Upasieni rewolucją

Mój znajomy zaraz po ukończeniu 50. roku życia odkrył istnienie Facebooka. Ominął go jakimś cudem fenomen Naszej Klasy, teraz więc zanurkował w sieć z całym dostępnym jeszcze sobie impetem.

25.06.2016

Czyta się kilka minut

Szymon Hołownia /  / Fot. Marek Szczepański dla „TP”
Szymon Hołownia / / Fot. Marek Szczepański dla „TP”

Poodnawiał niepodtrzymywane od lat kontakty, coraz więcej czasu spędzając w przeszłości. W jednym wypadku z owej przeszłości przeniósł się zaś z prędkością balistycznej rakiety w przyszłość. Na Fejsie spotkał bowiem swoją licealną miłość.

Oboje uznali, że „czekali na siebie całe życie”, padły też pewnie wszystkie inne licealne dyrdymały, którymi takie historie zwykle się uzasadnia. Solidarnie zniszczyli swoje tu i teraz (rodziny, dzieci, wiernych partnerów) i trzymając się za ręce, ruszyli w podskokach na spotkanie lepszej, świetlanej jutrzenki.

Która – gdy już skutecznie zwiedzie – zawsze ma, skubana, tę własność, że oddala się od człowieka dwa razy szybciej, niż on się do niej przybliża. Pozostawiając człowieka z ręką w nocniku i pytaniem: a po co mi to było? Pan, który w międzyczasie rzucił pracę, krępującą jego nagle odmłodniałego ducha, nie odnalazł się niestety w realiach świata swojej nowej pani. Pani przeprowadziła się więc do pana, by przekonać się, że on – sfrustrowany trudnościami napotkanymi na drodze do marzeń – zaczął już ścigać jutrzenki o innych żeńskich imionach. Obecnie historia jest na etapie łez i ataków serca. Zwykle w takich przypadkach trzeba kilku lat, by ze zdumieniem odkryć, że lepsze jest wrogiem dobrego. Naprawdę większość rewolucji kończy się tęsknotą za tym, co było przed nimi, oraz pisaniem łzawych apeli do następnych pokoleń, by umiały być mądre przed szkodą.

Teraz będą mieli okazję przekonać się o tym przyjaciele Brytyjczycy. Piszę ten tekst w dniu, w którym ogłoszono wyniki wyspiarskiego referendum. I wiedząc, że za parę, paręnaście lat dzisiejsza euforia „brexitowcówˮ minie. Gdy bowiem skończy się czas machania transparentami i rzewnych przemówień, a zacznie się egzekucja decyzji i realny demontaż brytyjsko-europejskich więzi, gdy wzrosną aż pod sufit rozbudzone po raz kolejny niepodległościowe żądania Szkotów i Irlandczyków z Północy, gdy funt dostanie po głowie od dolara, juana, a może i rubla, gdy wyrzuceni zostaną z Wysp (lub sami wyjadą) polscy rzemieślnicy, pielęgniarki i inni zapełniający wyrwy na brytyjskim rynku pracy fachowcy, a w kraju ci, co głosowali za pozostaniem w UE, zaczną wyładowywać swoją złość na tych, których zwiodła pieśń o odwiecznej brytyjskiej „osobnościˮ – tu też zaczną się pytania z cyklu: „cholera, komu to przeszkadzało?ˮ. Dzieci zaś tych, co dziś z Unii wychodzą, będą debatować, czy może nie zorganizować referendum akcesyjnego i znowu się do Unii nie wprowadzić.

Następni w kolejce do rozebrania sobie krzesła, na którym dość wygodnie siedzą, są Amerykanie. Wcale gotowi, by wybrać sobie prezydenta, którego jedynym znanym programem jest pokazanie środkowego palca całej reszcie świata. Po epoce kowbojskiej myśli politycznej George’a W. Busha, nasi odwieczni sojusznicy powtarzali hasło „Zmiana!ˮ i wybrali gościa, którego podstawową zaletą było to, że Bushem nie jest. Ale teraz pragną zmiany tamtej zmiany. Szykują więc na najwyższy stołek w państwie skrzyżowanie kowboja z komediantem, przy którym George W. to Platon intelektu i królowa Elżbieta taktu i obycia. By za dwie kadencje znów w pokojowych protestach lamentować nad tym, dokąd zaprowadził Amerykę, i odkurzać transparenty z kampanii A.D. 2008.

Szczegółowe odniesienia do procesów zachodzących w naszym kraju – z litości dla umęczonych krajowym dyskursem pominę. Interesuje mnie bowiem generalna, ogólnoludzka przypadłość. Za słabo przykładałem się do nauki i lektur, by wiedzieć, czy ktoś rzetelnie opisał już taki oto fenomen, że społeczeństwa zachowują się najbardziej racjonalnie w chwilach, gdy jest im źle, a wtedy, kiedy osiągają poziom względnej stabilizacji – zamiast Bartoszewskich, Kuroniów czy Chrzanowskich, wybierają Pawła Kukiza, Stanisława Piotrowicza i Krystynę Pawłowicz.

Tracą zdolność oceny swojego położenia w globalnym kontekście. Los pobłogosławił ich możliwością życia w pokoju, są już nim jednak zmęczeni. Zaspokajają (z większym czy mniejszym trudem) swoje podstawowe potrzeby, myląc jednak zmęczenie z agonią, przyznają rację tym, co wmawiają im, że są pariasami, wykorzystywanymi finansowo i o gwałconych mózgach. Iluż to moich głosujących niedawno na polską partię buntu kolegów dało sobie wmówić, że można wszak co do istoty postawić znak równości między umierającym na chorobę głodową w Kongu dzieckiem i mną, który się zastanawia, jak udźwignąć ratę frankowego kredytu? Między trzymanym od lat w ciemnicy przez dyktatora opozycjonistą w którejś z afrykańskich dyktatur a mną, który doświadcza podobno ideologicznej presji ze strony Unii Europejskiej, z jednej strony budującej mi wygodne chodniki, szkoły i autostrady, z drugiej jednak pracowicie podcinającej podobno moje narodowe korzenie?

Jasne – to zawstydzające, jak wielu ludzi zostało wykluczonych z konsumpcji zgromadzonego na zamożnej i spokojnej Północy globu bogactwa. Zamiast jednak na drodze ewolucji uczyć się trudnej sztuki dzielenia, dajemy posłuch tym, co mówią: wszystkie nierówności zrówna z ziemią rewolucja. Robiona, rzecz jasna, nie przez realnie biednych, ale przez nich – paradę upasionych na robieniu polityki kotów, wijących się na zawołanie z bólu na swoich pluszowych krzyżach.

„Dosyć!ˮ, „Zmiana!ˮ, „Byle nie tamci!ˮ – mówią, apelując, by zburzyć znany nam świat i zacząć od nowa. Zburzą go więc po to, by pokolenie ich wnuków miało jakieś zajęcie i mogło go mozolnie odbudowywać. Że odbuduje go lepiej? A skąd to niby wiadomo? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2016