Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PATRYCJA BUKALSKA: Czy pierwsza tura wyborów prezydenckich w Czechach przyniosła niespodzianki?
NIKOLA HOŘEJŠ: Tak. W żadnym z przedwyborczych sondaży Danuše Nerudová nie miała poparcia mniejszego niż 18 proc., choć oczywiście trend malejący było widać. Liczba głosów oddanych na Andreja Babiša też trochę zaskoczyła – i komentatorów, i bukmacherów. Przypadek Nerudovej pokazuje, że Czesi dają szansę nowym twarzom – tak jak kiedyś dali Partii Piratów czy ANO – które mogą popularność szybko zdobyć, ale też jak widać szybko ją stracić.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
BITWA O HRAD, CZYLI KTO ZOSTANIE PREZYDENTEM CZECH >>>>
Od pierwszych dni było wiadomo, że ta kampania może być brutalna. Jakie kwestie są w niej najważniejsze?
Paradoksalnie tematem stała się komunistyczna przeszłość. Babiš, który według historyków sam był współpracownikiem bezpieki StB, wyciąga teraz Pavlowi kilkuletnie członkostwo w partii komunistycznej. Przez to toczy się wśród Czechów dyskusja, czy partia komunistyczna to dla nich problem fundamentalny, czy może tylko względny. Ponadto istotne są dwie inne kwestie: gospodarka i wojna. Czesi bardzo boją się wzrostu cen i wątpią, czy rząd im pomoże. Na tym Babiš najbardziej zyskuje.
A wojna?
Tutaj sprawa jest bardziej złożona. W Czechach nadal utrzymuje się poparcie dla Ukrainy, choć nie tak wysokie jak w Polsce. Jednocześnie jednak zauważalne jest pragnienie porozumienia pokojowego i przekonanie, że Ukraina mogłaby Rosji nieco ustąpić. Czesi są pacyfistami i ustępstwa są elementem myślenia dużej części społeczeństwa.
Od kwietnia ubiegłego roku wsparcie dla Ukrainy spadło, ale to nadal poziom 60--70 proc. To bynajmniej nie oznacza, że pozostałe 30-40 proc. popiera Putina; oni skłaniają się raczej ku neutralności. Problem w tym, że nawet to poparcie dla Ukraińców jest dość „pacyfistyczne”. Wysyłanie broni do Kijowa popiera jedynie 30 proc. Czechów.
Bezpieczeństwo jest dla nich niezwykle ważne i to daje Pavlowi przewagę. Armia cieszy się tu olbrzymim zaufaniem. Ale z drugiej strony boimy się wojny i konfliktu, co jak widać Babiš wykorzystał od razu po pierwszej turze. Powiedziałbym jednak, że wojskowe doświadczenie Pavlowi może pomóc, choć nie aż tak, by jego zwycięstwo było przesądzone.
Czy te wybory zdecydują także o wizji państwa, o tym, czy Czechy mają być neutralne, jak np. Szwajcaria, czy bardziej aktywne na scenie międzynarodowej?
Czesi są podzieleni mniej więcej pół na pół w sprawie tego, czy mają być zamknięci, czy aktywnie prozachodni. Tego nie zmieniła nawet rosyjska inwazja. Wynika to z tego, że ponad połowa Czechów myśli, iż jesteśmy małym narodem, który nie ma i nie będzie mieć wpływu na świat. Nazywam to narodowym zwątpieniem w siebie. Na każdy kryzys tacy ludzie reagują otoczeniem się murem i schowaniem w swojej hobbiciej norce.
Czy ta kampania może podzielić społeczeństwo jeszcze głębiej?
Z pewnością. Babiš celowo niszczy konsensus wokół Ukrainy. Na razie robi to sprytnie i po kawałku. Równocześnie i on, i jego media straszą problemami gospodarczymi. Jednak, w przeciwieństwie do kandydatów startujących w poprzednich wyborach prezydenckich – takich jak Jiří Drahoš czy Karel Schwarzenberg – Petr Pavel jest akceptowalny dla części wyborców opozycji i mógłby, po wybraniu na prezydenta, zacząć społeczeństwo spajać. ©℗