Ta konstatacja jest niezwykle istotna nie tylko dla artystów parających się od wieków sztuką obrazującą człowieka, a mających przy tym poczucie grzechu - wykroczenia przeciwko pierwszemu przykazaniu - ale ważna dla każdego z nas, doświadczających bycia w ciele. Papież podkreślił przy tym fundament tożsamości chrześcijaństwa - religii wcielonego Boga. W fakcie ukazania się niewidzialnego Stwórcy w widzialnej postaci historycznego Jezusa dowartościowane zostaje ludzkie ciało jako godne Bożej teofanii, której fakt czyni z ciała prasakrament. W tej samej homilii Papież polemizował z ikonoklastyczną tendencją uważającą, że człowiek - wyrażając tajemnice Boga - powinien stosować “kenozę", “wyniszczenie tego, co cielesne i widzialne" - widoczną po części także w tradycji ikony, która ciało ukazuje jako formę wysubtelnioną, ogołoconą z anatomicznej obserwacji. Ukazywał paradoks teologii ciała, które w swojej realności, w fakcie Wcielenia jest - z perspektywy ludzkiej - redukcją, samoograniczeniem, zniżeniem się Nieogarnionego, ale tym samym staje się Jego obrazem.
Dialog Papieża z artystami ma szczególny, osobisty charakter. Sam będąc poetą i dramaturgiem, mając za sobą młodzieńcze doświadczenie aktorskie, wielokrotnie wypowiadał się na tematy sztuki jako ktoś, kto osobiście przeżywał specyficzne napięcia tworzenia i dla kogo sztuka unaocznia najistotniejsze sensy człowieczeństwa. Ma ona bowiem “swoje źródło w głębi ludzkiej duszy, tam, gdzie pragnienie nadania sensu własnemu życiu łączy się z nieuchwytnym doznaniem piękna i tajemniczej jedności rzeczy".
Jan Paweł II wielokrotnie spotykał się z artystami, także z tymi, którzy uprawiają sztukę tzw. popularną, nie stroniąc od twórców budzących kontrowersje. W “Liście do artystów" zauważał: “Jako poszukiwanie prawdy, owoc wyobraźni wykraczającej poza codzienność, sztuka jest ze swej natury swoistym wezwaniem do otwarcia się na Tajemnicę. Nawet wówczas, gdy artysta zanurza się w najmroczniejszych otchłaniach duszy lub opisuje najbardziej wstrząsające przejawy zła, staje się w pewien sposób wyrazicielem powszechnego oczekiwania na odkupienie".
W trakcie swego pontyfikatu Papież wyniósł na ołtarze dwóch malarzy (Fra Angelica i Adama Chmielowskiego). Był zafascynowany postacią Chmielowskiego - Brata Alberta, którego dojrzewanie do miłości opisał w młodzieńczym dramacie “Brat naszego Boga". Ukazany tam wewnętrzny konflikt - bycie artystą czy poświęcenie się służbie Bogu i najbiedniejszym - niewątpliwie odbija osobiste pytania Autora o sens i radykalizm życiowych wyborów.

Wśród malarskich fascynacji Papieża szczególne miejsce zajmuje jednak kontemplacja sykstyńskich fresków Michała Anioła. Kaplica, w której od wieków kardynałowie zbierają się na konklawe, to szczególne miejsce działania Ducha Świętego. Doświadczył go Jan Paweł II w dniu 16 października 1978 r. Do tego wydarzenia wracał kilkakrotnie, podkreślając przy tym towarzyszący konklawe kontekst wizji Michała Anioła. Nagie ludzkie ciała z Kaplicy Sykstyńskiej opowiadają Dzieje Zbawienia i ukazują kardynałom zebranym na konklawe perspektywę troski i odpowiedzialności za Kościół, który jest dla człowieka.
Sens tej artystycznej wizji podkreśla Jan Paweł II w “Tryptyku rzymskim", czyniąc z niego niejako swój testament: “Ludzie, którym troskę o dziedzictwo kluczy powierzono / zbierają się tutaj, pozwalają się ogarnąć sykstyńskiej / polichromii, wizji, którą Michał Anioł pozostawił - / Tak było w sierpniu, a potem w październiku pamiętnego / roku dwóch konklawe, / i tak będzie znowu, gdy zajdzie potrzeba, / po mojej śmierci. / Trzeba, by przemawiała do nich wizja Michała Anioła".