Znikająca pięta. Felieton Wojciecha Bonowicza

Kiedy się nie spaceruje, przestaje się zauważać to, co dyskretne, a co decyduje nieraz o sensie całości.

03.10.2022

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz / fot. Grażyna Makara /

Drzewa uginają się od owoców, polany zapełniają grzybami, a rzeki znów nabierają wody. Przynajmniej tu, bo nie wiem, jak gdzie indziej. Jakby natura chciała nam wynagrodzić chaotyczną politykę gospodarczą, zabezpieczyć na długą, trudną zimę lub po prostu przypomnieć, ile jej zawdzięczamy. Niewykluczone, że chodzi też o dalekie, lecz przecież wcale niedalekie odgłosy wojny; tam, gdzie człowiek zabija, odpowiedzialność za przekazywanie życia przejmują ziemia, woda, rośliny.

Ulewa spływa po szybach i sprawia, że autostrada staje się niemal niewidoczna. Ściskając mocno kierownicę, odliczamy, ile jeszcze zostało do celu. Dopóki nie pojawią się przed nami małe czerwone światełka, nie wiadomo nawet, którym pasem jedziemy. Mimo to z deszczu raz po raz wyskakują rozpędzone auta i próbują agresywnymi błyskami torować sobie drogę. Co kilkadziesiąt kilometrów natykam się na wypadek; jeden musi być poważny, bo po obu stronach barierek stoją aż trzy ambulanse. Ulewa jest tak gęsta, że nie widać, kto go spowodował i co właściwie się stało. Przejeżdżamy obok przez smugi kolorowych świateł i znikamy w ciemności.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

„Nie wolno przywiązywać się do widoku z jednego okna”, pisał Tischner. FELIETON WOJCIECHA BONOWICZA >>>>


Rano chmury odpoczywają. Można wyjść na spacer, poszukać saloniku prasowego i nagłym wejściem przestraszyć młodą panią, która za ladą rozleje właśnie zaparzoną kawę. Salonik jest obszerny, ciągnie się też w głąb, długie regały wypełniają głównie krzyżówki i rozmaite „Poradniki Domowe”. „To przez to zimno”, mówi sprzedawczyni, „ręce takie zgrabiałe”. Pomagam ścierać to, co rozlane, a potem podaję „Tygodnik” i proszę jeszcze o dwie paczki chusteczek. Przez chwilę zatrzymuje wzrok na twarzy arcybiskupa, ale jej spojrzenie jest nieprzeniknione, trudno coś z niego wyczytać. „Rzeczywiście, chłodno tu”, mówię, żeby coś powiedzieć. „Przepraszam, że panią przestraszyłem”. Robi nieznaczny ruch głową, który ma zapewne wyrażać zakłopotanie, i uśmiecha się, kiedy życzę jej dobrego dnia.

Niebo jest jednolite, a na deptaku, który prowadzi do rynku, jest raczej pustawo. Dwoje świadków Jehowy, mężczyzna i kobieta, rozłożyło już swoje broszury, ale nikt się przy nich nie zatrzymuje, a i oni niespecjalnie kogoś zaczepiają. Na rynku szumi fontanna, woda wytryskuje spomiędzy granitowych płyt i obmywa szklane tafle. Młoda mama pcha przed sobą wózek i jednocześnie ciągnie za rękę zaspaną dziewczynkę. Dziewczynka przytula twarz do maskotki i pozwala się prowadzić, obserwując świat jednym otwartym okiem. Mężczyzna w brudnym kaszkiecie wychodzi ze sklepu, trzymając przed sobą małą buteleczkę wódki, ale na widok dziecka szybko chowa ją do kieszeni.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Miałem pisać, ale musiałem zająć się kotem: Leon chodził osowiały, nie miał apetytu, co chwilę się pokładał. FELIETON WOJCIECHA BONOWICZA >>>>


Chmury odpoczywają, bo nocą zostawiły na ziemi dość wilgoci. Ta wilgoć wnika teraz pod ubrania i sprawia, że marzniemy, choć tak naprawdę temperatura nie jest niska. Na ulicznym stoisku z warzywami stoją dynie, których w okolicy uprawia się sporo. Tu sprzedawczyni chowa się w namiocie, dłonie ma osłonięte rękawiczkami bez palców, a na sweterek narzuciła kamizelkę. Wszystko razem jest jakieś smutne, mimo intensywnych kolorów. Może dlatego, że kupujących jest mało, a towaru dużo. Może też brakuje tu jakiegoś innego elementu, o którym nie wiem.

Ostatnio rzadko mam okazję spacerować. A kiedy się nie spaceruje, przestaje się zauważać to, co dyskretne, a co decyduje nieraz o sensie całości. Nie zauważa się na przykład tej oddalającej się pięty dobra, o której mówi Hrabal w sławnej rozmowie z Szigetim – znaku, że dobro znów zrobiło krok naprzód, choć nam wydaje się, że to zło przeważa.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2022