Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zawiódł się jednak ten, kto liczył na taką dyskusję. Gospodarze, nie dbając o uzasadnienie własnych tez i nie angażując zbyt mocno gości, wyrazili powierzchowną, arogancką i mocno wątpliwą opinię, iż z poezji Miłosza bije samozadowolenie, że czuje się w niej fałsz, wynikający z rozziewu między "ja" poety i "ja" osoby (cytat), i że Miłosz był "kieszonkowym wieszczem »Gazety Wyborczej«" (cytat). Oczywiście, można ściągać z piedestału, usiłować odbrązowić, krytykować, zmieniać hierarchie - praktyka stara jak świat, ale trzeba mieć w zanadrzu jakieś argumenty. Sama przekora, choć jest przywilejem młodości, nie wystarczy.
Miałam pretensję do zaproszonych krytyków, że zbyt słabo protestowali wobec sposobu prowadzenia rozmowy. Ale rozumiem, że właściwie nie można wywiązać się z roli interlokutora bez częściowego choćby przyjęcia cudzych reguł gry. A tych reguł żaden poważny krytyk akceptować nie mógł. Musiała mi więc wystarczyć kwaśna mina Andrzeja Franaszka przy stole z powyłamywanymi nogami.
GRAŻYNA BORKOWSKA
O "Stole z powyłamywanymi nogami" pisze także Michał Paweł Markowski w felietonie