Firma

Rok temu rozwiązano Urząd Ochrony Państwa. Jednym podpisem Prezydenta zanegowano 12 lat pracy setek oficerów. Powołane wtedy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu miały stanowić nową jakość. Ale ABW i AW od początku były pomyślane jako schronisko dla “krewnych i znajomych królika" z SLD, instytucje dostarczające posad rządzącej partii.

07.12.2003

Czyta się kilka minut

Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski /
Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski /

Takie zjawiska, biorąc pod uwagę praktykę ostatnich 13 lat, musiały mieć miejsce. Ale przed 2001 r. służba prowadziła działalność statutową, która pozwalała wierzyć, że pieniądze podatników nie idą na marne. Tym razem jest inaczej. Wskazuje na to udostępniony publicznie bilans pierwszego półrocza Agencji i wypowiedzi jej szefa, jak również wszelkie publikacje na temat służb.

Warte przypomnienia są postulaty, zawarte w słynnej “Opcji 2001", stworzonej jako dokument programowy przez grono byłych oficerów Służby Bezpieczeństwa, przygotowujących się do powrotu na Rakowiecką. Znalazły się tam propozycje nieoryginalne, ale wartościowe. Niestety później nie zrealizowane. Pierwsza z nich, likwidacja pionu śledczego, była, wreszcie, opowiedzeniem się za jednym z wiodących modeli organizacyjnych, obowiązujących w demokratycznym świecie.

Jak to się robi na Zachodzie

Model ten, przyjęty najpełniej w Wielkiej Brytanii, zakłada, że służby specjalne zdobywają wyłącznie informacje, nie posiadają uprawnień policyjnych (to znaczy prawa do legitymowania i zatrzymywania osób, przeszukiwania osób i pomieszczeń, stosowania środków przymusu bezpośredniego, z użyciem broni palnej włącznie), a zadania dochodzeniowo-śledcze realizują w porozumieniu z nimi wydzielone oddziały policji: Special Branches. Informacje przekazywane są bezpośrednio najwyższym władzom państwowym, a decyzje dotyczące procesowego (śledczego) ich wykorzystania zapadają tylko w wyjątkowych przypadkach. Jeżeli struktura funkcjonuje właściwie, umożliwia zachowanie w tajemnicy działalności służb (nazwisko szefa SIS zostało ujawnione przez premiera Johna Majora, na posiedzeniu parlamentu, dopiero w 1991r., przez co formalnie potwierdzono samo istnienie służby wywiadu zagranicznego).

Drugi model zakłada wyposażenie służb w pełne uprawnienia policyjne, i przyjmuje, że prowadzą one sprawy od momentu uzyskania pierwszej, tajnej informacji do postawienia podejrzanego przed sądem. Ta koncepcja jest realizowana w Stanach Zjednoczonych.

FBI, a ściślej jego pion kontrwywiadowczy, działa właśnie w taki sposób. Jest to związane z drobiazgowymi procedurami, obowiązującymi zarówno w dziedzinie zbierania informacji, jak i dowodów materialnych (większość funkcjonariuszy prowadzących sprawy to prawnicy). Taki styl pracy wymaga najlepszego osiągalnego wyposażenia technicznego, jest zatem bardzo kosztowny. Zarazem każdy, nawet najmniejszy błąd proceduralny może spowodować zakwestionowanie całego oskarżenia przed sądem, co prowadzi do wąskiej specjalizacji wśród oficerów i zwiększenia ich liczby.

Co charakterystyczne, amerykańskie służby współpracują w ramach Intelligence Community (Wspólnoty Wywiadowczej). Składa się ona ze wszystkich agencji rządowych, uzyskujących informacje w sposób tajny. Na jej czele stoi urzędujący dyrektor CIA, jako DCI (Director of Central Intelligence) decydujący o losie istotnych informacji. Jest oczywiste, że system działa, gdy współpraca przeważa nad konkurencją.

Pion, który leży

Pion śledczy w ABW nie został ostatecznie zlikwidowany i pozostał powieleniem struktury policyjnej. Nie jest w stanie działać tak efektywnie jak Policja, ze względu na szczupłość kadry, i na niewielkie możliwości uzyskiwania wartościowych informacji. Nie wspominając o możliwościach ich sprawdzania ani o spętaniu przepisami o ochronie informacji niejawnych (o wiele większym niż w przypadku Policji).

Z powodu zbiurokratyzowanej i niewydolnej struktury, jest to pion, którym bardzo łatwo manipulować. Jest podatny na wpływy polityczne, co wykazuje praktyka nie tylko obecnego czasu (zatrzymanie prezesa “ORLENU" i inne haniebne dla służby wydarzenia z ostatnich tygodni), ale również całych 12 lat UOP.

Nie jest uzasadnieniem istnienia pionu możliwość - wykorzystywana często przez kierownictwo Agencji - chwalenia się wszczętymi przezeń postępowaniami. Pomijając, że szefowie służb niczym nie powinni się chwalić publicznie, powodem do chwały powinny być raczej postępowania zakończone wyrokami. Ale to wszczęcie postępowania bywa spektakularne: zatrzymania, przeszukania, antyterroryści w kominiarkach itd., i jest, zwłaszcza na początku urzędowania, ulubionym przez cywilnych szefów aspektem działania podległej formacji.

Różnica między działalnością Policji a działalnością służb powinna być oczywista. Policja reaguje na przestępstwo, a służba, stosując metody dla siebie specyficzne, długotrwałe i kosztowne, pewnemu szczególnemu, ściśle określonemu ustawowo, rodzajowi przestępstw zapobiega. Ergo Policja zajmuje się przestępcą faktycznym, a służba domniemanym. Służba może naruszać prawa obywatelskie, gwarantowane innymi ustawami, przynależne osobom, które wchodzą w jej zakres zainteresowań. W rękach ludzi, którzy choćby myślą o wykorzystywaniu jej w celach pozaustawowych, jest bronią bardzo niebezpieczną.

Jest też kosztowna. Jednak w toku obecnej dyskusji o naprawie Państwa, w której słowa “służby specjalne" powtarzają się często, nikt nie zapytał, ile kosztuje podatnika utrzymanie całego aparatu. Oczywiste, że dotykamy tu konieczności zachowania w tajemnicy prowadzonych procedur, ale jakakolwiek wewnętrzna kontrola jest nieskuteczna. Studiowanie przez sejmową komisję do spraw służb stosów dokumentów wytwarzanych dla zagmatwania obrazu nie przyczynia się w żaden sposób do skutecznego ich kontrolowania.

Jest tak, bo nie ma sensu kontrolowanie wykonania zadań nie przez siebie postawionych. To pokrętne nieco sformułowanie niech częściowo wyjaśni fakt, że ustawę o Agencjach napisało w całości... Biuro Prawne UOP, pod ścisłym nadzorem ministra Zbigniewa Siemiątkowskiego. Nie można zakładać, że jedynie służby są w stanie zdefiniować zagrożenia, którym później zapobiegają. Zdziwiłby się postronny obserwator, gdyby wiedział, jak nisko schodzi w dół hierarchii służbowej dowolność w dobieraniu sobie zadań.

Rozwiązaniem byłaby doraźna kontrola efektów informacyjnych, nie procesowych. Upraszczając - uprawniony podmiot zadaje pytanie i domaga się odpowiedzi (nie zatrzymania przeciwnika politycznego przez antyterrorystów). Sposób, w jaki ta odpowiedź została uzyskana, nie może go interesować, bo to właśnie jest domena służby.

Niezgodnie z pierwotnymi założeniami, pion śledczy zajmuje się przestępstwami właściwie każdego kalibru (vide choćby handlarze winem w Łodzi, których sprawa została nazwana “ośmiornicą"). Nie może przy tym być mowy o konkurowaniu z Policją, czym bardzo często jest uzasadniane istnienie tego pionu, gdyż różnice w liczebności kadry obydwu instytucji, zdolności do uzyskiwania informacji, są zbyt wielkie. Istnienie tej jednostki byłoby uzasadnione jedynie wtedy, gdyby otrzymała absolutny priorytet w dostępie do informacji dotyczących osób, podmiotów gospodarczych, organizacji i prowadziła procesowo jedynie sprawy kontrwywiadowcze.

Przy kulejącym, a czasami nawet nie istniejącym w ogóle, obiegu informacji wewnątrz “Firmy", “właściciele" spraw w pionie są, najprawdopodobniej, tak dalece pozbawieni możliwości śledczych, że prowadzenie procedur musi ograniczać się do “wpinania kwitów". Dodać do tego należy niewątpliwe i ciągłe naciski prokuratury na sprawniejsze prowadzenie postępowań, które jest w takiej sytuacji niemożliwe. Skutecznie poprowadzone sprawy śledcze, angażujące profesjonalne zespoły oficerów, pracujących z wykorzystaniem wszystkich środków i metod pracy, można w historii UOP policzyć na palcach dwóch rąk.

Zabrać chłopcom broń

Drugim zarzuconym postulatem SB-ków była likwidacja pionu operacyjnego, zajmującego się przestępczością gospodarczą, zorganizowaną, handlem bronią itp. (dawniej ZOEIP, obecna nazwa jest nie do zapamiętania).

Istnienie tej jednostki również nie ma uzasadnienia praktycznego. Jedyna szansa na stworzenie efektywnie działającej struktury, walczącej z ujętymi w ustawie zagrożeniami pozawywiadowczymi, została pogrzebana przez pierwsze kierownictwo ZOEIP, jeszcze w 1996 r. Wtedy to można było wykorzystać dane przez ustawę możliwości i dokonać wyboru spraw, które, prowadzone przez niewielkie zespoły zadaniowe, dałyby dobre efekty procesowe i podstawy operacyjne do dalszego działania na całe lata. Właśnie w “punktowym" rozpracowaniu, o wiele dokładniejszym od policyjnej masówki, leżała wtedy siła jednostki. Niestety, obrósłszy biurokracją, pogrążywszy się w działaniach pozorowanych i ubocznych, szansę zmarnowano. Przypuszczam, że niektóre powiatowe komisariaty Policji prowadzą obecnie sprawy ciekawsze niż Departament o najdłuższej w historii służb III RP i najbardziej krzykliwejej nazwie.

Związanym z dwoma poprzednimi był postulat odebrania służbie uprawnień policyjnych (zatrzymania, przeszukania, użycie środków przymusu bezpośredniego itp.). Sięgając w sferę ustrojową, był on logiczną konsekwencją przyjęcia modelu bliskiego brytyjskiemu, a zarazem dopełnieniem całej koncepcji. Zrealizowanie go w praktyce “wyjęłoby" cywilne służby z grona “służb mundurowych". Doprowadziłoby do ostatecznego zerwania z dziedzictwem SB i zapoczątkowało tworzenie faktycznej wspólnoty wywiadowczej, służącej interesom państwa. Ważny aspekt praktyczny - koniec problemów z “małymi Rambo" i kosztów broni, jej magazynowania, napraw, amunicji, strzelań, ewidencji, administracji etc.

Taki model byłby najlepszy. Plany SLD stanowiły pewien wybór: zerwanie z dotychczasową praktyką UOP: “jakoś to będzie". Nie opierając się na spójnej koncepcji organizacyjnej, UOP stanowił strukturę niewydolną, biurokratyczną, obciążoną rozdętą administracją i skupioną na rozwiązywaniu spraw przez siebie wykreowanych oraz na “zjadaniu własnego ogona" operacyjnego i walkach wewnętrznych.

Po roku istnienia ABW i AW widać, dlaczego wielu zwalnianych oficerów nie mogło pojąć mechanizmów, rządzących “Firmą" pod rządami Siemiątkowskiego i Barcikowskiego. Zastanawiano się, według jakiego klucza odbywają się zwolnienia, jaki będzie kierunek działania nowej służby, jaka jest wizja jej organizacji. Otóż nie było żadnej. Jedynym pomysłem było przejęcie i utrzymanie władzy, jedynym motywem - pieniądze, a jedynym kryterium - układ personalny. Dlatego też tak spokojnie przeszli do porządku dziennego nad wyżej opisanymi postulatami. Przecież te dwie jednostki to są stanowiska i miejsca pracy. To są również, chociaż na drugim miejscu, możliwości i wpływy. Przy wzajemnym powiązaniu w Polsce świata służb i polityki, a szczególnie w i wokół SLD, nie sposób było z nich zrezygnować.

Opcja Zero

Należy zmienić służbę w takim kierunku, by jej utrzymanie stanowiło jak najmniejsze obciążenie dla obywateli, i aby wykonywała ona sprawnie zadania, które w obecnej sytuacji międzynarodowej są bezwzględnie konieczne. Niezbędna jest drastyczna redukcja ustawowych zadań, która będzie de facto jedynie dostosowaniem prawa do stanu faktycznego.

Przez redukcję zadań ustawowych rozumiem pozostawienie w ich zakresie wywiadu, kontrwywiadu i przeciwdziałania terroryzmowi międzynarodowemu. Oznacza to likwidację jednostki śledczej i jednostki zajmującej się operacyjnie przestępczością, odebranie służbie uprawnień policyjnych, stworzenie sprawnej jednostki analitycznej, pracującej wyłącznie na potrzeby służby. Przez dostosowanie prawa do stanu faktycznego rozumiem konstatację, narzucającą się każdemu funkcjonariuszowi o stażu powyżej 5 lat, że żadna jednostka nie jest zdolna, biorąc rzecz czysto logistycznie, do prowadzenia jednocześnie więcej niż dwóch poważnych spraw, a często jedyną chronioną tajemnicą jest nieudolność służby i jej niewielkie możliwości.

Celem tych zabiegów winno być usunięcie służb specjalnych z kręgu zainteresowań polityków. Jest nim też przerwanie idiotycznego kręgu “co-cztery-lata", w którym obraca się ona od dnia powstania. Jest oczywiste, że żadna służba wywiadowcza (to znaczy zdobywająca informacje w sposób tajny) nie będzie działać dobrze, gdy jej kadra co kadencję wymieniana jest od góry do samego prawie spodu. W takiej sytuacji nie da się zrealizować żadnego pomysłu organizacyjnego, co nie znaczy, że takich pomysłów nie było i nie ma. Oczywiście politycy z dnia na dzień nie stracą zainteresowania służbą. W końcu sprawują władzę i mają prawne możliwości stawiania “Firmie" wymagań.

Obserwatorzy sceny politycznej wymieniają wpływy służb specjalnych (byłych i obecnych oficerów) jako jedną z przyczyn oczywistej degrengolady struktur państwa. Jednak nikt nie proponuje rozwiązania problemu. Wygląda na to, że wiedza o służbach uważana jest obecnie za ezoteryczną, dostępną jedynie w głębokiej konspiracji. Takie przekonanie sprzyja wynaturzeniom. Obywatele mają prawo kontrolować wydawanie ich pieniędzy. Mają prawo, poprzez swoich reprezentantów w parlamencie, domagać się wypełniania przez służby państwowe konkretnych zadań, wskazywania wszelkich zagrożeń, jakim służby te powinny zapobiegać. Obecnie istnieją już, i działają, instrumenty prawne umożliwiające kontrolę (przynajmniej teoretycznie). Są to ustawy o ochronie informacji niejawnych i o dostępie do informacji publicznej. Pozostaje egzekwować ich przepisy, stale i konsekwentnie.

Kolejnym celem jest przyciągnięcie do służby osób, które mniej będą podziwiać Jamesa Bonda: wielokrotnie obserwowałem poświęcanie przez przełożonych cennego czasu na zapobieganie wypadkom związanym z bronią - tworzenie systemów ochrony broni przed oficerami i oficerów przed bronią. Oficer ma dostarczać informacje, a warunki do tego stwarza i odpowiedzialność za jego działania ponosi kierownictwo. Od tego trzeba zacząć czy też - do tego punktu się cofnąć.

Przy tworzeniu służby nie podjęto decyzji o znaczeniu fundamentalnym: w jakim kierunku służba ma się zmieniać? Czy mamy wzorować się na modelu brytyjskim, gdzie służba wyłącznie zbiera informacje i nie posiada uprawnień policyjnych, czy amerykańskim, gdzie służba dysponuje pełnymi uprawnieniami policyjnymi, pracuje ściśle podporządkowana procedurom śledczym - procesowym, w ścisłym kontakcie z prokuraturą. Oczywiste jest, że przedstawione przykłady są skrajnościami, a przynajmniej były nimi w 1990 r. Ale też, aby utrzymywać służbę, stanowiącą rozwiązanie pośrednie, a takie właśnie przyjęto w Polsce, trzeba mieć państwo o wiele silniejsze i mniej skłonne do dryfu pod nieudolnymi rządami niż nasze.

Mimo zupełnie jednoznacznej oceny stanu obecnego, uważam rewolucyjne zmiany za złe dla służby. Konieczne jest jednak przerwanie czteroletniego cyklu, w którym służba pracuje. Konieczne jest zadanie pytania, czy w obecnym wymiarze kadrowym i organizacyjnym jest ona potrzebna Państwu.

Andrzej Antecki (nazwisko zmienione) był w latach 90. pracownikiem służb specjalnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2003