Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prowadzący uroczystość wręczenia Złotej Piłki (nagroda dla najlepszych piłkarzy świata) proponuje, by zwyciężczyni w kategorii pań, Norweżka Ada Hegerberg, pokręciła pupą dla innego z wyróżnionych. Reprezentantki Polski podróżują na eliminacje mistrzostw świata do Szkocji tanimi liniami, samolot ma siedmiogodzinne opóźnienie i w związku z tym nie można przeprowadzić przedmeczowego treningu. Przed spotkaniem w Albanii błąd urzędnika PZPN powoduje niezgłoszenie do gry sześciu zawodniczek. Kiedy w ubiegłym tygodniu Polki po raz pierwszy w historii grają w finale prestiżowego Pucharu Algarve (na zdjęciu Norweżka Caroline Graham Hansen i Martyna Wiankowska), w naszych mediach nie sposób o tym przeczytać, a jeśli już, mowa jest o „porażce polskich piłkarek” albo o tym, że „Polki musiały uznać wyższość Norwegii”.
W rozgrywanym od 1994 r. Pucharze Algarve reprezentantki Polski albo dotąd nie występowały, albo przegrywały wszystkie mecze. Także tym razem były najniżej sklasyfikowanymi w rankingu FIFA uczestniczkami imprezy. Co się naprawdę wydarzyło w Portugalii? Polki rozegrały serię świetnych meczów, m.in. z Hiszpankami czy Holenderkami. Sprawiły sensację, większą niż – powiedzmy – Chorwaci na ostatnim męskim mundialu. Dały swoim kibicom wiele radości. Pokazały klasę. Odniosły sukces.
Sukces, który – jak to często bywa w przypadku kobiet – został umniejszony. ©℗