Wyborca nie wszystko wybaczy

Paradoks polskiej polityki: jej główni aktorzy potrafią zaszkodzić bardziej sobie samym niż przeciwnikom.

03.03.2014

Czyta się kilka minut

Wydawało się, że dramatyczne wydarzenia na Ukrainie odciągnęły na chwilę uwagę od rozpoczynającej się kampanii do Parlamentu Europejskiego, a wymiana uprzejmości pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim sugeruje, że w obliczu poważnych zewnętrznych problemów główne siły polityczne są w stanie przełamać wzajemne niechęci. Nie potrwało to jednak zbyt długo: niezależnie od tego, jak dramatyczna sytuacja utrzymuje się nad Dnieprem, własne podwórko wciąż daje znać o sobie.

ROZBIEG PRZED TRÓJSKOKIEM

Wybory do Parlamentu Europejskiego są o tyle specyficzne, że w ich trakcie nie rozstrzyga się, kto rządzi. Z jednej strony są one więc tylko jednym wielkim sondażem wyborczym, a z drugiej można je traktować jako rozbieg przed trójskokiem, jakim są kolejne wybory: samorządowe, prezydenckie i wreszcie najważniejsze – parlamentarne. Należy jednak pamiętać, że jak to zwykle bywa przy okazji trójskoku, potknięcie na początku może przynieść znacznie bardziej bolesne konsekwencje niż wtedy, kiedy wybory są wydarzeniem izolowanym i mają wartość samoistną.

Dodatkową wagę testowi przydaje to, że po raz pierwszy od 2007 r. na trwałe zmieniła się kolejność w sondażach: Prawo i Sprawiedliwość objęło w nich prowadzenie. Platforma Obywatelska pręży wprawdzie muskuły, a Donald Tusk zapowiada, że straty są do odrobienia, ale powoli zaczyna to przypominać podobne zaklęcia w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami z 2011 r.

Jednak wybory europejskie są specyficzne również dlatego, że w związku z tym, iż nie toczy się w ich trakcie walka o władzę, w wielu krajach następuje rozproszenie głosów i większy procent wyborców wskazuje na małe partie – partie, których ostatnio w Polsce obrodziło. Osobne partie tworzą rozłamowcy zarówno z PiS, PO, jak i z SLD, ale poza tym czekają jeszcze ugrupowania wiecznie na marginesie, czyli Korwin-Mikke i radykalni narodowcy. Zmiana kolejności w sondażach teoretycznie mogłaby posłużyć do ponownej konsolidacji sceny politycznej: do tego, by dwie główne siły znowu skupiły na sobie uwagę opinii publicznej i nie dały szans nowym inicjatywom.

Tak długo, jak PO prowadziła przed PiS, łatwo było o poczucie znużenia. Można było traktować głosowanie przeciwko niej jako żółtą kartkę dla frustrujących efektów rządzenia. Również po stronie PiS łatwo było o zniechęcenie i przekonanie, że przewaga w mediach głównego nurtu, którą dysponuje partia władzy, jest na tyle duża, że trudno jest podważyć hegemonię dotychczasowego zwycięzcy. To zaś popychało do szukania alternatywy. Zmiana kolejności może mieć tu duże znaczenie: po stronie PiS źródłem nowej energii staje się nadzieja na zwycięstwo, natomiast po stronie PO – poczucie zagrożenia i obawy związane z dojściem do władzy demonizowanego przez lata przeciwnika.

Byłoby to okazją do ponownej polaryzacji, tyle tylko, że obydwie główne partie zdążyły w ciągu kilku dni pokazać, że każda z nich o wiele bardziej potrafi szkodzić samej sobie niż przeciwnikom.

NIEPIĘKNE KATASTROFY

Z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość zaatakowało ministra Sikorskiego za jego ostrzeżenia adresowane do przywódców Majdanu, interpretując je jako groźby wynikające z podporządkowania rosyjskim interesom. Obserwatorzy patrzący na to chłodno musieli przecierać oczy ze zdumienia: jak można próbować w ten sposób reinterpretować względnie oczywiste fakty? Nasuwającym się wytłumaczeniem ataku ze strony PiS było jedynie to, że wydarzenia w Kijowie można przedstawiać jako sukces szczególnie znienawidzonego ministra, stąd nieodparta potrzeba szukania dziury w całym.

Być może ów atak poprawił samopoczucie liderów i zwolenników głównej partii opozycyjnej, lecz przecież w pierwszym rzędzie potwierdził wszystkie negatywne wyobrażenia na temat Prawa i Sprawiedliwości, które partia starała się ostatnio przełamywać, akcentując w swoim programie przede wszystkim sprawy gospodarcze, a nie emocjonalne urazy do politycznych przeciwników.

Platforma Obywatelska nie mogła się długo cieszyć podarunkiem ze strony rywalki, ponieważ został on przyćmiony przez aspirującego do partyjnej pierwszej ligi Jacka Protasiewicza. Zarówno zachowanie europosła na niemieckim lotnisku, jak i jego późniejsze wyjaśnienia są zdumiewające. Paradoksalnie największe zrozumienie dla jego tłumaczeń można znaleźć wśród polityków przeciwnego obozu, z ich wyczuleniem na wszelkie napięcia w relacjach polsko-niemieckich. Stąd zachowanie wschodzącej gwiazdy PO nie spotkało się z frontalnym atakiem i potępieniem głównej siły opozycyjnej. Za to chwilę satysfakcji miał Grzegorz Schetyna, którego nie tak dawno Protasiewicz pokonał w rywalizacji o szefostwo partii na Dolnym Śląsku. W komentarzach zwracały uwagę dywagacje, czy nerwowość europosła nie była wynikiem stresów towarzyszących starciu z niegdysiejszym przyjacielem.

Gdzieś w tle warto wspomnieć, że sondaże pokazały ostatnio, jak dużym błędem SLD było wypchnięcie Ryszarda Kalisza ze swoich szeregów. Polityk ten zdaje się ratować Europę Plus przed zupełną marginalizacją i dał jej szansę na złapanie drugiego sondażowego oddechu po miesiącach wewnętrznych konfliktów i odbijania się od spodu o próg wyborczy. Do tego wypada jeszcze tylko przywołać nieudany lans Jacka Kurskiego na kijowskim Majdanie... doprawdy, dla zwolenników poszczególnych partii jedynym źródłem satysfakcji mogły być błędy konkurentów.

SŁABE PUNKTY POLITYKÓW

Naszym działaniom nieuchronnie towarzyszą błędy i niepowodzenia. Wszyscyśmy podatni na pokusy i mylne uproszczenia w obliczu rzeczywistości, która jest złożona ponad siły naszego rozumu i przesycona sprzecznymi wartościami. W polityce znaczenie tej prawdy podniesione jest do kwadratu – i ze względu na jej szczególną komplikację, i na większe niż gdzie indziej natężenie pokus.

Łatwo tu jednak dojść do jednego z dwóch niebezpiecznych wniosków. Pierwszy to taki, że wpadki są i będą, nie ma się więc co nimi przejmować i reagować, bo wszystko kiedyś minie. Drugi to taki, że cała ta polityka nie jest warta zaangażowania, bo zawsze oznacza ono intensywny kontakt z ludzką słabością. W zasadzie oba te wnioski są na rękę obecnej klasie politycznej. Pierwszy zwalnia ją z obowiązku starania się – w końcu jak się chwilę zaczeka, to wyborcy wszystko wybaczą. Drugi ogranicza konkurencję ze strony wszystkich, poza takimi, którzy dla ludzkich słabości mają szczególną wyrozumiałość – na czele ze słabościami własnymi.

Tyle że takie wnioski okazują się pochopne. Ostateczna pozycja polityczna jest zawsze pochodną liczby różnych słabych punktów – błędów, zaniechań, nadgorliwości, zapalczywości, a wreszcie oszustw czy podłości. Wygra ten, kto popełni ich mniej. Natomiast ich szczególna widoczność jest tylko jeszcze jedną próbą, przed jaką staje każde społeczeństwo. Nie jest ona może tak dramatyczna jak ta, którą obserwujemy na Ukrainie, lecz to przecież nie znaczy, że można ją ignorować. Od samych błędów gorsze jest przekonanie, że są nieuniknione i nie ma potrzeby, by z nimi walczyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2014