Zrobieni na tacy

Nasza ojczyzna jest parkiem tematycznym imienia Jana Pawła II. Dokładanie jeszcze jednej karuzeli czy diabelskiego młyna wydaje się przedsięwzięciem tyleż desperackim, co bezsensownym.

10.02.2014

Czyta się kilka minut

Fot. Maraton Roller Cup w Alei Rzeczpospolitej, w tle świątynia Opatrzności Bożej. Warszawa, wrzesień, 2013 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS
Fot. Maraton Roller Cup w Alei Rzeczpospolitej, w tle świątynia Opatrzności Bożej. Warszawa, wrzesień, 2013 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS

Daliśmy sześć milionów. To znaczy minister kultury wyjął nam z kieszeni i bez pytania dał, jako dotację, na Centrum Opatrzności Bożej. Ważne, że dał bez pytania. Odpalam net i patrzę, jak to wygląda. Patrzę, na co poszła moja i wasza kasa.

Duże to rzeczywiście jest i widać, że każdą sumę weźmie, bo wyraźnie niedokończone. W guście całkiem babilońskie. Architekci wprawdzie twierdzą, że „ekspresja środków wyrazu, ład przestrzenny we wnętrzu katedry to elementy, które mają sprzyjać spotkaniu wiernych z Bogiem”.

W porządku – może sprzyjają, może nie. W każdym razie podobne budynki widziałem zeszłego roku w Biszkeku, czyli stolicy Kirgizji. Stąd mi ta Babilonia przyszła do głowy. Jednak Lichenia nie udało się przebić. Licheń ma wdzięk i bezpretensjonalność. No i przy jego budowie nikt mi (i wam) do kieszeni łap nie pchał. Łożyli wierni, którzy chcieli się w Licheniu modlić. Tymczasem tutaj minister wziął sobie nasze 6 milionów i dał na tacę. Ale żeby nie dać się przyłapać na finansowym klerykalizmie, nasz urzędnik dał oczywiście na kulturę, czyli na „Muzeum Jana Pawła i Kardynała Wyszyńskiego”.

Mniejsza, że muzeum to po prostu część kościoła, bo to gdzieś tam w kopule ma być, czy przy kopule, w każdym razie 20 metrów nad ziemią. Pod tym samym dachem, w tych samych murach, z tymi samymi kaloryferami i tak dalej. Więc po prostu finansujemy – w ramach państwowego mecenatu kulturalnego – kawałek kościoła, a sama ekspozycja będzie dotyczyła spraw jak najbardziej kościelnych, czyli będzie przybliżała ludowi dwie wybitne postacie życia religijnego i częściowo politycznego.

I tak zresztą dosyć już przybliżone. Bo przecież Jan Paweł w przestrzeni publicznej jest bardziej obecny od Małysza, Kubicy i Kowalczyk razem wziętych. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z jakąś nadpodażą, inflacją obecności. W każdej gminie, powiecie, mieścinie mamy Jana Pawła w dowolnej formie i postaci. W muzeum Jana Pawła II w Siedlcach jest „sutanna, piuska, cztery pary obuwia, swetry, ręcznik, okulary, zegarek ręczny – to wszystko tu posiadamy. To największy zbiór ubrań, tylu rzeczy nie posiada nawet dom rodzinny w Wadowicach” – mówi szef placówki. W Woli Niżnej koło Jaślisk stoi w ogródku papieska figura z żywicy, na widok której o mało się nie zabiłem autem. W zeszłym roku przykryto ją dwuspadowym daszkiem. Po świecie jeździ żółty, osiemnastometrowy ciągnik z naczepą i wozi „pióro, różaniec, buty, narty, krzyż, sutannę, piuskę oraz zegar z prywatnej rezydencji w Castel Gandolfo”.

***

Śmiało rzec można, że nasza ojczyzna jest parkiem tematycznym imienia Jana Pawła II, papieskim disneylandem i dokładanie jeszcze jednej karuzeli czy diabelskiego młyna wydaje się przedsięwzięciem tyleż desperackim, co bezsensownym.

Umówmy się: postać papieża nie ma już nic wspólnego z kulturą. Wspólnym narodowym wysiłkiem uczyniliśmy z niej świątka, postać z plemiennych jasełek i przydomowego krasnala. Kremówki, szlaki turystyczne: małopolski, podhalański, kolejowy, „kluby Lolka” – przecież to jest festyn i odpust. I nawet jak przyjdzie tysiąc ministrów i każdy zbuduje tysiąc muzeów, to się tego obrazu już w żaden sposób nie da „ukulturalnić”. Przepadło. Na własne życzenie. Mieliśmy ciekawą historycznie postać i zrobiliśmy z niej bałwana, żeby go sobie na skrzyżowaniach i w ogródkach stawiać. Więc ja proszę bardzo, żeby w tej kwestii moje pieniądze zostawić w spokoju. To znaczy: jak już są wzięte na kulturę, by wydawać na kulturę. Kościół sobie sam świetnie poradzi z własnymi inwestycjami. Trzeba tylko mu dać szansę.

A najbezczelniejsze w całej sprawie jest to, że największa suma poza „dotacją papieską”, przyznana w tym ministerialnym rozdaniu, to ledwo 600 tysięcy, czyli 10 procent powyższej.

Oto prawdziwe proporcje myślenia o kulturze w urzędzie przy Krakowskim Przedmieściu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2014