W butach poprzedników

Osiem lat temu Akcja Wyborcza Solidarność obejmowała władzę, zapowiadając usunięcie ze służb specjalnych wszelkich pozostałości postkomunistycznych. Cztery lata temu SLD nie ukrywał, że nastąpi odwet. Także rząd Prawa i Sprawiedliwości zaczyna od tajnych służb.

13.11.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Oczywiście w 2001 r. nikt z SLD nie mówił otwarcie o “odwecie" za wymianę kadr, jaka miała miejsce w Urzędzie Ochrony Państwa za rządów Jerzego Buzka. Politycy Sojuszu odwoływali się do haseł: odpolitycznienia tajnych służb, likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych (przez połączenie ich z cywilnymi) oraz gruntownej reformy ówczesnego UOP.

Co wyszło z tych zapowiedzi? W miejsce UOP rząd SLD utworzył dwie odrębne struktury: Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu; usunięto kilkuset funkcjonariuszy, którzy przyszli do pracy po 1989 r. (wielu z nich wygrało potem procesy w sądzie pracy); WSI nie zlikwidowano. Taniej nie było, bałagan był większy.

Dziś zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości owocuje podobnymi ruchami, co w roku 1997 i 2001. Jedyną nowością jest zapowiedź utworzenia jeszcze jednej agencji, tym razem do walki z korupcją, z którą skądinąd walczą już Centralne Biuro Śledcze i ABW. Rząd Kazimierza Marcinkiewicza rozpoczął urzędowanie od wymiany kadrowej w prawie wszystkich tzw. służbach mundurowych, obsadzając je zaufanymi ludźmi. Najwyraźniej politycy PiS-u “odziedziczyli" po poprzednikach przekonanie, że istota zła panoszącego się w państwie tkwi w służbach specjalnych, z czego wynika konieczność ,,głębokich zmian" w tej dziedzinie. Niekiedy mówi się, że te właśnie zmiany pozwolą wykreować IV RP. Nikogo jakoś nie zastanawia, że jak dotąd nie za bardzo można wskazać na jakieś konkretne, złowrogie, a przede wszystkim samodzielne i niekontrolowane poczynania tychże służb.

Problem wydaje się bowiem dokładnie odwrotny: każda kolejna zwycięska formacja, prawicowa czy lewicowa, kładła natychmiast rękę na specsłużbach, nie tylko je upolityczniając, lecz wręcz upartyjniając. Innymi słowy, owe służby często traktuje się jako instrument rozgrywek politycznych, co budzi naturalną wściekłość opozycji, która - przejmując po czterech latach władzę - robi natychmiast “porządek", wchodząc w buty poprzedników.

Efekt: zwykle na rok przed kolejnymi wyborami funkcjonariusze myślą raczej o swojej przyszłości niż o tym, do czego ich powołano. I zwykle jeszcze rok po wyborach trwa organizacyjny chaos oraz koncentracja na wewnętrznych “reformach". Cóż to jednak znaczy w porównaniu z tym, że zwycięzcy mogą się pochwalić szybkimi, “uzdrawiającymi" sukcesami w zwalczaniu zła umiejscowionego - oczywiście - w służbach? To dużo prostsze niż walka z bezrobociem, deficytem budżetowym czy zbyt niskim wzrostem gospodarczym.

Nie należy wierzyć ministrowi Ludwikowi Dornowi, gdy opowiada, że aż 10 proc. oficerów policji wywodzi się z SB i tylu zostanie wyrzuconych, bez względu na przebieg ich służby po 1989 r. W ten sposób wywołuje się niepokój w policji, podobnie jak rewelacje premiera Marcinkiewicza o “buncie w służbach" mają przestraszyć media i obywateli. Nie należy wierzyć ministrowi-koordynatorowi służb specjalnych Zbigniewowi Wassermannowi, że obecny szef Agencji Wywiadu Andrzej Ananicz to po prostu “czerwony", bo mianował go premier Belka, a najgorszą zakałą w państwie są Wojskowe Służby Informacyjne i wystarczy je rozwiązać, a będzie dobrze. Rozwiązać można, ale potem trzeba i tak tworzyć na nowo, bo żadna armia nie zrezygnuje z własnego (apolitycznego, rzecz jasna) wywiadu i kontrwywiadu. Struktury te odrodzą się w tej czy innej postaci (np. w Sztabie Generalnym). Ludzie, którzy do nich wejdą, będą podobni do tych wyrzuconych i na to minister nic nie poradzi.

Swoistą tradycją ostatnich lat stało się i to, że ministrowie-koordynatorzy biorą cięgi za swoje niewczesne pomysły. Więc tylko jedna skromna rada dla tych, którzy wszystko już wiedzą w pierwszym dniu urzędowania: przypatrzcie się materii, z którą będziecie mieć do czynienia, zanim narobicie głupstw.

I pamiętajcie, że za kilka lat po was przyjdą inni, równie skorzy do efektownych zmian.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI był od lipca 1990 r. do stycznia 1991 r. ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Współtwórca Urzędu Ochrony Państwa i jednostki antyterrorystycznej “Grom".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2005