Urwanie z choinki

Piśmienna twórczość okołoświąteczna – dla osób z podobnymi naszym zwyrodnieniami – nastręcza nam wielu zgryzot, kłopotów, a to mentalnych, stylistycznych, a to gramatycznych, a to wręcz egzystencjalnych.

12.12.2017

Czyta się kilka minut

Człowiek taki jak my – zważmy – nie wiadomo, po co w święta w ogóle istnieje. Mógłby śmiało nie istnieć albo przeleżeć ten czas w zaśnieżonym rowie, oglądany przez kuropatwy, szaraki, dziobany przez gile, jako ta skórka ze słoninki, bądź skubany przez lisy polarne na wychodźstwie. Czas świąteczny jest więc dla nas powodem pomieszania i poczucia umiarkowanego przystawania albo wręcz nieprzystawania. Z jednej strony człowiek stara się wybrzuszyć, z drugiej zaś klęśnie, by nie powiedzieć, że chudnie w oczach.

Oto popatrzmy, wszystkie tematy pisarskie są od dawna zajęte. Do wszystkich jest kolejka na co najmniej tydzień stania. O obyczajach świątecznych – zajęte, o kometach, o ikonografii betlejemskiej takoż, o skupieniu i refleksji chcesz coś napisać – zapomnij, o modleniu się – to jasne, że choćbyś się, człowieku, modlił o ten temat, to go nie wymodlisz. Zwłaszcza tutaj, gdzie w tej materii panuje paraliżująca profeska. Chciałbyś coś o jedzeniu świątecznym, człowieku, skrobnąć? Oj, tu można naprawdę porządnego kopa dostać. Barszczu sobie, człowieku, nie zakisisz, choćby prozatorsko, by nie rzec prozaicznie, bo zaraz ci papę rozkwaszą. Chciałoby się choć raz, miast o Gospodarzu, kilka złotych myśli o lepieniu uszek rzucić na papier. Straszne by to mogło mieć konsekwencje. Uszkarze tutejsi rozwałkowaliby nas na placuszek. Stalowymi wałkami.

Idźmyż dalej. O śpiewaniu kolęd chciałbyś sobie, bracie, publicznie pomniemać? Już widać kolędników, z kłapiącym paszczą turoniem się zbliżają, ze złym błyskiem w oczach. Albo, weźmy, coś o choince chciałoby się stworzyć. Erudycyjnie, pro­niemiecko, z przypisami, źródłami. Historycznie i przeglądowo. Człowiek mógłby nieco zaimponować aparatem – ale nie daj Bóg. Oto hurma etnografów już leci z kosturami: „Huzia! – wołają. – Na drzewo liście pompować!”. A brutalni ekolodzy już, już człowieka zaganiają do obejścia: „Sio na swoje gumno!” – krzyczą. I szczypią człowieka, i gilgają, popychają i wypychają. Z tematu. Dolą populacji karpia wypadałoby się przecież zająć. Lekko, z fantazją, od biotopu po finisz w galarecie – i ten temat, niestety, jak każdy, pachnie nam amatorskim samoubojem i pogrzebem w szarym sosie.

Załóżmy, że zwykły kaprys podpowie nam, by sobie nieco posentymentalizować na łamach. Bezboleśnie, ale z elementami grozy, tak charakterystycznymi dla naszych licznych splątań. Wpadamy zatem na pomysł, by oto rozsnuć przed Czytelnikami cacane wspomnienia zimowe. Z mistrzowsko nakreślonymi opisami przyrody. A więc: płatki z nieba lecące, każdy inny oczywiście, i ta – jak jej tam – kołderka śniegu, a my sobie w kożuchu, na łyżwach, kręcący beztrosko kółka na cienko zamarzniętym stawie, w rytm pohukiwania puszczyka. Nocą, w poświacie księżyca w pełni. Pięknie. Takeśmy to sobie skonstruowali i piórem wyskrobali, z nadzieją na sukces. Nic z tego, bo już pedagodzy rzucają się nam do gardła, że obraz ten może mieć fatalny wpływ na bezpieczeństwo naszej bujnej młodzieży, że dość z nią kłopotów, że lód łamliwy, że hańba. Prozaicy zawodowi podśmiechujki za naszymi plecami urządzają, a meteorolodzy pukają szyderczo w statystyki grudniowych temperatur... Horror.

A więc – jako się rzekło – klęska goni tu klęskę, nie to, co na co dzień. Powszedni. Człowiek ma poczucie, że w czas świąteczny przechodzi ze stanu umiarkowanej powagi w stan nieumiarkowanej groteski, ale też opuszczenia. Że nie masz, o biedny, rozmówców ni słuchaczy tak ciekawych naszych najoryginalniejszych przemyśleń, analiz, żarcików bądź inteligentnych wentylacji. A więc samotność i to, co zawsze – trzeba usiąść i pogadać ze zwierzakami. O czymkolwiek.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2017