Mistrzostwa nierówności

Nigdy dotąd nie oglądaliśmy tak chętnie kobiecej piłki jak podczas mundialu we Francji. A przecież wiele zawodniczek gra za darmo, zmagając się nie tylko z rywalkami, ale też z dyskryminacją i lekceważeniem.

08.07.2019

Czyta się kilka minut

Od lewej: Samantha Mewis, Alex Morgan i Megan Rapinoe podczas finału Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej Kobiet. Lyon, 7 lipca 2019 r. / BRAD SMITH / ISI PHOTOS
Od lewej: Samantha Mewis, Alex Morgan i Megan Rapinoe podczas finału Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej Kobiet. Lyon, 7 lipca 2019 r. / BRAD SMITH / ISI PHOTOS

Tak spektakularnego wyniku pierwszego meczu reprezentantek USA na kobiecym mundialu nie spodziewał się nawet właściciel pewnego baru w Miami, który dla podtrzymania atmosfery obiecał klientom bezpłatne drinki po każdym golu Amerykanek. Goście – o ile dotrwali do końca transmisji – wznosili toast trzynaście razy. A barman, zupełnie jak filigranowa bramkarka Tajlandii, miał pełne ręce roboty – w drugiej połowie spotkania piłka wpadała do siatki zdezorientowanych Tajek mniej więcej co trzy minuty.

Co wolno demonstrować

Następnego dnia okazało się, że reprezentantki USA winne są nie tylko niedyspozycji kilkudziesięciu mieszkańców Florydy (skądinąd to właśnie tam, w Orlando Pride, gra wiele gwiazd kobiecego futbolu, w tym napastniczka Stanów Zjednoczonych Alex Morgan). Rekordowy w historii mistrzostw wynik – a właściwie fakt, że Amerykanki w ogóle doprowadziły do takiego rozstrzygnięcia meczu z dużo słabszą drużyną – stał się przedmiotem ostrej krytyki ze strony dziennikarzy i piłkarek innych reprezentacji. Zganiono je za nieskromną liczbę „zbyt łatwo” zdobytych goli oraz brak powściągliwości w okazywaniu radości z gry.

Po raz kolejny zawrzało po golu Morgan strzelonym Angielkom i decydującym o awansie do finału. Celebrująca bramkę napastniczka wykonała charakterystyczny gest naśladujący picie z filiżanki, a kilka godzin później wygraną skomentowała ironicznie na Twitterze: „That’s the tea!” („O tym się mówi”, „Gadajcie o tym!”). Z propozycji skorzystały skwapliwie tabloidy z Wysp, w „cieszynce” Morgan doszukując się nawiązań do tzw. herbatki bostońskiej – antybrytyjskiej manifestacji poprzedzającej amerykańską rewolucję. Skądinąd: przy wielu męskich choreografiach radości związanej z golem ta naprawdę nie robiła wrażenia przesadnej.

Po niedzielnej wygranej w finale z Holenderkami zamiast herbatki były jednak kaskady szampana, kilogramy konfetti i szalony taniec w goglach narciarskich. Tylko trenerka drużyny USA, Jill Ellis, jeszcze długo po dekoracji siedziała w milczeniu na boisku, jakby oswajając się z tym, czego wspólnie z zawodniczkami dokonały.

Ale podczas tego mundialu demonstrowano także na trybunach. Np. w obronie Iranek, które na początku czerwca nie zostały wpuszczone na towarzyski mecz reprezentacji swojego kraju – przez kilka godzin przetrzymywała je służba bezpieczeństwa. Grupa widzów oglądających spotkanie Kanady z Nową Zelandią założyła koszulki przypominające o prawach Iranek, domagając się jednocześnie od prezydenta Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) Gianniego Infantino, by wezwał władze w Teheranie do umożliwienia kobietom oglądania na stadionach meczów eliminacji mistrzostw świata 2022.

Warto też pamiętać, że ledwie trzy miesiące przed meczem z Tajkami po raz ósmy grająca w finałach kobiecego mundialu drużyna USA złożyła w Sądzie Okręgowym w Los Angeles pozew przeciwko U.S. Soccer, amerykańskiej federacji piłki nożnej, o dyskryminację ze względu na płeć.

Miliard kibiców

Wynikiem 13:0 Amerykanki ustanowiły rekord nie po raz pierwszy. To najsilniejsza kobieca reprezentacja piłkarska: na osiem rozegranych od 1991 r. mundiali wygrała aż cztery, tyle samo razy zajmowała drugie bądź trzecie miejsce; zdobyła również kilka medali olimpijskich. Jej rozgrywany podczas poprzednich mistrzostw finałowy mecz z Japonią był najchętniej oglądanym meczem piłki nożnej w historii USA. Biorąc pod uwagę fakt, że tegoroczne spotkanie Amerykanek z reprezentacją Anglii o wejście do finału było najpopularniejszym w 2019 r. programem BBC Sport (11,7 mln widzów i ponad 51-procentowy udział w rynku), rozegrany w ostatnią niedzielę finał z Holenderkami zgromadził z pewnością nadzwyczajną liczbę widzów nie tylko w tych krajach. Koszulki z nazwiskami zawodniczek drużyny Alex Morgan są obecnie najlepiej sprzedającymi się trykotami piłkarskimi w historii firmy Nike.

Ale te mistrzostwa biły rekordy nie tylko z powodu skuteczności i popularności Amerykanek. Mecz otwarcia zainteresował ponad 10 mln Francuzów i Francuzek. Zaskoczona rosnącymi słupkami oglądalności telewizja FT1 z meczu na mecz podnosiła o połowę stawki za reklamy. Po wygranej z Koreankami „Trójkolorowe” znalazły się na pierwszych stronach najważniejszych dzienników. Podobnie było w Hiszpanii, we Włoszech, a nawet – uwaga – w Polsce. Transmitowane przez TVP Sport, także w internecie, mecze fazy grupowej oglądało nawet 300 tys. Polek i Polaków, półfinały – pół miliona. FIFA jeszcze przed rozpoczęciem imprezy spodziewała się, że na całym świecie oglądać je będzie łącznie miliard widzów. Wszystko wskazuje na to, że Europę ogarnia amerykańska rewolucja futbolowa.

O dynamice rozwoju kobiecej piłki najlepiej świadczy droga Holenderek po wicemistrzostwo świata. „Pomarańczowe Lwice” – wiele lat nieobecne na międzynarodowych zawodach – na poprzednim mundialu w Kanadzie doszły do jednej ósmej finału, w zeszłym roku wygrały mistrzostwa Europy, a w niedzielę zostały wicemistrzyniami świata, grając z Amerykankami bardzo pewnie. I przy ogromnym wsparciu kibiców, bo Holendrzy chętnie oglądają mecze, zarówno w telewizji (nawet 80 proc. udziału w rynku), jak i na żywo (do Francji przyjechało ponad 50 tys. fanów „Oranje”).

A przecież tak często słyszymy, że kobieca piłka nikogo nie interesuje. Dlaczego? Bo to, w odróżnieniu od piłki męskiej, sport amatorski.

Amatorki

Kilka dni temu Organizacja Narodów Zjednoczonych zaalarmowała na Twitterze, że słynny Argentyńczyk Lionel Messi zarabia dwa razy więcej niż prawie 1700 piłkarek z siedmiu najlepszych lig świata łącznie. Z kolei z opublikowanego dwa lata temu raportu organizacji FIFPro, która badała zarobki i warunki pracy ponad 3 tys. zawodniczek, wynika, że przeciętna pensja „profesjonalnej” piłkarki wynosi 600 dolarów. Te, które zarabiają, i tak są uprzywilejowane – połowa zawodniczek nie jest w ogóle wynagradzana, w związku z czym 30 proc. piłkarek grających w klubach godzi swoją „amatorską pasję” z innym zajęciem. W przypadku gwiazd – takich jak jedna ze stu najbardziej wpływowych postaci magazynu „Time” Alex Morgan – ratunkiem dla budżetu są kontrakty reklamowe, zdjęcia na okładkach gier czy gadżety promocyjne.

To jeden z powodów, dla którego ponad 80 proc. piłkarek rezygnuje z kariery bardzo wcześnie, często zaraz po skończeniu szkoły bądź gdy podejmie decyzję o założeniu rodziny (zabezpieczenie na czas urlopu macierzyńskiego oferuje zaledwie 3 proc. klubów). I przyczyna, dla której aż 90 proc. trenujących kobiet deklaruje, że towarzyszy im nieustanna myśl o porzuceniu sportu.

Krytykując grę Tajek czy Argentynek należy pamiętać, że wynagrodzenie 40 proc. reprezentantek krajów nie starcza na pokrycie podstawowych wydatków związanych z grą w drużynie narodowej, takich jak koszty przelotów czy zakwaterowania. Jedna trzecia zawodniczek, które oglądaliśmy podczas tegorocznego mundialu, grała za darmo. „Bierzemy wolne w pracy, by rozegrać mecz dla reprezentacji, nikt nie zwraca nam nawet kosztów podróży” – napisała w ankiecie FIFPro zawodniczka z Irlandii. „Trenuję cztery, pięć razy w tygodniu, nie otrzymując żadnego wynagrodzenia. Klub nie pokrywa kosztów podróży. Pracuję dorywczo, by związać koniec z końcem” – to z kolei cytat z ankiety jednej z Angielek. Chilijki przygotowywały się do mundialu na klubowym parkingu, bo tamtejszy związek nie udostępnił im murawy.

FIFA za profesjonalistki uważa te zawodniczki, które mają podpisane kontrakty i są regularnie wynagradzane przez kluby. Tyle że kontraktów nie oferuje się wszystkim – posiada je niewiele ponad 50 proc. piłkarek. Te, które grają w najlepszych klubach w Polsce, np. w Górniku Łęczna, mogą liczyć na pensje na poziomie 4-5 tys. zł miesięcznie. Pozostałe pracują w innych zawodach – przyznał w rozmowie z portalem Bussines Insider Miłosz Stępiński, selekcjoner polskiej reprezentacji kobiet.

Argentyna jest kobietą

Ta sytuacja powoli się zmienia, często w wyniku pozwów lub strajków. Jako pierwsza w świecie płace piłkarzom i piłkarkom wyrównała w 2017 r. Norwegia. Zasady wynagradzania zmieniono też w Irlandii – po tym, jak zawodniczki skarżyły się, że spędzają 40 bezpłatnych dni na zgrupowaniach. W tym samym roku protestowały, wsparte przez byłą prezydent kraju Cristinę Kirchner, Argentynki. Przyzwyczajone do wyciągania piłki z własnej siatki (to do nich należał dotychczasowy rekord wysokości porażki – 0:11 w meczu z Niemkami w Kanadzie), we Francji – dzięki kapitalnej grze bramkarki Vaniny Correi – zremisowały z dotychczasowymi wicemistrzyniami świata, Japonkami. Z kolei podczas spotkania z debiutującymi na mistrzostwach Szkotkami w ciągu 20 minut odrobiły stratę trzech bramek, wykorzystując podyktowany w 90. minucie rzut karny. „To dzień, w którym Argentyną okazały się kobiety” – pisał dziennik „Clarín”, jeden z największych w kraju.

Argentynki to przeciętny, grający bardzo defensywnie zespół – oceniają komentatorzy. Podczas mundialu nigdy nie wyszły z grupy, daleko im do statusu amerykańskich gwiazd. Ale jeszcze 10 lat temu nie miały trenera, a podczas meczów wyjazdowych zmuszone były spać w autokarze. Świetna Vanina Correa pięć lat temu rzuciła już piłkę, by zająć się wychowaniem bliźniaków, Luny i Romeo. Pracowała jako kasjerka. W jednym z wywiadów, spytana o wysokość wynagrodzenia (koleżanki Messiego zarabiają mniej więcej 300 dolarów miesięcznie), dumnie odpowiedziała, że nie ma z tym problemu: gra dla przyjemności i nie chce, by jej dzieci kiedykolwiek postrzegały piłkę jako pracę albo poświęcenie.

Z taką postawą nie zgodziłaby się klubowa koleżanka Alex Morgan w Orlando Pride, reprezentantka Brazylii Marta ­Vieira da Silva, która wyjeżdżając z Francji wyznała, że jej dotychczasowa walka na boisku i poza nim toczona była z myślą nie o sobie, ale o tych dziewczynkach, które niebawem zajmą jej miejsce – oby na lepszych, uczciwszych zasadach. Także jeśli będą chciały otwarcie mówić o swojej orientacji seksualnej. Mimo że piłkarki w raporcie FIFPro przyznały, iż stykają się na co dzień z homofobią, również ze strony własnych trenerów, większość nie ukrywa przed kibicami ani swoich partnerów, ani partnerek – w tegorocznym mundialu uczestniczyło kilkadziesiąt lesbijek, mówiącą publicznie o swojej orientacji homoseksualistką jest trenerka reprezentacji USA.

Problem homofobii w męskiej piłce oficjalnie nie istnieje – żaden piłkarz nie zdecyduje się na coming out choćby ze względu na podpisane kontrakty reklamowe. Wydaje się, że kobiety mają wciąż niewiele do stracenia.

Marta Vieira da Silva przybija „piątki” przed meczem Brazylia– –Jamajka podczas mistrzostw świata. Grenoble, 9 czerwca 2019 r. / NAOMI BAKER – FIFA / GETTY IMAGES

60 stopni

Tegoroczne mistrzynie świata są w USA nie tylko oglądane chętniej niż ich koledzy. Zarobiły dla tamtejszego związku piłkarskiego pięć milionów dolarów, podczas gdy futboliści – którzy nie mają na koncie międzynarodowych sukcesów i nie zakwalifikowali się do zeszłorocznego mundialu w Rosji – przynieśli około miliona dolarów straty.

W statutach narodowych związków piłki nożnej nie sposób znaleźć zapisu, że skala sukcesów odnoszonych przez drużynę jest wyznacznikiem tego, ile pieniędzy dostaje się za reprezentowanie kraju. Celem związków jest rozwój i promowanie gry zarówno mężczyzn, jak i kobiet, a jakakolwiek dyskryminacja ze względu na płeć jest zabroniona. Mimo to właśnie argument popularności i poziomu gry pojawia się najczęściej w głosach kwestionujących żądania kobiet o wyrównanie płac i warunków pracy. A przecież lepszy, popularniejszy i przynoszący więcej pieniędzy zarówno sponsorom, jak i związkowi zespół kobiecy w USA zarabia – jak przedstawiono w złożonym przez piłkarki pozwie – ledwie 38 proc. tego, co mężczyźni.

Dyskryminacja piłkarek dotyczy zresztą nie tylko tego, ile zarabiają, ale także tego, gdzie, a nawet na jakiej nawierzchni grają. Cztery lata temu, przed mistrzostwami w Kanadzie, zawodniczki wniosły skargę do Trybunału Praw Człowieka Prowincji Ontario w Toronto. Próbowały udowodnić, że sztuczna nawierzchnia sprzyja kontuzjom, a w przypadku upałów – gdy murawa nagrzewa się do ponad 60 stopni – poparzeniom. Szef FIFA Sepp Blatter ripostował wówczas, że sztuczne murawy są przyszłością futbolu. Z jakiegoś powodu postanowiono jednak przetestować je podczas rozgrywek kobiet.

Tymczasem w Łęcznej

Amerykański przykład pokazuje, że kobieca piłka jest coraz popularniejsza w miastach i regionach, które nie mają silnej męskiej drużyny. Takie miejsca są także w Polsce. Ligowy mecz kobiet w Łęcznej oglądało w czerwcu ok. 1,5 tys. kibiców – porównywalną liczbę fanów tamtejszy stadion widział ostatni raz w marcu, kiedy piłkarze Górnika grali z Widzewem w ramach rozgrywek II ligi. – Nie pamiętam, kiedy w ekstralidze grałam przy tak licznej publiczności – mówiła prasie szczęśliwa Emilia Zdunek, pomocniczka Górnika.

PZPN w ciągu najbliższych pięciu lat wyda na reformę kobiecej piłki 30 mln zł; kobiece sekcje uruchomiły już Cracovia i Lechia Gdańsk. Suma przestaje robić wrażenie na wieść, że tylko w tym roku Ekstraklasa SA wypłaci aktualnemu mistrzowi Polski mężczyzn, Piastowi Gliwice, ponad 15 mln zł, a ratusz obiecał dorzucić z miejskiej kasy kolejne 12 mln. Podopieczni Waldemara Fornalika otrzymają także co najmniej 1,2 mln zł za udział w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Zarząd śląskiej drużyny przyznał, że co najmniej 4 mln zł z tej puli zostanie rozdzielone na premie dla zawodników. Tymczasem mistrzynie Polski otrzymają 200 tys. zł, a zdobywca Pucharu Polski dwa razy tyle – obiecuje Zbigniew Boniek, który jeszcze dwa lata temu na Twitterze pisał, że mu do rozmowy o piłce „baba niepotrzebna”. Dziś tłumaczy, że to żart.

Prezes PZPN zastrzega także, że miał niewielki wpływ na to, w jaki sposób podróżowały nasze piłkarki na mecze eliminacyjne do zakończonych w niedzielę mistrzostw: reprezentantki Polski siedem godzin czekały na lotnisku w Bydgoszczy na samolot tanich linii, którym miały lecieć na zaplanowany następnego dnia mecz ze Szkotkami. „Nie płaczemy, walczymy” – dodawał im otuchy Boniek. Z kolei przed spotkaniem z Albanią okazało się, że zatrudniony przez PZPN administrator kadry zapomniał dosłać zgłoszenia sześciu piłkarek, w tym kluczowej dla obrony naszej reprezentacji Pauliny Dudek, na co dzień zawodniczki Paris Saint-Germain. Szybko zatelefonowano po Emilię Zdunek, która w dniu meczu jechała kilkaset kilometrów do Włocławka, by wejść na murawę w 65. minucie – strzeliła bramkę, wyrównując wynik na 1:1. Nikt nie przeprosił, sprawy publicznie nie skomentowano. W prasie pojawiły się za to krytyczne komentarze na temat gry naszej reprezentacji.

Poza Pauliną Dudek czy Emilią Zdunek możemy się pochwalić jeszcze co najmniej kilkoma dobrymi zawodniczkami. Bramkarka Paris Saint-Germain Katarzyna Kiedrzynek (kapitan reprezentacji Polski) i napastniczka Wolfsburga Ewa Pajor to ambasadorki kobiecej piłki w Polsce. Do Bundes- ligi przeszła niedawno grająca dotąd w Łęcznej Patrycja Balcerzak. W pierwszoligowym SC Sand zagra także Agnieszka Winczo. Czy na coś się skarżą? Boniek przyznaje, że pół roku temu otrzymał listę postulatów od reprezentacji. Piłkarki chciały między innymi... swoich nazwisk na koszulkach. Prośbę rozpatrzono pozytywnie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2019