Zrozumieć Szkocję

Dwa lata pandemii wpłynęły na oczekiwania Szkotów, kwestia niepodległości zeszła na dalszy plan. W przyszłość patrzą jednak z optymizmem.
ze Szkocji

13.12.2021

Czyta się kilka minut

Lower Largo, zatoka i widok na hotel Crusoe. Szkocja, 19 listopada 2021 r. / WICEK SOSNA
Lower Largo, zatoka i widok na hotel Crusoe. Szkocja, 19 listopada 2021 r. / WICEK SOSNA

Pierwsi golfiści zjawiają się w Lundin Links tuż po świcie. Słońce jeszcze jest nisko nad horyzontem, gdy – nie przejmując się porannym chłodem – przemierzają pole ciągnące się malowniczo między plażą a pierwszymi domami. Hrabstwo Fife, gdzie leży Lundin Links, uważane jest za miejsce narodzin tego sportu. W St Andrews, kilkanaście mil dalej, znajduje się najstarsze pole golfowe na świecie – obowiązkowy punkt wycieczek miłośników tej dyscypliny.

Dzień jest ciepły i pogodny, wieje łagodny wiatr. Zjawiają się też właściciele psów. Szeroka plaża pełna jest czworo- nogów, biegających za piłką i wpadających z entuzjazmem do cofającego się podczas odpływu morza. Świat może się zmagać ze swoimi wyzwaniami, ale poranny spacer na plaży jest tu niezmiennym rytuałem niezależnie od pory roku i pogody.

– Piękno szkockiego krajobrazu i związek z naturą sprawiają, że ludzkie doświadczenie staje się bardziej znaczące. Częściej się to zdarza, jak sądzę, w małych społecznościach – powie kilka dni później Glen Reynolds, radny z rejonu Banff i Portsoy w Aberdeenshire, z którym będziemy rozmawiać o tym, jak Szkoci przetrwali pandemię. Sam Reynolds kiedyś mieszkał w Londynie, ale wybrał życie w maleńkiej wiosce Pennan na północno-wschodnim wybrzeżu Szkocji. Jest też pisarzem. Żartuje, że jego książki powstały w wyniku zbyt długiego gapienia się na morze.

Powoli na północ

W Szkocji jestem po raz pierwszy po dwuletniej przerwie wywołanej pandemią. Podróż zaczynam od miejsc mi bliskich, jak Lower Largo w hrabstwie Fife. Znany hotel The Crusoe odmalowano na biało. Ma nowych właścicieli, którzy przejęli go kilka miesięcy temu. W listopadzie gości jeszcze nie przyjmuje, trwa remont. Po nim okna będą już uszczelnione i wiatr nie wedrze się do środka jak kiedyś. Morze jednak po staremu będzie podczas przypływu uderzać w hotelowe mury, podchodząc niemal pod okna. To się nie zmieni.

Doceniany w licznych konkursach bar z rybą i frytkami w Anstruther przetrwał pandemię. Mimo nieturystycznej pory jest w nim sporo ludzi. Wszystko po staremu, tylko kelnerka prosi o wypełnienie formularza z danymi na wypadek wykrycia covidu – w przeciwieństwie do Anglii, Szkocja utrzymała część restrykcji. Naturalnej wielkości firmowa figura rybaka w żółtym sztormiaku ma założoną maseczkę. To tyle śladów zarazy.

Ogród za murem

Podobnie jest w kolejnych miejscowościach w Fife – odwiedzających lokalne atrakcje i kawiarnie nie brakuje, życie nabiera rozpędu. Szybki rekonesans przypomina, co w Szkocji najlepsze i napełnia optymizmem. Ludzie są życzliwi, a niebo szerokie.

Kilka mil od St Andrews rozciąga się Cambo, wiekowa posiadłość ziemska, od kilku dekad udostępniająca turystom georgiański ogród otoczony wysokim kamiennym murem. Dzięki temu rośliny są osłonięte od wiatru i tworzy się mikroklimat.

Największą popularnością Cambo cieszy się wiosną, ze względu na swoją kolekcję przebiśniegów. Ale sekret ogrodu leży w tym, że jest piękny o każdej porze roku. Teraz głównym bohaterem są łagodne puszyste trawy w pastelowych odcieniach żółci i szarości, i nawet suche łodygi przekwitłych kwiatów dodają uroku grządkom. Nadal kwitną dalie i róże.

Jeszcze niedawno, jak przed wiekami, uprawiano tu warzywa, które zgodnie z tradycją trafiały do kuchni prowadzonego w Cambo lokalu. Teraz warzywa zniknęły, na ich miejscu pojawiła się łąka, wciąż jeszcze pełna kwiatów: maków, nagietek, groszku. Dzika łąka zaskakuje w takim miejscu, zwykle pełnym zaplanowanych rabat. – To nowy projekt, zaczęliśmy go w tym roku – wyjaśnia Katherine Taylor, główna ogrodniczka Cambo.

Opowiada, że warzywniak bynajmniej nie został zlikwidowany, lecz przeniesiony za mury – tak, aby powstał tam ogród komunalny propagujący organiczne metody upraw warzyw. W miejscu warzywniaka trzeba było coś zaplanować i wybór padł na łąkę.

– Gdy wysialiśmy nasiona, trochę się martwiłam, że chwasty zdominują kwiaty, ale po około miesiącu kwiaty wygrały – opowiada Taylor. – Od lipca do października łąka wyglądała naprawdę pięknie i cieszyła się wielkim uznaniem odwiedzających, była też przystanią dla pszczół i motyli. Stała się tak popularna, że w przyszłym roku znów ją wysiejemy.

Jesienna łąka wygląda inaczej niż w szczycie lata, ale i te ostatnie kolorowe plamy kwiatów na tle zbrązowiałych łodyg i trawy mają melancholijny urok. Cały ogród wypełnia spokój. Może przez wysoki mur, odgradzający go od wiatru.

Kilka dni później w północno-wschodnią Szkocję uderzy burza Arwen z huraganowym wiatrem przekraczającym 70 mil na godzinę, a w Cambo wiele drzew, nawet tych za murem, zostanie połamanych. „Będziemy tęsknić” – napisze ekipa ogrodników, ale i zaznaczy, że w ten sposób powstało miejsce na coś nowego.

Brexit i covid

Zniszczenia spowodowane przez burzę opóźniają moją rozmowę z Glenem Reynoldsem. Huragan mocno dotknął rybackie wioski w Aberdeenshire i Moray. W wielu długo nie było prądu i wody. Strażacy, żołnierze i ochotnicy mieli pełne ręce roboty.

Dopiero po kilku dniach możemy porozmawiać na Zoomie – Reynolds ma w końcu prąd i internet. Gdy pytam o problemy mieszkańców, wskazuje na zdrowie psychiczne i ten wątek będzie pojawiać się też w moich kolejnych rozmowach. Że lockdowny negatywnie wpłynęły na samopoczucie, to jedno. Kolejna rzecz to przeciążony system ochrony zdrowia. I tu włącza się brexit.

– Politycy boją się tego tematu. Chętnie będą mówić o negatywnym wpływie pandemii, ale brexit najchętniej by pominęli – mówi Reynolds. Tymczasem brexit to odpływ wielu Europejczyków i brak pracowników w ochronie zdrowia i w domach opieki. – Jak mamy sobie z tym poradzić? – pyta Reynolds i podkreśla, że negatywne skutki pandemii dla psychiki dopiero zaczynamy dostrzegać.

Brexit dotknął też rybołówstwo i przetwórstwo. – Mamy tu dużą społeczność polską. W mojej katolickiej parafii 75 proc. wiernych to Polacy, mamy też polskiego księdza, ojca Piotra – opowiada Reynolds. – Trudno mi wyrazić, jak jestem wdzięczny wszystkim, którzy zostali w tym trudnym czasie. Wielu jednak wyjechało. Tęsknimy za Polakami, którzy otworzyli tu swoje firmy, zaczęli nowe życie, a potem poczuli, że muszą wracać do kraju.

Gdy później będę rozmawiać z radną Doreen Mair z Fraserburghu, miejscowości z wielkim rybackim portem, powie to samo i również z żalem: – Straciliśmy wielu polskich pracowników. Uważam, że to wielki problem, bo dobrze się integrowali z naszą społecznością we Fraserburghu, pracowali ciężko, dzieci chodziły do szkoły. Teraz za to jest dużo ogłoszeń z ofertami pracy.

Szkocja głosowała przeciw brexitowi, ale wielu szkockich rybaków poparło wyjście z Unii. – Upatrywali w tym swej szansy, rząd tyle obiecywał… – wzdycha Mair. Na razie jednak port we Fraserburghu, a pewnie i inne szkockie porty, odnotowuje straty. – Zwłaszcza początek roku był trudny, mieliśmy brexit i lockdown. Ciągle się z tego ciosu podnosimy – mówi Mair.

Po sąsiedzku

– Ludzie są zmęczeni, gubią się w sprzecznych komunikatach, szczególnie teraz, gdy wykryto nowy wariant covidu – mówi Doreen Mair. – Za to doceniają małe społeczności, które zwarły szyki. W ostatnich dwóch latach otworzono we Fraserburghu 18 nowych sklepów, które w pandemii zaczęły dostarczać zamówienia do domów. Ludzie to doceniali i zostali lojalnymi klientami. Po prostu jesteśmy dobrą staroświecką społecznością, w której ludzie dbają o siebie nawzajem.

– W północno-wschodniej Szkocji są całe pokolenia rodzin, które się znają od setek lat. To jest więź. Duże miasta mają więcej środków, ale małe społeczności muszą polegać na wolontariuszach, na sobie samych, na tym, że ktoś zauważy, iż sąsiad nie wychodzi od wielu dni lub światło w domu się nie pali – mówi Reynolds. I opowiada o wspieraniu lokalnych sklepów i firm, o szansie na zmianę sposobu życia na bardziej lokalny, samowystarczalny, lepszy też dla środowiska.

– Gdy wychodzimy teraz powoli z pandemii, pojawiają się możliwości, by zmienić sposób życia. Nie możemy po prostu wrócić do status quo – uważa pisarz. – Spójrzmy na siebie i zastanówmy się, co chcemy osiągnąć jako ludzie. To ważny okres, nawet jeśli wprowadzenie zmian potrwa.

Punkt w czasie

Mark Diffley, badacz opinii publicznej i założyciel agencji Diffley Partnership, mógłby się zgodzić z Reynoldsem. – Wydaje się, że pandemia nie ma końca. Ale szefowa szkockiego rządu autonomicznego Nicola Sturgeon wielokrotnie mówiła, że pandemia jest może nie tyle szansą, co punktem w czasie, od którego pewne rzeczy mogą się zmienić. Są tu dwie kwestie: sprawa konstytucyjna, czyli pozostania lub nie Szkocji w Zjednoczonym Królestwie, oraz kwestia naszych wartości, priorytetów, tego, jak naprawimy, to co szwankuje, jak zadbamy o innych – mówi mi Diffley. – Ludzie chcą zmiany, chcą zobaczyć inną Szkocję.

Nicola Sturgeon, stojąca też na czele Szkockiej Partii Narodowej (SNP), od początku pandemii przyjęła postawę troskliwej, ale stanowczej opiekunki. Jej codzienne konferencje, podczas których emanowała spokojem i pewnością sprawiły, że nawet przez część sceptyków zaczęła być postrzegana jako wiarygodna liderka. Jej notowania są lepsze niż brytyjskiego premiera Borisa Johnsona. Latem 2020 r. jej działania dobrze oceniało ponad 70 proc. ankietowanych.

Im jednak dłużej trwa pandemia, tym Sturgeon oceniana jest gorzej, głównie z powodu innych kwestii, m.in. związanych z edukacją. Teraz z uznaniem odnosi się do niej 53 proc. Szkotów, za to wzrósł odsetek jej krytyków (z 22 do 41 proc.).

Głównym wyzwaniem dla Sturgeon pozostaje referendum w sprawie niepodległości – ostateczny cel jej wyborców. Najbardziej zagorzali zwolennicy suwerenności w jej partii chcieliby, aby odbyło się jak najszybciej i zarzucają swojej szefowej, że sprawa ta traci impet.

Sondaże pokazują, że ci ze Szkotów, którzy chcieliby referendum, najchętniej głosowaliby jeszcze przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, czyli przed 2026 r. Sturgeon wskazała ostatnio rok 2023 i zapowiedziała, że wiosną 2022 r. zacznie się kampania na rzecz niepodległości. Bo termin i kwestie prawne (na referendum musi zgodzić się Londyn) to jedno. Równie ważne to zdobyć poparcie większości dla suwerennej Szkocji. O ile po wybuchu pandemii liczba zwolenników niepodległości rosła, o tyle teraz znów jest ich nieco mniej niż przeciwników. Przełamanie tego impasu może być trudne, zwłaszcza że według sondażu YouGov suwerenność spadła na liście deklarowanych przez Szkotów priorytetów na ósme miejsce. Nawet dla wyborców SNP nie jest to numer jeden.

Kwestia zaufania

Kampania referendalna mogłaby stać się okazją do refleksji nad charakterem Szkocji – o ile byłaby to szczera dyskusja, a nie polaryzująca walka dwóch obozów. Jest w końcu sporo pytań o sprawy istotne dla ewentualnego niepodległego kraju: o granicę z Anglią, walutę, przynależność do Unii, a także o politykę socjalną, zdrowotną i edukacyjną.

Diffley Partnership publikuje serię raportów „Zrozumieć Szkocję”. Analizuje w nich także oczekiwania wobec kierunku, w którym zmierza kraj. – Gdy pytaliśmy ludzi, co jest dla nich ważne, odpowiadali: walka z ubóstwem i zmniejszenie nierówności. To numer jeden na liście – mówi Mark Diffley. – Myślę, że gdybyśmy zapytali o to przed pandemią, te kwestie byłyby ważne, ale nie aż tak ważne. Pandemia je unaoczniła. To zawsze miało w Szkocji znaczenie, ale teraz potrzeba zmniejszenia ubóstwa i nierówności społecznych stała się jeszcze bardziej paląca.

Badania Diffleya pokazują bardzo niski poziom zaufania Szkotów do polityków. – I to nie jest związane z covidem – podkreśla badacz. – W naszym pytaniu nie rozróżnialiśmy jednak między politykami szkockimi a brytyjskimi.

Komu więc Szkoci ufają? Okazuje się, że głównie innym ludziom. Diffley: – Ufamy sobie nawzajem bardziej niż naszym instytucjom. W czasie pandemii ludzie reagowali chęcią pomocy innym, czy to formalnie przez organizacje, czy indywidualnie, pukając do drzwi sąsiada. Ta społeczna reakcja na covid była tak widoczna, że teraz wysokie zaufanie do ludzi wcale mnie nie zaskoczyło.

Heroizm i optymizm

O solidarności w najtrudniejszym okresie pandemii opowiada mi też Laurie Piper z Visit Moray Speyside, organizacji wspierającej turystykę. Np. hotel The Cullen Bay w miasteczku Cullen przygotowywał tysiące darmowych posiłków dla mieszkańców; produkty dostarczali miejscowi dostawcy, także za darmo. Mimo kolejnych lockdownów właściciele hotelu nikogo nie zwolnili. – Społeczność zachowała się heroicznie – podkreśla Piper.

Historia ta zyskuje na znaczeniu, jeśli uwzględnić fakt, jak bardzo restrykcje wpłynęły na turystykę. W 2020 r. w regionie Moray liczba turystów spadła o 65 proc. w porównaniu z rokiem 2019, zyski hoteli o 60 proc., a zatrudnienie w nich zmniejszyło się o 36 proc. Mimo to Piper patrzy w przyszłość z optymizmem. W końcu, jak mówi, ta część Szkocji ma w ofercie „doskonałą mieszankę przestrzeni i naturalnego piękna”. I ofertę noclegową nie tylko w hotelach, ale też w popularnych w czasie pandemii niezależnych domkach letniskowych.

Doreen Mair też wierzy w siłę tutejszej turystyki. – Fraserburgh ma Muzeum Szkockich Latarni Morskich i pierwszą latarnię w Szkocji. Ludzie z całego świata przyjeżdżają, by ją zobaczyć. Mamy – mieliśmy… turystów głównie z Niemiec i Japonii – mówi.

Dlaczego z Japonii? Okazuje się, że żona szkockiego kupca Thomasa Glovera, urodzonego we Fraserburghu, miała być pierwowzorem bohaterki opery „Madame Butterfly”. I choć ich związek nie był tak tragiczny jak w operze, historia Glovera i jego życia w Japonii interesuje odwiedzających miasteczko.

– Wprawdzie w czasie pandemii turyści z zagranicy nie mogli przybyć, za to przyjechali ci brytyjscy. Mamy wspaniałe warunki do surfingu i piękną plażę o długości pięciu mil. Latem roiło się od kamperów i namiotów. Może nie jest to Costa del Sol, ale jest pięknie, a ludzie zaczęli doceniać to, co mają pod nosem – kwituje Mair.

Szkocki optymizm potwierdzają raporty Diffley Partnership. – To była przyjemna niespodzianka – mówi Diffley, bo ponad 50 proc. respondentów pozytywnie oceniło swoje życie. Za wyjątkiem seniorów wszystkie grupy wiekowe wyraziły też przekonanie, że za pięć lat będzie im się żyło lepiej.

Ludzie chcą wierzyć

Do optymistycznych konkluzji swego ostatniego raportu Diffley dorzuca łyżkę dziegciu. – W czasie, gdy prowadzono te badania, czyli w październiku, wydawało się, że wracamy do normalności po tym, jak latem zniesiono większość restrykcji. Teraz jest Omikron i jeśli rząd powiedziałby coś o kolejnym lockdownie, optymizm pewnie mógłby zniknąć – zastanawia się. – Ludzie jednak chcą wierzyć, że będzie lepiej. Szczególnie młodzi.

Rok 2022 – kolejny z covidem i kolejny po brexicie – przyniesie Szkotom wyzwania. I politykom, i mieszkańcom rybackich miasteczek. Glen Reynolds wierzy, że jego rodakom nie zabraknie optymizmu.

– Jeśli nie zmienimy różnych rzeczy teraz, to kiedy? Covid jak w soczewce pokazał nam, jakie inicjatywy są potrzebne. Jeśli nic z tym nie zrobimy, zawiedziemy jako społeczeństwo i jednostki – przekonuje. – To nie będzie łatwe, ale jako radny rozmawiam z ludźmi i wiem, że są gotowi na zmiany, które przyniosą pożytki nam wszystkim. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2021