Ukrainina, narkotyk wolności

Witkacy pisał o zakopianinie: środku odurzającym, który sprawia, że chce się wracać do miasta pod Tatrami, choć oferuje okropne ceny i dziki tłum. Takie są narkotyki: drogie i nie dla normalnych ludzi. Ale jest dziś narkotyk stokroć silniejszy od zakopianiny - ukrainina.

13.07.2010

Czyta się kilka minut

Ukrainina uzależnia od pierwszego razu. Najpierw na granicy spotykasz ukraińskich pograniczników. Od jednego czy dwóch poczujesz alkohol, huśta nimi, niektórym odebrało nawet mowę. Ale niech cię to nie zmyli - to nie alkohol tak na nich działa. Żyją od lat w uzależnieniu od ukraininy, tyle lat w nałogu robi swoje. Wbijają pieczątkę w paszport ruchem tak pewnym, jakim diler podaje towar. A pierwszy strzał dopada cię zaraz za granicą: nic nie widzisz. Tam, gdzie winny być latarnie, nie ma nic. Ciemność cię otula, tracisz orientację w przestrzeni i czasie. Okazuje się, że jest godzinę później, niż myślisz. Tu panuje inna strefa czasowa i inne prawa...

Relacje ludzi, którzy mieli kontakt z ukraininą, bywają rozbieżne, ale cechą, którą wymieni każdy, jest to, że daje uzależnionym poczucie swobody. Tę właściwość ukraininy znano już w XVI w. Zbiegli chłopi, błędni rycerze i różnego autoramentu szaławiły już wtedy eksperymentowały z ukraininą. Narkotyk najłatwiej dostępny był - w naturalnej postaci - w stepie. Wielce aluzyjna jest biesiadna piosenka "Sokoły". Nawet "Mr. Tambourine Man" Boba Dylana nie jest tak wyrafinowaną aluzją do narkotyków. Ułan młody tęskni wszak za "zieloną Ukrainą" (otóż to, ziele...) i jest tak uzależniony, że nałóg przedkłada nad dziewczynę. To zjawisko znane też przy innych narkotykach: kiedy dla "działki" ludzie gotowi są oddać pieniądze, zegarki, nawet własne ciało. Piosenka wskazuje też na ważny komponent ukraininy: piękne Ukrainki.

Działanie ukraininy próbowano osłabić na wiele sposobów. Najbliżsi tego byli spece z czerwonych laboratoriów komunizmu. Zwalczali przecież różnorakie "opium dla mas". Ale Ukrainie rady nie dali. Po kilkudziesięciu latach rządów komunistów, u szczytu potęgi Breżniewa, Ołeś Honczar w powieści "Sobór" opisał dokładnie wrażenia, jakie wyzwala narkotyk. Otóż bohater tej powieści, Mykoła Bagłaj, "wszystko tu odczuwa wyraźniej niż gdziekolwiek indziej, przemawia do niego niegdysiejszy świat swoją mądrą, nocną, chimeryczną ciszą, ornamentami roślinnymi odbitymi na pobielonych przez księżyc, ściemniałych jak szlaka murach. W nocy sugeruje mu to bujny zaczepiański barok rozrosłych akacji oraz wybujałych liści winorośli. Wszystko tu nabrało teraz innych wymiarów, rozrosło się, przeplotło, we wszystkim jest całkowita, pełna harmonia".

Proszę: "inne wymiary", "pełna harmonia". Czyż to nie opis prawdziwego haju? Ornamenty roślinne odbite na murach - czyż to nie narkotykowa wizja?

O sile narkotyku niech świadczy, że takie wrażenie wywołało samo tylko siedzenie na ławeczce przed domem. Czy można się dziwić, że inny bohater książki, też Bagłaj (tyle że Iwan), wysłany na kontrakt do Indii, żeby budować tam hutę, tęsknił za krajem nad Dnieprem? Wzgardził tym, co oferują Indie. Tak, Indie! Te same, do których podróżowali hipisi w poszukiwaniu wrażeń. Zauważmy: za powieść "Sobór" autora spotkały przykrości. Bo "Sobór" był wołaniem o swobodę, zaś w ZSRR ukrainina była zakazana.

Ukraina powróciła na mapy dwie dekady temu. Ale dopiero w 2004 r. "wróciła w wielkim stylu", jak by powiedzieli bohaterowie "Pulp Fiction", którzy skądinąd znali się na rzeczy. Pomarańczowa Rewolucja była odjazdem, jakiego Europa dawno nie widziała. Nie bez powodu Ludmiła Janukowycz, żona obecnego prezydenta, mówiła wtedy o nasączonych narkotykami pomarańczach, rzekomo rozdawanych na Majdanie. Odurzyć udało się nawet kilku zagranicznych polityków wysokiego szczebla.

Dziś Ukraina to już nie Dzikie Pola. Ale coś jest na rzeczy. W Polsce, w Niemczech czujesz obecność państwa. Łamiesz przepisy drogowe - mandat. Nie zapłacisz podatku - grzywna. Hałasujesz - kara. W Londynie człowiek idący do pracy zostaje obfotografowany przez kamery ze sto razy. Nie chodzi o to, że na Ukrainie wolno zachowywać się źle. Ale sama świadomość potencjalnych możliwości użycia jakoś wpływa na poczucie wolności. Dlatego na Ukrainę zjechali uzależnieni od wolności słowa rosyjscy dziennikarze, których w Rosji próbowano leczyć środkiem zwanym putynina.

Tu wciąż panuje anarchizm, jakiego nie wyśniłby kozacki anarchista Nestor Machno. No bo jeśli była premier kraju, której kreacje kosztują wiele tysięcy dolarów, oficjalnie nie ma majątku i mieszka w "użyczonej" willi... Tylko ludzie, którzy potrafią w ten sposób nic nie mieć, są naprawdę wolni - są Tytanami Ducha.

I tak ze wszystkim. Prawa autorskie? Na kijowskiej Petriwce za 30 hrywien (ok. 15 zł) kupisz każdy nowy program, film czy płytę. Pewnie jest tam już najnowszy Bond, którego dopiero zaczęto kręcić. Czy może zatem dziwić, że madame Bławatska, matka współczesnej teozofii i wiedzy tajemnej, urodziła się na Ukrainie? Widać nawdychała się ukraininy, nim ruszyła w świat.

Pierwszy raz smak ukraininy poznałem dzięki Piotrkowi Kosiewskiemu. Wystarczył kilkudniowy wyjazd do pobliskiego Lwowa. Ale ciągle słyszałem o Donbasie, gdzie bije serce Ukrainy: kopalnie i huty. Wyobrażałem sobie Donbas na podobieństwo Tolkienowskiego Mordoru: ponurą krainę z buchającym z pieczar ogniem. Kilka lat później, jako korespondenci "Tygodnika", pojechaliśmy tam z Małgosią Nocuń. Donieck, Łuhańsk, Kramatorsk..., ale to w Swiatogorsku czekał na nas widok, którego zapomnieć nie można. Bajeczna kraina, niemająca nic wspólnego z mrocznym światem.

Najsilniej ukrainina działa jednak w Kijowie. Złote kopuły soborów i Ławry Peczerskiej, Majdan, Chreszczatyk, sobór Andrijewskij i Andrijewskij uzwis z zamieszkującymi go kotami, Podół, wreszcie Dniepr. To miasto tętni życiem, jest na ciągłym haju. Jego mer o ksywie "Lonia Kosmos" jest podejrzewany o uzależnienie od narkotyków, komisja śledcza Rady Najwyższej chciała go wysłać do szpitala.

W Kijowie wszystko jest dostępne o każdej porze dnia i nocy. Dla handlu nie ma ograniczeń. "Lonia Kosmos" wymyślił m.in., że mieszkańcy mogą płacić za spotkania z urzędnikami. Ale dla nas najważniejsze jest jego stwierdzenie, że dla podreperowania budżetu miasta można też sprzedawać kijowskie powietrze. Tu utrafił w sedno sprawy, bo wiemy już, że to nie jest takie zwykłe powietrze...

Mer może i nadużywa. A ponieważ ukrainina pobudza też agresję, to "Lonia" pobił się swego czasu z byłym już ministrem spraw wewnętrznych Jurijem Łucenką na spotkaniu w administracji prezydenta. Tenże Łucenko w oczach niemieckich linii lotniczych przyćmił wyczyny pewnego Słowianina znad Wisły. Bulwarowy "Bild" odnotował onegdaj, że Łucenko (promile nieznane, bo immunitet dyplomatyczny) wraz z synem (3 promile alkoholu) wdali się w bójkę z pracownikami lotniska we Frankfurcie po tym, jak ich nie wpuszczono do samolotu ze względu na stan wskazujący. Minister przeczył potem, jakoby był pijany, i my też wiemy swoje. Żaden tam alkohol, tylko głód ukraininy sprawił, że chciał się dostać do kraju jak najszybciej. A częste bójki w parlamencie? Czym je wytłumaczyć, jeśli nie ukraininą?

Z drugiej strony, ta niesamowita życzliwość i gościnność, której już prawie nie ma u skąpych i wyrachowanych Polaków. Tort "Kijowski" i majonez w każdym daniu - one też zawierają ukraininę.

A zatem? A zatem 20 lat temu, 16 lipca 1990 r., ukraińska - choć wciąż radziecka - Rada Najwyższa uchwaliła deklarację suwerenności. Głosowali za nią ludzie do niedawna powolni centrali w Moskwie, którzy nagle rzucali partyjnymi legitymacjami i przyłączali się do opozycji. Zapragnęli wolnej Ukrainy. Prawdziwa niepodległość przyszła już rok później. Co tak podziałało na ówczesnych deputowanych? To chyba oczywiste.

Na Ukrainie jeszcze niejedno zobaczymy. Mogą sobie mówić, że to kraj w ciągłym kryzysie, że Ukraińcy zawalą organizację Euro 2012, że pogrzebali szanse na integrację z Unią i zmarnowali dorobek Majdanu, że się nie reformują i żyją w szarej strefie.

Tak, Ukraina jest szalona i nieprzewidywalna, ale to właśnie ją pozytywnie odróżnia od krajów regionu, w których panuje "suwerenna demokracja". Ten kraj nie miał łatwej historii i to w dużej mierze z jej powodu dochodzi tam do opisanych wyżej szaleństw. Zresztą: czy my Polacy jesteśmy wiele lepsi? Bądźmy spokojni, Ukraina wyjdzie na prostą. Skoro 20 lat temu ludzie wychowani w radzieckim imperium potrafili zdobyć się na taki gest i zażądać suwerenności, to nie panikujmy, że Janukowycz odda kraj Moskalom. Dopóki płynie Dniepr i stoją sobory, dopóty działa ukrainina i dopóty dziennikarze, inteligencja oraz młodzież będą bronić ukraińskiej wolności i ciągnąć kraj do Europy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2010