeczy; każda rzecz poszczególna jest więc ciałem i jest ideą, a że jest ideą, nie znaczy to, że dane jest jej życie psychiczne, lecz że w Bogu jest pomyślana, pomyślana wiecznie. W samym bycie ciało i idea są tym samym; co w jednym się dzieje, dzieje się w drugim, ale nie dlatego, by ciało i jego idea mogły przyczynowo na siebie wpływać; nie ma też przyczynowego związku między ludzkim ciałem a duszą, chociaż są one tym samym. Już starożytni Hebrajczycy, powiada Spinoza, mgliście tę rzecz dostrzegli, powiadając, że Bóg, rozum Boży i rzeczy przezeń rozumiane, są tym samym.

Duch Boży przenika świat cały i Bóg sprawia wszystko, co w świecie naszego doświadczenia się dzieje. Nie tak jednak, by miał każde zdarzenie osobnym rozkazem powodować, ale tak, że w nieskończonym łańcuchu zdarzeń każde jest bezwzględnie wyznaczone przez zdarzenia poprzednie. Przyczynowość w świecie jest absolutna, nie zachodzą przypadki; wolna wola jest przesądem gminu. Ani Bóg nie jest wolny w tym znaczeniu, by miał rozważać różne możliwości działania i jedną z nich wybierać, ani my w tym znaczeniu wolni nie jesteśmy, choć wydaje się nam nieraz, że jest inaczej; kamień, co ze skały spada, gdyby myślał, także mógłby wyobrażać sobie, że z własnej woli, na własne życzenie spada. Nasza wolność mniemana nie różni się od tego kamienia wolności.

A jeśli pyta kto: skoro wszystko bez reszty w ludzkich działaniach jest tak wyznaczone i nikt nie ma mocy nie czynić tego, co czyni właśnie, czy wolno nam, na przykład, karać ludzi za ich występki, wiedząc, że rządzi ich czynami nieuchronna konieczność? Tak, tępimy przecież jadowite węże, nie pytając, czy mają wolną wolę, i podobnie, w imię zbiorowego interesu, musimy karać przestępców.

Bóg działa z konieczności swojej natury, Jego działania są bezwzględnie doskonałe, jak On sam; nie ma zaś w naturze żadnych przyczyn celowych, gdyż ich obecność zakładałaby właśnie wolną wolę.

Niejednemu smutna się zdawała ta metafizyka: jestże więc wszystko w świecie, łącznie z tym, co ja sam czynię, bezwzględnie zależne od jakichś sił przemożnych i bezosobowych, które noszą wprawdzie imię Boga, ale mało bodaj mają wspólnego z Bogiem tym, o którym mówi wiara chrześcijańska i zresztą każda chyba religia, z Bogiem, do którego można się modlić? Ale wedle Spinozy właśnie jego doktryna nie tylko w prawdę nas wtajemnicza, ale przysposabia nas do najlepszego sposobu życia i daje niezawodne wskazówki moralne. Wyjaśnienia te są całkiem w duchu starożytnych stoików. Nauka o Bogu i naszej z Nim łączności sprawia, gdy ją pojmiemy, że jesteśmy nieczuli na przypadki i ciosy losu, wiedząc, że nie są one w naszej mocy, a zachodzą z koniecznością z wiecznych zrządzeń Boga. Uwalnia nas od nienawiści, gniewu, zawiści i pogardy względem innych, poleca nam natomiast zadowalać się tym, co mamy, i pomagać bliźnim. Prowadzi nas ku wolności - nie w sensie zabobonnej wiary w wolną wolę, ale w sensie wyjścia z niewoli złych afektów. Spinoza rzeczywiście wierzył, że rozum sam może nas uzdolnić do wolności i szczęścia. Dobre życie przynosi nam nagrodę, bo, zgodnie ze stoicką zasadą, nagrodą za cnotę jest cnota sama, nie zaś jakiekolwiek z zewnątrz przychodzące dobrodziejstwa.

Chociaż więc Bóg nie nagradza naszych przypadkowych życzeń, to jednak, gdy rozum nami włada, gdy znamy samych siebie i świat, rodzi się w nas umiłowanie Boga; jest to miłość szczególnego rodzaju, nie taka jak zwyczajna, ale miłość, której nic naruszyć nie może, miłość intelektualna. Jest ona też wieczna, bo i dusza nasza ma swój udział w wieczności, w Bogu. Nie jest to nieśmiertelność w znaczeniu, w jakim obiecuje ją nam wiara religijna (nie ma tam bowiem pamięci), ale uczestnictwo niezmienne w niezmiennym Bogu. Miłość intelektualna Boga jest tą samą, jaką Bóg siebie samego kocha. Oto jest najwyższe szczęście nasze, oto zbawienie. Gmin jednak, o ile reguł moralnych przestrzega, to zwykle ze strachu marnego przed piekłem.

Możemy już stąd po części wydedukować stosunek Spinozy do istniejących gmin religijnych. Po tym, kiedy jako młody człowiek o rabinackim wykształceniu został usunięty z gminy żydowskiej i klątwą obłożony za swoje nieprawomyślne poglądy, nie przystąpił do żadnego Kościoła czy sekty; był bezwyznaniowcem, podobnie jak jego przyjaciele, jeśli nawet formalnie do wspólnot religijnych należeli. Wiarę żydowską znał, oczywiście, najlepiej i szacunku dla niej nie miał; Stary Testament był dlań ważnym źródłem historycznym, ale w żadną inspirację boską w jego spisaniu nie wierzył. Jak widać z odpowiedzi na list byłego ucznia, katolickiego konwertyty, do Kościoła rzymskiego odnosił się z odrazą, chociaż pewnie nie wiedział o nim wszystkiego, co potrzeba. Był jednak wybitnym rzecznikiem tolerancji religijnej i gdy gospodarze domu, gdzie mieszkał, członkowie pokojowej i tolerancyjnej gminy Mennonitów, spytali go, czy dobra jest ich religia, powiedział, że dobra i żeby w niej trwali. Chociaż bowiem zalecał dążenie do jakby-mistycznej wspólnoty z Bogiem i miłości intelektualnej oraz do pogodzenia się na podstawie filozoficznej z wszystkim, co los nam przyniesie, to jednak wiedział, że są to rady do nielicznych tylko zwrócone. Ci zaś, którzy nie potrafią pod panowaniem rozumu żyć, muszą mieć przecież zalecenia godziwego życia, jakie im religia daje, byle by to była religia głosząca pokój i pojednanie ludzi, nie zaś budząca fanatyzm, nienawiść do innych i rządy despotyczne.

W dziejach filozofii nie ma może postaci tak osamotnionej, jak Spinoza.

A oto niektóre z pytań, jakie nam zadaje:

  • Gdy się głosi bezwzględną, bezwyjątkową władzę naturalnej przyczynowości i nieobecność wolnej woli w naszych uczynkach, czy można bez sprzeczności wierzyć, że jest zło i dobro moralne w ludzkim świecie? 
  •  
  • Czy można prawdziwie żywić miłość do Boga, jeśli wiemy, że jest to moc bezosobowa, z konieczności własnej natury działająca? I w jakim sensie bezosobowy Bóg może być nazwany dobrym? 
  •  
  • Czy gdy znamy przyczyny naszych namiętności i afektów, one znikają? Czy na przykład, jak sądził Spinoza, smutek znika, gdy wiemy skąd pochodzi? 
  •  

Wykłady telewizyjne prof. Leszka Kołakowskiego zrealizował Jerzy Markuszewski, a wyprodukowała na zlecenie 2 programu TVP firma Euromedia TV. Powyższy wyemitowano 20 marca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2005