W obronie tabu

Człowieka naruszającego tabu się nie karze, ale przestaje się z nim dyskutować. Współczesne tabu jest więc całkiem humanitarnym sposobem obrony podstawowych wartości.

09.02.2010

Czyta się kilka minut

We współczesnej psychologii istnieją dwie podstawowe metafory: człowieka jako naukowca i człowieka jako ekonomisty. Pierwsza wynika z obserwacji ludzi jako istot wnioskujących, rozumujących, tworzących różnego rodzaju teorie, dających się przekonać naukowym rozumowaniem. Druga - z obserwacji ludzi jako istot racjonalnych, kalkulujących korzyści i koszty, dostosowujących środki do obranego celu. Amerykański psycholog polityczny Philip Tetlock, badając zjawisko tabu, doszedł do wniosku, że każdy człowiek jest również w pewnym sensie teologiem. Okazuje się, że tabu stanowi dla niego jeden z podstawowych punktów odniesienia.

Tabu a wspólnota

W niektórych obszarach, konstytutywnych dla jego wspólnoty moralnej, człowiek rezygnuje bowiem z racjonalnej kalkulacji korzyści i z logicznego rozumowania. Gdy grupę Amerykanów poproszono o ustosunkowanie się do pomysłu wolnego rynku adopcji i handlu organami, przeważająca większość była tym rozgniewana i zszokowana, dodając, że w ten sposób ludziom najbiedniejszym odbierzemy ich podstawowe prawa. Gdy Tetlock spytał te same osoby, czy zaakceptowałyby podobny pomysł, gdyby zagwarantowane były środki dla najbiedniejszych na "zakup" dzieci bądź organów, nadal większość badanych reagowała oburzeniem. Argumenty naukowe czy racjonalne były tu jedynie zasłoną dymną, a ich uwzględnienie nie zmieniało stanowiska wobec spraw będących tabu. Podobnie katolicy potraktowaliby propozycję aborcji przedstawianej jako korzystną ekonomicznie czy zdrowotnie, a lewicowcy - propozycję dyskryminacji rasowej opisywanej jako korzystną ekonomicznie bądź uzasadnioną naukowo.

Tabu jest więc spoiwem wspólnoty moralnej. Człowieka, który je narusza, się nie karze, ale przestaje się z nim dyskutować. Współczesne tabu okazuje się całkiem humanitarnym sposobem obrony podstawowych wartości.

W Polsce mamy dwa fundamentalne tematy tabu: moralny autorytet Kościoła katolickiego oraz uznanie dla historycznego cierpienia Żydów w czasie Holokaustu. Te dwa obszary w pewnym sensie stanowią kompromis pomiędzy konserwatywnym a liberalnym światem wartości, na których ufundowana jest polska demokracja. W wypowiedziach polityków liczących się partii, na łamach wysokonakładowych czasopism czy w kasowych filmach otwarcie antysemickie wypowiedzi, negowanie Holokaustu, bądź sugerowanie niemoralnego charakteru religii katolickiej wydaje się w zasadzie niemożliwe. Naruszanie granic tych tabu są możliwe jedynie w ramach mniejszych wspólnot (np. niewielkich grup ateistycznych bądź ekstremistycznych rozgłośni katolickich) czy też w ramach libertyńsko-prześmiewczego dyskursu (np. wyświetlanych w kinach filmów Sashy Barona Cohena i niektórych telewizyjnych talk-shows).

Łamiącym tabu już dziękujemy

Dwa świeże przykłady: wypowiedź znanego karykaturzysty Andrzeja Czeczota w radiu TOK FM, żartującego z pedofilii duchownych i poprzedzającego dowcip zastrzeżeniem, że jest to w Polsce temat tabu, oraz wywiad bp. Tadeusza Pieronka dla serwisu Pontifex.Roma, w którym uznał on problem Shoah za element propagandy żydowskiej, przypominając jednocześnie, że w świecie zdominowanym przez wpływowych Żydów trudno takie tezy głosić. Gdyby obie wypowiedzi padły w zamkniętym gronie, być może nie wywołałyby takiego poruszenia. Liberałowie nie przejmują się bowiem opiniami, które padają - dajmy na to - na spotkaniach autorskich Jerzego Roberta Nowaka. Tradycjonaliści również rzadko zaglądają do warszawskiego Nowego Wspaniałego Świata.

Tabu pojawia się zatem dopiero wówczas, gdy wypowiadamy się wobec szerszej wspólnoty moralnej, jaką stanowią w tym przypadku wszyscy Polacy. Sądy wypowiedziane przez bp. Pieronka - podobnie zresztą jak słowa Andrzeja Czeczota - zamykały możliwość racjonalnej dyskusji z ich tezami przez ludzi wyznających podstawowe wartości tej wspólnoty. Co więcej: nawet późniejsze przeprosiny i wyjaśnienia biskupa czy zaproszenie przez TOK FM katolickiego publicysty do skomentowania wypowiedzi Czeczota, nie zmieniły społecznego odbioru. Po obu wypowiedziach pozostał jedynie silny niesmak.

Potwierdza się zatem teza Tetlocka, że wchodząc na obszar tematów tabu, przestajemy brać pod uwagę naukowe czy ekonomiczne zasady racjonalności - ludzi łamiących tabu skazujemy na infamię, niezależnie od wyjaśnień, jakie zaproponują.

Tabu jako fundament

Dlaczego zatem działania polskich artystów, choć tak często gorszące i znieważające, rzadko stanowią przedmiot gremialnego oburzenia? Kultura i artyści działają w niszy galerii, kin studyjnych i periodyków literackich. Ich kontrowersyjne dzieła mogą naruszyć tabu dopiero wówczas, gdy zostaną zauważone przez którąś z wysokonakładowych gazet albo polityka głównego nurtu. To zdarza się jednak stosunkowo rzadko.

Dotykanie tematów tabu przez polskich artystów i pisarzy jest więc relatywnie bezpieczne, a gorąca dyskusja wokół wypowiedzi Andrzeja Czeczota czy bp. Pieronka była może tylko wynikiem przypadku - przypadkowo zostały dostrzeżone przez opinię publiczną. Sprawa jest jednak bardziej poważna. Reakcja na te dwie wypowiedzi odsłania aksjologiczne fundamenty, na których opiera się dzisiejsza Polska.

Pytanie o tabu jest bowiem pytaniem o wartości konstytuujące Polskę jako wspólnotę moralną. W preambule Konstytucji znalazły się słowa: "My, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł". Odnoszą się one do dwóch podstawowych wspólnot moralnych, konstytuujących polską demokrację, oraz do znacznej większości Polaków należących faktycznie do obu tych wspólnot.

Wielu z nas pojęcia prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna wywodzi bowiem zarówno z podstaw religijnych, jak i z lekcji Holokaustu, z wartości zakorzenionych w polskiej literaturze i doświadczeń minionych pokoleń. Ci, którzy penalizować chcą wszelkie naruszenia tabu, zdają się nie wierzyć w Polskę jako wspólnotę moralną. Naruszających tabu nie trzeba przecież karać - wystarczy, że nikt z nimi nie podejmie dyskusji. Z kraju, w którym antysemicki negacjonista i antyklerykalny oszczerca nie znajdą dyskutanta, będziemy chyba bardziej zadowoleni niż z miejsca, w którym tymi sprawami zajmują się sądy, prokuratorzy i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Michał Bilewicz jest psychologiem społecznym, koordynatorem Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego oraz wiceprzewodniczącym Forum Dialogu Między Narodami, gdzie zajmuje się działaniami edukacyjnymi. Autor książki "Być gorszymi. O reakcjach na zagrożenie statusu grupy własnej" (2008).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2010