Wyjęte z osi czasu

Jarosław Modzelewski jest uważany za klasyka. Docenionego, oczywistego, więc i coraz mniej obecnego. Nowymi płótnami pokazuje, że malarstwo pozwala poradzić sobie z teraźniejszością i uporać się z przeszłością. I tego nam teraz potrzeba.

17.05.2021

Czyta się kilka minut

Wioślarz, tempera jajowa, płótno, 130 x 90 cm, 2021 r. / REPRODUKCJE OBRAZÓW AGATA CIOŁKOWA / DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII ATAK
Wioślarz, tempera jajowa, płótno, 130 x 90 cm, 2021 r. / REPRODUKCJE OBRAZÓW AGATA CIOŁKOWA / DZIĘKI UPRZEJMOŚCI GALERII ATAK

W 2005 r. Jarosław Modzelewski napisał tekst „Zobaczone obrazy możliwe do namalowania”. Pisał w nim o roli, jaką ma dla niego to, co ujrzane, podpatrzone. To, co przechowane w pamięci i co może, ale nie musi zostać przeniesione na płótno. „Nie wymyślam obrazu ani nie składam go z własnych klocków” – notował. Jest on „wynikiem obserwacji świata rzeczywistego”.

Od lat jego obrazy są wynikami takich właśnie podpatrzeń rzeczy czy wydarzeń pozornie mało istotnych. Nie podejmuje spektakularnych tematów, nie maluje efektownych pejzaży, nie opowiada sensacyjnych historii. Przygląda się otaczającej nas codzienności i o niej opowiada. O tym, co tu i teraz. Do takich prac Modzelewskiego jesteśmy też przyzwyczajeni. Wystawa w Galerii aTAK przełamuje to wyobrażenie. Wprowadza do jego twórczości coś, co do tej pory było niemalże nieobecne: przeszłość. Odwołania do własnej historii.

Cielę na płocie

„Tramwaj po wypadku stojący na pętli na placu Narutowicza. Powybijane szyby, pogięte blachy. Ojciec wziął mnie na ręce, żebym lepiej widział” – wspomina w tekście towarzyszącym tej wystawie. I dodaje: a może dlatego, że się bałem. W stojącym przy tym placu kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny później przystąpi do pierwszej komunii. A zapamiętane wówczas cynobrowe niebo, które wiąże się „z silnym wspomnieniem słońca nad tą częścią Ochoty”, pojawia się w wielu jego obrazach. Jest też na namalowanym w 2020 r. płótnie „Plac Narutowicza”.

Obraz poświęcił temu najwcześniejszemu wspomnieniu: młody mężczyzna z dzieckiem na rękach przyglądają się rozbitemu wagonowi linii „9”. W tle widać monumentalną wieżę kościoła wzniesionego według projektu Oskara Sosnowskiego. Praca ta – nieobecna na wystawie w Galerii aTAK – jest kluczowa dla całej grupy płócien powstałych w latach 2020-21. Wszystkie one odnoszą się do młodzieńczych lat Jarosława Modzelewskiego.

Na jednym z obrazów jakieś niesforne cielę zaczepiło się o sztachetę, próbując przeskoczyć przez płot. Zwisa bezradne, w bólu. Kobieta trzyma ręce nad głową w geście ni to bezradności, ni to rozpaczy. Gospodarz próbuje zwierzęciu pomóc. Na innym Modzelewski przedstawił scenę wypadku w Ukcie: przewrócony wóz, leżące konie. Starszy mężczyzna spada. Młodszy, z ręką w gipsie, ratuje dziecko. To przyszły malarz i jego ojciec.

Są też inne wspomnienia. Dwóch chłopców w nocy, ukrytych pod kołdrami, gra w karty – to scena zapamiętana z kolonii w Karlinie koło Białogardu. Na innym obrazie trzech nastolatków leży na kocu rozłożonym nad brzegiem Wisły. Śpią, a może tylko są zamyśleni. W tle widać plażę i kąpiących się ludzi. Panuje cisza, wszystko wydaje się być w bezruchu. Zatrzymane.

Wczesne lata, dorastanie, młodość wydają się w tych „Obrazach z dzieciństwa” podszyte lękiem i niepokojem. Owszem, jest na nich obecna rodzina. Ci, co chronią dziecko, jak ojciec w chwili wypadku w Ukcie, czy matka, która z czułością i wielką ostrożnością prowadzi malca po kamieniach ułożonych nad rzeką. Jednak nawet chwile wyjątkowe, jak zaproponowana przez wujka Polikarpa przejażdżka czarnym, eleganckim citroënem (wtedy to była ogromna rzadkość), zdają się w małym chłopcu wywoływać zakłopotanie.

Pamięci, przemów

Dlaczego te właśnie wydarzenia zostały w pamięci malarza? Dlaczego pierwszym, które w niej zachował, jest wypadek tramwajowy, a nie wspomnienia z domu czy z przedszkola? Odpowiedzi na te pytania szuka sam Modzelewski. Może powodem była ich odmienność, inność. Może, jak pisze, patrząc na rozbity tramwaj po raz pierwszy uświadomił sobie, że „na tym świecie może stać się coś złego i groźnego, coś, co zaburzy porządek i bezpieczeństwo”.

Świat dzieciństwa w obrazach Jarosława Modzelewskiego pojawiał się dotąd dość incydentalnie. Czasami w zaskakujący sposób, jak w powstałej w 1986 r. zagadkowej „Pierwszej komunii”, w której chłopcu w uroczystym stroju towarzyszy… wielki, oskubany kurczak. Z kolei w namalowanym dwa lata później „Dzieciństwie” postać dziecka można dostrzec jedynie w oddali, na jednym z ostatnich planów. Dominuje widok wnętrza z efektownymi schodami prowadzącymi na piętro.

Zmianę przynosi dorastanie jego dzieci. Zaczynają się pojawiać w jego obrazach. Dopiero jednak teraz wrócił do dzieciństwa własnego oraz wprowadził – co nie mniej ważne – do swych obrazów silny wątek autobiograficzny. Walter Benjamin w „Berlińskim dzieciństwie około roku tysiąc dziewięćsetnego” podkreśla, że prawdziwe znaczenie wydarzeń z przeszłości poznajemy dopiero, gdy po latach do nich wracamy i zaczynamy je zapisywać. Wtedy, niczym po przebudzeniu, „potrafimy przypomnieć sobie wszystko to, co najbliższe, najbanalniejsze i najoczywistsze”. Wspominając zaś możemy szukać ukrytych znaczeń. Lecz, o czym przypomina Benjamin, podstawową cechą naszych wspomnień jest fragmentaryczność. Przeszłość zaś domaga się dopełnienia, dopowiedzenia, a czasami zdarzenia peryferyjne, incydentalne, okazują się mieć znaczenie kluczowe.

Dla Benjamina narzędziem pozwalającym odzyskać obrazy z przeszłości była literatura. Podobnie jak dla Vladimira Nabokova, który lata dzieciństwa odtworzył w słynnej książce „Pamięci, przemów”. Dla Jarosława Modzelewskiego takim narzędziem okazało się malarstwo. To ono pozwoliło na powrót do wydarzeń sprzed lat. Na przeniesienie na płótno wydobytych z pamięci scen wraz ze szczegółami, które pozornie są drugorzędne (jak kolor nieba danego dnia), i tym samym postawienie pytania o ich znaczenie.

Znak mój

Nowymi płótnami Modzelewski przypomina, że malarstwo pozwala zmierzyć się z otaczającym nas światem. Poradzić sobie z teraźniejszością, ale też uporać się z przeszłością. Bo to obraz – jak przekonuje w innym tekście – „nadaje się do przeciwstawienia się upływowi czasu, pomaga coś upamiętnić, wyjąć z osi czasu”.

Jest na wystawie obraz nie do końca mieszczący się w opowieści o dziecięcym czasie. Został on zatytułowany „Malarz i znak” i przedstawia Modzelewskiego dziś. W ręku trzyma pędzel. Zwraca się ku znajdującemu się przed nim wielkiemu znakowi Rodła – zapewne umieszczonemu na innym jego obrazie. W tekście towarzyszącym wystawie w tym ­autoportrecie dopatrzono się kolejnego nawiązania do wczesnych lat malarza. Znak Rodła powiązano z harcerstwem lat 60. ubiegłego stulecia, z koloniami, młodzieżową wspólnotą.

Ten znak, przedstawiający bieg Wisły z zaznaczonym Krakowem i używany przez Związek Polaków w Niemczech od lat 30. minionego wieku, jednak już wcześniej pojawił się w twórczości artysty. W szczególnych okolicznościach, bo wśród innych emblematów, „znaków umownych”, jak je określono, które znalazły się na obrazach dyplomowych Modzelewskiego powstałych w pracowni malarstwa Stefana Gierowskiego na warszawskiej ASP w 1980 r. Obraz „Malarz i znak” przedstawiający artystę powtarzającego motyw sprzed czterech dekad (lub poprawiającego dawne dzieło) można zatem odczytać jako powrót do innej przeszłości – do początków twórczości. Do studiów i do dyplomu, który był formalnym potwierdzeniem tego, że jest się artystą. I jest on rodzajem pętli między dniem dzisiejszym a pierwszymi artystycznymi wyborami.

W ponurych latach 80. wraz z innymi członkami Gruppy Modzelewski udowadniał, że przy pomocy pędzla i farby można tworzyć sztukę na wskroś współczesną, żywą, wywołującą emocje. Uprawiać twórczość niezależną od ówczesnych władz, ale bez popadania w religijny czy patriotyczny patos. Z biegiem lat jego malarstwo wyciszyło się. Stało się bardziej powściągliwe. Przybrało klasyczną formę w najlepszym rozumieniu tego słowa. Dziś Jarosław Modzelewski jest też uważany za klasyka malarstwa. Docenionego, obecnego w każdej syntezie dziejów sztuki ostatnich dekad. Oczywistego, więc i coraz mniej obecnego. Tymczasem „Obrazy z dzieciństwa” pokazują, że jego malarstwo nieustannie ewoluuje, zmienia się i niepokoi.

Może też przyszedł czas na inne, mniej oczywiste odczytania jego twórczości. Tym bardziej że dziś wraz z nowym pokoleniem malarek i malarzy – jak członkowie Potencji (Karolina Jabłońska, Tomasz Kręcicki i Cyryl Polaczek) albo Martyna Czech i Karol Palczak – wróciło pytanie o możliwość tworzenia obrazów nawiązujących do malarstwa bliskiego rzeczywistości, chociaż niekoniecznie zaangażowanego politycznie czy społecznie. O możliwość przemyślenia na nowo rozmaitych form realizmu po doświadczeniach ubiegłego stulecia – doświadczeniach kolejnych awangard oraz umasowienia fotografii i filmu. Odpowiedzi Modzelewskiego na to pytanie, jego obrazy – oszczędne, enigmatyczne, ale oddziałujące na emocje, należą do najciekawszych, jakich udzielono w polskiej sztuce ostatnich dekad. ©

Jarosław Modzelewski, OBRAZY Z DZIECIŃSTWA, Warszawa, Galeria aTAK, wystawa czynna do 31 lipca 2021, kuratorka Katarzyna Włodarska.

Reprodukcje obrazów Agata Ciołkowa, dzięki uprzejmości Galerii Atak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2021