Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jednakże to właśnie te dzienne sprawy decydują zarówno o naszym samopoczuciu, jak o i tym, czy udaje nam się zrealizować zadania podstawowe. Od co najmniej dwustu lat w zapleczu rozwijającej się demokracji tkwi filozofia utylitarna, to znaczy przekonanie, że człowiek ze swojej natury dąży do przyjemności lub co najmniej do unikania przykrości, cierpienia i bólu. Filozofia ta tylko częściowo jest zgodna z nauczaniem katolickim, ale nie ma wątpliwości, że jeżeli pojęcie przyjemności będziemy rozumieli możliwie szeroko, to wszyscy zmierzamy do przyjemności (może to być na przykład satysfakcja z dobrze wykonanej pracy) i wszyscy unikamy cierpienia. Czynimy to jednak w trakcie rozwiązywania "naszych dziennych spraw" i dlatego należy do nich przywiązywać tak poważne znaczenie.
Oczywiście, znamy przykłady z historii i z literatury, kiedy to ludzie poświęcali się całkowicie temu, co dla innych jest cierpieniem, ale - po pierwsze - czasem czynili to powodowani całkowitą rezygnacją z osobistych celów, a czasami poświęcenie się dla innych - i nie ma w tym nic złego - sprawiało im zwyczajną satysfakcję. To jednak były i są wyjątki. Reszta z nas jest zajęta dziennymi sprawami i w to zajęcie inwestuje większość czasu, a także wysiłku. Najczęściej inwestuje, nie zdając sobie sprawy z tego, co czyni, ponieważ postępujemy niejako automatycznie, odruchowo czy rutynowo.
Śpimy, ubieramy się, jemy, pracujemy, zdobywamy pieniądze, robimy zakupy i tak dalej. Nie dostrzegamy w tych czynnościach ani problemu, ani powagi. A jednak od tego, jak je wykonujemy, zależy nie tylko nasz los, ale także los naszych bliskich. To, jak je wykonujemy, jest ponadto częścią naszej cywilizacji. Innymi słowy, proces mycia się i ubierania stanowi o jakości cywilizacji, w jakiej żyjemy.
Nasze życie składa się przede wszystkim z drobiazgów i to drobiazgi decydują zarówno o naszym samopoczuciu, jak i o stosunkach z innymi ludźmi. Należy więc większą, niż przywykliśmy, wagę przywiązywać do drobiazgów. Zawsze dziwiło mnie, że ludzie przywiązują takie znaczenie do powitań, czyli najczęściej do powiedzenia "dzień dobry". I że jako nieokrzesanego gbura traktują tego, który "dzień dobry" nie mówi. Jednak, zastanawiając się nad naszymi dziennymi sprawami, rozumiem, że witanie się i to okropne w Ameryce, a coraz częstsze także w Polsce mówienie have a nice day ma głęboki sens. Przecież w gruncie rzeczy o to właśnie idzie, żeby dzień był przyjemny w miarę możliwości. Dzieki staraniu się o drobiazgi możemy spowodować, że dzień będzie bardziej lub mniej przyjemny. Dzień w posprzątanym mieszkaniu jest dla olbrzymiej większości ludzi przyjemniejszy niż dzień w bałaganie. Dzień po smacznym śniadaniu znosimy lepiej, niż kiedy zaczynamy działania i pracę z pustym żołądkiem.
Rzeczy pozornie nieważne mają znaczenie także dlatego, że dzięki nim stwarzamy podstawy do rozwiązywania spraw naprawdę poważnych. Można nawet ująć rzecz bardziej zasadniczo. Naszym obowiązkiem jest dbanie o drobiazgi, bo jeżeli tego obowiązku zaniechamy, to zostaniemy zniszczeni przez bezlitosny świat nieładu praktycznego i moralnego. Dlatego proponuję Państwu spędzenie kilkunastu tygodni na przeglądzie "wszystkich naszych dziennych spraw".