Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pan odchodzi. Za chwilę zniknie im z oczu za granicą śmierci. Ale trzeciego dnia (to dla Niego oznacza „za chwilę”) zmartwychwstanie. I znów Go zobaczą: „i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.
Nie jest to jednak – jak mi się wydaje – zapowiedź jedynie ponownego widzenia; to również obietnica nowego, innego widzenia. Czy nie dlatego św. Jan (w chrześcijańskiej tradycji nazywany „Teologiem”) używa w omawianym zdaniu Jezusa dwóch różnych słów na określenie „widzenia”? Św. Hieronim w Wulgacie nie wyczuwa tego „drobiazgu”, używając w tłumaczeniu jednego słowa: videre.
Ale w tekście Jana pierwsze „widzieć” oddane jest greckim theoreo – oglądać, zauważyć, patrzeć; zaś drugie: optanomai – wpatrywać się, widzieć. Drugie „widzenie” odróżnia się od pierwszego. Nie jestem filologiem klasycznym, ale wiem, że słów na określenie „widzenia” jest w języku greckim jeszcze więcej. Myślę jednak, że w tym fragmencie nie mamy do czynienia z przypadkowością. Widzenie wielkanocne/paschalne jest naprawdę inne niż to wcześniejsze. Czy nie wynika to także z narracji ewangelicznej, opisującej spotkania apostołów ze zmartwychwstałym Panem?
Widzą Go, ale z reguły najpierw nie rozpoznają. Muszą się w Niego „wpatrzeć” innym wzrokiem – wzrokiem paschalnej wiary – to dopiero ona pozwala im Go prawdziwie widzieć. Zobaczyć coś/Kogoś innego. Św. Grzegorz Wielki akcentuje to, komentując wyznanie Tomasza: „Pan mój i Bóg mój”. Grzegorz zauważa, że Kogo innego widział, a Kogo innego wyznał. Wyznał to, czego zwykłymi oczami (a nawet dotykiem) nie da się uchwycić; można to jednak zobaczyć oczyma wiary.
Czytałem tę Ewangelię w rocznicę bitwy o Monte Cassino. I wspominałem swój pierwszy pobyt na tamtejszym cmentarzu polskich żołnierzy. Oglądałem i odczytywałem niemal każdy z ponad 920 nagrobków, i narastał we mnie płacz: pewnie połowa tamtych poległych pochodziła zza naszej dzisiejszej wschodniej granicy. Z terenów, które już wtedy – po konferencji w Teheranie – zostały „oddane” przez aliantów Stalinowi. Oni umierali za Polskę, której już nie było. Podjęte sześć miesięcy wcześniej decyzje polityków odebrały im ich Ojczyznę. Niedługo później generał Anders – dowiedziawszy się o postanowieniach Wielkiej Trójki – zdecydował się wycofać polski Korpus z linii frontu. Czuł, że stracił moralny tytuł po temu, aby posyłać swoich żołnierzy do walki...
Trudno jest, wiedząc o tym, nie zapłakać z przerażeniem na mogiłach Monte Cassino. Trudno nie zapytać o ich sens. I trudno wtedy nie podziękować Bogu za inne widzenie, jakie otrzymujemy dzięki Jezusowej Passze. Zmartwychwstanie Jezusa wszystko zmienia. Radykalnie zmienia optykę. Otwiera inną perspektywę – życie wieczne.
Oto w Bogu jest przestrzeń, gdzie żadne dobro się nie marnuje. Każde jest sensowne. Każde prawdziwe dobro trwa. Żadna ludzka ofiara nie jest zmarnowana. Każda przynosi owoce.
Ci, którzy spotkali Zmartwychwstałego – widzą inaczej.©