Złamany naród

Kiedyś, dawno temu, byli jednym z najbardziej agresywnych narodów Starego Kontynentu. Co ich złamało? Dlaczego Czesi są uważani - i to nie od niedawna,ale od dobrych paru wieków - za pacyfistów? Zdecydowały o tym wydarzenia sprzed 390 lat: połączenie okrutnych represji z nowatorską socjotechniką.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Według znanej francuskiej anegdoty rodem z końca XIX w., gdy ogłoszono konkurs na pracę o słoniach, Anglik pojechał na pół roku do Indii i po powrocie napisał wspomnienia: "Jak polowałem na słonie". Niemiec studiował 10 lat w bibliotece uniwersyteckiej i wydał dwutomową publikację: "Wprowadzenie do ogólnej teorii słonia". Francuz poszedł dwa razy do ZOO i napisał błyskotliwy esej: "Miłość słoni". Polak zaś nie miał problemów z koncepcją: od razu siadł za stołem i zaczął pisać manifest: "Słoń a sprawa polska".

W przypadku Czechów można by stworzyć podobną historyjkę, gdyby tematyka dotyczyła... baroku. W Czechach bowiem, jak głosi inny - czeski - dowcip, wszystkiemu winna jest bitwa na Białej Górze.

Czeska rewolucja

Ta historia rozpoczyna się 390 lat temu, w roku 1618, od słynnej praskiej defenestracji (od niemieckiego Fenster, okno). Stany Czeskie, czyli reprezentacja szlachty w Czechach, były wojownicze, ceniące swą pozycję polityczną i przyzwyczajone do wadzenia się z cesarzem - monarchą Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, w którego skład wchodziły Czechy. A jednym z obszarów konfliktu były kwestie religijne.

Na terenach czeskich od ponad 200 lat trwał religijny ferment. Od czasów XV-wiecznego reformatora Jana Husa, spalonego na stosie podczas Soboru w Konstancji, obecna była tradycja rebelii i poszukiwania własnej drogi w kwestiach wiary.

Czesi, którzy dziś mają opinię pogodnych pacyfistów, zasłynęli na pół Europy z wojowniczości, temperamentu i - tak, tak - skłonności do łupiestwa. Oraz z dogmatyzmu religijnego.

Na początku XVII w. wydawało się, że okres największych emocji i sporów religijnych Czechy mają za sobą. Kraj rozwijał się szybko cywilizacyjnie i gospodarczo. Stany Czeskie, świadome zamożności i siły, dążyły do zwiększenia swego współudziału w sprawowaniu rządów i ograniczenia władzy cesarza, katolickiego Habsburga. A opozycyjni wobec niego czescy panowie (w większości protestanci różnych wyznań) byli wyczuleni na każdą próbę - rzeczywistą lub domniemaną - rozszerzenia stanu posiadania Kościoła rzymskokatolickiego.

Kolejny konflikt, w 1618 r., powstał na tle użytkowania starego kościoła protestanckiego przez opata klasztoru benedyktynów w Broumowie (północne Czechy).

Podczas negocjacji, 23 maja 1618 r., grupa przywódców stronnictwa antycesarskiego, chcąc sprowokować otwarte starcie, doprowadziła do tumultu i wyrzucenia przez zamkowe okno z sali na praskich Hradczanach dwóch delegatów cesarza. W fosie leżała gruba warstwa śmieci, odkładająca się tam przez lata, więc obaj potłukli się tylko i odeszli o własnych siłach. Ale rękawica została rzucona, zaś cesarz ośmieszony i zdezawuowany.

Stany Czeskie przejęły władzę w kraju. Kilka miesięcy później zaprzeczono w ogóle prawu Habsburgów do tronu czeskiego, wybierając na króla Czech Fryderyka, księcia-elektora Palatynatu z rodu Wittelsbachów. Powstanie w Czechach miało silne akcenty antykościelne, np. w grudniu 1619 r. dokonano uroczystego "odkatoliczenia" katedry św. Wita na Hradczanach i wygnano z kraju jezuitów.

Wydawało się, że czeska rewolucja zakończy się sukcesem. Oddziały Królestwa Czeskiego dwukrotnie podchodziły pod Wiedeń, zagrażając dworowi cesarskiemu. Ten jednak poprosił o pomoc Hiszpanię, papieża i Ligę Katolicką. Jesienią 1620 r. armia cesarsko-katolicka wkroczyła do Czech. W niedzielę, 8 listopada, podeszła pod Pragę.

W miejscu zwanym Biała Góra (dziś jest to krańcowy przystanek tramwajów miejskich) teren ma nietypowy charakter: ciągnący się od centrum miasta płaskowyż nagle opada o około 40-50 metrów. Zbliżając się do miasta, odnosi się wrażenie, że jest to spora góra; stąd nazwa.

26-tysięczna armia "katolicka" podeszła pod Białą Górę pod koniec dnia, po długim marszu. Żołnierze byli już zmęczeni. Na wzgórzu oczekiwało na nich 21 tys. obrońców. Siły były więc praktycznie wyrównane, a biorąc pod uwagę fakt, że wojsko cesarskie musiałoby atakować biegnąc pod stromą górę, koalicyjni dowódcy wojsk Ligi Katolickiej zdecydowali, że wykonają jedynie wstępne uderzenie dla rozpoznania rozstawienia sił czeskich.

Ku swojemu zdziwieniu zobaczyli jednak, że oddziały czeskie wycofują się, a po pewnym czasie - zamiast prowadzić twardy bój - uciekają w panice. Opór stawili jedynie niemieccy najemni żołnierze z pułku ufundowanego przez Stany Morawskie. Po dwóch godzinach, do wieczora, było po bitwie - pierwszej wielkiej bitwie wojny trzydziestoletniej. A także po powstaniu Stanów Czeskich. Na polu walki zostało 5 tys. poległych żołnierzy czeskich i tysiąc spośród atakujących. Król Fryderyk uciekł z Pragi na Śląsk, a potem do Brandenburgii.

Pacyfikacja

Cesarz i jego otoczenie postanowili ukarać Królestwo Czeskie za powstanie i próbę odebrania władzy Habsburgom. Kara i następujące po niej represje zadziwiają do dziś świadomością działań i stopniem ich przemyślenia.

Najpierw powołano komisję śledczą do zbadania dziejów spisku. Dla zastraszenia społeczeństwa 21 czerwca 1621 r. wykonano na Rynku Starego Miasta - z teatralną inscenizacją, w obecności setek mieszkańców Pragi - egzekucję 27 przywódców, skazanych na karę śmierci. Ścięte głowy 12 najważniejszych z nich wystawiono na postrach w specjalnych klatkach w centrum miasta, gdzie wisiały do 1631 r., gdy zdjęli je protestanccy sascy żołnierze po zajęciu Pragi. Surowa kara spotkała też rektora uniwersytetu Jana Jesseniusa, słynnego z płomiennych wystąpień: przed ścięciem głowy obcięto mu język, którym obrażał władcę. Miejskiemu urzędnikowi Mikulášowi Divišowi, który witał w imieniu władz miejskich wjeżdżającego do Pragi Fryderyka, jeszcze za życia przybito język do belki szubienicy.

Do Czech wracali wygnani duchowni katoliccy i przybywali nowi. Jeszcze w listopadzie 1620 r. do Pragi wrócili jezuici, przejęli na powrót odebrany im przez powstańców kościół i rozpoczęli wykłady w swoim, zamkniętym przed dwoma laty, Kolegium. 13 grudnia 1621 r. przedstawiciel cesarza w Czechach, książę Lichtenstein, wydał nakaz opuszczenia w ciągu ośmiu dni Czech przez wszystkich niekatolickich księży (z wyjątkiem luterańskich). W 1622 r. zakazane zostały obchody 6 lipca, dnia śmierci Husa (wiele mówi o czeskiej tożsamości, że w powstałej w 1993 r. Republice Czeskiej 6 lipca uznano za święto państwowe). W listopadzie 1622 r. jezuici przejęli uniwersytet w Pradze.

Wszystkie te działania świadczyły nie tylko o wysokim rozwoju intelektualnym ówczesnych Czech, lecz także o rozumieniu roli ideologii w zarządzaniu krajem.

Przykładowo, w maju 1622 r. książę Lichtenstein nakazał usunąć antykatolickie symbole z ulic. W tekście zarządzenia można przeczytać sformułowania, które nie dziwiłyby w XX w., ale napisane zostały w wieku XVII: "[wielu praskich obywateli] nie tylko że obraża katolicką wiarę obelżywymi i lekkomyślnymi wystąpieniami, ale co więcej w swoich domach i mieszkaniach tolerują i posiadają obrazy, figury i inne rzeczy, przy pomocy których znieważają i lekceważą religię katolicką oraz cześć Jego Cesarskiej Miłości". W dokumencie tym Lichtenstein nakazuje miejskim strażnikom, by "chwytali i zamykali" ludzi, którzy "na ulicach albo w karczmach" śpiewają piosenki wyśmiewające wiarę katolicką.

Na początku 1623 r. zdjęto z praskich kościołów kielichy - symbol husycki, ustawiony tam na miejscu krzyży w okresie powstania. W słynnej kaplicy betlejemskiej zdemontowano ambonę, z której miał wygłaszać kazania Hus (kaplica została odbudowana w pierwotnym kształcie przez... komunistów, w 1955 r., w środku stalinowskiej nocy).

W styczniu 1623 r. władze ogłosiły generalną amnestię dla uczestników powstania. Warunkiem odstąpienia od ścigania i karania było złożenie deklaracji lojalności i wyznanie, że się błądziło. Możemy sobie tylko wyobrażać, jakie problemy psychiczne towarzyszyły takim deklaracjom - i jakie pokłady oportunizmu zostały uruchomione.

Uderzenie w ducha

Jednocześnie w Wiedniu w otoczeniu cesarza pracowano z dużą świadomością nad planami uderzenia w czeskiego ducha tak, by nigdy już nie powstała tam żadna rebelia przeciw Kościołowi i cesarzowi. Znanych jest kilka memoriałów, które przedstawiono cesarzowi i w których dowodzono, że w Czechach nie zapanuje spokój, póki będzie to kraj wielowyznaniowy. Jak przekonywano, "od czasów tyrana Žižki" (wódz husycki w XV w.) Kościół katolicki jest tam dyskryminowany i rugowany. Na razie jednak tocząca się wojna trzydziestoletnia uniemożliwiała wiedeńskim władzom swobodę działania.

Dopiero po kilku latach cesarz Ferdynand II poczuł się na tyle silny, że zdecydował się na zasadnicze uderzenie: 10 maja 1627 r. wydał akt zatytułowany "Odnowienie ustroju krajowego" dla Czech (dla Moraw rok później). Był to dokument, który zmieniał charakter i strukturę społeczną w kraju. Ogłaszał, że Czechy odtąd są "po wsze czasy" ziemią dziedziczną Habsburgów, a Sejm nie będzie miał żadnego prawa wpływania na wybór władcy. Urzędnicy ziemscy w Czechach mieli odtąd odpowiadać przed cesarzem i jego Czeską Kancelarią, a nie, jak dotąd, przed Stanami Królestwa Czeskiego. Zniesiono zasadę dożywotnich nominacji na urzędy, zastępując je 5-letnią kadencją.

Dalej, Sejmowi odebrano moc uchwalania ustaw, pozostawiając jedynie prawo określania wielkości podatków. Odtąd parlament mógł obradować jedynie nad problemami, które zaproponuje cesarz. Sąd krajowy przestał być najwyższą instancją sądowniczą, gdyż od jego wyroków miało teraz przysługiwać odwołanie do cesarza. Cesarz zagwarantował też sobie prawo udzielania czeskiego obywatelstwa, co umożliwiało zmianę struktury warstwy szlacheckiej i osadzanie w Czechach wiernych cudzoziemców.

Nowi ludzie...

"Ustrój kraju" wprowadzał dwa języki urzędowe: czeski i niemiecki (dotąd formalnym językiem urzędowym był czeski, choć duża część dokumentów pisana była po niemiecku). Obowiązującą religią miał być odtąd katolicyzm, a ci, którzy by nie chcieli przejść na katolicyzm, mieli obowiązek wyemigrować z Czech. Duchowieństwo katolickie uzyskało po prawie 200 latach ponownie prawo wyboru swych reprezentantów w Sejmie, zajmując miejsca przedstawicieli stanu mieszczańskiego. Był to powrót do stanu sprzed czasów husyckich.

Następnie powołano specjalną administrację: Komisję Reformacyjną, wraz z regionalnymi subdelegatami i komisarzami powiatowymi, którzy mieli przebadać zachowanie w okresie powstania całej szlachty z danego powiatu. Komisarze mieli sporządzić imienny spis wszystkich nie-

-katolików, a później odbyć indywidualnie z każdym rozmowę, z której miał zostać sporządzony raport. Przeglądem objęto też mieszczaństwo. Ludność chłopską zaś traktowano jako niesamodzielną, a jej życie religijne uznano za pochodną religijności ich panów.

Niekatolicki szlachcic miał trzy możliwości: od razu zadeklarować przejście na katolicyzm, poprosić o prezentację zasad wiary katolickiej (po czym decydował, czy przechodzi na katolicyzm) albo zadeklarować wolę emigracji. Czescy historycy szacują, że efektem pracy komisji była emigracja w ciągu kilku tygodni 6-7 proc. szlachty czeskiej. Ponad dwie trzecie szlachty było katolikami "odzyskanymi", którzy jeszcze kilka lat temu należeli do innych Kościołów. Znane są liczne przypadki śledztw i podejrzeń, że przejście na katolicyzm mogło być udawane.

Bezpośrednio ukarano 680 rodzin szlacheckich, na 1400 żyjących w Czechach: stu dwunastu skonfiskowano cały majątek, pozostałym - połowę lub jedną trzecią, w zależności od stopnia zaangażowania w powstanie. Skonfiskowane dobra oddawano w ręce ludzi wiernych cesarzowi, wśród których sporo było rodzin włosko-

-hiszpańskich czy francuskich. Do dziś zwraca w Czechach uwagę ilość siedzib rodowych i zamków rodzin o nazwiskach nie słowiańskich czy germańskich, lecz romańskich. Historycy szacują, że łącznie z konfiskatami majątków tych, którzy współpracowali z protestancką armią saską po jej czasowym wejściu do Czech w 1631 r., właściciela zmieniło 75 proc. ziemi ornej w kraju!

Oznaczało to rewolucję społeczną. Konfiskowane ziemie sprzedawano za ułamek ich wartości oficerom cesarskim. W kraju wytworzyły się nowe stosunki demograficzne. Kilka tysięcy przedstawicieli szlachty i masy mieszczaństwa (niektóre szacunki mówią o 30-40 tys. rodzin) udały się dobrowolnie na emigrację. To wtedy powstały kolonie czeskie w Zittau na Łużycach, Pirnie w Saksonii, Lesznie w Polsce czy w Holandii.

...i nowa kultura

W sensie kulturowym została w Czechach przerwana ciągłość. Szlachta - odtąd czeska w sensie terytorialnym, a nie narodowym - stała się radykalnie i spektakularnie katolicka. Do miast, opuszczonych przez emigrantów i zniszczonych wojną, napływała ludność niemiecka.

Dla oddziaływania na chłopskich poddanych demonstracyjnie propagowano nowe formy religijności, które przynieśli Hiszpanie i Włosi. Po całym kraju stawiano kościoły z nowym wystrojem: pełne przepychu, złoceń, dynamicznych rzeźb w ruchu. W Pradze nowi mieszkańcy, już nie Czesi, wznosili pałace, które dziś są chlubą miasta. Obrzędy religijne nabrały teatralnego charakteru, wyszły na ulice; liturgia została rozbudowana.

Nadchodził barok. Ze wszystkich krajów europejskich na północ od Alp, w najdoskonalszej formie rozwinął się on właśnie w Czechach. Aby nadać krajowi jak najbardziej katolicki charakter - także wizualny - stawiano w środku wiosek, przy wyjeździe z miast, przy przeprawach, mostach, na przełęczach figury św. Jana Nepomucena: nowego świętego, mocno propagowanego przez jezuitów (w 1963 r. Watykan wykreślił go z rejestru świętych jako postać nieautentyczną, łączącą w jednej legendzie dwie różne osoby). Ukoronowaniem dzieła były słynne figury na moście Karola w Pradze, będące dziś wizytówką Czech w świecie.

Rozwijała się też sztuka krasomówstwa i kwiecistych kazań. Dało to zresztą powód do kultywowania języka czeskiego: w ten sposób można było dotrzeć z kazaniami do warstw niższych. Efekt: wbrew temu, co głosi narodowa mitologia czeska, początkiem odrodzenia języka czeskiego byli nie "odrodzeniowcy" z końca XVIII w., lecz zakonnik jezuita Bohuslav Balbin z XVII w., który nie tylko dokonał nowego przekładu na czeski Biblii (przyświecała mu idea, by uwolnić ją od herezji i błędów starych tłumaczeń), ale też z poczucia patriotyzmu napisał historię Czech, w której pokazywał przykłady rozkwitu kraju pod rządami wiernego syna Kościoła Karola IV i upadku w czasach Husa.

Z dzisiejszej perspektywy najważniejszą publikacją Balbina jest książka "Obrona języka słowiańskiego, zwłaszcza czeskiego", w którym broni jego prawa do istnienia i przekonuje, że można w nim wyrazić każdą treść.

Mit założycielski

Bez świadomości skutków bitwy pod Białą Górą nie można zrozumieć czeskiej historii i kultury do dnia dzisiejszego włącznie.

Historyk František Palacký - "ojciec narodu czeskiego" i twórca jego tożsamości ideowej - zbudował mit i ideę narodową wokół tej klęski i konieczności jej "odpracowania". Geniusz i sugestywność jego narracji stworzyły mit założycielski nowoczesnego narodu czeskiego, gdzie klęska pod Białą Górą stała się podstawowym faktem. Zwycięscy Niemcy mieli po tej bitwie przystąpić (z sukcesem) do zniemczania kraju i dopiero po stu kilkudziesięciu latach miało się udać odrodzić czeską tożsamość i kulturę. W świetle wiedzy historycznej ta wizja nie odpowiada rzeczywistości: reprezentacja Królestwa Czeskiego w latach 1618-20 była w większości kulturowo i językowo nie czeska, a niemiecka, zaś po stronie katolickiej główną rolę odgrywali nie Niemcy, lecz Włosi i Hiszpanie.

Dla idei narodowej koncepcja Palackiego oddała jednak nieocenione usługi. Czeskie odrodzenie narodowe miało w konsekwencji silny charakter antykatolicki, a jezuitami przez generacje straszono dzieci. Alois Jirásek, który stworzył wyobrażenia masowej kultury czeskiej (taki czeski Kraszewski), swej powieści o czasach po klęsce pod Białą Górą nadał tytuł "Doba ciemna". Z użyciem tego określenia mali Czesi uczyli się historii praktycznie aż do naszych czasów. A w kilka dni po utworzeniu Czechosłowacji straż pożarna na żądanie tłumu rozbiła na rynku Starego Miasta w Pradze pomnik, wystawiony w 1650 r. przez Ferdynanda III w podzięce Matce Boskiej za zwycięstwo pod Białą Górą. W czasach komunizmu władze partii komunistycznej przyjmowały uchwały potępiające... barok (sic!). Kiedy zaś w latach 90. historycy średniej generacji zorganizowali w Pradze wystawę "Sława barokowej Pragi", zastanawiano się, czy nie jest to bluźnierstwo i niedostatek patriotyzmu.

Doba baroku wciąż budzi w Pradze emocje i zainteresowanie, choć przez 18 lat, jakie minęły od upadku komunizmu, stał się to wyraźnie temat historyczny. Biała Góra przestała budzić emocje. Ale...

Do połowy lutego otwarta jest w Ujeżdżalni na Małej Stranie w Pradze wielka wystawa "Albrecht Valdstein". W Polsce ten słynny dowódca cesarski jest bardziej znany w niemieckim brzmieniu: Wallenstein. Tak się składa, że każdy, z kim ostatnio rozmawiałem w Pradze, już ją widział!

ANDRZEJ KRAWCZYK (ur. 1954) jest historykiem. W latach 1980-82 współredaktor "Biuletynu Solidarności UW"; w latach 80. członek zespołu "Biblioteki Historycznej i Literackiej" w drugim obiegu i współwydawca pisma "ABC" o Europie Środkowej i Wschodniej. Od 1989 r. w administracji; 2001-2005 ambasador w Pradze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2008