Klątwa maryjnej kolumny

Wydawało się, że obelisk Najświętszej Marii Panny już na praski Rynek nie powróci. Właśnie zaczęły się prace budowlane i na nowo rozgorzał spór, w którym religia miesza się z historią i polityką.

24.02.2020

Czyta się kilka minut

Prace przygotowawcze przed ustawieniem kolumny Matki Bożej na Rynku Starego Miasta w Pradze, luty 2020 r. / TOMASZ MAĆKOWIAK
Prace przygotowawcze przed ustawieniem kolumny Matki Bożej na Rynku Starego Miasta w Pradze, luty 2020 r. / TOMASZ MAĆKOWIAK

Rynek Starego Miasta w Pradze. Kilkadziesiąt metrów od pomnika czeskiego reformatora religijnego Jana Husa stoi od kilku dni płot z drucianej siatki i białego plastiku. Ustawiony w czworobok, zasłania to, co się dzieje w jego wnętrzu. Petr Vania uchyla bramę. – Proszę wejść, mamy akurat przerwę obiadową.

Za płotem samochód dostawczy, mała koparka i kilku mężczyzn w roboczych strojach. Kręcą się po głębokim na niecały metr dole. Bruk już zdjęto i teraz trwa zamiatanie wielkimi miotłami dna, wyłożonego kamieniami zmieszanymi z ziemią. – Tak w 1650 roku budowano fundamenty pod pomniki – wyjaśnia Vania. W najbliższych tygodniach teren zbadają archeolodzy, a potem zostanie wylany nowy fundament z betonu. Wiosną, prawdopodobnie w kwietniu, ma się rozpocząć stawianie samego obelisku.


Czytaj także: Tomasz Maćkowiak: Spór o obelisk Marii Panny


Oczywiście jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. A wcale nie musi, bo pomnik wzbudza ogromne namiętności. Obalono go w momencie powstawania Czechosłowacji – masarykowskiej, antyklerykalnej I Republiki w 1918 r. Demolka była gestem o charakterze politycznym. Od tamtego czasu trwają spory o odbudowę. Odżyły po upadku komunizmu i trwały ponad 30 lat. Władze miasta raz są bardziej, raz mniej życzliwe temu pomysłowi. Trzy lata temu przegłosowały ostateczną decyzję o zakazie odbudowy. Po czym w styczniu tego roku tę ostateczną decyzję anulowały i zobowiązały stosowne urzędy do wydania wszelkich niezbędnych zgód na budowę. To dlatego rzeźbiarz Petr Vania ze współpracownikami mógł rozpocząć prace.

Kij w mrowisko

Czy wobec takich wahań można być pewnym, że władze znowu nie zmienią zdania? Albo że ktoś znowu nie obali już odbudowanego pomnika? Albo przynajmniej zbezcześci?

Vania rozkłada ręce. – Ja jestem tylko rzeźbiarzem – odpowiada.

Ale to przesadna skromność. Nad odbudową obelisku pracuje od 1997 r. Szczegółowo opowiada, jak studiował konstrukcję budowli, gromadził pieniądze, szukał materiałów. Do tej pracy został wynajęty przez powstałe w 1990 r. Stowarzyszenie na rzecz Odbudowy Obelisku NMP w Pradze. To grupa pasjonatów, konserwatorów zabytków, historyków sztuki, ale też działaczy katolickich. W serii publicznych akcji uzbierali potrzebne pieniądze, wynajęli rzeźbiarza i przez lata starali się o odbudowanie obelisku. Od początku było jednak jasne, że problemem jest wola polityczna. Po pierwszej wzmiance o ewentualnej odbudowie pod stacjami metra w centrum stolicy pojawiły się turystyczne stoliki, na których rozemocjonowani ludzie zbierali podpisy pod petycjami do prezydenta, parlamentu, rządu. Jedni byli głośno za, inni głośno przeciw.

Napięcie nie opadło do dziś. „Dzień dzisiejszy to symboliczny koniec kontynuacji I Republiki jako państwa świeckiego, pluralistycznego, demokratycznego i plebejskiego. (...) Rewolucja konserwatywna odniosła kolejne zwycięstwo” – tak w poniedziałek 17 lutego napisał na Facebooku Ivan Štampach. To znany w Czechach pisarz i publicysta, a przy tym w latach komunizmu prześladowany, tajnie wyświęcony ksiądz, członek konspiracyjnego zakonu dominikanów. Już w latach wolności zrzucił habit, rozczarowany bezduszną biurokracją i oportunizmem Kościoła.

Z drugiej strony wśród katolików (w Czechach stanowią 10-procentową mniejszość) krążą pobożne legendy o tym, że dopiero po odbudowaniu obelisku w kraju zapanuje pokój i dobro, albo nawet opowieści o klątwie, jaka spadła na bezbożników, którzy przed stu laty podnieśli rękę na Matkę Bożą.

Zdobywanie Pragi

Jeśli poważnie traktować takie opowieści, to jakaś klątwa ciąży nad kawałkiem terenu w trójkącie między ratuszem Starego Miasta, górującym nad Rynkiem kościołem Panny Marii przed Tynem a stojącym w sąsiedztwie pomnikiem Jana Husa. Obiekty te dzieli od siebie odległość od kilkudziesięciu do dwustu metrów. Każdy jest jednak przez kogoś czczony, a dla kogoś innego jest kamieniem obrazy. Sytuacja przypomina jerozolimskie Wzgórze Świątynne.

Historycznie obszar ten zaczyna się od razu pod ścianą ratusza: na ciemnym bruku z jaśniejszej kostki ułożono 27 krzyży i datę „21.06.1621”. To data egzekucji 27 „czeskich panów” – liderów antyhabsburskiego powstania. Egzekucja ta w narodowej mitologii symbolizuje ostateczną klęskę husyckich Czech i początek 300-letniej dyktatury katolickiej. W tej mitologii nie ma miejsca na szczegóły, np. że niektórzy ze skazanych byli Niemcami, a nie Czechami, a sam kat był nie dość, że Czechem, to w dodatku umiarkowanym husytą.

Koparka za prowizorycznym płotem pracuje około 30 metrów od tego miejsca. Zrodzony w XIX wieku nacjonalizm stworzył legendę o tym, że Obelisk Najświętszej Marii Panny zbudowali Habsburgowie jako symbol swojej dominacji nad podbitym, kacerskim krajem.

– Tyle że to nieprawda, bo obelisk powstał 30 lat po egzekucji i nie ma z nią nic wspólnego – opowiada mi prof. Jan Bradna, konserwator zabytków, którego spotkałem na miejscu budowy. W rzeczywistości poszło o zupełnie inną wojnę: w 1648 r. Pragę oblegli Szwedzi, którzy cieszyli się wtedy sławą podobną do Hunów i zdesperowani mieszkańcy miasta spodziewali się rzezi. Oblężenie trwało ponad rok. Pragi broniło kilkuset mieszczan, żołnierzy, a nawet zakonników, których w wyjątkowej sytuacji zmuszono do walki. Na ścianie jednej ze stojących do dziś kamienic mieszkająca tam rodzina włoskich rzemieślników Miserone powiesiła obraz Matki Bożej, pod którym trwały modlitwy o ocalenie. – I mimo przewagi liczebnej jednak się udało! – mówi prof. Bradna. Uznano to za cud – Matka Boża obroniła katolicką Pragę przed protestanckimi najeźdźcami.

Obelisk powstał z wdzięczności za ocalenie. W jego podstawie była kapliczka, w której wisiał obraz rodziny Miserone.

Ale miejsce postawienia obelisku też nie było przypadkowe, bo 20 lat wcześniej doszło w tym miejscu do profanacji. Trwała wojna 30-letnia i przez kraj przechodziły akurat wojska saskie. Złupiły m.in. Starą Boleslav, skąd zrabowano narodową świętość – Palladium Ziem Czeskich, czyli wykonany z miedzi wizerunek Matki Bożej, patronki Królestwa Czeskiego. Rzekomo z metalu z przetopionych pogańskich bożków odlał go osobiście św. Metody i podarował Ludmile – legendarnej założycielce Pragi.

Sasi, w przeciwieństwie do Szwedów, Pragę zdobyli i w tryumfalnym geście czczony powszechnie obraz przybili gwoździem do symbolicznej szubienicy na środku Rynku. Kiedy 20 lat później stawiano obelisk, historia profanacji była świeża i maryjną budowlę traktowano także jako zadośćuczynienie. Samo Palladium nieco później wykupili katoliccy arystokraci i do dziś jest ono przechowywane w Starej Boleslavi. Dziura po gwoździu jest zakryta drogim kamieniem, na twarzy Matki Bożej widoczne są wyraźne rysy.

Symbol mimo woli

Od strony północnej na placyk budowy z koparką patrzy ze swojego pomnika Mistrz Jan Hus, postawiony tu w 1915 r., czyli jeszcze za panowania Habsburgów. Obiekt ufundowano również z publicznych zbiórek, także po kilkunastu latach starań i zabiegów, przy sporych kontrowersjach. To też był gest ideowy – stawiając ten pomnik, Czesi identyfikowali się jako wspólnota „niekatolicka” albo nawet „antykatolicka”. Wtedy nikt nie znał napisanej we wzruszającej, średniowiecznej czeszczyźnie modlitwy do Matki Bożej, ułożonej przez samego Husa. Religijność maryjną kojarzono z Wiedniem i Watykanem.

Oba pomniki stały obok siebie tylko trzy lata. 3 listopada 1918 r., pod hasłami „Precz z Wiedniem, precz z Rzymem”, obelisk został powalony na bruk. Dziś jedni twierdzą, że zrobił to „lud”, inni, że kilkudziesięciu radykałów z ugrupowań anarchistycznych. W praktyce wyglądało to tak, że grupa strażaków z Žižkowa z drabiną pomogła zarzucić na samą figurę Matki Bożej powróz, którym udało się całą konstrukcję rozhuśtać i powalić. Akcja była spontaniczna i chaotyczna, towarzyszyły jej przepychanki obrońców obelisku z anarchistami. Przed demolką uproszono strażaków, aby pozwolili zabrać z kapliczki obraz rodziny Miserone. Do dziś jest przechowywany w stojącym obok kościele Matki Bożej przed Tynem.

Anarchiści ponoć chcieli kontynuować akcję i pospychać do Wełtawy rzeźby z mostu Karola, ale powstrzymała ich policja. Profanację potępił parlament, rząd wezwał do zaprzestania podobnych działań. Mimo to do odbudowy obelisku w międzywojniu nie doszło, choć próby były podejmowane.

Czeski barok

– Dla mnie to jest arcydzieło, od którego zaczął się jeden z najpiękniejszych okresów w historii czeskiej kultury: barok – mówi Vania. Nie kryje, że jest katolikiem, podobnie jak jego towarzysze. Odbudowa obelisku to jednak dla nich przede wszystkim kwestia estetyczna, a nie symboliczna. Prof. Jan Bradna jest konserwatorem zabytków. Z obeliskiem los zetknął go w latach 80. Znajomy z Muzeum Narodowego poprosił go, aby rzucił okiem na resztki rozbitej rzeźby, która marniała w Lapidarium. Nie miał pojęcia, że to szczątki figury Matki Bożej, a historię obelisku znał tylko z anegdot.

– Barok czeski zaczął się od tego, że w Pradze postawiono ten obiekt, wyrzeźbiony z piaskowca – wyjaśnia. We Włoszech podstawowym tworzywem był nieobecny w Europie Środkowej marmur. A piaskowiec jako budulec pozyskiwano w każdym miasteczku. – Kiedy się okazało, że ten materiał nadaje się do tworzenia tak pięknych obiektów, fala barokowych arcydzieł rozlała się po całym kraju.

Petr Vania figurę Matki Bożej wykuł właśnie w Lapidarium, wzorując się na fragmentach rozbitego oryginału. Jego kopia już kilka lat temu trafiła na Rynek Starego Miasta, ale ponieważ nie było zgody na odbudowę, stoi ukryta pod ścianą kościoła Matki Bożej przed Tynem na prowizorycznej kolumnie ze stalowych kształtek.

Oporu przed jej ustawieniem na Rynku na razie nie czuć, ale rzecz jest świeża i trudno się spodziewać, żeby emocje nagle wyparowały. Kilka lat temu, w czasie kolejnej odsłony narodowej debaty znany przeciwnik odbudowy, lewicowy działacz Martin Stropnický apelował w telewizji: „Pamiętajcie, że na tym terenie cokolwiek ruszycie, ryzykujecie obrazą uczuć religijnych jednej albo drugiej strony”.

Rzeczywiście: kościół Panny Marii przed Tynem był przed 1621 r. jedną z najważniejszych świątyń husyckich w mieście. Na portalu miał umieszczony husycki złoty kielich – symbol komunii pod dwiema postaciami. Zdjęto go potem w czasach kontrreformacji. Teraz strona katolicka sporu zapewnia, że po prostu chce przywrócić oryginalny wygląd Rynku z początku XX wieku. Na dowód bezstronności, na polecenie władz Kościoła na portal świątyni wrócił złoty kielich. Zdaniem inicjatorów odbudowa obelisku jest tylko dokończeniem tego projektu, a jednocześnie znakiem pojednania.

Pomnikowe wojny

Już się zbierałem do wyjazdu z Pragi, kiedy zadzwonił znajomy dziennikarz z wiadomością, że mu przykro, ale zatrzymali go w pracy i nie da rady wyskoczyć na pogaduszki. Przypomniał mi jednak, że symboliczne pomniki najprawdopodobniej zdominują czeskie życie publiczne na najbliższe miesiące, a może i lata.

Oto w 2016 r. w mieście o husyckiej tradycji – Taborze – postawiono pomnik jednego z najsławniejszych wojowników tej doby, Jana Rohacza. „A gdyby tak katolicy, którzy uważają go za okrutnika i obrazoburcę, przyjechali z drabiną i pomnik powalili, to też byśmy czekali 100 lat na odbudowę?” – pytali internauci tuż po odsłonięciu obiektu.

Pomnik na razie stoi nienaruszony, ale w Pradze wybuchł konflikt wokół usunięcia z dzielnicy Dejvice posągu marszałka Koniewa (wyzwolił Kraków i Pragę bez niszczenia obu miast, ale w 1968 r. brał udział w inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację). Figury niemal cały czas pilnuje policja, od miesięcy jest zasłonięta specjalnymi ekranami.

Z kolei władze dzielnicy Řeporyje planują budowę pomnika ROA – armii kolaborującego z hitlerowcami generała Własowa, której oddziały w 1945 r. w Pradze wypowiedziały posłuszeństwo Niemcom i stanęły po stronie antyhitlerowskiego powstania praskiego.

Czeskie gazety, telewizje i internet są tych sporów pełne. Znajomy dziennikarz wzdycha na samo wspomnienie. – Wiosna będzie ciepła, czeka nas wiele ciekawych akcji na świeżym powietrzu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2020